Recenzja filmu

Z tobą i przeciw tobie (2010)
Lola Doillon
Kristin Scott Thomas
Pio Marmaï

Pomysł to nie wszystko

Choć nie jest to długi film, sprawia wrażenie wymęczonego, przeciągniętego ponad miarę. Gdyby wycięto z niego koło 30 minut, powstałby znakomity średni metraż.
Czasem intrygujący pomysł i dobre aktorstwo nie wystarczą, by powstał ciekawy film. Przekonają się o tym ci z Was, którzy wybiorą się na "Z tobą i przeciw tobie".

Bohaterką filmu jest lekarka, która została porwana przez młodego mężczyznę. Okazuje się, że zabiła jego żonę. Ponieważ jednak zgon nastąpił w szpitalu, lekarka nie czuje się winna - uważa, że nawet rutynowy zabieg niesie zagrożenia, które nie zawsze da się przewidzieć. Mężczyzna chciałby lekarkę ukarać, ale nie bardzo wie jak, jest bowiem osobą mało agresywną, do porwania posunął się w akcie całkowitej desperacji. W ten sposób oboje znajdują się w impasie: ona siedzi zamknięta w pokoju, on się miota. Stopniowo zdefiniowane granice ich ról zaczną się zacierać, a relacje nabiorą zaskakującego charakteru.

Na poziomie samego pomysłu "Z tobą i przeciw tobie" jest filmem niezwykle interesującym. Próbuje bowiem zrozumieć jedno z najbardziej paradoksalnych zjawisk ludzkiej psychiki, czyli syndrom sztokholmski. Niestety przejście od pomysłu do realizacji nie udało się. Decyzja o połowicznie retrospektywnej formie okazała się zupełnie nietrafiona, co źle ustawiło całą narrację. Poszczególne sceny mają z kolei zbyt sceniczny charakter. Sprawiają wrażenie odgrywanego dramatu, a nie czegoś, co mogłoby się wydarzyć naprawdę. Reżyserka zresztą poza ogólną ideą chyba nie posiadała nic więcej i kiedy zasiadła do pracy, nie miała czym zapełnić stronic scenariusza. Pewnie dlatego, choć nie jest to długi film, sprawia wrażenie wymęczonego, przeciągniętego ponad miarę. Gdyby wycięto z niego koło 30 minut, powstałby znakomity średni metraż.

Na szczęście dla widzów aktorska para Kristin Scott Thomas i Pio Marmaï wypada bardzo dobrze. Thomas jak zwykle zawłaszcza przestrzeń filmową dla siebie, ale Marmaï nie daje się zepchnąć na drugi plan. Tworzy to dość specyficzną dynamikę między postaciami, przez co całość nabiera życia, egzystując w rzeczywistości równoległej do tej, którą próbuje narzucić reżyserka. To za sprawą Thomas i Marmaïa film nie jest stratą czasu.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones