Recenzja serialu

Seirei no Moribito (2007)
Kenji Kamiyama
Kiyoko Sayama
Mabuki Andou
Naoto Adachi

Niedoprawiona opowieść

W roku premiery, Seirei no Moribito zachwyciło widzów przede wszystkim grafiką. W chwili obecnej, gdy techniki animacji znacznie się rozwinęły, nie robi już ona takiego wrażenia.
Seirei no Moribito to historia Balsy, kobiety po mistrzowsku władającej włócznią i pracującej jako ochroniarz (głosu użycza jej uznana aktorka głosowa Naomi Shindô). Poznajemy ją w momencie, gdy otrzymuje tajną misję od samej cesarzowej – ma za zadanie uciec z księciem z pałacu i ochraniać jego życie, którego postanowił pozbawić go ojciec. Książe Chagum ma w sobie bowiem jajo tajemniczego demona, który może zagrażać cesarstwu. Tak rozpoczyna się historia, która jest podróżą zarówno w sensie dosłownym – bohaterowie wędrują przez kolejne krainy, jak i metaforycznym – stopniowo odkrywają naturę istoty, która dręczy księcia i starają się rozwiązać związany z nią problem.

Już zarys fabuły zdradza, że mamy do czynienia z serią przygodową z elementami świata fantastycznego, z wątkiem odkrywania tajemnicy i walki o bezpieczeństwo ludzkości. Jednak między typowymi dla gatunku scenami pościgów i pojedynków, znajdują się takie, w których przyglądamy się życiu codziennemu bohaterów. Z jednej strony gwarantuje to widzowi urozmaicenie i prezentuje różne aspekty życie bohaterów. Z drugiej jednak, może powodować wrażenie nierówności, gdy po dynamicznym odcinku w którym rozwiązuje się duża część kluczowej zagadki, pojawia się przestój w postaci prezentacji przygotowań jedzenia, a główny tok akcji zostaje zawieszony. Mimo motywów fantastycznych seria cechuje się sporym realizmem w przedstawianiu życia bohaterów. Choć pojawiło się kilka rozwiązań fabularnych, które wywoływały moje powątpiewanie co do prawdopodobieństwa ich zaistnienia w realnym życiu, fabuła nie razi odrealnieniem. Narracja prowadzona jest spójnie, kolejne wątki wynikają z siebie nawzajem, akcja rozwija się powoli, ale logicznie i konsekwentnie. Docenić trzeba też zakończenie serii, które zgrabnie zamyka i podsumowuje główne wątki, nie pozostawiając niedosytu.
Bohaterom serii z pewnością nie można zarzucić sztampowości. Balsa, to stanowcza, odważna i pewna siebie wojowniczka, która przeczy wszelkim stereotypom "klasycznej" kobiecości. Jej przyjaciel, medyk Tanda, przeciwnie – jest łagodny i wrażliwy. Chagum, mimo dziecięcego wieku cechuje się bystrością umysłu i umiejętnością szybkiej adaptacji do każdych warunków. Towarzysząca tej trójce w podróży Szamanka Torogai, oprócz olbrzymiej wiedzy posiada też cięty język, który w zamierzeniu twórców miał gwarantować zapewne efekt komediowy.

Druga grupa bohaterów to postaci związane z dworem – cesarska rodzina, nadworni wojownicy i wróżbici. Szczególna rola przypadła Shudze – wybitnemu wróżbicie, który stara się wykorzystać starożytną wiedzę do uratowania księcia. Mimo takiego zróżnicowania postaci, wszyscy bohaterowie mają jeden wspólny rys: są szlachetni, honorowi i zdolni do wszelkich poświęceń w imię swoich ideałów. Tyczy się to też postaci drugoplanowych i epizodycznych. Osobiście raziła mnie taka naiwna idealizacja i czym bardziej scenariusz krzyczał o doskonałości bohaterów, tym bardziej kuły mnie w oczy ich cechy, które interpretowałam jako wady. Egoizm Balsy, flegmatyzm Tandy, bierność Chaguma, niezdecydowanie Shugi. Bohaterowie wzbudzali więc moją umiarkowaną sympatię, a ich wzajemne relacje wydawały się niekiedy mało wiarygodne.

W roku premiery, Seirei no Moribito zachwyciło widzów przede wszystkim grafiką. W chwili obecnej, gdy techniki animacji znacznie się rozwinęły, nie robi już ona takiego wrażenia. Wciąż jednak stoi na wysokim poziomie. Estetyczne doznania zapewniają zwłaszcza tła i krajobrazy. Ale również dynamiczne animacje stają na wysokości zadania. Osobiście przeszkadzały mi jedynie projekty postaci, które choć wykonane precyzyjnie, nie zmieniały się w ogóle wraz z kolejnymi odcinkami, chyba że koniecznie wymagała tego fabuła. Zdaję sobie sprawę, że wielu odbiorcom nie przeszkadza, że bohater przez 26 odcinków nosi wciąż te same ubrania, dla mnie było to jednak drażniące (szczególnie w odcinku dotyczącym dzieciństwa Balsy, która jako dziecko miała identyczną szatę, fryzurę, a nawet spinkę do włosów jak w dorosłości).

Oczarowała mnie natomiast obecna w serialu muzyka. Kenji Kawai stworzył ścieżkę dźwiękową doskonale oddającą nastrój opowieści, poszczególne utwory pojawiały się w odpowiednich momentach, podkreślając wymowę prezentowanych scen. Utwory początkowy i końcowy (zazwyczaj przeze mnie przewijane), tym razem oglądałam w całości, czerpiąc wiele przyjemności zarówno z utworu "Shine" w wykonaniu L'Arc-en-Ciel jak i "Itoshii Hito e" śpiewanego przez Sachi Tainaki. Co ważne, muzyka użyta w tej serii funkcjonuje dobrze nie tylko jako tło fabuły, ale świetnie sprawdza się też jako zbiór samodzielnych kompozycji.

Podsumowując, nie uważam Seirei no Moribito za serię słabą lub nieudaną. Przyznaję jej mocne siedem gwiazdek i polecam w zasadzie wszystkim zwolennikom japońskiej animacji. Brakuje jej jednak charakteru, jakiegoś zdecydowanego rysu, który odróżniłby ją od podobnych produkcji, który zaintrygowałby, zmusił do myślenia, zaangażował emocjonalnie. W obecnej formie kojarzy mi się z serialem przeznaczonym dla dziecięcej widowni: ładnym, przyjemnym, prostym w odbiorze, ale unikającym trudnych tematów i niejednoznacznych sytuacji. Seirei no Moribito jest jak danie, przygotowane z dobrej jakości składników przez profesjonalnego kucharza, ale zupełnie pozbawione przypraw, a przez to mdłe i bez wyrazu.
1 10
Moja ocena serialu:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones