Jednoskrzydłe anioły

Oryginalne "Crisis Core: Final Fantasy VII" do dziś pozostaje jedną z najlepiej wyglądających gier wydanych na Playstation Portable. Co więcej, pomimo przetaczającej się przez kieszonsolkę fali
Szykujcie chusteczki, Zack Fair powraca. Recenzja "Crisis Core Reunion"
Oryginalne "Crisis Core: Final Fantasy VII" do dziś pozostaje jedną z najlepiej wyglądających gier wydanych na Playstation Portable. Co więcej, pomimo przetaczającej się przez kieszonsolkę fali piractwa, również sprzedaż prequela "Final Fantasy VII" należy do całkiem zaskakujących. Przebiła ona trzy miliony kopii i spowodowała, że w rankingach sprzedaży gra ta plasuje się w okolicach ósmego miejsca, ustępując chociażby "Grand Theft Auto: Liberty City Stories" czy "Monster Hunter Portable 3rd". Square Enix musiało mieć te fakty gdzieś z tyłu głowy, gdyż po niemal piętnastu latach od premiery oryginału ponownie serwują graczom tytuł noszący w niektórych kręgach miano jednego z najlepszych prequeli w historii gier wideo.



I choć większości graczy niespecjalnie trzeba przedstawiać postać Zacka Fair, dla wielu osób kontakt z "Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion" będzie pierwszą stycznością z młodzieńcem, który wywarł ogromny wpływ zarówno na Clouda, jak i Sephirotha. W jego przypadku użycie stwierdzenia "od zera do bohatera" nie będzie w żaden sposób przesadą. Chłopak sukcesywnie wspina się po drabince w strukturach Shinry i pewnie w najskrytszych snach nie mógł sobie wyobrazić tego, jak wiele wyzwań postawi na jego drodze los. W szczególności zaś nie spodziewał się tego, że zmuszony będzie do skrzyżowania miecza z byłymi kompanami skażonymi komórkami Jenovy.



Z siódmej części "Final Fantasy" wypączkowało przez lata tyle różnorodnych mediów, że połapanie się we właściwej chronologii zdarzeń może nastręczać trudności (zwłaszcza w obliczu ostatniego remake’u "FF VII"). Historia Zacka nadal pozostaje podstawą, z którą powinien zapoznać się każdy fan marki. Jest tu co prawda pewien haczyk, gdyż ogranie "Crisis Core" w pierwszej kolejności może w pewien sposób zepsuć potencjalne twisty fabularne swojego następcy. 



Na całe szczęście, nowo wydany remake "Crisis Core" nie należy do tych leniwych, robionych po linii najmniejszego oporu tytułów liczących tylko na zbicie pieniędzy na nieświadomych niczego graczach. Co prawda, twórcy zastanawiali się przez pewien moment, czy po prostu nie przenieść oryginału na duże konsole minimalnym nakładem sił, ale najwyraźniej komuś piksele powybijały oczy, gdyż efekt końcowy okazał się zgoła inny od pierwotnych zamiarów Japończyków. Wizualia zostały wyraźnie poprawione, a ich stylistyka została dostosowana do widoków znanych z "Final Fantasy VII Remake".



Poprawiono też płynność walki. Starcia nadal rozgrywane są w czasie rzeczywistym, a poza zwykłym siekaniem i unikaniem przeciwników najważniejsze jest odpowiednie korzystanie z Materii. Zarówno je, jak i inne niezbędne umiejętności przypiszemy do paska szybkiego wybierania, co stanowi konkretny postęp względem starego przeklikiwania się przez poszczególne zdolności, by wybrać tę właściwą. Warto eksperymentować z tworzeniem nowych Materii, budując ich potężniejsze wersje, gdyż ma to bezpośrednie przełożenie na statystyki Zacka. Zdobycie najpotężniejszych umiejętności nie będzie jednak należało do najłatwiejszych. Sprytne Square Enix znalazło skuteczny sposób na przyciągnięcie uwagi graczy na trochę dłuższy czas niż trwanie głównego wątku fabularnego. Ten ukończylibyśmy w zaledwie dwanaście godzin, gdyby nie fakt, że przeciwnicy stają się coraz bardziej wymagający.



Wracając do meritum – "Crisis Core" stoi misjami pobocznymi. Jest ich tu zatrzęsienie, a każda z nich nie tylko okrasi nas nową Materią czy ekwipunkiem, ale może też stanowić wstęp do pozyskania potężnego summona. Wszystkie zajmują też kilka minut i są de facto do "przebiegnięcia", jeśli nie skupiamy się na szukaniu przedmiotów. A i te dość łatwo znaleźć, gdyż każda lokacja (nawet w wątku głównym) ma korytarzową strukturę, co skutecznie uniemożliwia zgubienie się i błąkanie bez celu. Przenośna geneza tego tytułu wychodzi tu na pierwszy plan, jednak zamknięte i ograniczone lokacje w żaden sposób nie przeszkadzały mi w czerpaniu przyjemności z gry. 



"Crisis Core" zaserwował graczom ciekawą mechanikę zwaną Digital Mind Wave (DMW). I o ile na samym początku gry nie byłam do niej przekonana i nie umiałam znaleźć jej pozytywów, o tyle wraz ze stopniowym zagłębianiem się w fabułę i odblokowywaniem kolejnych elementów historii, stała się ona moim ulubionym elementem gry. DMW przypomina jednorękiego bandytę, na którym zapętlają się m.in. portrety osób, które mają dla Zacka szczególne znaczenie. Odpowiednie kombinacje skutkują przyznaniem różnorodnych bonusów w trakcie walki. Oblicze Aerith gwarantuje leczenie, Sephirotha zabójcze kombinacje, a wyrzucenie trzech Ifritów, jak już możecie się domyślać, przyzwie potężnego, płomiennego demona. Właśnie przy przyzywaniu summonów widać, jak wiele pracy włożono w odpicowanie tego tytułu. Przygotowano je kompletnie od zera i przydano typowego dla serii rozmachu. Animacje te można oczywiście pominąć, ale jako wielka fanka summonów wszelakich zawsze pozwalam wyszaleć się potworom do końca.



Miło też usłyszeć w pełni udźwiękowione dialogi. Oryginał okraszał voice actingiem tylko kluczowe sceny. Tu zaś zarówno angielska, jak i japońska ścieżka dźwiękowa obejmują całą grę. Dodatkowo, ujednolicono głosy postaci, które pojawiają się w "Final Fantasy VII Remake". Odświeżenia doczekała się też muzyka towarzysząca naszym zmaganiom. Aranżacja utworów została zmieniona, ale wciąż są to nuty znane i lubiane przez miłośników serii. Nadal zachwycają i idealnie współgrają z wydarzeniami toczącymi się na ekranie.

"Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion" zapewnia ten sam emocjonalny rollercoaster, co jego pierwowzór sprzed piętnastu lat. Historia Zacka rzuca odrobinę światła na przeszłość Shinry. I choć nie sprawia to, że nagle zaczynamy kibicować tym złym, to nagle wykazujemy więcej zrozumienia  dla bohaterów, których spotkamy w kolejnych grach z uniwersum Siódemki. W zalewie wszystkich tegorocznych gier Square Enix, to właśnie remake "Crisis Core" jest tą najważniejszą, po którą powinniście sięgnąć.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones