Ten serial jest fantastyczny! Nie bierze jeńców, jedzie na maksymalnych obrotach nie zważając na uczucia czy cenzurę. (Ta scena w 3 odcinku to już nawet dla mnie za dużo :D) Dialogi w żaden sposób nie nużą a psychodeliczny klimat wciąga na całego. Co scena to oczekiwanie na kolejne niekonwencjonalne zagrywki. Jest jak odkrywanie nowego świata. Tym czym dla młodego umysłu był pierwszy kontakt z mitologią, zupełnie nowym, magicznym doświadczeniem wyzwalającym w nas jakieś ukryte pradawne emocje które tkwią głęboko w naszych genach (czy ja tylko tak mam? :p) Scena w której dała mu księżyc to kwintesencja tego serialu. Gra aktorska to jedno z największych zaskoczeń. Uwielbiam Sweeney'a, mam nadzieje, że będzie go dużo więcej! Wednesday i Czernobog również świetni a wszystkich kart jeszcze nie odkryto ;) Do tego ta muzyka która sprawia, że wszystko wygląda jakby było przykryte mgłą. Trochę taki Max Payne połączony z Odyseją. Zna ktoś coś podobnego?
Pierwszy odcinek bardzo mi się podobał, a potem przeczytałam książkę i już nie ogląda mi się tego za dobrze. Wszystko jest takie... spłaszczone. Mimo to czekam na kolejne odcinki, bo ciekawość mnie zżera jak to przedstawią. Może niech lepiej Starz zajmuje się serialami w stylu Spartakusa, bo Gaiman (w moim odczuciu oczywiście, może nie wszyscy tak to czują) pisze brzydkie bajki dla dorosłych, a Starz prawie całkowicie zabija ten klimat.
W takim razie cieszę się, że nie czytałem książki i w pełni mogę delektować się serialem :D
Nie umiałabym nie przeczytać, gdybym wiedziała, że mogę szybciej dowiedzieć się jak to się kończy :)
Gaimana czytałem chyba już w przedszkolu ,dawał radę choć przy Zelaznym i jego zabawach z mitologiami jakby z lekka spłaszczony ;) W moim odczuciu serial nie traci względem książki ale jak już wspomniałem czytałem dawno.
Podobają mi się sceny z poszczególnymi bogami i osobami nadprzyrodzonymi (Anubis, Zoria Połunocznaja, ifryt itp.). W moim umyśle książka Gaimana związała się nierozerwalnie z książką Pratchetta "Pomniejsze bóstwa", które swego czasu jakoś równolegle czytałam, i z których wynikało, że nie wiadomo, kto kogo bardziej potrzebuje: człowiek boga, czy bóg człowieka (wyznawcę). Bogowie Gaimana są samotni, słabi, żyją przeszłością, marzą o powrocie dawnych dni chwały. Stoją w opozycji do nowoczesnych bóstw uosabiających pieniądze, technologię czy media. Biedny Cień wpadł w sam środeczek wojny między starym a nowym. :) Póki co, sam serial mi się podoba, choć tę historię lepiej mi się czyta, niż ogląda. Serial - mam wrażenie - jest zbyt dosłowny, choć wizualnie jest przepiękny.
Dokładnie :) Mnie bardzo łatwo kupić wizualnie. Jestem książkowym typem wzrokowca więc jak widzę coś takiego to wszystko inne nie ma znaczenia :) Ciągle mi siedzi w głowie scena z 3 odcinka, ta na dachu. Miała w sobie tyle magii, że nie potrafię tego porównać z niczym co widziałem dotychczas. Wszystko jest takie psychodeliczne a jednocześnie nie traci na wiarygodności. Wczoraj sobie jeszcze włączyłem dwa odcinki OA i jeśli tak ma wyglądać era seriali to chyba dam sobie spokój z filmami na chwilę obecną. Legion, American gods, OA w jeden rok, dodatkowo niedawno grałem w Life is Strange i Resident Evil 7 i wszystkie z tych pozycji mają w sobie tyle klimatu, że aż głowa boli od dobrobytu.
''The OA'' serial Netflixa. Jestem właśnie po 4 odcinku. Jak na razie jest naprawdę bardzo dobrze :)
Dopiero zacząłem oglądać ten serial, ale od razu skojarzyło mi się z serialem LEGION, który mogę jedynie podsumować komentarzem na jego stronie "Majndfak jakich mało". Nie dało się odejść od monitora......