PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=221833}

Jak poznałem waszą matkę

How I Met Your Mother
8,0 199 077
ocen
8,0 10 1 199077
6,4 11
ocen krytyków
Jak poznałem waszą matkę
powrót do forum serialu Jak poznałem waszą matkę

Na wstępie zaznaczę że nie chce nikogo zaciekle przekonywać o wyższości mojej opinii na temat finału HIMYM. Chce tylko przedstawić swój punkt widzenia i podzielić sie wrażeniami.

Zawsze mnie dziwiło że ludzie oglądający ten serial nie mogą sie doczekać kiedy poznają "matkę". Wydaje się to normalne bo przecież o to w tym serialu chodzi, tak? Żeby Ted w końcu opowiedział swym dzieciom jak i gdzie się z nią zapoznał. Otóż nie. Błąd. "Matka" w tym serialu ma niewielką role. Cała ta opowieść to jedna wielka Love Story Teda i Robin.
Wszyscy kibicują by Ted znalazł szczęście, żeby znalazł w końcu tą laseczkę, która da mu dwójkę dzieci....ale kogo właściwie ona obchodzi? W tej historii właściwie jej nie ma. Jak mamy czuć sympatie do dziewczyny która zjawia sie na ostatnie 40 minut serialu, wypowie 3 linijki tekstu i potem umiera? Nie ma nawet czasu żeby shipować Teda i Tracy, nic o niej nie wiemy, a z ostatniego odcinka jakoś mało widać tą ich " wielką" miłość. Jest zupełnie tak jakby twórcy serialu nie chcieli byśmy do Tracy się przywiązali. A do kogo mieliśmy czuć sympatię? Do Robin.

Na tym etapie wypowiedzi pewnie zauważyliście że jestem zwolenniczką pary T+R (Ted i Robin) a oto dlaczego :
Gdy Ted poznaje Robin a ona kilkakrotnie go odrzuca, chłopak nie traci nadziei. Jest gotowy zrobić wszystko by z nią być. Powiedział jej na pierwszej randce że ją kocha! kto tak robi? Człowiek który ma chorą, wyidealizowaną wizję miłości i jest zwykłym pozerem jak Gustaw z "Dziadów" cz IV... ALBO ktoś kto zakochał się od pierwszego wejrzenia, ktoś kto wierzy w bratnie dusze, ktoś kto ma obsesje na punkcie miłości co sprawia że potrafi kochać mocniej i najprawdziwiej w świecie. I taki właśnie jest Ted, kocha szczerze i prawdziwie. Biorąc pod uwagę jego romantyczną naturę i fakt że w serialach tego typu miłość jest ciutek wyolbrzymiana, porażenie piorunem przez Robin odcisnęło piętno na Teddzie. Tak duże, że leczył sie z niej całe życie by na koniec wszystko z powrotem wróciło do Robin.
Myślę, że właśnie tak wygląda prawdziwa miłość. I o to chodziło w tym serialu. Zaczęli od tej szaleńczej obsesji i musieli na niej skończyć. No wiecie to jest sitcom, nie wszystko w tym serialu było realne. Niektórzy uważają ze to zakończenie jest nierealne, ale dla mnie było idealne i najprawdziwsze z najprawdziwszych ( a taka ze mnie romantyczka ;p )
Twórcy poprzez historię Teda pokazali jak działa i czym jest prawdziwa miłość. Cokolwiek działo sie po tym jak Ted rozstał się z Robin, z którąkolwiek był, którejkolwiek nie powiedział że ja kocha... Robin zawsze gdzieś krążyła mu z tyłu głowy. Nawet gdy był z Tracy, z matką jego dzieci, kobietą idealną, Robin wciąż gdzieś sie czaiła za rogiem. Ted kochał wiele kobiet, ale każda miała wadę, nawet Tracy - żadna z nich nie była Robin
Jest taka scena w jednym z ostatnich odcinków 1 sezonu, gdzie Ted nie idzie na randkę z jego " drugą połówką", perfekcyjną kobitką, bo on chce Robin. Koleś dobrze wie że Robin jest inna niż on, że nie pasują do siebie idealnie jak puzzle, ale wciąż pragnie tylko jej.
Cytat Tedda z ostatniego odcinka 1 sezonu - „Dopnę swego! Skąd wie że nie było nam to sądzone¬? To jest nam sądzone. A wiecie dlaczego? Bo ja tak chce!” Ta wypowiedz jest doskonała pod każdym względem, bo tak właśnie działa prawdziwa miłość. Nie patrzysz na te głupie przeciwności losu, nie baczysz na przeznaczenie gdy kogoś naprawdę kochasz. Ty panujesz nad swoimi decyzjami, sam dbasz o to jak wyglądać bedzie twoja przyszłość. A niesprzyjający los tylko cie motywuje do zdobycia tego czego chcesz. I Ted tak zrobił. Postawił na głowie cale swoje romantyczne przekonania, nie słuchał rad przyjaciół, wywołał deszcz, na serio był gotowy zrobic wszystko… dla kobiety którą bezgranicznie pragnął.

Ich historia milosna jest piękna i zawsze sprawia że mam ciary na plecach. Ten temat mnie zawsze porusza, dlatego się tak rozpisałam. Reasumując, Robin była prawdziwą miłością Teda, jedną jedyną. Dlatego uważam ze zakończenie było sensowne i wyjątkowe. On musiał się z nią związać bo tak postanowił wiele lat wcześniej. Pragnął jej najbardziej w
świecie i pomimo przeciwności losu, dopiął swego.

ocenił(a) serial na 9
kiciamiciaxd

Podoba mi się ostatni akapit :)

ocenił(a) serial na 10
kiciamiciaxd

Że ktoś jeszcze o tym myśli XD ale napisane dobrze :)

ocenił(a) serial na 9
kiciamiciaxd

Czyli idealna miłość to taka w której kobieta daje kilkanaście razy kopa w jaja facetowi a on, rezygnuje ze wszystkiego bo musi z nią być. Rozumiem jakby mu dała kosza raz czy dwa a on sie nie poddaje i chce zmienić jej zdanie no ale 20 pare razy to chyba za dużo.

ocenił(a) serial na 8
Inzynier1973

Tak konkretnie to chyba 4 razy. Kilka razy zanim zaczęli chodzić. Potem gdzieś w 8 sezonie , co było bolesną ale też i ważną sceną. Jest to prawdziwa i idealna miłość dla mnie. Takie mam zdanie, rozumiem że ty masz inne. Spoko

ocenił(a) serial na 9
kiciamiciaxd

Idealna miłość to taka, gdzie facet gania za kobietą, która go nie chce? Aha... to może ja zostanę kobietą.

ocenił(a) serial na 8
kiciamiciaxd

Mam podobne zdanie. Zakończenie serialu jest mocno hejtowane, i w sumie się nie dziwię, bo wiele wątków strasznie zaniedbali/popsuli. Np. cały 9 sezon to przygotowania do ślubu, a w pierwszych minutach finału dowiadujemy się o rozwodzie. Brak pokazania jakiś głębszych relacji między Tedem i Tracy po ślubie (ot, umarła sobie i tyle, nawet pogrzebu nie pokazali), czy osoba Barneya, który przechodzi metamorfozę, by związać się z Robin, a chwilę później dowiadujemy się że po rozwodzie znów ugania się za dziewczynami na jedną noc. I wiele więcej. Natomiast fakt, ze Ted ostatecznie wrócił do Robin jest moim zdaniem taka piękną klamrą całego serialu. Przecież od poznania Robin cały serial się zaczął i na Robin się skończył. Zakończenie mi się podobało, choć rzeczywiście mogli to zrobić lepiej (np. zamiast poświecić 3/4 ostatniego sezonu na jakieś głupoty, mogliby w to miejsce rozwinąć/dopełnić wątki z ostatniego odcinaka, zamiast na szybko streszczać to w 3 minutach) ;)

Neils

A ja Ci powiem dlaczego to nie jest miłość. Robin była po prostu puszczalska co było widać przez wszystkie te sezony, ona nie pragnęła żadnej miłości, pragnęła tylko adoracji. Doskonale pokazuje to ostatni sezon, a właściwie jego koniec. Ted jest z Tracy, mają dzieci, Marshall i Lilly też mają swoją rodzinę, Barney po rozwodzie wraca do swojego poprzedniego stylu życia, a Robin? Robin już nie chce być przyjaciółka Lilly, mówi że było fajnie jak byli młodzi i że już nie są ekipą z baru, ma gdzieś ich wspólne wypady i razem spędzony czas. Nikt jej nie adoruje, nikt nie zwraca uwagi, więc po prostu odchodzi. Jak sama mówi podczas Halloween źle wybrała, a mężczyzna jej życia jest już z inną kobietą. To nie był mężczyzna jej życia, tylko facet, który pod jej dyktando zrobiłby wszystko, a nie na tym polega miłość. Robin owszem, zawsze się czaiła i nawet w dniu swojego ślubu nie mogła odpuścić tylko rozdrapywala w Tedzie stare rany. Obejrzałam ten serial już 6 razy (mam wszystkie płyty i zawsze do obiadu oglądam po dwa odcinki i nigdy chyba mi się nie znudzi) i wiem, że Robin jest potworem, uzależnionym od atencji, mającym potrzebę ciągłej manipulacji. Ona nigdy nie była przyjaciółka Teda, ani tym bardziej Tracy, bo przecież córka Teda będą dzieckiem zwraca się do niej per "pani z autobusu", to znaczy, tak jak wcześniej mówiłam, że Robin nie interesowała się przyjaciółmi, gdy tylko doszło do niej, że już ani Barney, ani Ted nie będą jej adorować. Jak dla mnie to też przez nią rozpadło się małżeństwo jej i Barneya, bo ona była tylko skupiona na sobie. W miłości trzeba grać w teamie a nie być ciągle przeciwko drugiej osobie pragnąc przy tym adoracji i wszelkich dóbr tego świata. Nienawidzę Robin i chyba w żadnym innym serialu nie spotkałam się z tak wielkim egoizmem. Dla kogoś kto jeszcze nie był w związku, albo nigdy nie zaznał prawdziwej miłości, a tylko ból i rozczarowanie wynikające ze złego ulokowania uczuć może wydawać się to piękna historia o miłości, ale niestety tak nie jest. Wątek Teda i Robin był najgorszym w tym serialu, on jak pies latający za nią, a ona wiecznie zadufana w sobie księżniczka, która na starość, gdy już została sama, a kariera nie szła w zawrotnym tempie zgodziła się łaskawie być z Tedem, chociaż tego też nie wiemy na pewno.

ocenił(a) serial na 8
zukvska

Masz tutaj sporo racji. Z tego co kojarzę, to Robin po rozwodzie opuściła ekipę, bo nie chciała rozdrapywać starych ran oglądając swojego ex (Barneya) i Teda, do którego jednak cały czas coś czuła. Dlatego usunęła się w bok, co może rzeczywiście było nie ładne z jej strony, ale Ted chciał zrobić to samo (wyjechać do Chicago aby nie oglądać Barneya z Robin). Co do tego czy to była prawdziwa miłość, ciężko mi osądzać. Ja wiem tylko tyle, że z perspektywy 3 osoby wile związków wydaje się beznadziejnie dobranych, jednak te osoby w nich trwają często wbrew jakiejkolwiek logice. Myślę, że ślepa miłość Teda do Robin była czymś takim nieracjonalnym, co jednak mogę zrozumieć ;)

ocenił(a) serial na 8
zukvska

Faktem jest że Ted był bardziej skory do poświęceń i kompromisów od Robin, ale to nie znaczy że dziewczyna miała ich związek za pusty żart. Ted i Robin rozstali się z powodu różnych planów na przyszłość. Ale wciąż się kochali . Jak widzimy w kolejnych sezonach, nie dało się tego od tak wyłączyć.
Nie nazwałabym Robin egoistką tylko dlatego że stawiała kariere na pierwszym miejscu. Gdy sie związała z Tedem nagle chłopak zaczął sie wysuwac na prowadzenie. To nie świadczy o miłości? A kiedy zrywali powiedziala Tedowi że gdyby kiedykolwiek miałaby miec dzieci to tylko z nim. Te słowa też chyba miały jakąś wartość.
W odcinku gdzieś w 8 (7) sezonie, po tym jak rozstała się z Kevinem, Ted powiedział że ją kocha a ona że jego nie... to jest okropna scena ale według mnie to nie jest zwykłe odrzucenie ze strony Robin. Ona pozwala mu odejść bo wie że Ted nie może mieć z nią tego czego pragnie. To było wtedy kiedy dowiedziała się że jest bezpłodna, powiedziała o tym Kevinowi i przez to odszedł. Gdyby powiedziała Tedowi (o tym że nie może mieć dzieci) powiedziałby jej ze to nie problem i tak ją kocha.. ale pomimo miłości żałowałby że nie ma dzieci. Robin to wiedziała. Wiedziała że Ted by nie odpuścił więc musiała go skrzywdzić. Powiedziała że go nie kocha, by dać mu szansę na znalezienie kobiety z którą założy rodzinę. Jak dla mnie to wielkie poświęcenie i prawdziwa miłość.
Ich historia jest zagmatwana, nie przypomina bajki o kopciuszku, ale myślę że dlatego jest taka interesująca. Dwoje ludzi którzy się kochają, marzenia okazują się ważniejsze, ale to nie zmienia ich uczuć, ciągłe kombinacje, napięcie, zazdrość. Zawsze tak blisko a jednak tak daleko. Chcą być razem a nie mogą. To piękne że na koniec, osiągnąwszy wszystko o czym marzyli, mogli nareszcie być razem. Bo tak naprawdę tylko plany stały im na przeszkodzie. Teraz są razem. I tak właśnie miało być. Ted i Tracy może i się kochali ale oboje już wcześniej spotakli swoje bratnie dusze. Ted skończył z Robin bo to ona ,nie Tracy ,była miłością jego życia. A Tracy skończyła z Maxem w innym świecie bo to on był miłością jej życia. Serial głośno i wyraźnie mówi : może i będziesz długo czekał, może i będziesz cierpiał, ale wkońcu dostaniesz to co zawsze chciałeś.

kiciamiciaxd

Prawie mi oczy nie wypadły jak to przeczytałam. Robin miała Teda na haczyku. Po rozstaniu z Kevinem gdzie Ted znów szukał dojścia do Robin, ona powiedziała mu NIE, bo przecież kilka tygodni wcześniej spała z Barneyem i pewnie jeszcze liczyła że drzwi i niego są otwarte. Tak to w psychice kobiecej działa, że jak można coś dostać odrazu to się nie chce, i tak było z tedem, bo ona zawsze wolała poznać kogoś innego lub na zmianę rozkochiwać członków ekipy w sobie. Ja też myślę, że miłość Teda i Tracy to była wielka prawdziwa miłość, po prostu smiesc maxa miała pokazać, że Tracy jest taka czysta, bez afer i chorych romansów jak w naszej ekipie. Aczkolwiek przez to potraktowanie jej po macoszemu przez producentów uważam, że serial powinien się nazywać "jak poznałem macicę która urodziła mi dzieci".

zukvska

Ten cytat z dziećmi też nie ma żadnej wartości, mówić można wszystko, ale liczą się tylko czyny. Robin nie chodziło o priorytety, bo przez te wszystkie serialowe lata jej kariera poruszała się nieznacznie, a dla tego dona w ogóle była w stanie odpuścić. Mogę Ci znaleźć 120 powodów dla których robić jest fałszywa, egoistyczna i trzymajaca Teda na haczyku, ale i tak uwierzysz tylko w to co chcesz wierzyć :)

kiciamiciaxd

Robin nie była egoistką bo na pierwszym miejscu, przez cały serial stawiała tylko na siebie ?
Zero poświęceń.
Rzuciła Barney'a bo tak jej było wygodnie.
Rzucała Teda z tego samego powodu.
Rzadko kiedy myślała o o innych.
Zawsze na pierwszym miejscu była ona.
Za kilka lat będzie kłótnia, i zacznie robić to samo co z Barney'em i Kevinem, będzie im truła aż ci postanowią odejść. Tak z nimi było. Kevinowi tak długo tłumaczyła, że to musiało się tak skończyć, jako psycholog wiedział, że ona będzie szukać najmniejszego pretekstu, a rozwód z Barney'em ? Podobnie. To ona miała problem. Barney wszystko dla niej rzucił, ona nie potrafiła zrezygnować z pracy.
Czemu miałaby być skłonna do poświęceń dla Teda ? Nigdy taka nie była.
Skoro nie jest skłonna do poświęceń, to czemu ktoś ma być ? Podwójne standardy. Niech facet odda wszystka a wielka pani robi co chce, bo marzenia ważniejsze ?
Skoro Robin nie była egoistką, to nikt nie jest.
Robin to typowy przykład pani idealnej-egoistki.
Człowiek w wieku 50 lat, wcale się nie kończy, wciąż żyje i chce spełniać marzenia. A może teraz Robin chce być wiceszefową stacji telewizyjnej, a Ted zaprojektować miasto na księżycu.. Znowu będzie powtórka z rozrywki ?
Póki co, w jaj obronie praktycznie zawsze stają ci, co są tacy sami jak ona. Próbując jakby siebie wytłumaczyć.

Robin była egoistką, jak ten kuzyn który pojawia się gdy potrzebuje kasy, dla której związek był fajny póki nie trzeba było się czegoś wyrzec w jego imię, albo poświęcić. Liczyło się dla niej tylko własne ja.

ocenił(a) serial na 8
Bilet95

Dokładnie tak! Miałem się rozpisać na ten temat ale wyjąłeś mi to z ...klawiatury. A uśmiercenie fajnej Tracy byle jakoś skleić Teda z Robin i to błogosławieństwo od dzieci...po prostu niesmaczne. Nie. Nie, nie ma ostatniego odcinka. Tracy nie umiera i żyją szczęśliwie z Tedem do końca późnej starości. Koniec

air87

Oglądałem na YT przeróbkę ostatniego odcinka. Gdzie nie było rozwodu Robin i Barney'a tylko doczekali się dziecka (jakoś sklejono z innych filmów) i tak wiem, to miał być cud, nie było śmierci matki, a serial zakończył się tym, że zagadał do tytułowej matki.
czyli najpierw pokazali wszystkie lata, a dopiero na koniec była fraza, "ale to wszystko by nie nastąpiło gdybym"...
I co najważniejsze, pokazano na epilog 50-letniego Ted'a i skończył kwestią "I tak poznałem waszą matkę" i bam, napisy końcowe.
To zakończenie (usunięte przez prawa autorskie), było 1'000'000x lepsze od oryginału.

ocenił(a) serial na 10
zukvska

Bilet95 Czuję się jakby najlepiej na świecie opisano w końcu całą moją nienawiść do Robin! <3

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones