Obce szczęki w twoim sercu

Ta gra chwyci cię za gardło i wciągnie bez pamięci. Jeśli będziesz próbował przestać grać, to nie z powodu znudzenia, ale ze strachu. Bo "Aliens vs Predator" naprawdę potrafi przerazić. Tutaj nie
Ta gra chwyci cię za gardło i wciągnie bez pamięci. Jeśli będziesz próbował przestać grać, to nie z powodu znudzenia, ale ze strachu. Bo "Aliens vs Predator" naprawdę potrafi przerazić. Tutaj nie jesteś myśliwym, ale ofiarą. Twoim zadaniem nie jest oczyszczenie poziomu z poczwar; musisz "jedynie" spróbować przeżyć.

Idziesz korytarzem. Miarowy rytm, wybijany przez wojskowe buty, wyraźnie daje do zrozumienia, że nie lękasz się niczego i jesteś tutaj po to, by skopać tyłek każdemu, kto wejdzie ci w drogę. W rękach trzymasz swój niezawodny karabin pulsacyjny, którego pieszczotliwy terkot był ostatnim dźwiękiem słyszanym przez nieprzeliczone hordy potworów w wielu strzelaninach FPP. Gdzie te czasy, gdy objawieniem był "Wolfenstein 3D", a "Doom" powodował niebezpieczny wzrost poziomu adrenaliny. Po przejściu "Duke’a" i "Quake’a" nic już nie jest cię w stanie zaskoczyć. Teraz to ty jesteś myśliwym, rutynowo przemierzającym kolejny labirynt w kolejnej strzelance. Nagle zza zakrętu korytarza dobiega cię ni to syk, ni to charkot – najwyraźniej w twoją stronę zmierza świeże mięsko. Wrzucasz na twarz drwiący uśmieszek i ściskasz mocniej karabin. "Chodźcie do tatusia..." – szepczesz.

I rzeczywiście, w sekundę później coś się pojawia. Ale nie tam, gdzie powinno. Twoje pociski rzeźbią malowniczy wzorek na ścianie, a to "coś" jakimś cudem jest już w połowie drogi do ciebie. Próbujesz wycelować ponownie i zaciskasz palec na spuście – nadaremnie. Dopiero po chwili dociera do ciebie smutna prawda – jakimś cudem zginąłeś. Jeszcze kilka sekund temu byłeś zupełnie zdrowy, uzbrojony po zęby i gotowy na wszystko, a teraz pustym wzrokiem wpatrujesz się w ekran, na którym błyszczą dawno nie widziane słowa "Level not completed". Witaj w świecie gry "Aliens vs Predator".

Na pewno znany jest ci znakomity film SF "Aliens". Pamiętasz paniczny strach i atmosferę zaszczucia, strzały na oślep i przerażające wrzaski konających, złowieszcze pikanie detektorów ruchu i mrożące krew w żyłach odgłosy wydawane przez ksenomorfy. Możliwe, że tak jak ja, marzyłeś nawet cichutko o grze, która pozwoliłaby ci przenieść się do tego świata. Jednak zapewniam cię, że nie spodziewałeś się czegoś takiego. Ta gra chwyci cię za gardło i wciągnie bez pamięci. Jeśli będziesz próbował przestać grać – to nie z powodu znudzenia, a ze strachu. Bo "Aliens vs Predator" naprawdę potrafi przerazić. Tutaj nie jesteś myśliwym, ale ofiarą. Twoim zadaniem nie jest oczyszczenie poziomu z poczwar – musisz "jedynie" spróbować przeżyć. Dodam, że szanse masz znikome – przypomnij sobie film. Ilu bohaterów dożyło napisów końcowych? Powiesz pewnie: eee... przecież to gra, nie film. Żeby się w to w ogóle dało grać Obcy muszą być wolniejsi, musi ich być mniej, a człowiek nie może przechodzić do historii od jednego kłapnięcia podwójną szczęką.

Czyżby? Otóż w twoim rozumowaniu czai się błąd – myślisz o normalnych grach, gdzie wykreowany świat jest mniej lub bardziej umowny. Natomiast ja mówię o "Aliens vs Predator" – grze w rzeczywistość. Rzeczywistość, gdzie za każdym rogiem może czaić się śmierć, gdzie najmniejszy błąd oznacza obce szczęki w twojej klatce piersiowej. Tutaj nikt nie da ci drugiej szansy – zupełnie jak w życiu. Dzięki kunsztowi programistów, pędzący w twoją stronę ksenomorf jest równie realny co pani od polskiego (a może nawet bardziej, bo na jej widok mimo wszystko serce nie skacze ci do gardła). Realizm jest wprost niewiarygodny. Wszystko jest dokładnie takie jak w filmie. Perfekcja bez granic. Dzięki temu już po chwili przestajesz grać, stając się bohaterem "Obcych" Jamesa Camerona. Twoje uszy pieszczą znajome dźwięki – kojący szum smartguna, piekielne wrzaski ksenomorfów, ostrzegawczy sygnał detektora ruchu. Spoglądasz w wypalone kwasem, bezdenne dziury w bazie Hedley’s Hope na planecie LV–426, penetrujesz wnętrze statku, w którym po raz pierwszy ludzie znaleźli jaja. A to dopiero początek – za każdym niemal zakrętem czai się jakaś niespodzianka.

Więc czyżby miała to być gra wszech czasów? Nic podobnego – to zaledwie jedna trzecia gry wszech czasów. Bo "Aliens vs Predator" to trzy gry w jednej. Oprócz komandosa, możesz się w niej wcielić również w Obcego oraz w Predatora – przedstawiciela rasy dumnych myśliwych, znanych z filmu pod tym samym tytułem. Musisz mi uwierzyć, że to naprawdę ma znaczenie – każdą rasą gra się zupełnie inaczej. Posługują się one odmienną bronią, mają inne umiejętności, cechy fizyczne (wytrzymałość, szybkość), nawet widzą inaczej. I co najważniejsze – do grania nimi potrzebne jest zastosowanie zupełnie innej taktyki, wręcz przestrojenie umysłu w inny tryb. Próba grania Obcym na sposób ludzki skończy się w momencie spotkania pierwszego komandosa – celna seria i możesz zaczynać od początku. Jak więc przeżyć bez pancerza i broni palnej? Bez paniki – twoim atutem jest szybkość i umiejętność chodzenia po ścianach i suficie. No i może najważniejsze – ludzie się ciebie boją i musisz to wykorzystać. To ty polujesz na nich. Pogoń za uciekającym w popłochu człowiekiem, zakończona zatopieniem szczęki w jego karku jest niezapomnianym przeżyciem.

No i wreszcie Predator. Uzbrojony po zęby, nieustraszony zabójca. Teraz ludzie nie są dla ciebie żadnym wyzwaniem – pod warunkiem, że znowu nauczysz się myśleć jak przedstawiciel rasy, którą aktualnie grasz. Zapomnij o szalonych gonitwach – tylko spokój i precyzja. Jesteś myśliwym, a nie barbarzyńcą. Twoja broń, zdolność leczenia i maskowanie czynią cię prawie niezwyciężonym. Chyba, że wdepniesz w sam środek gromadki Obcych – wtedy może się okazać, że myśliwy zamieni się w ofiarę.
Z obowiązku muszę wspomnieć o trzech rzeczach, które mogą być uznane za wady. Po pierwsze, brak możliwości zapisania stanu gry. Wydaje się to potężną obsuwą, czyż nie? Ale paradoksalnie, moim skromnym zdaniem, jest to zaleta. Świadomość, że każdą misję trzeba przejść za jednym podejściem znakomicie podnosi adrenalinę. Dzięki temu gra mocniej trzyma w napięciu. Zresztą w sieci dostępna jest łata, umożliwiająca zapisanie zabawy.

Drugą sprawą jest odradzanie się przeciwników, które powoduje, że jest ich nieskończona liczba. Podobnie – dla mnie to zaleta. Potęguje to atmosferę zaszczucia i sprawia, że nigdy nie czujesz się bezpiecznie. W każdej chwili za plecami może pojawić się nieproszony gość. Ale jeśli grasz w gry FPP w celach turystycznych, ostrzegam – w "Aliens vs Predator" na zwiedzanie nie ma czasu.

No i wreszcie trzecia kwestia – w tej grze nie pobrodzisz sobie w stosach trupów zabitych wrogów. Zarówno martwi przeciwnicy, jak i zdewastowane elementy środowiska, po chwili znikają. Niestety – taka jest cena możliwości podziwiania doskonałej – jak na 1999 rok – grafiki oraz niesamowitej interakcji środowiska. Bo w tej grze możesz zniszczyć praktycznie wszystko – szyby, lampy, szafy, komputery – wszystko się wali, pęka, wybucha. Na ścianach pozostają ślady po kulach, plamy krwi. Oczywiście w roku 2014 jest to raczej norma, ale 15 lat temu wyglądało to trochę inaczej. Dlatego jestem w stanie wybaczyć twórcom to jedno niedociągnięcie – nie jest ono w stanie zepsuć wrażenia, że obcuje się z grą naprawdę nietuzinkową. Warstwa graficzna gry w dzisiejszych czasach już z pewnością nikogo nie powali, ale na szczęście klimat się nie starzeje.

Tak więc kto żyw (i ma mocne nerwy) niech pędzi do sklepu, bo w "Aliens vs Predator" po prostu trzeba zagrać. Aha, ale przed jej odpaleniem koniecznie obejrzyjcie sobie po raz kolejny "Obcych". No i zgaście światło w pokoju. Jeśli macie tyle odwagi...
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones