Recenzja gry

Duke Nukem Forever (2011)
George Broussard
Jon St. John

Książę kopie kosmitom tyłki jak za starych, dobrych lat

Lekko ponad dwa lata temu światem gier komputerowych zadrżało, oto bowiem po kilkunastu latach produkcji, gdy już nawet najwięksi optymiści zaczynali w to wątpić, stało się: Duke Nukem,
Lekko ponad dwa lata temu światem gier komputerowych zadrżało, oto bowiem po kilkunastu latach produkcji, gdy już nawet najwięksi optymiści zaczynali w to wątpić, stało się: Duke Nukem, największa góra testosteronu oraz znany entuzjasta żarcików o zabarwieniu erotycznym, powrócił, by znów bronić Ziemi (a zwłaszcza piękniejszej części jej populacji). I choć większość recenzentów i graczy na nowych przygodach księcia nie zostawiły suchej nitki, ja śmiem być innego zdania.

Zacznijmy jednak od wytknięcia tego, co twórcom (studiu Gearbox, by być dokładnym) nie wyszło. To, co najbardziej rzuca się w oczy, to fakt, że ta gra jest po prostu brzydka. Przy odpaleniu "Duke Nukem Forever" nie sposób oprzeć się wrażeniu, że właśnie cofnęło się w czasie do 2005 roku. Ta gra wygląda gorzej niż np. wydany w 2006 "Prey", ostatnie dzieło 3D Realms – twórców serii "Duke Nukem". Tekstury są obrzydliwie niskiej jakości, modele postaci, nawet te kobiece są brzydkie i brakuje im szczegółów, trochę lepiej prezentują się modele obcych. Kolejna sprawa to projekty poziomów, ich poziom jest strasznie nierówny. Poziomy dziejące się w zamkniętych pomieszczeniach, np. kasyno czy gniazdo obcych naprawdę mogą się podobać, podczas gdy te dziejące się na otwartych przestrzeniach nie zachwycają; zwłaszcza zrujnowane Las Vegas, które swoją liniowością i brakiem szczegółowości niebezpiecznie przypominało mi poziomy z takich growych potworków jak " Battle: Los Angeles". Uczciwie trzeba jednak przyznać, że gra posiada za to rozsądne wymagania sprzętowe i powinna bezproblemowo działać nawet na kilkuletnich komputerach.

Na szczęście o resztę elementów gry zadbano zdecydowanie lepiej. Po pierwsze, choć gra nie wygląda, to zdecydowanie brzmi świetnie. Muzyka, choć nie przygrywa nam zbyt często odpowiednio współtworzy klimat i zachęca gracza do akcji, dobrym przykładem może być utwór lecący przy ładowaniu poziomów. Odgłosy broni odpowiednio oddają ich moc (zwłaszcza niezapomniany dźwięk strzelby). Nie wspominam tu już o rzeczy tak oczywistej jak genialny jak zwykle Jon St. John podkładający głos pod Duke'a. Reszta postaci pozostawia pozytywne wrażenie, choć ze względu na to, że znaczna część gry to teatr jednego aktora, ciężko jest mówić, by którakolwiek z nich jakoś była w stanie zostać w pamięci na dłużej.

W kwestii samej rozrywki można powiedzieć krótko: w to po prostu świetnie się gra. Na dość spory poziom grywalności składa się kilka elementów. Po pierwsze: rozbudowana jak w żadnym innym FPS-ie integracja z otoczeniem, Duke może robić naprawdę masę rzeczy od odkręcania kranu w toalecie, przez przygotowania popcornu w mikrofalówce, grę na "fliperach", aż do wyciskania sztangi na ławce i wiele, wiele więcej. Te wszystkie rzeczy nie dość, że cieszą, to jeszcze są przydatne, gdyż ich używanie podnosi maksymalny poziom zdrowia lub raczej ego bohatera. Kolejna rzecz to zagadki, których nie dość, że jest całkiem sporo, to są dobrze przemyślane i skutecznie pozwalają odpocząć od rozwałki. Ponadto, twórcy zadbali, by gracz nie znudził się walką z obcymi, więc postarali się jak najbardziej urozmaicić: zdarzają się etapy, w których kierujemy pojazdami lub przemierzamy pomniejszeni do rozmiarów figurki, lub walczymy pod wodą. Słowem, ciężko jest się nudzić. Kolejnym godnym odnotowania plusem jest długość kampanii; grę można ukończyć w ok. 9 godz., co w czasach czterogodzinnych kampanii w ostatnich " Call of Duty" stanowi świetny wynik.

Ale to, co zdecydowanie świadczy o klasie tej gry, to jej klimat. Gdy gra się w "Duke Nukem Forever", praktycznie wylewał się on z ekranu. Ducha starego, dobrego "3D" czuć tutaj od menu aż po napisy końcowe. Radość z używania takich broni jak Ripper, broń zmniejszająca czy choćby wspomniany już shotgun jest taka sama jak w 1996. Gra nie raz raczy nas odniesieniami do starszych części, a walki z bossami zostają w pamięci na długo.

"Duke Nukem Forever" z pewnością nie jest grą idealną, ale dobrego imienia serii z pewnością nie hańbi. Gra choć brzydka i miejscami niedopracowana daje masę frajdy i urzeka klimatem. Krótko mówiąc: kolejne przypadek, gdy grywalność przyćmiewa niedoskonałości techniczne.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Chociaż jestem facetem, mam do Księcia dużą słabość. Wynika ona prawdopodobnie z faktu, że jego pierwsza... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones