Recenzja serialu

Harley Quinn (2019)
Cecilia Aranovich
Juan Jose Meza-Leon
Kaley Cuoco

Arlekin psychiatra

Od pierwszego odcinka ujął mnie kontrast pomiędzy niepoważną, pełną czarnego humoru sensacją, a dojrzałym i wrażliwym spojrzeniem na psychologię bohaterów. 
Teza, że po "Jokerze" z 2019 roku DC podnosi się z kolan, krąży po internecie i trudno odmówić jej racji, ale odwróciła ona uwagę od pewnej wdzięcznej perełki wypuszczonej tego samego roku przez wspomniane studio. Perełką tą jest animowany serial dla dorosłych opowiadający o przygodach popularnej i lubianej (w przeciwieństwie do filmu, w którym zadebiutowała na dużym ekranie) Harley Quinn.

Od pierwszego odcinka ujął mnie kontrast pomiędzy niepoważną, pełną czarnego humoru sensacją a dojrzałym i wrażliwym spojrzeniem na psychologię bohaterów. Obu tym wymiarom poświęcono zresztą dużo uwagi. Wyścigi o najlepsze miejsce w hierarchii przestępczego świata Gotham są tak brutalne, jak pomysłowe. Fani absurdalnych i krwawych żartów w stylu "Ricka i Morty'ego" nie będą się nudzić. A w samym centrum ten szalonej jatki mamy portret kobiety, która próbuje ułożyć sobie życie po zakończeniu pełnego przemocy związku. Śledzimy jej walkę z patologiczną zależnością od partnera, próbę odnalezienia własnej tożsamości, której podstawią do tej pory był związek z inną osobą. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Harley sama jest psychiatrą. Gorzkim żartem staje się toporność jej autodiagnozy, stale zakłócana przez niedojrzałą emocjonalność.

Tuż za główną bohaterką stoi jej najlepsza przyjaciółka, Poison Ivy. Postać spokojniejsza, ale nie mniej interesująca. Konstruując ją oraz większość drugiego planu, zachowano równowagę między komiksowym przerysowaniem a psychologiczną wiarygodnością. Teatralny Clayface, seksistowski meloman Doktor Psycho, Scarecrow mówiący z przepięknym brytyjskim akcentem, czy pozornie wyluzowany King Shark – wszyscy są tak ciekawi, że zasługują na osobne odcinki ze swoim origin story.

Jeśli chodzi o warstwę wizualną, to kreska jest zarówno lekka w odbiorze, jak i wyraźnie dopracowana. Nawiązuje do poprzednich animowanych serii DC, jednak wydaje się mniej schematyczna i komiksowa. Soundtrack okazał się oryginalny i przyjemny dla ucha, nieco przywodzi na myśl muzykę cyrkową, podkreślając styl szalonej akrobatki.

Twórcy poruszają palące współcześnie problemy – pojawia się temat mniejszości seksualnych, ekologii, mizoginii, ale przede wszystkim cierpienia psychicznego. Nic dziwnego, w końcu oglądamy Gotham oczami kobiety i psychiatry, dzięki czemu znane postacie odkrywane są od nowa. Gordon walczy z nałogiem i poczuciem porzucenia przez Batmana, którego z kolei wyniszcza własna legenda, zaś Liga Zagłady ma szklany sufit. Zwolennicy uniwersum DC powinni być usatysfakcjonowani, a krytyczni, zmęczeni na siłę wtłaczanym do współczesnego kina feminizmem (coraz częściej będącym po prostu reklamą) widzowie docenią wdzięk, z jakim przedstawiono tu kobiecość.
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones