Niezasłużony klasyk

"Phantasmagoria" zapisała się w historii komputerowej rozrywki jako klasyka przygodówek i jeden z najgłośniejszych interaktywnych filmów. Do dziś, gdy wspomina się o tym gatunku, zawsze pada
"Phantasmagoria" zapisała się w historii komputerowej rozrywki jako klasyka przygodówek i jeden z najgłośniejszych interaktywnych filmów. Do dziś, gdy wspomina się o tym gatunku, zawsze pada tytuł kontrowersyjnej gry Sierry z 1995 roku. Trudno się zatem dziwić, że interaktywne filmy zostały zapamiętane jako nieudany wynalazek lat dziewięćdziesiątych, skoro jeden z ich najsłynniejszych przedstawicieli jest uosobieniem wszystkich największych wad tego gatunku.

Za fabularną warstwę gry odpowiedzialna jest Roberta Williams znana wcześniej z serii "King's Quest" oraz dwóch gier o przygodach Laury Bow. "Phantasmagoria" opowiada o szczęśliwym małżeństwie, Adrienne i Donaldzie, które właśnie wprowadziło się do nowo kupionego domu. Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, o czym jest ta gra, na wszelki wypadek dodam: właścicielem domu był niegdyś magik Zoltan Carnovasch, którego cztery żony oraz córka zginęły w cokolwiek podejrzanych okolicznościach. Wszyscy już wiemy, co będzie dalej, prawda? I już tutaj "Phantasmagoria" zawodzi: jej fabuła jest tak oklepana i banalna, że nie ma co się nad nią rozwodzić. Oczywiście, że choć Adrienne jest pisarką, a Donald tylko fotografem i oboje liczyli, że w nowym miejscu zamieszkania będą mogli spokojnie poświęcić się swoim pasjom, cała gra zejdzie na walce z duchem, demonem, klątwą... Jeden pies. Przecież wszystkie historie o nawiedzonych domach są zawsze takie same.

"Phantasmagoria" wielokrotnie wzbudzała szok. Pierwszym szokiem była jej objętość: aż siedem płyt CD. Wszystko dlatego, że każdy ruch głównej bohaterki został zilustrowany fragmentem filmu, w którym Victoria Morsell (wcielająca się w rolę Adrienne) wykonuje nakazaną jej przez nas akcję. I choć sam pomysł kierowania tą całkiem ładną kobietą może wydawać się sympatyczny, w praktyce wcale taki nie jest. Za każdym razem, kiedy chcemy coś obejrzeć, przejść do innej lokacji lub zabrać jakiś przedmiot, musimy oglądać nudną sekwencję, w której Adrienne podejdzie do interesującego nas obiektu, przyjrzy mu się z każdej strony, nieśmiało wyciągnie rękę... Całe szczęście, że twórcy umożliwili przewinięcie tych filmików, bo trwa to wieczność. Sama postać Adrienne też sprawdza się jako główna bohaterka wcale nie najlepiej. Tę naiwną blondynkę po prostu ciężko "wyczuć", a przez to: trudno przejąć się tą całą - rzekomo straszną i okropną - historią, w której bierze czynny udział. Podobnie jak jej mąż, Daniel, który już drugiego dnia czasu gry przechodzi gwałtowną metamorfozę, Adrienne to postać jednowymiarowa i sztampowa. Do tego dochodzi tak samo nijakie aktorstwo zatrudnionych na potrzeby gry aktorów.

Przygodówki to nie FPS-y i fabuła oraz postaci to w nich najważniejsze elementy, ale może "Phantasmagoria" nadrabia chociaż rozgrywką? Nie, zupełnie. To gra, która prowadzi się sama i podtrzymuje mit, że interaktywne filmy były prawie tak samo "interaktywne", co menu wyboru scen w dzisiejszych filmach na DVD (a wcale nie wszystkie produkcje prezentowały tak niski poziom!). Cały obszar, który zwiedzimy w grze, ogranicza się tak naprawdę do dwóch pięter naszego nawiedzonego domu, okolicznego miasteczka z trzema sklepami na krzyż i domem stuletniego dziwaka oraz otaczających nasze domostwo terenów zielonych. Ach, no i jest jeszcze stodoła - zamieszkana przez dwoje meneli, którym należy się miejsce w księdze najbardziej irytujących postaci w historii gier. Żeby chociaż w tych lokacjach były jakieś sytuacje wymagające od gracza myślenia, ale również na tym polu "Phantasmagoria" to porażka. Łamigłówek jako takich nie ma tu wcale, czasem trzeba się jedynie zastanowić, gdzie użyć jakiegoś przedmiotu, ale biorąc pod uwagę, że w całej grze interaktywnych obiektów mamy zaledwie kilka, również nie stanowi to większego wyzwania. Nawet dla średnio doświadczonego w przygodówkowych bojach gracza, "Phantasmagoria" to zabawa na dwa, góra trzy wieczory. Do marnej interakcji należy też dodać zupełnie niepotrzebne prowadzenie dialogów. Chociażby genialna "The Pandora Directive" pokazała, że nawet w interaktywnym filmie cała dalsza rozgrywka może zależeć właśnie od tego, jak poprowadzimy rozmowę - w "Phantasmagorii" po prostu klikamy inne postaci, póki Adrienne nie zacznie się "zapętlać" w swojej kwestii. Zupełny brak pomysłu.

Wspominałem o szoku... W chwili premiery dzieło Sierry wzbudziło masę kontrowersji za sprawą wielkich ilości scen seksu, przemocy, a nawet gwałtu! Wszystkich komputerowych degeneratów muszę jednak od razu uspokoić: scen "miłosnych" mamy zaledwie dwie, z czego pierwsza nie wykracza poza to, co można zobaczyć w przeciętnej operze mydlanej, a i ten wspomniany gwałt więcej pozostawia wyobraźni widza, niż pokazuje. Co do przemocy, rzeczywiście jest tu kilka scen rodem z kina gore, ale wystarczy obejrzeć pierwszą lepszą "Piłę" czy im podobny współczesny horror, by zobaczyć straszniejsze rzeczy. "Phantasmagoria" zawodzi więc również jako horror. Zamiast budować atmosferę - nudzi. Zamiast szokować i przerażać - wali banałami.

Zupełnie nie rozumiem fenomenu tej gry i roli "Phantasmagorii" jako sztandarowego przedstawiciela interaktywnych filmów. Produkcja Sierry tylko obnaża największe błędy tego gatunku i przy okazji razi swoją zupełnie przewidywalną i kompletnie nieoryginalną fabułą. Jeśli szukacie dobrego horroru z półki "interactive movies" - sięgnijcie po "Gabriel Knight 2: The Beast Withing". Tam jest i ciekawa historia, i świetnie zarysowane postaci, a przy okazji zagadki i klasyczne, przygodówkowe główkowanie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones