Recenzja wyd. DVD filmu

Fantastic Children (2004)
Takashi Nakamura
Junko Minagawa
Shiho Kawaragi

Dzieci z Befort

Czy marzyłeś/aś o tym by nigdy nie umrzeć? Nawet jeżeli dla swej nieśmiertelności musisz z czegoś zrezygnować? Ile możesz poświęcić dla wiecznego życia? Czy w czasie mijających lat nie zatracisz
Czy marzyłeś/aś o tym by nigdy nie umrzeć? Nawet jeżeli dla swej nieśmiertelności musisz z czegoś zrezygnować? Ile możesz poświęcić dla wiecznego życia? Czy w czasie mijających lat nie zatracisz siebie? Te i wiele innych pytań płyną wartkim strumieniem myśli w czasie projekcji. Skąd te pytania? Już odpowiadam - po świecie od wielu stuleci krążą legendy o tajemniczych dzieciach o srebrnych włosach i oczach w kolorze szafiru, o dzieciach z Befort. Befort jest małą wioską w Belgii. To tam w XV wieku pierwszy raz zobaczono te tajemnicze istoty. Kim są, czego pragną i jak chcą osiągnąć swój cel? Kim jest mała dziewczynka, która wciąż śni o pewnym miejscu, które rysuje na swych obrazkach?. Jesteśmy zalewani falą pytań. W obliczu takiej tajemniczości mogły wyjść dwie rzeczy - albo kompletna klapa, albo seria interesująca i trzymająca w napięciu. Twórcom mimo kiepskiej realizacji strony graficznej i fatalnego doboru tytułu udało się stworzyć naprawdę ciekawe dzieło. Jeżeli zaintrygowały cię te pytania, jeżeli zainteresował cię opis, to nie spoglądaj na stronę graficzną i tytuł, nie czytaj nawet tej recenzji, zacznij oglądać. Dalej nie podjąłeś/aś decyzji i chcesz uparcie przeczytać, nie mam nic przeciwko, zapnij pasy i zaczynamy. Fantastic Children składa się z 26 odcinków po 24 minuty, razem 624 minuty, czyli prawie 11 godzin. Fabuła przedstawianej historii jest wielowarstwowa i ułożona od początku do końca z dużym przemyśleniem, za co należy się ukłon w stronę twórców. Każdy element układanki jest odkrywany w odpowiedniej chwili i trzyma w napięciu do ostatnich odcinków. Kiedy wydaje się, że już coś wiemy i zaczynamy snuć domysły, dostajemy nowe informacje, które stawiają serię w coraz to innym świetle. Początkowo zaczyna się niczym horror, następnie przeskakuje w Sci-Fi, by zakończyć się romansem. Swobodne przeskoki wychodzą bardzo dobrze. Twórcy zadbali o odpowiedni klimat i kolorystykę. Całość serii napędza muzyka, której autorem jest niestety mało znany Ueno Kouji. Wykorzystuje on skromną gamę instrumentów, lecz nie oczekujmy tu rozmachu. Seria jest skromna tak samo jak muzyka i właśnie tą skromnością powala na kolana. Postacie są schematyczne. Z jednej strony można uznać to za minus, z drugiej – pozwalają skupić się na fabule. Gdybyśmy mieli jednocześnie rozgryzać oba elementy, to zapewne nie zakończyłoby się na jednej projekcji. Bohaterowie mają wywoływać u widza konkretne uczucia, co jest ważne w końcowej części serii. Można więc uznać, że ich rola jest w pełni satysfakcjonująca. Projekty postaci trzeba przyznać - są kiepskie, albo może, jak już wcześniej to ująłem – po prostu skromne. Jednakże scenografie są bardzo szczegółowe i dopracowane, zwłaszcza na początku serii, widać sporą dbałość o detale. Podsumowując tę skromną recenzję (którą właściwie czytasz na upartego, zamiast zacząć oglądać), zachęcam do obejrzenia. Postacie i tytuł mogą w pewnym stopniu odstraszać, lecz w zamian dostaniemy dużo więcej. Nie żebym zbytnio egzaltował się serią, nie jest ona genialna, nie jest to arcydzieło. Nie szukaj tutaj wartkiej akcji, dużej ilości walk. Jeżeli spodziewasz się wielkiej intrygi - też się mylisz, dowiedziałeś/aś się czegoś z recenzji? Zdaje mi się, że niewiele. Są rzeczy, które trudno opisać słowami.
1 10
Moja ocena serialu:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones