Recenzja filmu

Wilkołak (2010)
Joe Johnston
Benicio del Toro
Anthony Hopkins

Czemu masz takie duże zęby?

"Wilkołak"  okazał się filmem zdumiewająco dobrym. Nie miał prawa się udać, a jednak – ze wszystkimi ewidentnymi wadami – jest to kawał dobrej rozrywki.
Jeśli ktoś śledził wiadomości dotyczące prac nad "Wilkołakiem", ten za cud powinien poczytywać sam fakt zaistnienia filmu w kinach. Po pierwsze, jest to projekt wytwórni, a nie twórców, a odgórnie robione filmy rzadko się udawały w Hollywood. Po drugie, przed zdjęciami, w ich trakcie, a przede wszystkim po ich zakończeniu wymieniono z pół ekipy, a każda zmiana nazywana była "podrasowywaniem" i "uatrakcyjnianiem" filmu. Po trzecie, wilkołactwo to temat ryzykowny, chętnie swego czasu przez kino podejmowany, ale rzadko z dobrym skutkiem. Jednak mimo wszystkich tych przeszkód nie da się zaprzeczyć, że "Wilkołak" okazał się filmem zdumiewająco dobrym. Nie miał prawa się udać, a jednak – ze wszystkimi ewidentnymi wadami – jest to kawał dobrej rozrywki.

"Wilkołak" zaczyna się jak klasyczna gotycka powieść grozy. Mamy mroczną szlachecką rezydencję i rodzinę, która od lat zdaje się być prześladowana przez tragedie. Ojciec jest postacią chłodną i zdystansowaną. Matka zginęła w młodym wieku, ponoć popełniła samobójstwo. Lawrence, jeden z synów, nie wytrzymał presji i został zamknięty w szpitalu dla obłąkanych, a potem wysłany za ocean. Drugi został z ojcem, ale po latach, kiedy już wydawało się, że uwolnił się od rodzinnej klątwy, ginie, brutalnie rozszarpany przez bliżej niezidentyfikowanego stwora. Wtedy to do rezydencji powraca z zesłania Lawrence i rozpoczyna prywatne śledztwo. Jego rezultatem jest rana zadana przez bestię, za sprawą której już wkrótce sam poczuje niebezpieczny wpływ pełni księżyca.

"Wilkołak" to remake klasycznego horroru z 1941 roku pod tym samym tytułem. Jeśli jednak ktoś liczy na powrót do starych dobrych czasów, ten się mocno rozczaruje. Z prawdziwej gotyckiej opowieści grozy została tylko scenografia i ogólny zarys fabuły. Reszta została podrasowana na potrzeby współczesnego odbiorcy. Stąd sceny przemiany w wilkołaka zostały bardzo pieczołowicie opracowane i trzeba przyznać, że są niezwykle widowiskowe. Z kolei sceny ataków wilkołaków są o wiele bardziej brutalne, niż się można było tego spodziewać. Kiedy dodać do tego osobliwe poczucie humoru scenarzystów widoczne w konstrukcji niektórych bohaterów oraz w dialogach, rezultat końcowy jest zaskakujący. Przywodzi na myśl horrory Jamesa Whale'a: z jednej strony robione całkiem serio, a z drugiej charakteryzujące się campową ironią i celebracją kiczu. Paradoksalnie więc unowocześnienie "Wilkołaka"  sprawia, że jest mu zdecydowanie bliżej do "Narzeczonej Frankensteina" niż do barokowego rozmachu "Drakuli" Coppoli czy lateksowej estetyki "Underworldu".

Wielką zaletą filmu są kreacje aktorskie. Nie chodzi mi tu o Benicio Del Toro, do którego pasowała rola Lawrence'a, lecz o pojawiających się na drugim planie Anthony'ego Hopkinsa i Hugo Weavinga. Obaj zagrali postaci mocno przerysowane, które w rękach mniej doświadczonych aktorów przeistoczyłyby się w błaznów. Tymczasem pełen ironii Weaving z cudownym akcentem wypowiadający swoje jakże brytyjskie kwestie, czy też Hopkins w roli mocno toksycznego ojca, to bohaterowie barwni, intrygujący i przykuwający uwagę. Na tle ich popisów Emily Blunt jest niczym więcej jak atrakcyjną dekoracją.

Najsłabszą stroną "Wilkołaka" jest niestety montaż. Oglądając początek, można wręcz pomyśleć, że film sklejano nie na montażowym, a na rzeźnickim stole. Brak konsekwencji, nielogiczności, usuwanie scen, do których później odwołują się bohaterowie to tylko niektóre z grzechów popełnionych w postprodukcji. Przyjmuję wyjaśnienie reżysera, że chodziło o skrócenie czasu oczekiwania na pojawienie się wilkołaka. Uważam jednak, że dla dobra filmu byłoby mimo wszystko lepiej, gdyby początek był nieco dłuższy, nawet jeśli niektórzy z widzów zarzucaliby, że jest nudno. Później już bowiem nudno nie jest i film całkiem ładnie się rozkręca. Kiedy zatem pojawiają się napisy końcowe, wrażenia są jak najbardziej pozytywne.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przyznam szczerze, że do najnowszego "Wilkołaka" podszedłem z lekkim dystansem. Moja nieufność wzięła się... czytaj więcej
Istoty mroku: wampiry i wilkołaki. Terror, szybujący nocą, wkradający się do sypialni dziewicy przy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones