Madonna gier komputerowych

Seria "The Sims" jest jak Madonna, a w polskich warunkach – Maryla Rodowicz. Niezależnie od tego, jaki poziom prezentuje popkultura i w jakiej jesteśmy epoce, „Simsy” ciągle utrzymują się na
Seria "The Sims" jest jak Madonna, a w polskich warunkach – Maryla Rodowicz. Niezależnie od tego, jaki poziom prezentuje popkultura i w jakiej jesteśmy epoce, "Simy" ciągle utrzymują się na powierzchni kultury popularnej. Nie dziwi zatem dodatek tematyczny, który sprytnie pokrywa się z eksploatowanymi ostatnio w kinie i telewizji motywami.

Nie tak dawno temu mieliśmy do czynienia z dodatkiem "Late Night", który w Polsce ukazał się jako "Po zmroku". Prym wiodły w nim wampiry. Gdyby rozszerzyć nieco ten temat, można dorzucić wilkołaki, wróżki czy zombie i odwołać się nie tylko do sagi "Zmierzch", ale i seriali w stylu "Czysta krew" albo... "Nie z tego świata".

Długą tradycją "Simów" jest wręcz taśmowy wysyp dodatków. Jedne wprowadzają sporo nowych treści w zakresie przekształcania mechaniki gry, inne zasypują nas reklamami (meble z IKEA itd.). "Nie z tego świata" plasuje się oczywiście w pierwszej grupie, to duży dodatek, który w założeniu ma mocno zmodyfikować rozgrywkę. Jak to wygląda w praktyce?

Zmiany widzimy już z poziomu tworzenia Simów i rodziny. Oprócz ciała wampira możemy nadać naszemu podopiecznemu inną nadnaturalną proweniencję. Do wyboru jest choćby wróżka, wilkołak czy czarodziej. Tak na dobrą sprawę najbardziej interesująca jest ta ostatnia opcja, a to ze względu na obecność magii. Rzucanie czarów przypomina oczywiście używanie innych umiejętności. Poza magią każda nowa "rasa" ma też odpowiednio poszerzony zestaw interakcji. Znane nam z "Po zmroku" wampiry mogą oczarować swoim spojrzeniem, zaś z wróżkami pogaworzymy o kwiatkach... Poza samymi czarami możemy także zająć się warzeniem eliksirów i eksplorować tę nową zdolność oraz skupić na przepowiadaniu przyszłości. Szczerze mówiąc, ścieżek kariery mogłoby być więcej. Przecież taki temat aż się prosi o stworzenie jakiegoś łowcy potworów na kształt braci Winchester z serialu o niezwykle intrygującej nazwie "Nie z tego świata". Ostatnią nowalijką w zakresie ras są zombie. Nie możemy ich stworzyć, natomiast pojawiają się one w świecie gry jako nocne strachy, które niszczą nam ogródek. Skojarzenia z "Plants vs. Zombies" nasuwają się same. Mało tego, gdy podczas rozgrywki uwarzymy odpowiedni eliksir, sami możemy zmienić się w amatora kanapki z móżdżkiem.

Simy dostają także nowe cele życiowe, czyli np. zostanie samcem alfa w stadzie wilkołaków. Choć brzmi kretyńsko, wpasowuje się w konwencję serialowej opowiastki o magicznych stworach. Samo miasto zresztą, Moonlight Falls, to konglomerat spokojnych miasteczek rodem z horroru i znanych nam już choćby z "Czystej krwi" miejsc w środku niczego.

Tradycją już jest, że z każdym nowym dodatkiem rośnie szafa pełna ciuchów, fryzur i innych utensyliów służących do nadania Simom nowego wyglądu. W przypadku "Nie z tego świata" szczegółowość dotyka choćby suwaków, którymi zmieniamy rysy twarzy naszych podopiecznych. Jak większość rzeczy, ma to wymiar czysto estetyczny, chyba że jesteśmy fanami serii. Ci bowiem natychmiast replikują całe obsady aktorskie ze swoich ulubionych filmów i seriali i wsadzają je w "The Sims". Pomaga tu dość wydatnie niezwykle aktywna strona społeczności graczy i sklep. Jest coś fascynującego, w lekko perwersyjny sposób, w tym, że ludzie wydają spore pieniądze na dodatki do gry, po czym dokupują po parze gatek i okularów za pomocą mikrotransakcji. 


Paradoksalnie "Nie z tego świata" na tle innych dodatków szału nie robi. Mimo wprowadzenia kilku ciekawostek (głównie magii) nie jest to poruszenie podstaw świata, jak choćby w rozszerzeniu zatytułowanym "Kariera". W niej zostaliśmy zasypani nowościami, podobnie jak w "Wymarzonych podróżach", w których można było pozwiedzać nieco simowego świata. "Nie z tego świata" poza dużą liczbą nowych ciuszków oraz zabaw z różdżkami nie wprowadza nic nowego. Nie pomoże dżin czy wiedźma, jeśli rozgrywka zmienia się tylko nieznacznie.

"The Sims 3: Nie z tego świata" to dość rzetelny dodatek. Mimo uplasowania go w grupie dużych rozszerzeń, perypetie wróżek i wilkołaków znajdziemy raczej w peletonie niż na prowadzeniu. Szkoda, bo temat można było pociągnąć znacznie dalej. To poprawna produkcja, ale twórcom zabrakło jednak odwagi. Jest zaledwie dobrze.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones