Recenzja serialu

Skorumpowani (2008)
Jarosław Żamojda
Max Ryan
Artur Łodyga

Pewnego razu w... Dobaniewie

Jest to słabo zrobiony, nielogiczny serial, który pomimo naprawdę wielu wad, daje naprawdę świetną rozrywkę. I jeśli jesteście fanami kina akcji klasy B, ze złotej ery VHS-ów, zapewniam, że
Pewnego piątkowego wieczoru będąc młodym 12-letnim gnojkiem, przypadkiem trafiłem właśnie na ten serial. I nie ukrywam podobało mi się! Wszystko wydawało mi się takie "cool''. Rosyjska mafia, kokaina, korupcja, zagraniczni aktorzy, bijatyki czy strzelaniny jak z amerykańskiego kina. Generalnie super rozrywka. A dzisiaj?

Centralne Biuro Śledcze przechwytuje narkotyki z rąk rosyjskiej mafii. Montenegro (Olivier Gruner) szef rosyjskiej mafii, postanawia odzyskać towar. W tym celu wysyła do Dobaniewa, trzech swoich najbardziej zaufanych ludzi Siergieja (Max Ryan), Paszę (Wenanty Nosul) i Lowę (Robert Żołędziewski) aby odzyskali towar. Ma im w tym pomóc lokalny mafiozo Cygaro (Jerzy Trela). Sprawy się komplikują gdy Pasza zabija syna znanego biznesmena Witolda Burzyńskiego (Jan Englert).

Steven Seagal, Jean-Claude Van Damme czy Sylvester Stallone – każdy z nich występował w dziesiątkach tego typu produkcji, zaliczanych powszechnie do miana filmów akcji. Czyli mają: fajnie wyglądać, robić groźne miny i efekciarsko się kopać. Nic więcej nie trzeba. Zresztą, jak możemy się dowidzieć, "Skorumpowani" to pierwszy polski serial akcji nakręcony w stylu filmów walki. I trzeba przyznać, że polska produkcja niczym od dawnych hitów VHS nie odstaje. Serial jest typowym guilty pleasure, czyli rozrywką niskich lotów.

Grunt, żeby się efektownie bili, muzyka była dynamiczna, przestępcy chodzili w eleganckich ubraniach i generalnie cały czas coś się działo. Fabuła, logika czy chronologia nie są przecież najważniejsze. Nieważne, że ruscy mówią perfekt po angielsku, bez choćby cienia rosyjskiego akcentu. Nieważne, że dialogi są przeprowadzane w kilku językach i wszyscy się wbrew logice rozumieją. Nieważne, że niezwykle groźni rosyjscy mafiozi dają się wykiwać jak dzieci z przedszkola. Nieważne, że fabuła jest tak zagmatwana, że pod koniec żaden widz nie ma pojęcia, o co chodzi i kto jest po czyjej stronie.

Ważna jest rozrywka, którą ten serial z pewnością daje. Każdą z postaci ogląda się niezwykle przyjemnie. Praktycznie każda z nich jest chodzącym stereotypem przerysowanym do granic możliwości. Podobnie rzecz się ma ze scenariuszem. Ważne, żeby było więcej, bardziej, szybciej. Cały czas akcja! Nie mażemy przecież stać w miejscu i wyjaśniać bądź rozwiązywać wcześniejszych wątków, bo przecież nie na tym rzecz polega. Trzeba tworzyć nowe. A co jeśli fabuła nie jest spójna? PRZYPADEK, rzecz przecież uniwersalna. A jak dla odmiany wywiązał się reżyser, zapytacie. Zapewniam, trzyma poziom. Ja osobiście nie rozumiem, jak mógł przeczytać, że podczas wymiany zdań np. między Cygarem (który słabo mówi po angielsku) a Sergiejem (który przez cały film nie mówi choćby słowa w innym języku niż angielski):

- Sergiej mówi swoją kwestię płynnie po angielsku.
- Następnie Cygaro płynnie po polsku.
- Znów Sergiej po angielsku.
- Po czym Cygaro bez cienia namysłu puentuje po polsku, a Sergiej od razu rozumie.

Jak reżyser mógł to przeczytać (podobna scena pojawia się kilkakrotnie) i uznać: OK wygląda to nieźle, robimy to.

Co zatem jest godne pochwały? Na pewno walki w ręcz. Zatrudniono bowiem jako choreografa byłego mistrza świata w kickboxingu (grającego rolę Grunera). A filmowych karateków, Janka i Pawła, zagrali prawdziwi polscy mistrzowie karate – Maciej Grabski i Dariusz Bajkowski.


Słowem podsumowania, jest to słabo zrobiony, nielogiczny serial, który pomimo naprawdę wielu wad, daje naprawdę świetną rozrywkę. I jeśli jesteście fanami kina akcji klasy B, ze złotej ery VHS-ów, zapewniam, że (podobnie jak ja) będziecie się znakomicie bawić.
1 10
Moja ocena serialu:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones