PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=724137}

Młody papież

The Young Pope
8,1 59 714
ocen
8,1 10 1 59714
8,5 24
oceny krytyków
Młody papież
powrót do forum serialu Młody papież

DOBRA ZMIANA

ocenił(a) serial na 7

w Watykanie.

ocenił(a) serial na 6
permis

dobra, zmiana ;]

permis

aż kardynałów "kukle z bólu zaswędziały"cytując klasyka. Wrażenie po tych 6 odcinkach jest takie, że Pius XIII to zupełne przeciwieństwo skromnego i poczciwego Franciszka, a znając życie papież Bellardo jeszcze bardziej nas zaskoczy.

xavi91

"Pius XIII to zupełne przeciwieństwo skromnego i poczciwego Franciszka"

I bardzo dobrze. Papież nie ma być skromny ani być maskotką dla ludzi z całego świata tylko
ma wykonywać wolę i zamysły swojego suwerena, czyli Jehowy. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to
nie dorósł do wiary chrześcijańskiej.

ocenił(a) serial na 10
Slawoj25

Mam wrażenie, ze twórcy kierują postać Piusa XIII w bardzo niepokojącą stronę. Może się okazać, że jego suwerenem jest całkiem kto inny...

Slawoj25

Jehowa ? Pan aby nie jest od jego świadków ? Dla katolików to po prostu Bóg Ojciec. Kto tym suwerenem może być? Lewacy,Masoneria, by ośmieszyć kościół ? Władimir Władimirowicz Putin (czy raczej postać na niego kreowana) , by doprowadzić do "prawicowej rewolucji" ?

xavi91

A forma tetragramu Jehowa jest zarezerwowana tylko dla ŚJ? Taka wersja Imienia Bożego
istnieje w świadomości chrześcijańskiej od wieków i Imię to było powszechne i szanowane
w Kościele, dopóty jakimś pajacom nie przyszło do głowy, że skoro świadkiści nazywają Pana
Boga Jehową, to należy z tej nazwy zrezygnować.

"Kto tym suwerenem może być? Lewacy,Masoneria, by ośmieszyć kościół ?"

Teraz może tak, co widać po posoborowym modernistycznym kierunku Kościoła,
w którego rozwoju główny udział miał papież Polak. O obecnym papieżu-heretyku
nawet nie wspominam, bo to już zupełna porażka.

"Władimir Władimirowicz Putin (czy raczej postać na niego kreowana) "

Ja pierdzielę, czy wy wszyscy rusofobowie musicie wszędzie upatrywać
ruskie spiski i wnioskować, że Putin musiał maczać w czymś palce, bo jest
to wam nie na rękę?

" by doprowadzić do "prawicowej rewolucji" ?"

Żadna tam rewolucja, tylko powrót do normalności. A może kolega
jest zwolennikiem utrzymania obecnego libertynistycznego kursu, który
nie ma nic wspólnego z pobożnością?

Slawoj25

Aha Pan tym swoim postem wyjaśnił mi już wszystko.

xavi91

Aha, cieszę się, że mogłem pomóc :D

ocenił(a) serial na 8
Slawoj25

Tetragram JHWH należy czytać jako Jahwe, Jehowa jest raczej niepoprawną wymową. Z tego co wiem to forma Jahwe istnieje od wieków w świadomości chrześcijańskiej, nie Jehowa.

ocenił(a) serial na 10
skolowany

no dokładnie tam nie ma A świadkowie jechowy poporstu źle ta kwestie przetłumaczyli tylko JHWH

xavi91

Może nasz Lenny nie wierzy w Boga, jak to zostało niemile zasugerowane przez otoczenie papieża.
Chciałam się spytać, czyy macie jakieś teorie fannowskie co do serialu. Ciekawi mnie wasze zdanie :)

Heheszka350

o kto to ma być ten Bóg (wierzyć, że co..)?
Kościół, kierowany przez papiestw w swojej historii
złamał chyba wszystkie przykazania..
najwięcej najważniejsze..

fakt, że jeszcze istnieje to dowód na to, że sam się nabija z Boga..
To wygląda jak szopka dla mas, aby nimi manipulować.
Np. głosząc ubóstwo, a opływając w bogactwa).

ocenił(a) serial na 7
zjonizowany

Zawsze mnie bawią te antyklerykalne komenty, wygłaszane przez osoby, które albo o historii tej instytucji nie mają pojęcia kompletnie, albo nie mogą wyzbyć się anachronicznego (a tym samym błędnego) podejścia.

Marszczoch

Cieszę się, że nawiązałeś do mej wypowiedzi wskazując na mój możliwy brak wiedzy. Bo widzisz moim celem nie jest nikogo obrażanie, a doskonalenie.
Uwarzam sie za osobę racjonalną, myślącą rzeczowo, logicznie będę więc wprowadzał do dyskusji postaw jakichkolwiek uprzedzeń, nacechowanych emocjonalnie. Moim celem jest doskonalenie, więc proszę wykaż mi miejsce gdzie popałniam błąd (czego to nie wiem o kościele... lub religji, w ujęciu chociażby ostatnich 5-ciu tysięcy lat. Bo tak się składa, że szerzej interesuje się tym tematem)?

zjonizowany

Pominołem przeczenie, miało być "NIE będę więc wprowadzał do dyskusji postaw jakichkolwiek uprzedzeń"

Czyli chętnie rzeczowo i konkretnie podyskutuje
(nadmieniając z góry, że chsześcijaństwo jak i inne podobne wielkie religje, typu mitraizm, zaratustranizm, hinduizm to kolejne wersje mitologji opartej o te same symbole z astroteologji).

Religia oprócz tej całej warstwy obrzędów przenoszonej z poprzednich wierzeń w boga słońce, jest od dawien dawna narządziem sprawowania władzy. W usta niemego boga wkłada sie zakazy, nakazy sprawując hipnotyczną, niemal doskonałą kontrole nad jednostką i masą.

ocenił(a) serial na 7
zjonizowany

Nie zauważyłem tej wypowiedzi.

"Religia oprócz tej całej warstwy obrzędów przenoszonej z poprzednich wierzeń w boga słońce,"
--->na przykład?

"jest od dawien dawna narządziem sprawowania władzy. "--->

Na początku kościół był skrajnie zdecentralizowana instytucją raczej prześladowaną przez władzę świecką niż wykorzystywaną do poszerzenia swojej władzy. Trudno też przypuszczać by pierwsi biskupi byli zdolni do takich planów(by sami sprawować władzę nad motłochem).
Jak już nieco wykrystalizowała się jego struktura(chociaż nadal zdecentralizowana przynajmniej do Schizmy) to dalej był zagrożony z jednej strony przez Cesarza usiłującego wykorzystać ową instytucję(a później narzucić jej swoją zwierzchność, z drugiej przez spory wewnętrzne , z trzeciej dzicy przybysze, z czwartej Islam.

"W usta niemego boga wkłada sie zakazy, nakazy sprawując hipnotyczną, niemal doskonałą kontrole nad jednostką i masą."

Każda władza masy kontroluje. Powstaje pytanie czy lepiej mieć 1 władze czy 2, które przynajmniej czasem rywalizują? By nie doprowadzić do bezowocnego filozofowania na temat istoty wolności jednostki w poszczególnych konstrukcjach ustroju polityczno-społecznego, przejdę do faktów. A te są takie, że w historii najbardziej skrajna kontrola nad jednostką funkcjonowała w państwach Ateistycznych (ZSRR) lub stawiających w miejsce Boga pojęcia takie jak Nacja (III Rzesza) .

Marszczoch

Cesarz imperium Rzymskiego przyjął chrześcijaństwo za państwową religię i mianował siebie Papierzem! Tak to poszło i trwa do dziś WŁADZA polityczna, już nie wojskowa łączy religijną. Upadające imperium odrodziło się i przetrwało do dziś, podbijając świat z religią na czele.

_____________________________________________________________

Jest okropne, nie moralne i destrukcyjne dla całego społeczeństwa oszukiwanie ludzi, manipulowanie nimi sprawując kontrolę nie wprost (a podświadomie jak ZAKAZANA reklama podprogowa). Wo odbywa się taki sposób, aby od dziecka przymusowo indoktrynować na dogmaty typu:
-że jest się tu za karę (bo ktoś zjadł jabłko nie z tego drzewa)
-że jest się winnym i musi się cierpieć, kajać, POKUTOWAĆ
-że jeśli się nie wpisze w mgliste kryteria to trafi się na wieczne męki do tzw. piekła
-że będzie koniec świata, straszna wizja, tortura i czas próby

Czyli jak na scenariusz horroru (1 cel = ZASTRASZENIE
= przywiązanie i wierność SEKCIE )


Odpowiedź na pytanie o kult solarny jako pierwowzór wielu religii jest na filmie:

chrześcijaństwo prawda czy fikcja

Jest cała lista argumentów oraz wyjaśnienie sposobu powstania tego kultu.





zjonizowany

Link:

https://youtu.be/EPEnY55fR00?t=1m8s

Ciekawy jestem czy o tym słyszałeś (że to tylko kontynuacja dawnych kultów pogańskich w nowej odsłonie, podmiana zresztą przez Rzymian wykonana, którzy wcześniej czcili min. Mitrę

ocenił(a) serial na 7
zjonizowany

Jeżeli poczułeś się urażony moją wypowiedzą to bardzo przepraszam nie to było moim zamiarem.

"Moim celem jest doskonalenie, więc proszę wykaż mi miejsce gdzie popałniam błąd"

Osoba stawiająca tezę jest zobowiązana do jej udowodnienia. Jeżeli chcesz polemiki z mojej strony szerszej niż negacja rozwiń:

"Kościół, kierowany przez papiestw w swojej historii
złamał chyba wszystkie przykazania..
najwięcej najważniejsze..

fakt, że jeszcze istnieje to dowód na to, że sam się nabija z Boga..
To wygląda jak szopka dla mas, aby nimi manipulować.."

"Np. głosząc ubóstwo, a opływając w bogactwa)."

Podstawą funkcjonowania wszelkich instytucji niezależnych (niepodporządkowanych) władzy świeckiej jest posiadanie swojego majątku.

Marszczoch

Przepraszam Ciebie, ale się nie rozumiemy.

Miałem nadzieje podyskutować merytorycznie,
a nie z za przeproszeniem fanatykiem szafującym formułkami, które nijak się mają do tematu, do rzeczywistości.

Pisze o ubóstwie, a ty, że kościół ma prawo do majątku.

Piszę, o cenzurze i zbrodniach, a ty że cenzura jest normą, a proces to nie zbrodnia.

Brak słów..
Widać, jak ktoś komu odebrano możliwość obiektywnego, UCZCIWEGO myślenia, tendencyjnie, choćby głupio, ale jednak wybrania te instytucje.. która wsławiła się w mordowaniu, truciu (nawet papierze wzajemnie) nie mówiąc już o rozpuście na papieskim dworze.

To jest to.. brak miłości i poszanowania dla świętości życia.
Czyli najważniejsze przykazania..

Tego nie trzeba uwadniać, to się widzi (ale gdy nie ma się klapek na oczach).

ocenił(a) serial na 10
zjonizowany

Mylisz się. On Ci właśnie odpowiada bardzo racjonalnie i sensownie. I właśnie nie podlegając fałszującemu wpływowi emocji. Podziwiam zresztą jego cierpliwość i chęć formułowania wypowiedzi tak, by nie mogły nikogo urazić. Ty natomiast właśnie piszesz jak fanatyk. Nie rozumiesz - ok, to się zdarza, bo nie da się wszystkiego wiedzieć i rozumieć, jednak problem polega na tym, że Ty wcale nie chcesz zrozumieć. To niezrozumienie z wyboru - ta ignorancja wynika z fanatyzmu. Wierzę, że wierzysz, że postępujesz słusznie, ale to nie jest dobre ani dla Ciebie, ani dla ludzi, którzy mieliby znaleźć się w jakiejś sytuacji, w której mógłbyś mieć na nich wpływ czy decydować o czymś, co by się z nimi wiązało. W skrócie, chodzi mi o to, że to nie jest zachowanie człowieka dobrego dla innych ludzi. A zaznaczam to dlatego, że zasłaniasz się dobrem innych ludzi. Rozumiem, że jesteś zagubiony itd., ale nadal jestem zdania, że najzdrowiej byłoby gdybyś się po prostu nad sobą trochę zastanowił zamiast ulegać różnym wpływom o charakterze iście sekciarskim. Dobrze by było gdybyś po prostu się w siebie zagłębił. Szukając potencjalnego rozwoju w sobie, a nie ciągle w piętnowaniu błędów czy zagrożeń - istniejących, a i często nie istniejących - wywierających na Ciebie wpływ z zewnątrz. Przed którymi niby pragniesz chronić nie tylko siebie, ale przede wszystkim innych jako osoba pretendująca do bycia jakimś duchowym przewodnikiem i wybawicielem. Ta rozmowa tutaj (nie ze mną oczywiście, a z Marszczochem) mogłaby Ci naprawdę całkiem sporo dać, a Ty nawet nie chcesz spróbować tego wykorzystać. Sam serial, pod którym piszemy, także jest w stanie pobudzić do ciekawych przemyśleń. Naprawdę warto przestać podchodzić do religii (w ogólności, nie to że jednej konkretnej) z taką bezmyślną ignorancją. I absolutnie nie trzeba przynależeć do żadnej religii by nie być ignorantem.

Eleonora

1) Podniosłem zarzut hipokryzji kościoła, który głosi ubóstwo a opływa w przepych bogactwa.

Co jest "bardzo racjonalnie" w jego odpowiedzi, że kościół ma prawo mieć majątek.

Przecież to nie na temat!!! (bez sensu)
Każdy (raczej chyba) ma prawo mieć majątek.
Nawet najbiedniejszy żebrak ma jakiś łach.

Pytanie było o przepych przy głoszeniu ubóstwa (a negowaniu bogactwa).
______________________________________________________________




zjonizowany

Właśnie zastanowiłem się kilka lat temu dochodząc do wniosku, że CAŁA KULTURA chrześcijańska jest jak jedna wielka sekta (wielkość nie ma znaczenia, znaczenie ma destrukcyjność ideologi, którą wymieniam w kilku punktach). Ale jakoś ofiara sekty nie wie, że jest ofiarą i choćby oczywiste fakty przedstawić jw. to wykręci się, jakąś głupią odpowiedzią nie na temat.

Zarzuciłem kościołowi cenzurę to dowiedziałem się, że to normalne (bo inni też).
Jeśli inni kradną i zabijają to mamy to przyjąć jako standard (co za myślenie).
Prawda nie musi się bronić cenzurą (ale kłamstwo).

Wspomniałem, że kościół brał pieniądze za odpusty to usłyszałem, że jacyś ludzie z kościoła (a to sam Papierz ustalił dla całego).

Wg. mnie w czarnych kartach kościoła ujawnia się jego totalitarny charakter.
Na co czytam, że w XX-tym wieku nie ma totalitaryzmów (tak jak bym z dzieckiem rozmawiał, które zamiast myśleć czyta z encyklopedii oderwane od życia formułki).

Ludzie, czy naprawdę religia blokuje racjonalne myślenie?

zjonizowany

Racja powinienem dawno zając się życiem wewnętrznym, zapominając o tym forum. Nie potrzebnie liczyłem na tym, że podyskutuję o religij z osobami o światłym, otwartym umyśle.
Gdy już zebrałem jasną listę zarzutów do weryfikacji świętości kościoła.
Czyli jego destruktywnego wpływu np. /na miejscu pierwszym/ wtłaczanie poczucia winy niszczącego psychikę - rytuałami w podniosłym miejscu mszy).

Liczyłem na to, że rzeczy oczywistych nie da się zanegować, że zyskam poparcie.
Chyba będę musiał założyć swego rodzaju klub OFIAR indoktrynacji KK (albo napisać poradnik jak wyrwać się z pod wpływu religij stosującej metody sekty).

Aby nie zderzać się z murem wyznawców o wypranym umyśle, a ludzie, którzy MAJĄ WOLĘ uwolnienia się (czyli intencję wejście w konstruktywny dialog a nie głupie odbijanie piłeczki, pisząc nie na temat).

Katolicy, kościół nie byli uprzejmi
i ja też wobec nich nie będę subtelny
(tak mnie wychowali do nawracania,
więc jestem teraz jak Szaweł, czy Paweł przebudzony na drodze do Damaszku.
Z ortodoksa, gotowego nawracać na wiarę przemieniłem się o 180 stopni, mając żal do tej sekty.. Gdyby nie to, że nadal rządzi ludzkimi umysłami podał bym ją do sądu o oszustwa i calom listę zarzutów.. ubiegając się o odszkodowanie i zakaz preferowania jej w szkołach itp..


Więc nawróciłem się, wyrwałem ze szpon religii i widzę bardzo jasno jej system szpon zależności którymi wbija się w ludzkie umysły jak rak drążąc i niszcząc.


zjonizowany

Nie zamierzam trzymać światła pod korcem skoro tyle wiem.
Mam zamiar mówić głośno niebezpieczeństwach i obłudzie religii, tym bardziej rażących że podaje się za świętą, nieomylną.

To moja forma terapii, wymazywania resztek jej wpływu z podświadomości.

zjonizowany

Dodam, że jeśli masz jakoś zarzut o mój radykalizm przypomnij sobie JEZUSA (jak bulwersował się, jak wyklinał głupotę, obłudę, kłamstwa ówczesnego jemu kościoła. Jak przezeń przestrzegał, jak narzekał i ubolewał na ignorancje ludzi, a nawet zrobił burdę w świątyni i wyrzekł się rodziców, którzy domyślnie go nie słuchali /był zbuntowany powiedział, ze jego rodziną są ci co go słuchają/).

Będąc potulną krową nie zaistniał by i nie było by reformy.
Świat się zmienia, ludzkość dojrzewa i ZNÓW czas zreformować lub zastąpić religię (bo jak Jezus mówił: nie warto łatać dziurawych bukłaków)

ocenił(a) serial na 10
zjonizowany

Bo widzisz chodzi o to, że patrzysz na wszystko bardzo powierzchownie i absolutnie nie chcesz tego zmienić - Twój wybór jest taki - by patrzeć powierzchownie. Ignorancja z wyboru. Dlatego nic nie rozumiesz.

Kwestia ubóstwa i bogactwa. Nie ma tu żadnych sprzeczności poza, oczywiście, sytuacjami kiedy trafi się po prostu na hipokrytę. Hipokryta wyznający religię jest tak samo hipokrytą jak hipokryta będący ateistą. Bycie hipokrytą nie ma związku z religią. Tak więc chcąc znaleźć osobę wierzącą (lub nie, dowolnej nacji, płci itd.) będącą hipokrytą zawsze kogoś znajdziesz, bo to ludzka cecha (nie w sensie, że cechująca wszystkich ludzi, ale występująca wśród ludzi), a nie dlatego, że wyznawanie jakiejś religii implikuje bycie hipokrytą. Żyjąc w danej religii ludzie częściej zauważają hipokryzję wyznawców tej danej religii, bo zasady moralne, z których pogwałceniem wiąże się owa hipokryzja odruchowo łączą z tą konkretną religią. Jeśli ktoś jest wychowywany np. w judaizmie rzuca mu się w oczy hipokryzja u żydów, jeśli ktoś wychowywany jest w hinduizmie to u hinduistów. Hipokryci wyznający inne religie niż ta, w której jesteśmy wychowani (niekoniecznie osobiście, ale choćby wychowani mając w otoczeniu ludzi wyznających tę religię, czyli nawet np. nie będąc wychowywanym jako chrześcijanin, ale żyjąc w otoczeniu ludzi będących chrześcijanami) automatycznie nie są prawie w ogóle dla nas zauważani, bo nie nakładamy na nich tych zasad, które odruchowo wiążemy z religią. Ponieważ nie są połączeni z daną religią nie traktuje się ich hipokryzji jako łamania zasad tej religii, więc bez trudu przeocza się w ogóle jej (hipokryzji) istnienie. To naturalne zjawisko, jednak hipokryzja związana jest z konkretną osobą, a nie z religią. Katolicyzm, jak i wiele innych religii, potępia rozpustę, posiadanie (chęć posiadania) więcej niż potrzebujemy, nadmierne żądze (że tak to ujmę). To są rzeczy dość oczywiste. To nie jest nawet potępiane tylko dlatego, że kończy się to niefajnymi zagrywkami w stosunku do otoczenia, ale to nie jest też dobre dla osoby, która żyje w owym rozpasaniu, więc w dużej mierze wynika to z dbałości o tego człowieka. Nie jest to zakaz/nakaz, który ma go ograniczyć/spętać czy mu dokuczyć, tylko który ma mu pomóc, ma go chronić. Z tymże też nie należy myśleć, że życie w biedzie z automatu uczyni kogoś dobrą osobą, bo to oczywiście w ten sposób nie działa. Można by wiele napisać na temat wpływu ubóstwa jak i bogactwa na człowieka. Najprostszą kwestią jest to, że ludzie koncentrujący się na dobrach materialnych zwykle bardzo mało troszczą się o cokolwiek innego szkodząc w ten sposób samym sobie. Jednocześnie też rozpusta/nadmiar w różnych sferach życia potrafi człowieka w tym wręcz "utopić" jak np. w przypadku nadużywania alkoholu czy jedzenia. Kończy się na tym, że człowiek wcale nie jest szczęśliwy, ale nie potrafi wyrwać się z tego nałogu (w tym też np. nałogu myślenia o ciągłym podnoszeniu poziomu życia). Jest więc zupełnie normalnym pochwała skromności czy umiaru. Pochwała ubóstwa się z tym wiąże (i jeszcze ma inne znaczenie, ale wystarczy napisać tyle). I nie trzeba żadnej religii do tego, by widzieć to jako słuszne. Na marginesie są też powody, dla których szukając ludzi, których byłoby warto nauczać w sensie wspomagania ich rozwoju duchowego, warto nastawiać się wyłącznie na ludzi dość zamożnych. I w tym także absolutnie nie ma sprzeczności. Mogłabym to dokładniej wyjaśnić, ale i tak to będzie bardzo długi wpis, więc nie mogę wszystkiego aż tak dokładnie opisywać.

Jeśli natomiast idzie o to bogactwo - Tobie w tym momencie chodzi o kościoły, o stroje ceremonialne - tego typu rzeczy. Bo, jak napisałam, jeśli chodzi o prywatne nadużycia, które oczywiście że są - jak w każdej instytucji - to jest to cecha konkretnych osób - ich nieuczciwości i hipokryzji. Tak więc sprawa się właściwie zawęża do kwestii szat ceremonialnych, przeprowadzania ceremonii, wystroju i budowy kościołów - w tym widzisz tą hipokryzję, o której piszesz. I w tym momencie trochę głupio mi to tłumaczyć, bo żeby ktoś zrozumiał, to musi brać pod uwagę (a najpierw zdawać sobie sprawę z jej istnienia) strukturę energetyczną świata (a wiele osób najzwyczajniej zupełnie nie jest tego w ogóle świadomym i jest przekonana, że jest to kwestia wiary, a nie doświadczenia i faktów - to, że plan fizyczny jest tylko częścią całego istnienia i to w gruncie rzeczy pomniejszą). Bo to mniej więcej jak rozważania dlaczego podczas operacji przydaje się, czy pomaga, posiadanie skalpela. Kiedy rozumie się na czym polega operacja (w sensie chirurgiczna), jakie struktury człowieka bierze pod uwagę/wykorzystuje - przydatność skalpela jest oczywista. Przy czym warto zwrócić uwagę na to, że ludzie wyznający religię (a żeby być dokładnym, to i nie tylko oni, ale niech będzie, że ograniczymy się tylko do nich) korzystają z tego bogactwa i to bardzo często. Jeśli rozważasz np. taki kościół, to jest to miejsce, z którego wierni wyciągają korzyści użytkowe. To nie jest coś, co istnieje dla ozdoby albo/i dla pokazania potęgi KK. Oczywiście możesz powiedzieć, że Kościół tworzą ludzie, a nie świątynie. Ok. Tyle że od strony energetycznej o wiele łatwiej uzyskać pewne stany uduchowione, stany medytacyjne (wejść w pewne stany, czy jakkolwiek to nazwać - mówiąc prościej wywołać pożądane efekty) w budowli o odpowiedniej konstrukcji i wystroju. Bardzo dużą rolę odgrywa też muzyka organowa - wibracje, które daje. Jednym słowem istotne jest w takim pomieszczeniu jak rozchodzi się dźwięk - byle pomieszczenie nie zapewni odpowiedniej akustyki. Jeśli ktoś pragnie uważać to za bzdury, sądząc że to jakaś ciemnota, odsyłam do fizyki kwantowej. Ludzie i w tym też ateiści są w stanie zaakceptować działanie feng shui, prawda? Są w stanie zaakceptować różne zjawiska związane z energetyczną (nie tylko czysto fizyczną) strukturą człowieka. W tym wszystkim chodzi o to samo. Z tych samych względów ważne są konkretne formy rytuałów, narzędzia rytualne, miejsca rytualne. Po prostu chodzi o strukturę świata i w tym człowieka. Jeśli sięgniesz do jakiejś magi, a każda magia wykorzystuje całkowitą, w sensie nie tylko fizyczną, strukturę świata, to też znajdziesz tam konkretne porady jak ma wyglądać dany rytuał by dawał jakiś skutek, jak ma wyglądać miejsce tego rytuału, jakie narzędzia rytualne jak mają zostać użyte. Oczywiście w przypadku magi jest ten problem, że trudno mówić o podziale na białą i czarną, bo w gruncie rzeczy rzadko co można uznać za białą. Dlatego też często zaleca się unikanie magi, potępia się magię w ogóle (bynajmniej nie tylko w katolicyzmie), co jak najbardziej też ma sens, bo jest istotną ochroną ludzi. Wracając jednak do sedna - nie ma sprzeczności w potępianiu rozpasania (pochwale ubóstwa) i w rytuałach czy świątyniach katolickich.

Chrześcijaństwo jest specyficzną religią, która jako pierwsza spróbowała być religią globalną. Globalizacja to coś paskudnego. Zabija różnorodność. Tak też się stało z różnorodnymi religiami pod wpływem zalania świata i narzucania ludziom chrześcijaństwa. Nie było to dobre. Zgadzam się. Jednak warto zauważyć pewną kwestię - globalizacja była kwestią czasu - kwestią etapu w rozwoju ludzkości jako takiej. Ludzkość ulega globalizacji też w innych sferach życia. Zawsze ma to złe skutki, ale to jest po prostu nieuniknione. Jest to potrzebny etap w rozwoju. Gdyby roli globalizującej religii nie odegrało chrześcijaństwo na jego miejscu musiałaby się znaleźć inna religia. Ludzkość po prostu doszła do tego etapu. To było nieuniknione, potrzebne. Czy więc faktycznie wyszło to tak źle, że tą religią zostało chrześcijaństwo? Islam powstał trochę później, ale niewiele później. Gdyby islam stał się religią globalizującą, do czego dąży zresztą cały czas i obecnie - czy byłoby lepiej? Absolutnie nie. Islam zmiótłby inne religie z powierzchni ziemi. Nie zostałoby nic poza islamem. Żadnych śladów, jakiejkolwiek różnorodności. W tym momencie nie chodzi mi o rozważania czy islam jest "złą" czy "dobrą" religią. Wierzę, że u podstaw ma dobre założenia i pomysły (a po części po prostu wiem, a nie tylko wierzę), jednak problem z islamem polega na tym, że wyjątkowo łatwo ulega paskudnym deformacjom i bardzo negatywnie zniekształcającym go interpretacjom. Przykładowo szariat - sama idea by prawa boskie uznawać za będące ponad świeckimi funkcjonuje i w innych religiach i w zasadzie wiele osób samych z siebie uznałoby to za słuszne - rozumiane to w ten sposób, by np. jeśli prawo świeckie przypuśćmy w osobie jakiegoś urzędnika/władcy lub po prostu przepisu prawa nakazywałoby nam coś niemoralnego powiedzmy np. wręcz zamordowanie kogoś, a nie zgodzilibyśmy się na to uznając, że jest to niezgodne z prawem boskim, przez które rozumielibyśmy prawa moralne (w istocie to najczystsze rozumienie praw boskich) - wiele osób uznałoby to za wręcz w oczywisty sposób prawidłowe postępowanie. (Oczywiście można by tu bez problemu wyeliminować drażniące ateistów określenia "boskie" czy "Bóg" jednocześnie nie zmieniając sensu całości). Tak więc idea szariatu wydaje się wręcz bardzo sensowna, jednak w praktyce jest powszechnie błędnie interpretowana jako przyzwolenie lub wręcz namowa do tego, by muzułmanie żyjący w krajach nie muzułmańskich łamali prawa świeckie tych krajów. Tak więc kwestia tej złej interpretacji. Oczywiście chrześcijaństwo także można i często błędnie się interpretuje, jednak, co wykazała po prostu sama historia, czyli co mamy po prostu udowodnione, w ogólnym rozrachunku jako religia globalna chrześcijaństwo sprawuje się nieźle. Wiele z wcześniejszych wierzeń mimo wszystko przetrwało. Jasne, że nie w stu procentach, ale jednak coś przetrwało. Szereg elementów zostało wplecionych do chrześcijaństwa. Szereg nie znikło - przetrwało obok chrześcijaństwa (obok islamu na pewno nie dałyby rady, co pokazują doświadczenia). A później samo chrześcijaństwo uległo różnym rozszczepieniom i w efekcie tego wszystkiego znowu doszło do stanu pewnego zróżnicowania zamiast jednolitej religii globalnej. (Ty stawiasz to jako zarzut - te wewnętrzne rozłamy w chrześcijaństwie, ale to jest na plus, nie na minus, bo to naturalny proces różnicowania) Co ciekawe, poza niewielkimi fragmentami, ogół chrześcijaństwa (w postaci różnych jego gałęzi) całkiem nieźle dostosował się do czasów. Nadążył za cywilizacją, a to wielka sztuka. Przykładowo islam ma z tym nadążaniem bardzo duże problemy. Islam jednocześnie - w sensie tej formy jaka obecnie jest wyznawana - jest daleko bardziej agresywny i nie daje szans innym religiom ani ateistom. Widzenie wielkiego zagrożenia we współczesnym chrześcijaństwie jest absurdem. W islamie tak, ale nie w chrześcijaństwie. A w samym katolicyzmie, będącym częścią chrześcijaństwa, to jest to jeszcze, jeszcze bardziej absurdalne. I co ciekawe zresztą to to, że katolicym ostatnimi czasy stał się bardziej uduchowiony niż był dawniej. Chodzi mi o to, że "szarzy ludzie" wyznający tę religię są częściej skłonni do głebokich duchowych rozważań niż byli kiedyś. Tak więc ogólnie poszło to, i to o, dziwo (według mnie - dla mnie to "o,dziwo") w wyjątkowo udanym kierunku, co oczywiście bardzo mnie cieszy. Szkoda tylko, że jednocześnie akurat teraz jest tyle osób pragnących zniszczyć tę tak pozytywnie wyewoluowaną religię.
I w tym momencie muszę napisać, że bardzo dziwnym jest, że Ty w ogóle nie zauważasz tego jak katolicyzm czy ogólnie chrześcijaństwo ewoluowało, że uważasz tę religię za przestarzałą i nie pasującą do współczesnych czasów.

Co do podobieństwa katolicyzmu czy ogólnie chrześcijaństwa do innych religii - to nie jest argument przeciw, a za. Każda prawdziwa religia musi się odwoływać do tych samych symboli i zjawisk, do tej samej struktury świata i człowieka. Jedynie religia fałszywa, całkowicie wyssana z palca - nie związana z rzeczywistością, mogłaby być oryginalna - posługiwać się innymi symbolami, zasadami, datami itd. dlatego właśnie, że nie byłaby związana z rzeczywistością (prawdą). Wszystkie prawdziwe religie są do siebie tak bardzo podobne, bo wszystkie odnoszą się do tego samego świata (i w nim człowieka). Długo miałam mnóstwo zastrzeżeń do chrześcijaństwa ze względu na to, że będąc religią w ramach globalizacji narzuconą ludziom, dla których to było zupełnie obce wierzenie z księgą świętą spisaną w języku nieznanym dla tych ludzi (tłumaczenia nigdy nie są wystarczające) nie może być ono nigdy w pełni dla tych ludzi zrozumiałym/odczutym wewnętrznie/uświadomionym. Jednak ta religia ewoluowała, nastąpiły w niej też pewne różnicowania (dając nieco inne wierzenia lokalne) w związku z czym w gruncie rzeczy, biorąc jeszcze pod uwagę destrukcyjny rozwój technologiczny człowieka, w gruncie rzeczy ta religia całkiem dobrze pasuje do współczesnego człowieka. A nawet bardzo dobrze. Na tyle na ile współczesny człowiek spętany narzucanym mu mocno oślepiającym spojrzeniem na technologię i naukę - spojrzeniem zresztą niespecjalnie naukowym, a bardzo zacietrzewionym i umysłowo zacofanym - może sobie pozwolić na wyznawanie jakiejkolwiek religii.

Długo nie przepadałam za chrześcijaństwem, na co zresztą bardzo duży wpływ miała ta powszechna nagonka na tę religię, co nazywając po imieniu prowadzi do zmanipulowania człowieka. Dziwiło mnie kiedyś dlaczego całkiem sporo osób bardzo mądrych, które szanuję - teozofów, ezoteryków itd. po poznaniu wielu różnych religii i mając naprawdę imponujące zrozumienie w końcu skłaniało się ku chrześcijaństwu. Wydawało mi się to bardzo dziwne. Z biegiem lat jednak zaczęłam rozumieć, że to wcale nie jest takie zaskakujące. Ta religia bardzo ciekawie potrafi być odpowiednia dla różnych ludzi z różnych kultur. To wręcz niezwykłe, ale i wspaniałe, oczywiście. Istotne też jest to, że wbrew temu, co usiłujesz tu wmawiać, chrześcijaństwo nie wymaga od ludzi takiego oddania jak inne religie. Oczywiście znowuż są plusy i minusy tego, ale jednak do tych plusów należy to, że człowiek może sobie żyć życiem codziennym, świeckim, nie mieć obsesyjnego poczucia obowiązku chodzenia do kościoła czy odprawiania jakichś rytuałów, a i tak może dużo zagłębiać się w swoją duchowość na co dzień. To jakby przenika jego życie codzienne. Czyli doszło z powrotem do tego powrotu do scalenia - przenikania się - współistnienia życia świeckiego z duchowym, a to jest ogromnie istotne.

Oczywiście, że nie u wszystkich to tak ładnie działa, ale ważne, że w ogóle w ramach tej religii okazało się to możliwe, a to jest już bardzo dużo. Przykładowo jest mi bardzo bliski buddyzm, ale większość buddystów z jakimi się zetknęłam nie żyła w ten sposób, żeby ich duchowość była pogodzona - przenikająca się wzajemnie - z życiem świeckim. To jest możliwe. Jest. Ale ludziom z zachodu to jakoś nie wychodzi. U nich jest bardzo widoczny ten rozdział na sprawy/zachowania/myśli duchowe i świeckie, a to jest bardzo nienaturalne i niekorzystne. Nie ma w tym harmonii.

Warta uwagi jest też kwestia hierarchii w KK, bo osoby krytykujące lubią właśnie tę strukturę bardzo mocno krytykować. Spójrzmy na protestantyzm, gdzie dany pastor często nie odpowiada przed nikim lub odpowiada przed paroma czy jedną osobą wyżej czy mniej więcej na równi z nim. Czy faktycznie daje to dobre rezultaty? Otóż nie. Często dochodzi do tego, że taki pastor robi po prostu co chce i wedle własnego uznania. Nawet mając początkowo (lub i do końca) dobre intencje potrafi pójść daleko, daleko od tego, co zastał obejmując swoje stanowisko, a niestety nie często ci ludzie są na tyle rozwinięci duchowo, by odejście od pierwotnej ścieżki i wprowadzane przez nich zmiany nie były negatywne. Innymi słowy, taki człowiek właściwie wymyśla niemal nową religię i ją głosi, wedle niej (czyli siebie) wprowadza zakazy i nakazy. Wiele wspólnot kończy jak małe sekty - z pastorem mającym nadmierną władzę i poczucie, że jest pierwszym po Bogu lub wręcz, że przemawia przez niego Bóg, więc w zasadzie jako Bóg mają prawo do dokonywania modyfikacji religii jak i oceniania/karania itd. wyznawców. Naprawdę uczciwe patrząc, w katolicyzmie - właśnie dzięki rozbudowanej hierarchii - mamy mniej tego rodzaju nadużyć. Rozbudowanej hierarchii można się czepiać jeśli ktoś się nad tym nie zastanowi. Jednak zastanowienie uzmysławia, że daje ona dobre skutki. A doświadczenie to udowadnia. Wyobraź sobie sytuację, że masz księdza np. pedofila w postaci takiej, jak ukazany w tym serialu. Z trudem, bo szło tam już o arcybiskupa, więc kapłana wysoko, ale jednak jeśli papież chce, to jest w stanie takiego kogoś odsunąć (ukarać). W przypadku pastora protestanckiego czy jakiegoś innego odłamu chrześcijaństwa, gdzie nie ma owej hierarchii, nie byłoby to możliwe. Nikt nie pociągałby go do odpowiedzialności ani nie miał jak go odsunąć dla dobra wiernych. Oczywiście rozumiem, że problemy zaczynają się kiedy duchowni nawzajem się kryją i zamiatają pod dywan tego typu skandale i nikogo nie zdejmują ze stanowiska, które powinien stracić. Jest to jednak wynik uchybień ludzkich. Nie ma to związku z konkretną religią. To samo zjawisko występuje wśród np. lekarzy. Pociągnięcie do odpowiedzialności lekarza w szczególności pracującego w szpitalu za to, że popełnił jakiś błąd, a często zupełnie świadomie zaszkodził pacjentowi, graniczy z cudem.


@ "Ale jakoś ofiara sekty nie wie, że jest ofiarą i choćby oczywiste fakty przedstawić jw. to wykręci się, jakąś głupią odpowiedzią nie na temat."

W przypadku prawdziwych sekt ofiary zwykle jednak wiedzą, że są ofiarami. Ale pomijając już to, to akurat Twój rozmówca pisał na temat. W zasadzie Ty bardziej piszesz nie na temat, bo rzucasz się między różnymi kwestiami żadnej porządnie nie rozpatrując i do wszystkiego podchodząc przeogromnie emocjonalnie. Ty wymagasz, żeby ktoś popierał Twoje poglądy, co jest nawet trudne z tego względu, że nie są one spójne. Kiedy ktoś z nimi dyskutuje ignorujesz go i wmawiasz bycie manipulowanym przez sektę. A ja patrzę na np. tę rozmowę z boku i widzę, że Twój rozmówca wcale nie wygląda na kogoś manipulowanego. I co ze mną? Ja też mam być zmanipulowana nie będąc nawet chrześcijanką? Ty sobie wmówiłeś wielkiego wroga. A w zasadzie można też powiedzieć, że po prostu dałeś się zmanipulować ludziom, którzy tak chętnie zarabiają na pisaniu książek i robieniu shaw z ateizmu (a jest takich osób naprawdę sporo, rzecz jest bardzo dochodowa). A że amplifikowany strach zaślepia to nie muszą się nawet wysilać w podawaniu jakichś racjonalnych czy logicznych wyjaśnień. Twój strach już żyje własnym życiem i narasta jak śniegowa kula. Jesteś zmanipulowany za pomocą zastraszenia. Od ładnych paru lat w Twoich wpisach pojawia się motyw jakichś strasznych duchownych rządzących światem. W dzisiejszym świecie - świecie, w którym tak łatwo być ateistą, a będąc chrześcijaninem, a szczególnie katolikiem, człowiek musi raczej uważać lub wręcz się z tym kryć.

Destrukcyjny dla ludzkości okazał się rozwój technologiczny i zafiksowanie na wymiarze fizycznym bez zgłębiania, a nawet w ogóle uznawania istnienia reszty świata, które zresztą wynikło z podziału na świeckie i duchowe kwestie/życie. W dawniejszych czasach nie było tego podziału, więc była równowaga. Ten rozłam na świeckie i nieświeckie sprawy nastąpił za czasów rozkwitu chrześcijaństwa i sama w zasadzie dosyć długo łączyłam go z chrześcijaństwem, jednak nie da się ukryć, że pierwszoplanową rolę (jeśli nie jedyną) odegrał tu darwinizm. Darwinizm uniemożliwił niedestrukcyjny rozwój technologiczny i zdeformował i przyblokował naukę ograniczając ją wyłącznie do wymiaru fizycznego. Z drugiej jednak strony pójście tą destrukcyjną drogą tak, jak wszystkie błędy, wiele człowieka uczy, więc nie można powiedzieć, żeby to było tak jednoznacznie złe/niekorzystne.

@ "Zarzuciłem kościołowi cenzurę to dowiedziałem się, że to normalne (bo inni też)."

Tak, normalne, bo ludzkie. O to chodziło w odpowiedzi, którą otrzymałeś. Masz instytucję ludzką, to będą w niej zachowania ludzkie. Przy czym co do cenzury - też zależy co nazwiesz cenzurą, bo gdzieś tam w toku dyskusji było o zakazanych pismach/książkach, prawda? I teraz tak - to, że coś jest zakazane to niekoniecznie znaczy, że dlatego, że to takie fajne, a ktoś Cię do tego nie chce dopuścić (tak jak często powtarzasz). To jest właśnie dziecinne myślenie. Ta cała wiara w to, że wszelka wiedza dla wszystkich jest taka bezpieczna, a ludzie do niej nie dopuszczali ogółu bo chcieli wszystko zachować tylko dla siebie. Absolutnie tak nie jest. Nawet jeśli chodzi o Biblię - były czasy, że Biblii nie mogli czytać przeciętni ludzi - nie byli do niej dopuszczani. Biblię czytali księża, a potem nauczali wiernych podczas kazań. I możesz spojrzeć na to tak jak spojrzeli protestanci i powiedzieć: ojej, przecież każdy powinien mieć prawo do posiadania i samodzielnego studiowania Biblii, Kościół do niej nie dopuszcza działając na naszą szkodę. I jest w tym pewien sens, tak się wydaje. Z drugiej jednak strony powszechne dopuszczenie ludzi do Biblii zaowocowało dużą ilością błędnych interpretacji i w tym zbyt dosłownego nieprawidłowego jej rozumienia, co z kolei kończyło się jakimiś paskudnymi konsekwencjami typu "oko za oko". Czyli więc jednak miało sens to, by czytali sami księża i dopiero później tłumaczyli wiernym (lub czytali wybrany fragment i potem tłumaczyli). Jasne, że mogło tutaj też dojść do jakichś błędów ludzkich, ale jednak zabezpieczenie było dość sensowne. Oczywiście też są ludzie, którzy odnieśli korzyść z tego późniejszego dopuszczenia do Biblii, bo faktycznie sami studiują ją bardzo dobrze - z korzyścią dla swego rozwoju, doskonalenia się. Podsumowując, w takich sprawach bardzo ciężko przewidzieć ile dobrego, a ile złego spowoduje dopuszczenie ludzi do danej wiedzy. Mogłabym też opisać dlaczego jest sensowny zakaz parania się magią. itd., itd. We wszystkich tych zakazach nie chodzi o to by trzymać coś ważnego i cennego wyłącznie dla siebie (dla jakiejś "elity u władzy"), chodzi o chronienie ludzi.

@ "Nie potrzebnie liczyłem na tym, że podyskutuję o religij z osobami o światłym, otwartym umyśle."

Ale Tobie pasują tylko te osoby, które mają umysł zamknięty, bo one są zdolne zgadzać się na jedyne "właściwe" twierdzenie, że KK jest źródłem całego zła, choć prawdę mówiąc, ma obecnie zdecydowanie słabe wpływy. Gdybym była katoliczką lub choćby chrześcijanką, to we współczesnej Polsce raczej rzadko bym się do tego przyznawała. Przechodziłam nie tak dawno koło kościoła, kiedy ludzie z niego wychodzili. Niewielu ludzi, choć to była pora, że raczej po mszy. No i tak sobie pomyślałam, że obecnie wymaga to pewnej odwagi. Smutne to bardzo. Na filmach pokazuje się ludzi tak łatwo otwarcie wierzących. A w życiu codziennym w Polsce mogą sobie na coś takiego pozwolić tacy np. zwolennicy PiSu. Bez obrazy, ale chodzi mi o to, że jako, że tworzą grupę i się z tym - z religią jak i przynależnością polityczną obnoszą, to mogą aż tak śmiało przyznawać się do wyznania, czują się bezpieczniej, bo są w grupie. Ale przeciętny człowiek już nie bardzo. Niby zależy od środowiska. Niemniej jednak jest to smutne, że w ogóle doszło do czegoś takiego. Do takiego braku wolności wyznania wynikającego z szykanowania katolików.

@ "Chyba będę musiał założyć swego rodzaju klub OFIAR indoktrynacji KK (albo napisać poradnik jak wyrwać się z pod wpływu religij stosującej metody sekty)."

Ty po prostu nie rozumiesz czym jest sekta. Musiałbyś najpierw przyłączyć się do jakiejś sekty, poczuć jak jest w niej żyć, a potem z niej odejść, by się przekonać na ile ta sekta w ogóle pozwoli Ci odejść. Z KK możesz odejść bez problemu i nikt Cię za to prześladować nie będzie. Co więcej jeszcze mnóstwo osób pochwali Cię za to, że jesteś taki postępowy i mądry, choćbyś równocześnie plutł głupoty jak potłuczony. Od wielu ludzi z założenia odchodząc z KK i chwaląc się tym na wszystkie strony dostajesz w pakiecie m.in. uznanie Cię za inteligentnego.
Spróbuj z ruchem Hare Krishna. Oni się parają m.in. handlem ludźmi i narkotykami. (Choć oczywiście założyciel tego ruchu głosił idee bardzo szlachetne absolutnie nie mające nic wspólnego z przestępczością zorganizowaną ani jakimkolwiek krzywdzeniem drugiego człowieka - dodam to, żeby nie wyszło, że to niby wpływ religii jako takiej) Przyłącz się i odezwij jak będziesz próbował odejść. Zobaczymy czy Ci się uda. Może w Polsce łatwiej Ci się uda niż np. w Angli, ale zawsze będzie to jakieś doświadczenie w obcowaniu z prawdziwą sektą i będziesz wtedy mógł pisać rzeczy mające prawdziwe podstawy.

@ "Nie zamierzam trzymać światła pod korcem skoro tyle wiem.
Mam zamiar mówić głośno niebezpieczeństwach i obłudzie religii, tym bardziej rażących że podaje się za świętą, nieomylną."

Wiesz w czym chyba najmocniej widoczne jest Twoje zaślepienie? Ano w tym, że Ty naprawdę nie widzisz, że na filmwebie trzeba nie być tchórzem nie kiedy atakuje się KK, a wtedy kiedy się go broni lub choćby pisze o nim w sposób neutralny. Gdyby nie Twoje zaślepienie i nie Twój silny (niezdrowy oczywiście) mesjanizm wiedziałbyś, że wystarczy, że napiszesz byle co dowolnie mocno głupiego lub/i nielogicznego, ale atakującego KK, a od razu znajdziesz cały tłum osób Cię popierających, a rzadko kiedy trafisz na kogoś, kto zacznie Ci tłumaczyć dlaczego to, co piszesz jest bez sensu.

I to nie jest tak, że ja uważam, że jest dobrze ludzi straszyć religią, bo absolutnie nie. I jeśli wychowywano Cię w ten sposób, to mogę zrozumieć Twoje wielkie rozżalenie. Tyle, że to byłby błąd ludzki - ludzi, którzy Cię tak zastraszyli - nie kwestia religii jako takiej. Możesz dziecko w ten sposób zastraszyć w ogóle nie wplątując w to religii. Wystarczy, że będziesz je karać za każdy za długo zmywany talerz, za krzywe spojrzenie itp. itd. Jest wiele możliwości zastraszenia i wpojenia człowiekowi, że jest nic niewartym śmieciem. A kiedy ten człowiek jest dzieckiem, a oprawcami są rodzice bądź/i wychowawcy jest to niestety niesamowicie łatwe zupełnie bez użycia religii. Tak więc może jednak najpierw porządnie się zastanów do kogo i o co masz żal i od kogo doświadczyłeś jakiś krzywd. Wyjdzie Ci to na dobre. Inaczej nie ruszysz z miejsca.

Zgadzam się, że jest wiele minusów w chrześcijaństwie, ale są też i plusy, a ogólna sytuacja związana z życiem duchowym człowieka - w tym też tym że po prostu nie da się go ot tak wymazać - udawać, że nie istnieje - jest dość skomplikowana i racjonalnie rozumując nie można jej uprościć do czarno-białego świata, w którym wszystko, co czarne wiąże się wyłącznie z KK, a wszystko, co białe z brakiem KK.

@ "To moja forma terapii, wymazywania resztek jej wpływu z podświadomości."

Czy na pewno? Kilka lat temu nie miałeś takiej paranoi. Był nawet moment, że myślałam, że zacząłeś myśleć w pełni racjonalnie. A potem, nagle, ten wybuch - wielka walka z KK. Zaczęło się od jakichś małych wzmianek o kapłanach trzymających dla siebie tajemnice (jeszcze bez twierdzenia, że chodzi o KK), a skończyło się na fanatycznej nagonce na KK. Terapia tak nie wygląda. Czy to nie jest raczej dla Ciebie jakieś zastępstwo? Nie możesz znieść poczucia braku sensu, więc wyznaczasz sobie sens zastępczy (wcześniej tym sensem miało być programowanie przyszłości, co też zresztą jest bardzo szkodliwe), którym jest walka z KK, choć tak naprawdę wcale nie o tę walkę tu chodzi, a posiadanie jakiegoś ważnego sensu działania. Chcesz przekonać innych, żeby przekonać siebie. Gdybyś sam był przekonany naprawdę nie musiałbyś się w ten sposób utwierdzać. Tym bardziej właśnie w sytuacji kiedy poglądy antykatolickie są tak bardzo modne i popularne. Osoby, które mógłbyś przekonywać są w mniejszości. Twierdzisz, że myślałeś, że spotkasz ludzi, którzy się z Tobą zgodzą - możesz ich spotkać bez problemu, więc sam pomyśl dlaczego w tej sytuacji nadal chcesz przekonywać i uzyskiwać potwierdzenie, że masz rację?

Na temat Jezusa powiem Ci tak - mnie nie obchodzi czy ktoś taki istniał lub na ile ten który istniał (którego uznaje się za tę postać) był podobny bądź inny w zachowaniu i poglądach do tego z religii. To dla mnie nieistotne, bo tak naprawdę to w ogóle nie jest ważne dla istoty tej religii. Gdybym była chrześcijanką i do tego jeszcze taką, która by miała wiarę w jakiś sposób niepewną i powierzchowną, to wtedy takie rzeczy prawdopodobnie byłyby dla mnie bardzo ważne, bo jak dla wielu osób stanowiłyby pewnie dla mnie podstawy tej religii. Ale ja mogę sobie pozwolić na nieprzejmowanie się tym bo paradoksalnie (choć naprawdę mnie to dziwi, a i smuci, przede wszystkim smuci) rozumiem istotę chrześcijaństwa lepiej niż przeciętny wyznawca tej religii. Mnie osobiście przekonuje np. książka przedstawiająca argumenty na to, że Chrystus przeżył ukrzyżowanie. Bo dla mnie nie jest to ważne czy przeżył czy nie, więc mogę sobie bez problemu pozwolić na wzięcie przedstawionych argumentów pod uwagę i uznanie ich jako sensownych. To jak było nie wpływa na mój stosunek do chrześcijaństwa, bo to nijak nie ma związku z istotą tej religii. Za to rozumiem sens i wagę stanu chrystusowego. Dlatego na mnie nie wpłyniesz tak łatwo pustymi tekstami typu, że Jezusa za jego czasów też uważano za wichrzyciela i buntownika - "też" niby jak Ciebie (choć przypominam, że to w ogóle jest bez sensu zważywszy na fakt, że w stosunku do obecnych czasów głosisz poglądy popularne i modne, więc żaden z Ciebie buntownik).

Wiesz co jest ciekawe? Że napisałeś np. "ZNÓW czas zreformować lub zastąpić religię", a przecież jedna z najsilniejszych Twoich pretensji w stosunku do chrześcijaństwa odnosiła się właśnie do tego, że zastąpiło inne religie.
Teraz więc widzisz, że zastępując jedną religię inną możesz mieć dobre intencje, więc może zastanowisz się głębiej nad sensem tego wszystkiego. Co tak naprawdę jest ważne, a co nie. I co tak naprawdę uważasz. (Bo po głębszym przemyśleniu powinieneś zauważyć sprzeczności w prezentowanych przez siebie poglądach, więc automatycznie ulegną one pewnej zmianie, kiedy te sprzeczności usuniesz.)


Serial, pod którym piszemy jest naprawdę świetny i jestem pełna uznania dla mądrości jego twórców. To jeden z tych przypadków, kiedy ogromnie się cieszę, że na coś trafiłam, bo wpłynęło to istotnie na moje zrozumienie. Przykro mi tylko, że kiedy patrzę na komentarze na tym forum, to widzę, że ludzie odebrali ten serial w sumie w sposób dość płytki. Jakby chodziło w nim głównie o politykę i jakby główny bohater zachowywał się tak jak się zachowywał z niskich pobudek lub nieumiejętności. Ludzie piszą o sprzecznościach w jego zachowaniu. Czytałam recenzje, w których też jest to tak odbierane. Ale tak to wygląda kiedy nie rozumie się jego posunięć, kiedy patrzy się na nie jak na posunięcia polityczne osoby, która dostała dane stanowisko i pogrywa. Oczywiście jest tam pewna doza polityki, ale dużo więcej jest w tym serialu faktycznej religijnej głębi. I tak naprawdę wcale nie ma wielu (lub nie ma w ogóle) sprzeczności w zachowaniu głównego bohatera. Zaskoczyło mnie jak mądry jest ten serial, jak wiele mi dał. Pełny podziw dla twórców jako ludzi. Także za to, że zrealizowali to dla innych ludzi - nie w sensie dla rozrywki - ale dla rozwoju.

Jest tam m.in. też taka kwestia, którą ludzie zwykle opacznie odczytują, a mianowicie całe te rozgrywki związane z przywracaniem w KK tradycyjnych rytuałów, szat, szacunku dla papieża i właściwego zachowania się papieża (w miejsce traktowania go jak punktu do zwiedzenia w ramach wycieczki turystycznej; faceta, któremu się wydaje, że jest coś pozytywnego w noszeniu czarnych butów i byle jakiego ubioru - tak, piję tu do Franciszka) i to jak ludzie na to reagowali. To bardzo ważne i naprawdę świetnie tutaj to poruszono i szkoda, że mało osób postarało się to zrozumieć (wiele uznało, że młody papież po prostu miał jakieś tam różne pomysły, które okazały się kiepskie, więc potem z nich zrezygnował, bo dorósł - czyli takie proste, płytkie spojrzenie pomijające zupełnie wagę tradycji w religiach. Poza tym tak naprawdę to nasz główny bohater właśnie wcale się nie wycofał z któregokolwiek swojego zamiaru czy podejścia. Jest ogromnie istotnym, by to zauważyć i zrozumieć czemu służyły konkretne jego zachowania). W ramach różnych religii są różne reformy i rzadko kto tak naprawdę bierze pod uwagę to, że w ramach tych reform może zmienić coś, co było bardzo, bardzo ważne, a czego wagi po prostu nie rozumiał. Bo przecież ile osób tak naprawdę rozumie dlaczego dany rytuał wygląda tak a nie inaczej? Przykładowo zreformowany judaizm przełożył sobie szabas z soboty na niedzielę. Bo tak łatwiej, bo na świecie zwykle niedziela jest wolna, więc w ten sposób łatwiej żyć. Tak jakby wyznaczenie jako szabasu soboty (no dokładniej to się zaczyna już o 18tej w piątek, ale ogólnie jest to sobota) było kwestią przypadku bądź wyboru jakby spotkała się grupka decydujących i któryś rzucił pomysł w stylu "ustalmy razem jakiś dzień, który nam wszystkim pasuje". Tak więc ludzie zmieniają sobie tak co im pasuje i w końcu zmieniają też rzeczy kluczowe, bo po prostu często nie są świadomi w jakim celu zostały one wprowadzone. Możesz zmieniać coś w religii, jeśli jesteś na odpowiednim poziomie rozwoju duchowego. Czy raczej możesz wtedy mieć nadzieje, że nie zepsujesz. Aczkolwiek oczywiście z błędów też potem coś wynika - na błędach się uczymy. Mi teraz chodzi jedynie o to, że nie należy być przekonanym, że religia to taki przypadkowy zestaw przypadkowych rytuałów i zasad, który można dowolnie pozmieniać nie niszcząc tej religii, nie czyniąc jej zupełnie bezużyteczną lub wręcz szkodliwą. Prawdziwa religia jest ściśle związana z rzeczywistością. Tak dowolnie i nonszalancko można by sobie zmieniać elementy religii nieprawdziwej, która byłaby całkowicie zmyśloną (taka wizja ateistów), bo w przypadku takiego zmyślonego tworu nie miałoby to żadnego znaczenia, a sam twór i tak niczemu by nie służył, nie miałby żadnej wartości.
Można by tu jeszcze wiele napisać. Naprawdę świetny serial.

Eleonora

Tekst długi więc odpowiedz rozdzielę na kilka części, oto pierwsza.

______________________________________________________________

1) Co to miało by znaczyć NIE „powierzchowne” spojrzenie (na ten temat)?
Proszę podaj przykład (powierzchownego stwierdzenia). Bo takie zarzucanie czegoś bez argumentacji, z góry jest jak troloowanie lub ubliżanie ludziom (bez sensu)

2) Jak można twierdzić że „ktoś nic nie rozumie” (każda generalizacja tego typu jest błędna). Stwierdzania tego typu to podważanie wiarygodności i rodzaj deprecjacji rozmówcy. Do czego wtykasz takie stwierdzania (czy brak Ci wyczucia, empatii).
Co to miało by na celu (czy może nie jest przemyślanie, ot takie paplanie)?

3) Piszesz „Kwestia bogactwa…Nie ma tu żadnych sprzeczności”.
Czy w takim razie pałace Watykanu, przepych, drogocenne eksponaty jak w muzeach, rzeźby, złocenia i wielkie monumentalne budowle sakralne oraz za nimi wille księży.. to jest niezbędne? (Czy jest w porządku, że instytucji która głosi ubóstwo DLA INNYCH od których bierze pieniądze, SAMA zań wznosi pałace i wille)?

4) Piszesz „Bycie hipokrytą nie ma związku z religią”.
Czy to możliwe, że Watykan, papież (zorganizowany system) nie ma związku z religią?
Analizując historię kościoła, papiestwa można dojść do wniosku, że złamał wiele przykazań na wielką skalę (choćby mordowanie w imię Boga, łupy wojenne, rozpusta dawnych papieży, o której mówią niezależni historycy).

5) Biblia nakazuje by nie czcić obrazów, posągów i wizerunków, a w tej Religi jest ogromny kult tego typu obiektów
(to jest sprzeczność)? Religia, Jezus mówi o miłości, wybaczeniu, nie ocenieniu, a katolicy są bardzo oceniający i niektórzy wręcz kipią z nienawiści (czy to nie jest hipokryzja, a może głupota – ludzie nie rozumiejąc Jezusa i nie czytając Biblii zrobili sobie własną inną, barbarzyńską walczącą i niszczącą wszystko co obce, religię)?


6) Nie twierdzę, że wyznawanie religii czyni hipokrytą. Twierdze, że kościół (a więc i religia, WPROGRAMOWANA przezeń na siłę do umysłów bezbronnych dzieci)
jest w dużej mierzę STEKIEM kłamstw i duchowego syfu, który szkodzi (tak jak sekty – bo kościoła stosuje takie właśnie metody psycho-manipulacji). Czyż nie ma merytorycznych podstaw twierdzenia, że religia pochodzi od sekty i stosuje jej metody (Np. wtłaczanie poczucia winy i zastraszanie piekłem, sądem itp.)?

Myślę, że temat hipokryzji nie jest istotny (nie miałem zamiaru go poruszać, to tylko dodatek do jednego z zarzutów – okradania ludzi wmawiając im cnotę oddawania ostatniego grosza, przez ubogą wdową. Samo słowo „ubóstwo” U BOGA oznacza.
Krytyka bogactwa jest zauważalna, ale władzy kościoła to nie przeszkadza by samemu, budować z przepychem i po prostu STRASZNIE drogie, skomplikowane zdobienia, które są symbolem bogactwa). Prawdziwy kościół był skromny, duchowy.

Aha, czyli kościół to ludzie wg Ciebie. Fajnie sobie to wymyślili.
Specjaliści od prania mózgu są GENIALNI.
Zło to Szatan, dobro do Bóg, a oni jedynymi pośrednikami (zbawienie tylko u nich).
Natomiast na kościół nie można powiedzieć źle, bo będzie się mówić o bogu ducha winnych ludziach (to tak jak wysyłać niewinne dzieci na front, czym Watykan się zajmował by podbić Jerozolimę).

7) Kościół to dla nie instytucja, to ona rozdaje zasady (nie jej ofiary, zdobycz)
To nie demokratyczna organizacja, więc ludzie nie mają nic do gadania (!)
Jednostki się urabia, wmawia, że to oni są kościołem, tym czasem oni uczestniczą przymusowo w indoktrynacji i robi się z nich ofiary (wszystko da się wmówić dziecku).

Teraz to się zmienia, już nie jest wymagane bycie w kościele (kiedyś to był przymus, a za herezje, odstępstwo płaciło się nawet śmiercią – gdzie tu miłość bliźniego?).

Wiec nie mów mi, że kościół to ludzie, ludzie to ofiary.
Jak w sekcie kościół nimi manipuluje (co wymieniłem w pierwszym poście).

Gdyby nie było nakazu uczęszczania na msze i indoktrynacji szybko okazało by się, że kościoły były by opustoszały (zresztą kościół upada na zachodzie b. wyraźnie).
___________________________________________________________________

To co piszesz dalej jest bardzo interesujące, warto było poruszyć ten temat (dziękuje:)

Zacytuje: „Katolicyzm, jak i wiele innych religii, potępia rozpustę, posiadanie (chęć posiadania) więcej niż potrzebujemy, nadmierne żądze (że tak to ujmę). To są rzeczy dość oczywiste. „

8) Co to jest rozpusta (bo to jakieś religijne podejrzane sformułowanie)?

(Np wg ortodoksyjnego KK seks dla przyjemności to grzech
– myślą, że Bóg wymyśla seks tylko po to aby kilka razy w życiu począć dziecko.
Może gdyby kościół wmawiał, że spanie 8 godzin dziennie jest grzechem uwierzyli by. Że muszą spać tylko 4 godziny dziennie, bo jakiś mściwy Bóg oczekuje od nich harówki na pałace KK, aż 20 godzin dziennie).

9) Jeśli oczywiste jest posiadanie więcej niż potrzebujemy, to dlaczego posiadasz rzeczy zbędne. Np. 3 pary butów? (a może wszystko się da uzasadnić Hitler potrzebował silnej armii na podbój świata, a papierze złoceń w Watykanie, księża willi, a Baksik i Gąsiorowski na pewno też mieli swoje wydatki – może potrzebowali wyspy -LOL) ?

Podsumowując termin rozpusta i posiadanie ponad potrzeby są jak na razie bardzo mgliste dla mnie (wg ortodoksów KK wszyscy SĄ WINNI grzechów, pożądania..
/nawet myślą/ a poza tym i tak dziedziczą GRZECH pierworodny. Więc tak czy inaczej muszą się LECZYĆ, brać kuracje, czyli pranie umysłu, rytuały, aby móc mieć nadzieje na zbawienie. To super pomysł jak na sektę. Przekonać ludzi, że są grzeszni, winni od urodzenia i aby się bali zastraszyć potępieniem przedstawiając się jako lekaż z monopolem na uzdrowienie, uratowanie od wiecznej męki.

Kościół za takie nadużycia powinien być zabroniony.. Mam nadzieję, że szybko zawali się (to ewidentna sekta oszukująca i okradająca ludzi na wielką saklę).
Wmawia im grzech pierworodny i każe płacić za rozgrzeszenie (kiedyś wprost, teraz co łaska). Wilk w owczej skórze (Jezus przed takimi wiele przestrzegał).

_________________________________________________________________

Co to znaczy „nie fajne zagrywki w stosunku do otoczenia”.

10) Jeśli ktoś ma salon masarzu erotycznego to co szkodzi otoczeniu.
Jeśli ktoś chodzi do burdelu (do którego chadzali nawet papierze)
To co to szkodzi otoczeniu (raczej dobrze, że nie złości się i nie gwałci żony, gdy ona nie chce). Jeśli w innej kulturze ktoś ma 8 żon, lub cały charme to co w tym złego?

11) Jeśli ktoś ma firmę zatrudnia 100 osób bogacąc się ponad stan to złe.
Raczej daje im prace, napędza PKB, płaci podatki oraz produkuje rożne dobra.

Gdyby ludzie dosłownie słuchali zaleceń tej sekty, cywilizacja cofnęła by się do średniowiecza (lub dalej, bo bogactwo napędza obopólną wymianę dobra, rozwój).

Nie porozumieniem jest twierdzenie, że bogactwo jest złe.
Gdyby chcieć mieć to co minimum ludzie nie wyszli by z JASKIŃ!!!
(bo taki luksus jak dom, łóżko, auto, maszyny rolnicze nie są niezbędne)

__________________________________________________________________

Co to za słowo „rozpasanie” (to jakiś religijny slogan, czy co)?
(Konkretnie mieć więcej niż niezbędne ubrania lub 2 auta to rozpasanie)

Tak każda sekta mówi że chce pomóc, ale w rzeczywistości NIEWOLI (!)


Koncentrowanie się na bogactwie tworzy niezależność finansową (jeśli ktoś jest choć odrobinę mądry dąży do tego, aby nie musieć pracować na pieniądze, ale aby automatyzować biznesy. Na tym polega idea wolności i bogactwa).

Jeśli nie musisz pracować nie musisz też koncentrować się na pieniądzach i możesz zajmować się beztrosko czymkolwiek zechcesz np. życiem duchowym (jak ja
- choć akurat nie dlatego, że sam się dorobiłem, ale że to i tamto od rodziny).

To raczej ktoś kto potrzebuje pieniędzy na życie dąży do nich, marnując min 10 godzin dziennie, potem zmęczony po pracy siada przed TV lub odpoczywa nie mając ochoty na twórczy rozwój (a co dopiero na studia różnych duchowych tematów i min. drogie kursy).

Ciągłe podnoszenie poziomu życia to nie nałóg, ale LUDZKA NATURA.
Sekty (w tym kościół) starają się z nią walczyć na różne sposoby (rodząc destrukcyjne konflikty wewnątrz i wtłaczając w poczucie winy).

ZAUWAŻ że gdyby ludzie się nie rozwijali nie powstała by cywilizacja.
Żyli by jak zwierzęta, które nie podnoszą jakości swego życia!!!!!!!!!!!!!

12) Nie mam, żalu do kościoła, że tworzy bardzo drogie monumentalne budowle.
To wspaniałe dzieła sztuki, ale śmieszne jest, że innym wmawia cnotę skromności
(gdy sam żerując na innych, naiwnych, okradając ich z pieniędzy tonie w przepychu).

To takie żałosne oszustwo! (szkoda mi ludzi, który jak zahipnotyzowani tego nie widzą – tak widać działa pranie mózgu – ofiara sekty nie dość że nie wie, że jest ofiarą to BRONI swego oprawcę)!

Co do alkoholu, używek, przejadania nie ma to związku z nadmiarem pieniędzy
Każdy kto chce się spić, może wyżebrać przez godzinę parę złotych na tanie wino.
Tak samo jedzenia w Polsce nie brakuje –bezdomni mogą rozpychać się wyrzucanymi produktami.. Umiar to nie jakaś zasada, którą poprzez religie trzeba sugerować traktując ludzi jak stado idiotów. To zdrowy rozsądek, zwykła wrażliwość na własne uczucia każdemu mówi ile może zjeść aby się dobrze czuć i że nie warto pić wcale (bo to osłabia, tak jak palenie.. głupia moda lub sposób na tłumienie emocji). Nie wiem co w tym jest, ale raczej nałogi to nie kwestia rozpasania (a problemów ze sobą, braku radowi, celu w życiu – forma ucieczki przed stresem itp).

Piszesz „są też powody, dla których szukając ludzi, których byłoby warto nauczać w sensie wspomagania ich rozwoju duchowego, warto nastawiać się wyłącznie na ludzi dość zamożnych”
Tak kościół i wszelkie sekty lubią nawracać tych, na których najwięcej skorzystają.
(to naturalne, że kościół jak i każdy dąży do obfitości, a kto ma ten może chętniej się dzielić więc ludzie doń lgną podświadomie licząc na korzyści. Choćby dla show, emocji jak gwiazdy i sławni, ciekawi ludzie popularni w TV –są oblegani).

To zabawne, ale mam wrażenie, iż na tej zasadzie na jakiej bronisz kościoła NIC nie można nigdy jemu zarzucić. Zawsze to jacyś pojedynczy ludzie.
Jeśli papież zatwierdzi krucjatę i wymorduje milion pogan to jeden człowiek?
Jeśli papież wprowadzi kult obrazów albo jakieś prawo (dogmat nieomylności) to przypadkiem nie tyczy się całego kościoła (który jest podporządkowany jak wojskowa struktura generałowi).


_________________________________________________________________

13) Aby wierzyć i korzystać z duchowego świata nie trzeba być w kościele, ani wyznawać żadnej religii (wystarczy wiedza, a nawet bez niej sama intencja, czy łaska). Współczesna religia to system opresyjnego prania mózgu na myślenie dogmatami, umartwienia, podporządkowanie, poczucie winy, grzechy, zastraszanie ideą zła. To taka obrzydliwa psychomanipulacja skupiona na zasilaniu kościoła!

Osoby, które korzystają w wyższych stanów duchowych (np. Osho) są/byli zagorzałymi przeciwnikami kościoła i religii (tak jak np. Jezus wieszał psy na współczesnej jemu organizacji religijnej – jak groby pobielane z zewnątrz ładne a w środku syf i zgnilizna. Ostrzegał by nie słuchać uczonych w piśmie. Zalecał aby BEZPOŚREDNIO łączyć się z Bogiem w modlitwie, a nie iść do świątyni aby ludzie widzieli! Mówił o łasce zbawienia przez WIARĘ, a nie warunkował jak KK i religie!

Kościół, religie są jak sekty oparte na kłamstwach, psychomanipulacji (mimo, że powołują się na Biblie, nie przestygają jej zaleceń) zastraszają ludzi i wpajają im poczucie winy osłabiając duchowo i materialnie dla własnych kopyści (ot sekty).

14) Jakie użytkowe zastosowanie ma 20-to metrowy krzyż? Albo łuki na zewnątrz kościoła, udające dawny, średniowieczny styl (bo taki wybudowano w mojej dzielnicy)? Jakie praktyczne zastosowanie mają przesadne zdobienia, wymyślne bryły szpecące krajobraz z daleka (przecież wystarczył by normalny budynek na zebrania tak jak u ŚJ, albo coś bardziej skromnego, nie jak dawne katedry b. wysokie.

Skoro łatwiej osiągnąć stany energetyczne w budowli o odpowiedniej wielkości, to czemu JEZUS nie zalecał chodzenia do świątyń, a modlenie się w domu???

Na tej zasadzie można uzasadnić wszystko (dochodzę do wniosku, że nie warto rozmawiać z ofiarami sekty, bo choćby kościół nadal mordował niewiernych to i tak ortodoksi powiedzą, że to pojedynczy ludzie, że każdy może się mylić, że kościół jest święty, albo jakąś tam głupią wymówkę, aby tylko wybronić swoją SEKTĘ)!

Akustyka nie potrzebuje złoceń i malowideł na suficie (a nadmiar ozdób chyba nawet jej przeszkadza). Te multum obrazków w kościele nie wspomaga wyciszenia, a rozprasza! (często chodziłem na stare miasto do dawnych kościołów, ale i w nowoczesnych usłano ściany obrazkami).

Znam wnioski z fizyki kwantowej, ale nie ma tam mowy o konieczności żadnych pośredników, kościołów, religii (to system zniewolenia i zacieniania umysłu jednostki, która ma BEZPOŚREDNI kontakt z Bogiem, o czym uczył Jezus, mistrzowie duchowi i fizycy kwantowi.. wszystko jest połączone. Chodzenie do kościoła to uleganie wpływu sekty, która oszukuje, wpaja winę, kładzie różne syfy do głowy, uzależnia od siebie i każe płacić za wszystko słono (sakramenty). Wiara w świat duchowy to wolność od oszustów, pośredników, warunków. Religia to choroba, wyprany umysł przez sekty. Prawdziwa szczera relacja duchowa jest BEZWARUNKOWA, bez pośredników, bez dogmatów (a modlitwa nie wymaga świątyń, ofiar itp.)

Skata KK aby móc zarabiać na ludziach wmawia im swoją nieodzowność, warunkuje zbawienie, warunkuje szczęście, warunkuje kontakt z Bogiem, aby zarabiać na tym.

Rozumiem, że każdy ma prawo założyć własną sektę lub być wyznawcą KK.
Może nawet samookaleczać się w ramach umartwienia zaleconego przez KK.
(pochody biczowników tu przypominają się). Ale to tylko wyraz głupoty.

Naturalne jest bronienie ludzi przed sektami (choćby rozrosły się do religii).
Chętnie piszę o tym na forum i będę prowadził szerszą działalność (dla uwolnienia społeczności od sekty, która ją wyzyskuje i niszczy na różne sposoby. Poczucie winy jest destrukcyjne szalenie, a kościół rytuałami wtłacza je bardzo jaskrawo, perfidnie).

Więc religia to balast, w historii świata ogrom zła, a teraz silna psychomanipulacja.. która uniemożliwia rozwój dobra, bo koncentruje ludzi na idei zła, zastrasza, poniża, umartwia.

Eleonora

Piszesz, że potępia się magię w ogóle.
A Jezus to czego nauczał, co miał na myśli mówiąc:
I WY będziecie mogli czynić takie rzeczy jak ja i WIĘKSZE jeszcze!!!????
(z wody wino i inne tzw. cuda to ewidentna magia. Np opisana w książkach pod hasłem HUNA). Więc Jezus, nie dość, że stosował magie to jeszcze jej uczył, twierdząc, że każdy ma to w potencjale (ale kościół zaciemnia to i ODRYWA ludzi od wiedzy, którą Jezus rozwinął ucząc się tego prawdopodobnie w Indiach, bo w Biblii nie ma iluś lat z jego życia i niektórzy spekulują, że wtedy odbywał studia duchowe).

Prawdziwie wierzący człowiek nie potrzebuje rytuałów, a sam je najwyżej ustala.
Rytuały są dla wzmocnienia słabej wiary (jeśli wierzy się nie w moc Boga, a w moc rekwizytów, miejsca, rytuałów. Dla Boga nie ma nic niemożliwego, o czym mówił Jezus). Żadna rzecz nie dzieje się bez udziału Boga (kto zna wiedzę tajemną albo fizykę kwantową ten wie, że wszystko jest połączone, w Bogu, z Bogiem i przez Boga).

Poza tym religia to satanistyczny kult zła, Szatana który odbiera moc bogu wmawiając ludziom, że jakiś anioł wyrwał się i grasuje psując Bogu szyki i strasząc ludzi. Sorry za szczerość, ale te historie są irracjonalne i służą do zastraszania (by wpaść w objęcia kościoła, rytuałów, zamiast UFAĆ BOGU).

___________________________________________________________________

15) Aha – to mentalność Kalago (Kali ukraść dobrze, karlemu to źle).
Ubóstwo i skromność dla innych tak, ale świątynie i kościół nie muszą być skromne.
To jest przykład hipokryzji (prawo stosowane jednostronnie – głosi co innego, a robi co innego). Kościół głosi ubóstwo i pokorę dla innych, ale sam jest bogaty i pyszny.
Watykan to jest ogrom złoceń, przepychu jak i dawne kościoły jak pałace, galerie.
Co jeszcze tam mieli by wstawić, podłogę ze złota i kryształowe żyrandole byś mogła to zauważyć, że to zbędne i zupełnie zaprzecza idei pokory, skromności i ubóstwa?!!

___________________________________________________________________

Chyba nie znasz historii, nie wiem w ogóle po co z Tobą dyskutuję o kościele nie masz wiele pojęcia, myślisz jednostronnie.. Religii podobnych było multum (świat nie ma 2 tys. Lat, nie zaczął się z początkiem chrześcijaństwa). Inne religie są liczniejsze niż ta. Każda religia sekta dąży do ekspansji, ale ta KK była bardzo wojownicza, ogniem i mieczem wywalczyła tak duże strefy wpływów. Wymordowano Indian którzy nie chcieli się nawrócić, tu w Europie także prowadzono czystki..
Kościół, Watykan powinien być rozliczony i zlicytowany za dawne ZBRODNIE!!!

__________________________________________________________________

Skoro globalizacja zabija różnorodność to właśnie kościół najbardziej się w tym wsławił. Jak piszesz wyniszczył wiele tradycji, tam gdzie dotarli misjonarze wprowadzali dyktaturze i władzę nowego świata niszcząc piękne dawne społeczności, na wyspach jak i lądach. To dawny imperialistyczny Rzym prowadzi globalizację od setek lat. Kiedyś wojskową, a teraz duchową inwazję kultury, religii i centralnej papieskiej władzy. Tu słowianie mieli bardzo ciekawe duchowe tradycje.

Myślę, że globalizacja może być wolna od religii. Chyba że ludzie są tak głupi jak filmowe Minionki i nie potrafią rozumieć świata bez systemu wierzeń nakazujących im jakieś myślenie (bo nie są zdolni do wyczucia tego co jest dla nich dobre).
Innymi słowy, jeśli ludzie nie dorośli do wolności to potrzebują kajdan w formie systemu zasad myślenia i wtedy dla efektywnego prania umysłu trzeba stworzyć im jakieś obrzędy, rytuały, święta, modlitwy (czyli religie właśnie). Religia jest dla szarej głupiej masy.

Człowiek wolny wewnętrznie, rozumiejący świat, Boga, nie potrzebuje pośrednika, szablonów, decydujących za niego.. (jest dorosły, samodzielny, nie jak dziecko zagubione bez władzy, opieki rodzica, wielkiego brata, opresyjnego kościoła).

Człowiek jest zdolny do bezpośredniej relacji z Bogiem i żaden kościół, żadna religia nie jest wymagana (o tym uczył Jezus, Budda i inni). I to dla mnie jest oczywiste bo pasjonuję się tym tematem (kościół tylko niszczy tę więź duchową, wtłaczając do umysłu bardzo wiele zła: poczucie winy, warunkową miłość, umartwienie, nie zasługiwanie, cierpiętnictwo, grzech pierworodny, koniec świata, sąd ostateczny, potępienie, piekło, pokutę i wiele, wiele innych GŁUPOT powodujących BARDZO DUŻE DUCHOWE SPOSTOSZENIE!!!! = cierpienie, osłabienie duchowe i zależność od sekty (czyli jej finansowanie i popieranie)

Pranie mózgu polega na tym, że z najgorszego kłamstwa da się zrobić najświętszą prawdę. Po to rytuały w kościele aby ogłupiać i uzależniać ludzi od DOKTRYNY!

_________________________________________________________________

Chrześcijaństwo nie góruje, jest w mniejszości (patrz na statystyki, o ile pamiętam to tylko u nas w zachodniej cywilizacji jest popularne, ale Indie, Chiny, Afryka miliardy ludzi wierzy w inne rzeczy). Kościoły na zachodzie są puste, ujemny przyrost demograficzny w Europie, Amerykę czeka kryzys i nie wiadomo jak u nich to się rozegra, ale też jest migracja (mają wiele różnych kościołów). Nowe pokolenia nie sądzę aby kontynuowały.. Rzym się zawali, to kolos na glinianych nogach..
Cały wschód nie jest pod jego wpływem (popatrz na mapę). Europa jest już stracona, stany nie mają spójnego kościoła i tam jest silna postępowa moda (nowa era). Buddyzm też się rozwija. Sam papież powiedział, że te święta mogą być ostatnie.
Domyślać się można, że coś się stanie. Może nie muzułmańska rewolucja i podbój Watykanu przez ISIS (mieli by za swoje, prowadzili krucjaty mordując pogan, a teraz padli by sami ofiarą przemocy – to była by Boska sprawiedliwość, prawo karmy albo kto mieczem wojuje od miecza ginie). Przeminie parę pokoleń i egzotyką będzie chrześcijaństwo, KK zaś na pewno upadnie (pewna silna grupa go nie cierpi).
KK jest od dawna infiltrowany i być może sam się rozmontuje jak upadł ZSSR (także będący imperialistycznym, ponadnarodowym kolosem). Nikt w to nie wierzył a jednak.
___________________________________________________________________

Chrześcijaństwo jak każda sekta jest ekspansywne.
Nie rozważajmy więc która religia jest lepsza (Islam, Hinduizm, Chrześcijaństwo).
Jeśli miałbym już wybierać osobiście wolał bym Buddyzm jako filozofie, nie religie
(w buddyzmie nie ma zakazów, nakazów, straszenia i parszywej manipulacji oraz podburzania przeciw innym – to filozofia pokoju z ideą osobistego rozwoju, a nie budowy władczej organizacji podporządkowującej sobie ludzi jak wojujące kościoły).

Myślę, że islamizacja Europy to strategiczny krok w celu eliminacji religii w ogóle.
To było by uczciwe i sprawiedliwe – zero duchowej zniewolenia (zakaz religji=sekt)
Aby to było możliwe trzeba zderzyć ze sobą dwie wojownicze religie aby zniszczyły siebie wzajemnie. To proste i mądre. Jeśli masz stonkę to nie walczysz z nią, a wspierasz jej naturalnego wroga. Jeśli masz wroga, to nie walczysz z nim, a wspierasz jego konkurencję (która może wyzerować się w wojnie).
Pisząc wprost ISIS jest wspierane po to aby wyeliminować chrześcijaństwo.

Po wyeliminowaniu chrześcijaństwa łatwo będzie odrzucić tę obcą, egzotyczną i bardzo nie wygodną religię. To wygląda na taki światły plan uwolnienia ludzkości o prymitywnych wierzeń, zastraszających ich i robiących z nich niewolników, wpatrzonych w pisma i nie myślących samodzielnie (a co dopiero mówić o wczuciu się w siebie i relacji z wewnętrzną boskością). Tego typu religie to kłoda na drodze do prawdziwego duchowego rozwoju (dlatego duchowi mistrzowie albo je krytykują albo się od nich dystansują, stawiając jak Jezus – na osobistą relacje, wyciszenie).
A nie puste głupie, osłabiające wewnętrznie, wtłaczające winę, rytuały w kościele!!
__________________________________________________________________

Nie ma mowy, zapomnij, aby chrześcijaństwo było religią globalną.
To destrukcyjne rytuały, robiące ludziom bagno z mózgu.
Małym dzieciom wmawia, się że są tu za karę itp.

Nigdy do tego nie dojdzie.
Po trupie światłych ludzi.
Głupota nie wygra z mądrością.
Nigdy przenigdy i sama się przekonasz.
__________________________________________________________________

Naturalny proces różnicowania prowadzi do osłabienia i upadku centralnej władzy.
To bardzo pozytywne zmiany dla przeciwników kościoła. Bez silnej władzy organizacja słabnie, rozdrobniona jest nie widoczna, nie groźna i asymiluje się, zmienia, rozmywa. Bez władzy Watykanu powstają kościoły lokalne i zmieniają prawo, doktrynę np. w kościele polskim podobno kobiety mogą odprawiać msze.
Sekta, jak i religia bez przymusu jak niegdyś słabnie i bez indoktrynacji od kołyski NIKT normalny nie będzie weń pokładał kariery, bez wiernych i księży upadnie jak inne wcześniejsze bardzo podobne religie (znamy ich wiele w historii świata).
_________________________________________________________________

Chrześcijaństwo uprawia kult cierpienia, wmawia ludziom że życie to obóz pracy, że trzeba odpracowywać grzech pierworodny (skoro zesłanie to cierpienie i kara).

Technologia eliminuje prace, pełna automatyzacja jest możliwa. Taka religia zupełnie nie przystaje do wolności. Maszyny i roboty dzięki darmowej odnawialnej energii są w stanie wyprodukować nieskończoną ilość dóbr. Obfitość i wolność od pracy to przyszłość ludzkości. Religia z wyrzeczeniami, ubóstwem, cierpiętnictwem nijak się ma do tych zmian. Jest zaprzeczeniem rozwoju i ma za nic ideę dobrobytu, szczęścia negując nawet dążenie do przyjemności jako złe. To nie postępowa dawna, dekadencka SEKTA (zastraszająca co i raz sądem i końcem świata)!!!

Jak najszybciej z nią do lamusa. Wiedza staje się popularna. Fizyka kwantowa, energetyka człowieka. To nie ma nic o warunkowym zbawieniu i zabobonach kościoła. Duchowy świat to wolny od kościołów i księży świat bezwarunkowej MIŁOŚCI.

16) Taka obłudna religia wyznająca ideę zła, oceniająca nijak się ma do nowej filozofii, duchowości. Dlatego coraz więcej przebudzonych osób (jak ja) bardzo krytykuje kościół jako zaścianek zła! Kościół ma więc wielu wrogów

- władzę światową, która podobno nie ukrywa, że od lat pracuje nad jego zanikiem
- ostatnio islam, który na bank zaleje demograficznie słabnącą Europę (a w świecie znacznie liczniejsze są INNE religie, chrześcijaństwo to i tak jakiś margines przy nich)
- nowoczesne technologie, wirtualny świat, gry rozrywka, kino, masę atrakcji
(dzieci nie będą chodziły do kościoła gdzie mówi im się o umartwieniu, pokucie, grzechu, ograniczaniu do minimum, czyli wyrzeczeniu dóbr - chyba że trafi się jakiś masochista, lub nie kochający siebie człowiek, podatny na sekty)
- postęp wiedzy, nauki, świadomości o duchowej naturze świata (nie gdzieś tam niebie, ale tu, teraz żyjemy już w duchowym świecie, będąc duchowymi istotami – o tym mówi min fizyka kwantowa, że wszystko to iluzja – co dawno wiemy z Buddyzmu).
- Buddyzm i filozofie wschodu, popularna Joga, dbanie o zdrowie duszy, energie i wiele, wiele innych, z którymi KK walczy bo nie przystają do idei umartwienia, cierpienia i poniżania swego ciała uważając je za złe (tak jak seks)
- Nev Age, filozofia nowej myśli, ogólnie praktyczna duchowość, potęga podświadomości i wiedza z którą KK od dawna walczy (a którą reprezentuję) bo ta wiedza obnaża jego okrutne kłamstwa (czyli wtłaczanie idei zła, sądu, piekła i innych, które oddalają od wiary w dobro, bezwarunkową miłość, czyli ogólnie od BOSKOŚCI w nas).
- Islam i inne wspierane, dobrze zorganizowane naturalnie wrogie kościołowi organizacje, które nie zostawią ani śladu po władzy Watykanu, co najwyżej pozwalając na wpisanie chrześcijaństwa w podręczniki obok innych dawnych wierzeń, mitologii (co już ma miejsce, bo władza dąży do wypchnięcia religijności na margines prywatnego życia, czyli gdy pokolenie przeminie ta zaraza się nie rozniesie.. wymrą stare babcie i ci indoktrynowani współcześnie nie kopiując przywiązania do religii nowym pokoleniom, które już mają masę rozrywki i nie dają się nabić w butelkę ciemnogrodu i umartwienia, w zamian za jakieś mgliste obietnice zbawienia.. bo od czego i do czego – fizyka kwantowa i duchowość jak i mistrzowie dawni, obecni w tym Jezus, nie stawiają warunków i nie wyznają piekła, to wymysł kościoła dla zastraszania.
- w końcu NAUKA, wiedza, fizyka kwantowa, kosmologia, nowoczesna filozofia
- Ufo, obce cywilizacje, dla których to ciemnogród jak z filmu „Trudno Być bogiem” dlatego na tym etapie dojrzewania na rozumu, odrzucenia zabobonu jeszcze
- postępująca globalizacja, unifikacja, która eliminuje różnice budzące konflikty (religia z gruntu jest jak narodowość jest konfliktowa zaborcza dlatego są naciski na jej usuwanie, rozmywanie, dzielenie i ostatecznie wyeliminowanie ze świadomości ludzi, obywatela świata. Nowego człowieka, jaki będzie wolny od granic i wierzeń. Religii dzielących ludzi na naszych i niewiernych, obcych (w przeszłości tocząc wojny o święte miejsca i wpływy). Aby było sprawiedliwie trzeba znieść je wszystkie (zero ciemnogrodu wobec wiedzy o świecie zbędna jest wiara w bóstwa, zabobony i ogłupiające kulty). Świat jest prosty i duchowy (dla nowych pokoleń będzie to oczywiste, bez pośrednika do chuchowego życia, bo to będzie jak mowa, medytacja).
- natura człowieka który dąży do przyjemności, a unika cierpienia, pokuty, winy, umartwienia (dąży do dobra, pokoju i wolności, szczęścia. Odrzuca ograniczenia i negatywne, głupie straszne, manipulatorskie doktryny i wizje).

Jedyne piekło może być tu na Ziemi jeśli wierzy się w zło to jego doświadcza [tj. wiedz tajemna, której kościół boi się jak ognia]. Religia boi się prawdy, dlatego paliła stare księgi, mordowała światłych ludzi, cenzurowała dobre książki, to tyrania, hipnotyczna władza, jak sekta która okrada ludzi ze szczęścia, bogactwa, rozwoju, dobra (i siły prawdziwej wiary). Wmawia im zło, grzeszność, przedstawia Boga jak sadystę i firmuje Szatana, każąc im bać się, cierpieć, pokutować, ograniczać, umartwiać się i dawać okradać, robi z nich ofiary – głupie owce).
___________________________________________________________________

17) Islam jest młodszy i przypomina agresją i brakiem humanizmu średniowiecze.
Jeśli chrześcijaństwo wyewoluowało z mordowania ludzi w sposób bestialski (żywcem, stosy) za tzw. herezje (Np. za drobne rozbieżności w interpretacji biblii,) to on, islam także ma szanse stać się z czasem dojrzały, humanitarny (jak wszystko ewoluuje).

W chrześcijaństwie nie widzę zagrożenia, bo więcej już nie może psuć ludziom nerw i mieszać w świecie bo właśnie upada (choć w Polsce tego jeszcze się nie zauważa).


18) Jeśli uważasz, że absurdalne jest widzenie zagrożenia w KK to mi jak myślisz
Jak działa na psychikę małego dziecka:
a) wmawianie mu, że jest ZŁE
b) że życie na ziemi to KARA
c) że to pokuta i chodzi o CIERPIENIE
d) że zbawienie jest nie pewne, warunkowe, że jest stale OCENIENIANE
e) wtłaczanie poczucia winy rytuałami „moja WINA, bardzo wielka WINA”
To wyniszcza psychikę, osłabia i ROZWLA wewnętrznie (ale ofiara sekty tego nie zauważy – wiec chyba nie umiesz dostrzegać oczywistego zła kościoła, bo tak ci wyprał umysł)

PRZECZYTAJ TE PUNKTY 3 razy i ZASTANÓW SIĘ jak to niszczy ludzi wewnętrzne (a to tylko parę przykładów, mam dłuuugą listę podobnych)?

Dodam, że omawiana wcześniej idea wyrzeczenia i minimalizmu dóbr COFA rozwój (wtłacza w BEZSENSOWNĄ WEGETACJE i czekanie na śmierć. Bo tego uczy religia, że „po śmierci” w przyszłości zacznie się właściwie życie!!!
To przeczy duchowości, filozofii tzw. chwili obecnej. To po prostu straszna manipulacja odrywająca od prawdziwego, szczęśliwego duchowego życia.
Opartego na radości teraz i bezwarunkowej miłości (KK to sekta która to odwraca, unieszczęśliwia, pognębia, zastrasza, warunkuje pokój, i najgorsze wtłacza winę!)

19) Czy ty tego naprawdę nie zauważasz, że te poczucie winy nie jest przypadkowe, ani nikomu potrzebne, że to łamie ludzi wewnętrznie (jak i wina to i kara, to zabiera entuzjazm i naturalne dążenie do szczęścia. Bo skoro wmawia się, że to zesłanie za karę to cierpiętnictwo, minimalizm jak w łagrze, cierpienie jest domyślne)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!??
_________________________________________________________________
_________________________________________________________________

Starsi szybko wymrą (bez urazy dla czytających te słowa) świat to nowe pokolenia.
Życie wieczne istnieje (ale nie ma nic wspólnego z opresyjną, zastraszającą i warunkującą zbawienie religią. Wszyscy są zbawieni bo Bóg jest miłością prawdziwą bezwarunkową, a człowiek jako pośrednik oszukuje i zastrasza budując na lęku władzę absolutną taką jak w średniowieczu sprawował kościół, upadający wobec nauki, mądrości i wolnościowych ruchów zmierzających do jego eliminacji).
______________________________________________________________
20) Co takiego widzisz pozytywnego w tej religii zbudowanej na kłamstwie i idei zastraszania złem, pognębiania ludzi na rożne sposoby i rozwalnia psychiki?
______________________________________________________________

Eleonora


Religia nie nadąża za zmianami świata, nieco ewoluuje, a świat przyspiesza.

Twierdzisz, że prawdziwa religia nie jest oryginalna, a fałszywa to ta oryginalna.

Czy nie zauważasz, że rzeczywistość się zmienia?

Religie powstają i upadają bo oparte są na DOGMATACH, czyli z góry przyjętych prawdach, a świat STALE się ZMIENIA! Każde tysiąc lecie jest inne..
Z czasem dawne religia wcale nie przystaje i upada (jak KK wali się obecnie).

Czy w ogóle wiesz skąd się biorą religie (jaka jest prawdziwa geneza chrześcijaństwa)? Polecam astrotologię – chrześcijaństwo to plagiat pogańskich kultów solarnych (i to dokładny)!

__________________________________________________________________

Jak może być religia prawdziwa lub nie prawdziwa.
Czuję, ze chyba nie wiesz co to jest religia.
To tylko SEKTA rości sobie prawo do monopolu.
Ta religia jak inne jest jak SEKTA, u nas prawda, a inni nie prawdziwi twierdzi KK
(ale to się zmienia – słyszałaś co to jest ekumenizm?)

Teraz już rozumiem jak trudno reformować skostniałe umysły,
Nie mogę dziwić się niektórym metodą … jeśli ludzie są tak oporni…
Bez tej dyskusji nie miał bym pojęcia z jakim oporem walczą animatorzy świata.
Króluje sekciarstwo, totalna głupota, ciemnogród z przywiązaniem do kościoła.
Te barbarzyńskie czasy gdy kościół miał totalną władzę pokazały jego prawdziwe oblicze (gdyby nie oświecenie, postęp nauki, to ta sekta trwała by, bo walczy z postępem, wiedząc że wiedza, mądrość, nauka, technologia = upadek kościoła).

___________________________________________________________________

Ta religia miała by pasować do współczesnego człowieka – chyba żartujesz:

Ok. 30% dzieci rodzi się poza małżeństwem (słyszałem ostatnio w UE)
Ok. 80% związków jest nieformalna (a w Rosji tyle % małżeństw to rozwody)

Religia to dogmat „świętości małżeństwa” oraz wymóg „czystości przedmałżeńskiej”.
Współczesny człowiek nie przestrzega, nie uznaje ani jednego ani drugiego i to rosnąca tendencja! Więc religia mija się z rzeczywistością, tym bardziej, że seks uznaje za coś złego, tym czasem mamy obecnie wylew długo tłumionej seksualności.

Buddyzm jeśli już pasuje, bo nie nakazuje, nie zakazuje tylko UCZY i rozwija duchowo.
___________________________________________________________________


Długo nie przepadałam za chrześcijaństwem, na co zresztą bardzo duży wpływ miała ta powszechna nagonka na tę religię, co nazywając po imieniu prowadzi do zmanipulowania człowieka.

Nagonka na chwilę się zatrzymała na potrzeby konfrontacji aby zaostrzyć nastroje.
Aby skasować religie w ogóle trzeba je zderzyć – co będzie miało miejsce
(po to do europy sprowadzeni są muzułmanie, po to ISIS i terroryści, aby zderzyć kultury i w ramach kompromisu, po serii zamachów lub domowej wojnie, ustanowić nowe regulacje prawne zakazujące publicznego demonstrowania religii, prowadząc w kolejnych krokach do jej zakazania jako przyczyna waśni, wojen i wrogości w EU.
Tak sądzę, bo te rzeczy nie dzieją się przypadkowo (zaproszenie i opłacanie miliona innowierców do serca chrześcijańskiej cywilizacji pod pretekstem pomocy).
To musi być konkretny, wieloetapowy globalny plan eliminacji chrześcijaństwa.
Jeśli wśród uchodźców są, a są na pewno agenci ISIS to zaatakują Watykan.
Plac świętego piotra jest idealny, a państwo islamskie ma środki finansowe, wsparcie i nowoczesne technologie i może zamienić Watykan w kupę gruzu jeśli zechce (a nie ukrywa tego, że nie dba o nie wiernych.. specjalizując się w pokazowych zamachach, aby ten konkretny nie był zaskoczeniem, aby powody były oczywiste dla ludzi – o to ci sami, którzy grasowali po europie tym razem trafili w kościoła samo serce).
Skoro WTC udało się, to co dopiero taki pałac papieża z wielkim podwórkiem.
Chrześcijaństwo na pewno zostanie zniszczone, za wiele sił jest w to zaangażowanie. Ja będę stał i przyglądał się jak zareagują ludzie w katolickiej Polsce.. To będzie szok gdy kościół upadnie, może młodzi będą szukać alternatywy i Nev Age wzmocni się wychodząc naprzeciw poprzez zorganizowaną.. (zobaczymy:)
___________________________________________________________________

Dziwiło mnie kiedyś dlaczego całkiem sporo osób bardzo mądrych, które szanuję - teozofów, ezoteryków itd. po poznaniu wielu różnych religii i mając naprawdę imponujące zrozumienie w końcu skłaniało się ku chrześcijaństwu.

Dlatego, że chrześcijaństwo jako lokalna sekta, sieje ziarno w umyśle.
Te ziarno istnieje i człowiek z lęku czasem może na wszelki wypadek
Umieścić się w kościele, który SZANTAŻUJE twierdząc, że zł grasuje
I jeśli nie uzyska się łaski uświęcającej to NA TORTURY TRAFI SIĘ !

Czyli ludzi da się zastraszyć, nawet mądrych, bo sekta w tym się specjalizuje.
Buddyzm nie zastrasza, Hinduizm chyba też, Nev Age to już w ogóle..

Jeśli będzie na danym terytorium 3 mafie, a będziesz mieć sklep lub knajpę.
Jako bardzo mądra oczytana osoba, będziesz mieć wybór między:

Tą która pobiera charcz co łaska, ale jest na tym terenie najsilniejsza
Dlatego twierdzi, że jeśli nie wejdziesz pod jej skrzydła to cię spali żywcem

Tą która pobiera regularne składki, ale jest łagodna, nie zastrasza
Jest mało poważna i słaba więc zachęca tolerancją

Tą która w ogóle nie pobiera składek i nie wymaga nic
Mówi że możesz sobie robić co chcesz, edukuje ciebie tylko

KK jest tak jak ta pierwsza, siłą szantażu (potępienia, piekła, sądu, czyścica) skłania jako lepsze zło. Jak ktoś powiedział, jeśli nie ma boga to nic, a jeśli jest to na wszelki wypadek.. co tam szkodzi chodzić do kościoła..

Jednak to zbudowana na zastraszaniu, kłamstwach i psycho-manipulacji opresyjna sekta. O której pisałem wiele, ale jakoś nie zauważasz że wtłacza POCZUCIE WINY itp.

Wiesz co nikt nie każe Tobie rezygnować z wolności wybierając sobie kata.
Nie musisz wybierać między religiami opresyjnymi zestawiając zły glina i dobry glina.
To nie o to się rozchodzi aby zamykać umysł w klatce systemu dogmatów.
CHODZI O TO ABY MYŚLEĆ SAMEMU, uczyć się, poznawać i obserwować.

Tylko sekty wymagają rytuałów, wierności, monopolu i zastraszają wiernych.

21) Czy naprawdę nie widzisz tego że KK to typowa sekta (zastrasza ludzi szatanem, sądem, piekłem itp.)??

użytkownik usunięty
zjonizowany

"Tylko sekty wymagają rytuałów, wierności, monopolu i zastraszają wiernych".

Z uznaniem dostrzegam, że jesteś niezłym żartownisiem... ;-) Reguła ta obowiązuje we wszelkich ludzkich hierarchiach.
Oczywiście - jak zawsze - chętnie zmienię swą śmiałą opinię, gdy podasz mi jeden przykład dowolnej hierarchii gdzie jest inaczej.

Co do mafii :

- "Tą która pobiera regularne składki, ale jest łagodna, nie zastrasza Jest mało poważna i słaba więc zachęca tolerancją"
- lubię filmy o mafii, ale takiej odmiany jeszcze nie spotkałem...

- "Tą która w ogóle nie pobiera składek i nie wymaga nic
Mówi że możesz sobie robić co chcesz, edukuje ciebie tylko"
Edukuje ciebie TYLKO. Dobre ;D Czyli tresuje, uczy jak masz postępować, ale możesz sobie robić co chcesz.
Takiej mafii też nie spotkałem.

To nie żart tylko NIEZALEŻNE myślenie,
trzeźwe wnioskowanie
niezależnie od niewolniczej pop kultury!

Tam gdzie obowiązuje reguła zastraszania,
tresury, kary, nagrody - tam panuje rodzaj
manipulacji, prania umysłu, tresury..
Czyli bardziej lub mniej ukrytego wykorzystywania
gry na emocjach i uczuciach - czyli najgorszej formy,
poza świadomego niewolnictwa - charakterystycznego dla sekt, ideologii itp.

Hierarchia to układ poddaństwa.
Więc prosisz mnie o podanie przykładu poddaństwa gdzie nie obwiązuje metoda wymuszania posłuszeństwa...

To tak jak prosić o system niewolnictwa gdzie jest wolność ..

Może zmień koncept patrzenia na tą sprawę..
Niewolnictwo tak jak i praca w hierarchii są jednymi z możliwych, ale nie jedynymi opcjami na życie.

Że większość ludzi jest w systemie hierarchicznym
to nie znaczy, że to jedyne rozwiązanie -podporządkowanie.

Nawet jeśli to bardzo wydajna struktura organizacyjna
ot np. taki układ rozwoju biznesu MLM jak piramida..
To nie musi tam być zawsze stosowana tresura
- np. w marketingu sieciowym się nie zastrasza.

Jak sam organizował bym coś też tego bym nie robił.
Negatywna stymulacja nie jest nieodzowna.
To niski poziom, przemoc psychiczna i GŁUPOTA!!!

Ale przesiąkła kulturę jako metoda wychowawcza
i często ludziom może się wydawać, że nie ma alternatywy..
To jednokierunkowe myślenie charakterystyczne dla izolacji, jak sekty. Są pozytywne metody stymulacji
takie jak zachęcanie do robienia tego w czym się najlepiej czuje.. Do działania spontanicznie i pracy z tymi ludźmi z którymi miło spędza się czas (tak można w biznesie MLM
- mimo swego rodzaju hierarchii, struktury organizacyjnej jest się wolnym i to bardziej niż niezależny przedsiębiorca:)

Oto Twój przykład:)

-czego nie spotkałeś to nie znaczy że nie istnieje
takie myślenie że wszystko wiem nazywa się pychą..
zaślepia uniemożliwiając przekraczanie własnych ograniczeń nie wiedzy..

Cóż to były tylko takie przykłady..
Nie pamiętam już sensu tamtej wypowiedzi..

Może sprecyzuj co Twoja miała by znaczyć,
zamiast wymieniać że czegoś nie spotkałeś..

użytkownik usunięty
zjonizowany

Nie istnieje nic takiego, jak niezależne myślenie. Myśl jest niczym innym, jak wyrazem zależności. Zależności od przymusu myślenia, Twojego punktu widzenia i tego, jak zostałeś zaprogramowany. W obrębie myśli nie jesteś i nigdy wolny nie będziesz. A jesteś właśnie myślą, w kółko odtwarzanym zapisem pamięciowym.

Podobnie jak ja i cała reszta jesteś po prostu zwykłym Kunta Kinte'm ;-) przykutym łańcuchem do pługa na ugorze złudzeń.

CAŁE społeczeństwo jest strukturą hierarchiczną, opartą na rytuałach, wierności, monopolu i zastraszaniu.

Wszelkie "pozytywne metody stymulacji" to zwykłe mrzonki tworzone przez manipulatorów lub hipokrytów celem ukrycia przed stadem prawdziwych mechanizmów i celów działania. Jedynym trwałym spoiwem ludzkiego funkcjonowania (tak jak ono rzeczywiście wygląda) jest taka czy inna odmiana przemocy, począwszy od "pozytywnej stymulacji" a skończywszy na terrorze i zarzynaniu.

Uczepiłeś się Kościoła Katolickiego i wylewasz nań wiadra pomyj. Ja ten bunt rozumiem i nie potępiam, problem jest tylko taki, że wylewasz dziecko razem z kąpielą, ponieważ Kościół Katolicki (i każdy inny) jest po prostu produktem społeczeństwa i jego odbiciem, z żadnym Bogiem w istocie nic wspólnego nie mając - czy innymi słowy - mając dokładnie tyle samo, co wszystko inne. Funkcjonujesz i jesteś skonstruowany dokładnie tak samo, jak Kościół Katolicki (czy jakikolwiek inny).

Myślisz, że upadek Kościoła Katolickiego (który wydaje się być w toku) cokolwiek zmieni ? Otóż NIC nie zmieni, będzie to, co zawsze było. Zastąpi go po prostu inna, identyczna instytucja, ponieważ jest na nią nieustające społeczne zapotrzebowanie. Na Zachodzie nie będzie więc żadnych "muzeów w kościołach" tylko meczety.

A jak Ci się to nie spodoba i będzie Ci się wydawać, że możesz sobie pluć na Meczet jak obecnie na Kościół, to Cię po prostu na miejscu zajebią, czyli zrobią dokładnie to, co przez setki lat robili gorliwi wyznawcy Kościoła Katolickiego, czemu między innymi zawdzięczamy wysoki status Zachodu, a odejściu od którego to spoiwa zawdzięczamy jego obecny galopujący rozkład. Bardzo chciałbym zobaczyć, jak otaczającą Cię grupę wyznawców Allaha (czy jakąkolwiek inną grupę osiłków) będziesz pozytywnie stymulował metodami marketingu sieciowego... Przepraszam, ale to są po prostu brednie godne niedzielnego kazania czy nawet fantasmagorii samego papy Franciszka.

Piszesz gdzieś tam, że świat się zmienia, a jest wręcz przeciwnie. Poza postępem technicznym, od tysiącleci nie zmieniła się w społeczeństwie / człowieku ani jedna rzecz. W tym fundamentalnym znaczeniu Świat pozostaje więc niezmienny. Dla własnego dobra przyglądaj się sobie by odkryć, skąd masz w sobie takie ciśnienie i je wykorzystaj. Kościół ani nic innego na zewnątrz tego nie powoduje, a jedynie ujawnia. Nie ma żadnego zrozumienia na zewnątrz, jedyne jakie istnieje, znajduje się wewnątrz. Podobnie nie ma też żadnej możliwości zmiany na zewnątrz, jedyna jaka może nastąpić, może nastąpić wewnątrz. Kiedy zrozumiesz siebie, zrozumiesz cały świat, czemu taki jest i dlaczego tak funkcjonuje. I że jest najlepszy, jaki może być. Bo Ty jesteś światem, a świat jest Tobą. I to jest cholernie prosty fakt, a nie żadna mistyka ;-)


Odpowiem na raty bo szkoda mi pięknego, słonecznego dnia..
By spędzać koło południa godzinę przy komputerze.. (to jest dobre wieczorem lub w nocy, gdy słońce się chowa.. chyba że ktoś lubi jak ja podziwiać zachody słońca na dworze)..

Więc w nocy więcej..

Teraz pokrótce..

1. Sekty (religie) i ideologie (programy wychowawcze) próbują od dawien dawna wmówić człowiekowi na różne sposoby, że jest ZŁY.
2. Kulminacją tej wyniszczającej, auto destrukcyjnej kampanii umartwiania jest wmawiania, iż myślenie jest złem, albo nawet sam umysł <Lol>

To nie mieści się w głowie, jak daleko poszło pranie mózgu żeby zrobić z człowieka własnego wroga, aby to co jest częścią jego istoty, sposobem doświadczania nazwać złem.

Oczywiście religia, sekciarskie filozofie ukrywające się jak religie, pod maską świętobliwej duchowości są autorytetem samym w sobie i mogą bezkarnie wmawiać wszystko (jak dziecku rodzice – podporządkowując sobie sposób postrzegania siebie i świata wypaczając, antagonizując w ogromnym zakresie – co jest dla sekt charakterystyczne).

Ogólnie uprawiają oni kult zła i wrogości – napuszczając jednych na drugich, oraz ludzi na siebie samych – czego właśnie wyrazem jest BŁĘDNE założenie, że myśli są ZŁE.. „PRZYMUSOWE”.. Różnie dobrze mogli by twierdzić, że złem jest samo życie na Ziemi..
Ach.. przecież także i w tym podłym, wyniszczającym wewnętrznie, bo silnie konfliktującym kłamstwie.. się lubują..

Więc cóż.. kogo słuchasz tak myślisz..
Z kim się zadajesz taki się stajesz..
W to WIERZYSZ i tak WARTOŚCUJESZ.

MYŚLENIE NIEZALEŻNE to myślenie kierowane kategoriami WŁASNEGO uczucia.
Czyli własne, swoje.. TWÓRCZE, a nie od twórcze – polegające na kopiowaniu i podporządkowaniu się zewnętrznym prawdą (które zwykle gwałtem zostały wtłoczone w rodzinie, kościele i szkole – na zasadzie konieczności podporządkowywania się).

użytkownik usunięty
zjonizowany

Ad 1) Mam wrażenie, że nie tak do końca. Raczej wmawiają, że jest (lub może być) dobry, acz ma wielką słabość do zła i musi się go pod ich światłym przewodnictwem wystrzegać.

Ja z tym (już) problemu nie mam, ponieważ uważam, że człowiek jest z natury zły. Jest to jednak stwierdzenie o tyle uproszczone, że określenia "zły" nie używam w znaczeniu oceniającym. Po prostu cechy determinujące człowieka w świetle tzw. praw moralnych nazwane muszą zostać złem. To oczywiście powoduje niekończący się konflikt człowieka, ponieważ własną naturę określa on jako złą i jej się przed sobą oraz innymi wypiera.

Religie, sekty, partie, szkoły, zespoły muzyczne i taneczne, sklepy RTV, stragany z warzywami, telewizje i co tam Ci jeszcze przyjdzie do głowy, robią w makro skali to, co Ty, ja i wszyscy inni robimy w skali indywidualnej. Jeśli myślisz, że jesteś inny, to zdrowia życzę ;-)

Ad 2) Nie twierdziłem, że myśli są dobre czy złe, po prostu rządzi nimi określona i niezmienna mechanika. Poza tym nie ma żadnego rozróżnienia pomiędzy Tobą a Twoimi myślami, to chyba jasne ? Sądzisz, że istniejesz w jakiś niezależny od swoich myśli sposób ?

I oczywiście, że myślenie jest przymusowe. Co tu do diabła trudnego do zrozumienia ? Zamiast perorować ;-) o swojej rzekomej wolności od przymusu myślenia, po prostu usiądź na 4-rech literach ;-) albo stój, albo cokolwiek i nie myśl przez 60 sekund. A potem pogadamy, jaki to jesteś wolny...

Już Ci wcześniej napisałem, że jesteś w takim samym stopniu wolny w swoich myślach i sądach, jak komputer na Twoim biurku. Tak samo zostałeś zaprogramowany i tak też działasz. Masz jedynie ludzkie, "wzniosłe" przekonanie na własny temat. I na tym różnice się kończą ;-) Wcale tego nie potępiam, bo musiałbym potępić i siebie. Tylko stwierdzam. Jak komputer do komputera.

Żeby nie było -dodam:
- nie jestem przeciętnym kowalskim, zjadaczem chleba..
Znam buddyzm, kabałę, ezoterykę w popularnym duchowości zakresie, idee oświecenia, holograficznego wszechświata, fraktalnej rzeczywistości, światów równoległych, wychodzenia z ciała, życia wiecznego, początku wszystkiego itp..

Uznaję i rozumiem te idee (choć ich interpretacje docierające do masowej świadomości są zwykle wypaczone – jak w głuchym telefonie, przekręcone, manipulowane. Ogólnie zniekształcane - umyślnie lub nie.. wszystko jedno – efekt jest ten sam = znów CIERPIENIE.
Bo zamiast dla swego dobra, przeciw samym sobie ludzie używają tej wiedzy.. szukając w sobie zła.. np. walcząc z myślami.. a wiadomo, że z czym się walczy to rośnie..
Samo zaś założenie, że coś jest złe już jest wyrazem NIE świadomości (czyli głupotą.
Jest nie praktyczne, głupie – samo udręczanie –bo wprost powoduje cierpienie gdy mianem zła obarcza się coś co ma się, coś u siebie. Wg. mnie taka postawa jest wyrazem zainfekowania negatywnymi ideami).

Wielu głosicieli duchowych idei jest wg. mnie populistami – aby mogli być popularni wpisują się w masowe programy, ogólnie bazujące na zaszczepionej w dzieciństwie idei walki dobra ze złem i nieustannego się oceniania.. (trafiłem lub nie, dobre lub złe).

Dlatego nie słucham ich, nie chodzę za nimi.. itp..
Choć jestem wolny i mógłbym zaangażować się w co chce..

Nie czuję czegoś takiego jak przymus myślenia..
Nawet nie przyszło mi do głowy.. że można tak to ująć..

Równie dobrze można byłoby wmówić ludziom..
Że nie są wolni w poruszaniu się po ziemi..
Mając przymus chodzenia..
A jak jeżdżą to jeżdżenia..
(bo np. jeszcze nie latają swobodnie).

Gdyby wyprano im umysły solidnie mogli by walczyć z nogami i powyrywać je sobie..

Tak to działa właśnie – dezinformacja.. antagonizowanie..

Gdzie dwóch się kłuci trzeci korzysta.. (osłabionymi wewnętrznie skonfliktowanymi łatwo się zarządza).
DZIEL (czyli konfliktuj) I RZĄDŹ – to stara taktyka, która się uprawia pod płaszczykiem dobra!

Więc wiesz..
Papierkiem lakmusowym tzw. prawdy są UCZUCIA.
Jeśli dana myśl, idea tworzy negatywne (indywidualnie) jest nie praktyczna.
Można by rzec „ZŁA” (ale gdyby się tak w to zagłębić samo założenie zła jest złem.
Bo myśl jest TWÓRCZA – myśląc coś tworzy się dane doświadczenie..
Choćby miało pozostać tylko wewnętrzne – wiadomo, że z czasem materializuje się..)

W każdym razie.. MYŚL to rodzaj steru, twórczej siły nadającej kierunki życiu..
Oraz określającej doświadczenie chwili obecnej.. (poprzez uczucie myśli towarzyszące).

Problem w tym.. że..
JEŚLI ludzie są mocno zainfekowani NEGATYWNYM myśleniem..
Może im się wydawać że samo myślenie (jak i umysł są złe).

Wystarczy jednak, że zaczną myśleć POZYTYWNIE
(zamiast walczyć z samym myśleniem lub umysłem usiłując wylać dziecko z kąpielą).

To takie proste..
Ale religie i sekciarscy nauczyciele tego nie mówią..
Bo lekaż żeruje na chorobie.

Usunąć problem trwale to nie mieć pacjentów, zainteresowania..
Ludzkie programy, idee mają naturę wahadła..
(i ci biedni ludzie podlegają im nie świadomie
- czyli nie przypisuję im złych intencją..
Są trochę jak opętani.. ot np. ideą walki ze złem, które sami tworzą nieświadomie jak religie i dzielące ludzi ideologie).

To w ogóle gra dla mnie..
Taka zabawa..
Na tym wg. mnie polega życie..
Wystarczy rozgryźć instrukcje by nie dać się zniewolić (zaszczuć, skonfliktować)
Być wolnym wewnętrznie, myśleć co się chce i jak chce (i bawić się dobrze w te ludzkie gry, wymyślając też swoje.. Bo nikt nie twierdzi, że pula myśli jak i idei jest obecnie skończona..
My sami jak i świat się nieustannie zmienia .. to taka twórcza zabawa.. w doświadczenie dla doświadczenia. Uczciwa i sprawiedliwa – bo każdy doświadcza tego w co wierzyć wybiera, czym życie, na czym się skupia..

Gdy umysł się uelastyczni, skostniałe struktury programów, definicji rozchwieje..
Widać wyrażanie, że wszystko jest względne i na wszystko można spojrzeć dowalanie.

A zatem to my sami nadajemy znaczenia, kodując siebie na to że coś jest dobre bądź złe.
Potem z tych kodów automatycznie odpalają się uczucia – zadowolenie bądź nie..

Umysł można zaprogramować dowolne co pokazały różne sekty i ideologie
(np. świadectwa świętych – kamikadze).

Sami możemy tworzyć sobie różnego rodzaju PRAWDY (zamiast podlegać obcym).
To nazywam niezależnym myśleniem (myślenie tego czego się chce, bo to PODOBA SIĘ).

Robienie czegoś tylko dlatego że się podoba to wg mnie WOLNOŚCI miara.

Myślenie mi się podoba.. i lubię je, traktując jako miłą zabawę.
Wprawdzie mogę nie myśleć.. tak jak dziecko może leżeć w łóżku cały dzień.
Ale ma radość w zabawie, w bieganiu, chodzeniu, wyznaczaniu i realizacji celu..

Bądźmy więc rozsądni – nie dajmy się zwariować (czyli wmówić sobie zła by walczyć z naturą).

Jeśli już bazować na duchowych wizjach świata umysł jest częścią naszego doskonałego systemu, dzięki któremu doświadczamy życia..
Myślenie jest jednym ze sposobów przejawiania się..

Dzielić to na lepsze i gorsze, negować jedno na rzecz drugiego to szkodzić sobie.
Cóż, że istnieją inne sposoby, cóż, że można by latać – ale na razie mamy co mamy, potrafimy co potrafimy.

Mówić o tym źle, włączyć z tym to walczyć ze sobą, z własną, obecną naturą.

Odnaleźć się w życiu to odnaleźć się w życiu TERAZ z tym kim się jest i tym co się ma.

Akceptacja, bezwarunkowa miłość i zgoda to sztuka tworzenia (obecnie czyli ZAWSZE) pokoju, dobrego uczucia, zadowolenia (a to się rozwija i zmienia – więc nigdy dość dobra).

Walczyć to cierpieć, jeśli teraz to zawsze – bo to taki sposób życia, myślenia, organizowania się (z którego wynika sposób osobistego, indywidualnego doświadczania. Więc kto zakłada zło ten zła doświadcza. Umysł jest twórczy, a świat wewnętrzny bardzo wyraźnie podlega jednemu wielkiemu efektowi placebo. Czyli w co wierzysz tego DOŚWIADCZASZ. Jeśli ktoś wierzy, że myślenie jest złe, to cierpi. Jeśli, że dobre to cieszy się – to takie proste).

Uczucie jest więc papierkiem lakmusowym dla dokonywania właściwego (dla SIEBIE) wyboru.

Każdy jest w innym miejscu tej zabawy i każdy wybiera to co jemu się podoba..
(być może większość ludzi bawi się w walki, wojny, zmagania – jak w kinie: w dramaty, thrillery i horrory). Nic mi do tego.. co ludzie myślą.. to tylko ICH opcja..

Mam swój wybór i akceptuje (od niedawna) ich gry w różnego rodzaju zmagania..
To nawet tworzy pozytywne tło dla mnie (bo bez niewoli i trudu nie można było by docenić, odczuć wolności i łatwości po życiu poruszania się).

Jestem filozofem i bawię się słowami odkąd zrozumiałem życie..
Czasem możesz odnieść wrażenie, że rozmawiasz z różnymi osobami..
Tworzę dynamicznie różne punkty widzenia, nic mnie nie ogranicza..
Bo zerwałem się z łańcucha idei jednej słusznej prawdy..
(z perspektywy świata idei, czyli wewnętrznego
/o którym pisał Platon, mówił Jezus i duchowi mistrzowie/
coś takiego jak prawda nie istnieje w ogóle
–bo sami to tworzymy dla siebie:
„co siejesz zbierać będziesz”
„jak i na górze tak i na dole”
„słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”
„o cokolwiek prosić będziecie otrzymacie”, „gdybyście mieli wiarę jak ziarnko.. to.. ”
„i wy będziecie mogli czynić rzeczy takie jak ja i większe jeszcze”, „królestwo niebieskie jest w was” - Jezus
„cokolwiek ..można sobie wyobrazić i uwierzyć w to można też osiągnąć” –N. Hill).

To było kilka cytatów jako podsumowanie tej prostej idei, że SAMI tworzymy własne życie.
Tyle, że większość osób robi to nieświadomie (bojąc się własnego zła, jak własnego cienia
- który jest wtórny jak wszystko z widzialnego świata i którego nie zmienią do póki nie zmienią swojego myślenia, co za tym idzie uczucia, sposobu doświadczania życia
Wiec to nie walka, a zgoda buduje. Walka tylko niszczy, wyczerpuje, odbiera energie).

Świat zewnętrzny jest jak lustrzane odbicie od wewnętrznego..
Jaka wiara, jakie założenie, jakie uczucia takie życie i jego rozwoju droga.

Wiec ostatecznie WOLNOŚĆ to wolność wewnętrzna, do myślenia wg. uczucia.
Czyli to co się podoba, tylko dlatego że się nam podoba..
Wprost doświadczeni dla doświadczenia..
Bo miło i praktycznie jest gdy jest miło

Systemy niewoli zarzuciły by w tym miejscu egoizm, hedonizm, egocentryzm.. lub szaleństwo (bo oderwanie od ich programów, labiryntów definicji i reakcji emocjonalnych, w których każą kluczyć i którymi manipulują owczym stadem poprzez edukacje, media, religie i wypaczoną duchowość z ideą walki i wyrzeczenia części siebie na rzecz znów jakiegoś rodzaju zbawienia
-czyli obietnicy przyszłego szczęścia w zamian za spełnienie jakiegoś warunku na siłę).

Wg. mnie szczęście, pokój, to być w zgodzie ze sobą.
Jak mówi się to w medycynie – wystarczy nie przeszkadzać (nie truć) a organizm sam się uzdrowi.
Tak samo w duchu – wystarczy nie przeszkadzać (nie truć się negatywnymi ideami)
By być szczęśliwym i żyć w pokoju – bo to jest dla nas naturalne..

Nic nie trzeba aby odczuwać błogość, cieszyć się, kochać..

Bo pokój, radość, miłość SĄ BEZWARUNKOWE..

Chyba, że INACZEJ się przyjmie (ulegając infekcji programów WARUNKUJĄCYCH JE i ustawiających zwykle w przyszłości. Które to programy grasują po świecie, kopiując się poprzez samo obcowanie, tak jak wirusy komputerowe – tylko że na ludzki umysł:)

To zabawa, to gra właściwe… tak jak nasze gry komputerowe..
I nie mamy absolutnie nic innego do zrobienia jak grać, bawić się w to życie..
Bo nic innego oprócz takich gier, wirtualnych rzeczywistości (wymiarów, snów) nie istnieje..
Wszystko jest dynamicznie tworzone na tej samej zasadzie.. – DLA ROZRYWKI..
Doświadczenie dla doświadczenia.. jak film w kinie..
Wcielamy się w jakąś postać, która gra rolę po to aby przekraczać siebie, ubogacać nasze DOŚWIADCZENIE..

Tak rozumiem życie..
I to jest miłe, praktyczne..
PIĘKNE.

Bo dzięki temu czuję radość istnienia, pokój, szczęście.
I nieograniczenie.. jako potencjał naturalnego rozwoju, który daje nam życie.. (czyli droga, którą kroczymy.. zbierając doświadczenia.. jak podróżnicy, jak na wycieczce..

Co zbierzemy to nasze..

Jedno życie ziemskie jest jak jeden dzień w wyższym wymiarze..
Jeden dzień z ziemskiego życia jest jak jedno życie w mniejszej skali..
To odbywa się na tej samej zasadzie – budzimy się i zasypiamy..
Bo to aby znowu budzić i kontynuować naszą drogę ZABAWY..
Czyli wyznaczać i realizować.. zbierając doświadczenie..
Gdzie cele funkcjonują min. jak preteksty do zmiany, drogi..
Jak na spacerze, by iść, by zmieniać, by odkrywać..
PRAGNĄĆ, Wyznaczać i SPEŁNIAĆ, by cieszyć się tym co nowe.

To taka piękna, doskonała idea..
Od życie jako wieczna droga się realizowania..

Istnieje nieskończenie wiele punktów widzenia..
Na wszystko można spojrzeć dowolnie..

Co się wybiera tego się DOŚWIADCZA..
Dlatego zwyczajnie opłaca się myśleć, czuć pozytywnie
Tworzyć dla siebie pokój i dobro (dopóki się to nie znudzi..
I nie zmienimy zdania.. wchodząc w inny cykl …).

Każdy bowiem dąży do tego czego nie ma.
Z punktu ograniczenia dąży się do nieograniczenie.
Z punktu nie ograniczenia do ograniczenia..
Po to tylko by iść, by się zmieniać, bogacić o nowe wrażenia..
Czyli tworzyć doświadczenie życia..
Które jak w dobrym kinie pozostaje prawdziwe..
Tym bardziej gdy 100% świadomości na ekranie, w seansie..

O to chodziło.. nie ulegajmy pozorom.. to doskonały świat, doskonała gra
Stworzona z doskonałego, nie ograniczonego punktu widzenia..

Ale w ramach wolności każdy możne spożyć na to jak chce..
Jak che się bać i cierpieć to może tworzyć takie doświadczanie..

To jemu umożliwia życie, świat jako przebogate pole możliwości wyboru i tworzenia różnych idei. Trochę jak we śnie, jak w marzeń świecie – wymyślamy i doświadczamy własnych koncepcji..

W tym ograniczeń i różnego rodzaju niewoli..
Gdzie nic nie tracimy, a zawsze zyskujemy (jeśli tylko tak spojrzeć na sprawy zechcemy).
Każde doświadczenie nas bogaci, bez niewoli nie ma wolności, bez smutku radości, bez stagnacji -dynamiki, bez porażki -sukcesu, bez nie pewności -pewności, bez pragnienia -spełnia..

To tylko taka zabawa..
Warto na luzie podchodzić do życia..
Oglądać inspirujące filmy (Mr No Body, Siła spokoju, Jestem Bogiem, Trzynaste Piętro – chciałbym przytoczyć:)

To co wybieramy, na czym skupiamy uwagę tym żyjemy..
Jeśli na złu, problem sami sobie czynimy..
Jeśli na radości to radością się napełniamy (teraz i na później bo to procentuje, rozwija się).

Więc co by tu dodać, jak nie tylko żyć tym.
Wybierając świadomie różne idee wg. tego jakie podoba nam się tworzyć doświadczanie
(„po owocach [czyli uczuciach] poznacie”).

Tym co najważniejsze jest uczucie, bo to z niego tworzy się doświadczenie.

Jeśli nie lubisz myśleć nie myśl..
Albo
Jeśli nie lubisz nie lubić lub..

„Pokochaj to z czym walczysz, a zniknie”
To jedna z zasad duchowego życia

Ale ludzie lubią walczyć, tworzyć sobie wyzwania..
Wiec niech grają i cieszą się zbiorem wrażeń.
By następnie sięgnąć po nowe, gdy to sprzykrzy się im..
(nie trzeba żyć ich życiem, myśleć jak oni..
Można pozwolić im być sobą i być sobą samemu)

Idę na dwór.. jest piękna pogoda, a kocham przyrodę..
(konkretniej pojeździć po górkach w lesie na rowerze
Dla przyjemności nie spiesznie..
Gdyby droga była prosta i łatwa znudziła by się..
Urozmaicenie sprzyja, a pozorne wyzwania,
Jak i błądzenie, to przygoda, ekscytacja:)

„Jeśli myślisz, że potrafisz,
albo myślisz że nie potrafisz.
To w obu przypadkach masz racje” –H. Ford

(bo to co myślisz tworzysz dla siebie, rozkazujesz temu co ukryte by to w co wierzysz dawało Tobie..
Na potrzeby gry rozdzieliliśmy siebie na to co świadome i poza świadome – z ludzkiej perspektywy)..

Nie ma złe dobre..
Nie ma celu.. na zasadzie krańca..
Bo życie jest w kole
(lub jak kto woli NIESKOŃĆZONE).

Więc cała filozofia szczęścia, zadowolenie sprowadza się do akceptacji tego co obecne..
Do odnalezienia się TERAZ (czyli na danym odcinku drogi, w danym miejscu)
Czyli zawsze (bo zawsze się jest w jakimś „TERAZ” – tak jak zawsze przyszłość, przyszłością jawi się. Jeśli postrzegamy swoje szczęście, „zbawienie” od cierpienia, w przyszłości ustawiając je w oddali za sobą, jakby na horyzoncie.. to się go POZBAWIAMY.
Zauważmy, że zawsze na drodze jakiś horyzont widnieje..
Że umysł działa automatycznie, na zasadzie gry skojarzeń.
Więc jeśli skojarzymy szczęście z horyzontem to nigdy go nie osiągniemy,
Do póki nie zmienimy zdania w tej sprawie, czyli nie zrewidujemy ów przekonania, które szczęścia TERAZ nas pozbawia.

To porasta sprawa..
Warunkowanie oddala naturalne miłe uczucia..

Na tym polega wychowanie jako tresura..
Mówi się, że zasłużysz na coś gdy..
Że dostaniesz, uzyskasz coś gdy..

Po czym wyrabia taki schematyczny sposób myślenia, pojmowania życia, siebie, świata (w kontekście poczucia szczęścia, zadowolenia, wartości własnej, miłości i spełnienia).

To tworzy grę.. uczuć.. (gdzie szczęście jest jak punktacja, waluta którą płaci się..)
Jak dzieci umawiają się rzucając lotkami w tarcze..
Wtajemniczając w ustalone dla zabawy zasady GRY:
Chodzi o to aby trafić w środek tarczy..
Jak nie trafisz w tarczę masz się smucić.
Im trafisz bliżej środka tym masz być bardziej szczęśliwy z tego powodu..

Umysł działa jak konsola do gry, chłonie i koduje te zasady..
Następnie podczas uczestnictwa odpala te programy tworząc zmienne doświadczenia
Zależne od okoliczności..

Wszystko to różnego rodzaju gry..
Tam i tu.. wszędzie..

Tak stworzyliśmy życie i tak po nim poruszamy się..
Oraz kontynuujemy rozwijając nowe, własne gry, nieraz będące jak wymiary (patrz film Trzynaste Pięto). To prosta piękna idea..
Ale jak to spojrzy to zobaczy..

Można skupiać się na złu lub na dobru (pozytywach lub negatywach każdej rzeczy, sprawy, osoby)
Na czym się skupiamy tego DOŚWIADCZAMY i to rozwija się jako tendencja AUTOMATYCZNEGO reagowania..
(gdy się coś powtarza to podświadomość zapamiętując wybór powtarza dane doświadczenia..
Na tej zasadzie u większości ludzi wydaje się funkcjonować nawyk patrzenia na świat i siebie przez czarne okulary.. /od czego sam żyjąc w społeczeństwie nie jestem w pełni wolny/
Z drugie jednak strony – dobrem jest gdy tworzymy sobie sami problemy..
Bo następnie w ich rozwiązywanie, w zmiany się bawimy..
Tworząc różnicowe, kontrastujące, czyli BOGATE życia doświadczanie..

Wiec wszystko ostatecznie jest dobre, praktyczne
(w tym naszym ostatecznie doskonałym życiu i świecie).

To tyle.. (napisałem spontanicznie)..
A teraz (czas na zmianę..
By jak cztery pory roku..
Ubogacać się doświadczeniami..
Że siedząc dłużej w domu przy kompie chce się biegać po dworze..
Tak jak w skwarze lata chce się piękna i chłodu zimy.
A w mroźną ziemię marzy o gorącu słońca.

Zmiana to życia natura
(każda zmiana jest dobra -mówi się..)
Wszystko co życie zmienia się – nawet kamienie.. (erozja itp.)

Dlatego żyć bardziej to sięgać po nowe, wobec tego co stare.
Wyznaczać i realizować – pragnąć i spełniać się w jakimkolwiek zakresie (który podoba się).
Nie ma ideału, nie ma jednego słusznego miejsca (to pozory).
Kiedyś myślałem, zamarzyłem aby móc całe dnie spędzać na łonie przyrody..
Gdy spełniłem to, wędrując po czym aby szybciej, dalej, łatwiej jeżdżąc rowerze..
Po pół dnia lub bywało dla zabawy całe noce po lesie, by błądząc, odkrywając nieznane cieszyć się.. Patrzyć też na nowo, w innym, pół mroku księżyca świetle..
To z czasem też znudziło się i zrobiłem dłuższą przerwę..
By znów stęsknić się, babrać pragnienia i radości..

Gdy jestem dłużej w domu myślę o dworze..
Gdy długo na dworze myślę o powrocie..

Wszystko zmienia się.. (raz jest dobre, chciane raz nie)

Wiec nie ma ogólnie stałych typu „lepsze” -„gorsze”, „dobre” - „złe”.
Jest tylko wrażenie wynikające z danego punktu widzenia
(na drodze życia, czyli drodze ciągłych zmian).
Umysł zaś często myśli schematami.. (którymi się niewolimy sami).

Więc pozostaje wyczucie..
Swojej prawdy tworzenie..(w danym czasie wygodnej, praktycznej, miłej)
faktycznie jest ograniczające.. (gdy się z tym pozostaje ponad wyczucie).

Coś więc w tym jest..
Że myślenie..
No..

Może mieszać szyki szczęściu..
Ale bez przesady..
Traktujmy to na luzie..
Nie przywiązując się do myśli,
Chociażby własnych..


Więc mogę przyznać Ci w części racje..
Tak – można faktycznie myślenie ująć w kategoriach ograniczającego dyskomfortu
Jeśli przywiązujemy do niego wagę ponad uczucie (to możemy nim niewolić się w tym najważniejszym odczuć zakresie).

Niech będzie..:)

Więc masz też racje..
Wszystko zawiera chyba pozytywne i negatywne ziarno..
Tak też z tym całym „niewolnictwem” o którym zacząłem..
To jest kwestia spojrzenia, dowolniej interpretacji
(wtedy przemawiał przeze mnie bunt, przez co rzucałem w ludzi negatywnymi kamykami nie zadowolenia z pewnego układu, który i tak przemija.. a który reprezentowali moi rodzice, do których o to miałem żal.. Szczególnie do matki, że uprawiała „kult pracy”.. bo ojciec mi to w końcu odpuścił.. pogodził z tym, że nie będę pracować, zauważając, że się do tego nie garnę).
Zostawił mi pewnego rodzaju narzędzia, przeznaczony do generowania pieniędzy majątek w postaci nieruchomości pod wynajem.. ale pokrzyżowała ten plan matka /i przyznam, że sam ja podświadomie – bo przez nią w części wychowany, warunkujący zadowolenie z siebie, uzależniając to od tzw. wyników w pracy.. czyli jak dla mnie przymusu do robienia czegoś dla wyniku, nie dla siebie. Nie z własnej woli, a dla zysku. Na zasadzie coś za coś.. Poświęcenie, wyrzeczenie za nagrodę./ Więc ustawiony tak wewnętrznie do niedawna odrzucałem możliwości łatwego życia starając zmuszać siebie do pracy – mimo, że nie leży ona w mojej naturze.. Wierzę w reinkarnacje.. Oglądałem ostatnio film.. „Siedem życzeń”. Działa na wyobraźnię). Uważam się za młodą osobę, mimo, że już taki nie jestem.. podlegam jednak jakiemuś wpływowi rodziny, mimo, że ze sobą nie mieszkamy od 7-miu lat, ale w sąsiedztwie.. Ponieważ oni nie mając cierpliwości do mej filozofii, spowici schematami – na studiach indoktrynowani.. nie chcą ze mną gadać, myśląc formułkami, które podważam.. To tu na forum powiedzmy przepracowuje te konflikty, dylematy.. Czyli ich niewolnicze programy.. do kultu pracy… Tym czasem to opcja.. To dziwne.. że ludzie mogą szkodzić sami sobie.. nie wykorzystując możliwości łatwego życia.. pracować ileś godzin.. i jeszcze powtarzać, że nie mają czasu.. lub że ciężko pracują, a ja tego nie doceniam. To chyba wyraz wypranego umysły na niewolnika, który szczyci się z cierpienia – czyli z własnej głupoty, bo tak go nauczono, aby nie ułatwiał a utrudniał sobie życie. Dużą rolę wydaje się tu odgrywać poczucie wartości – manipulacja nim, czyni z ludzi żywe maszyny, nie wrażliwe na siebie. Robiące to za co się im płaci uznaniem, a nie robiące tego czego nie uznaje otoczenie. Taką mentalną niewole obserwuje w świecie..
Umysł wyprany jak w sekcie potrafi marnować gigantyczne ilości pieniędzy … (mam mały żal do matki.. ale w końcu za głupotę ludzi się nie wini.. Sam chciałem też wykazać się.. zamiast przyjąć i pomnażać dobra.. mówiłem, że pokaże im, że też potrafcie zarabiać pieniądze i zamiast żyć z wynajmu, lub budować sieć MLM założyłem firmę.. bo to wtedy wydawało się cenione, prestiżowe..
Umożliwiało wykazanie się.. w walce o pieniądze, na zasadzie szukania wartości własnej i szczęścia w wyniku na drodze TRUDU..
Ogólnie też praca dla wyniku to nie zajmowanie się pasjami, czymś dla siebie, dla radości, przyjemności, a robienie tego co się opłaca.. ze swego rodzaju przymusu (dyscypliny).
Tak nas wychowano – przyuczono do pracy, wartościowania i chwalenia się wynikami.
Zamiast żyć wygodnie jak się komu podoba – oglądamy się na siebie wzajemnie i porównujemy..
Oceniamy – to jest wewnętrzna niewola.. którą postrzegam piętnując na zewnątrz, tym czasem jest we mnie.. jako programy z dzieciństwa. To przez nie zamiast mieszkać gdzieś w dziczy, gdzie cisza w nocy kuje w uczy, jak zimą w rezerwacie przyrody, z dala od cywilizacji. Mieszkam w mieście bo to prestiżowe.. bo tradycja, pomiata rodzinna.. a po jego sprzedaży domyślnie nie stać mnie byłoby na budowę tak dużego domu, który ojciec postawił min. na pokaz, aby kłuć swoich wrogów w oczy..

Więc to jest tak, że często jesteśmy ofiarami schematów które nie są wygodne, ale których z przyzwyczajenia się trzymamy.. nie uświadamiając sobie powodu ich stworzenia.. przez kogoś..
Czyli np. zależności od oceniania się kategoriami materialnymi, głupoty..
Gdyby sprzedać to i zainwestować sprawiając sobie zaciszny domek w odległym od miasta lesie..
To było by mądre.., ale do tego trzeba odwagi, myślenia niezależnego od programów..
Czyli schematów myślowych w których nas wychowano, które znamy, dzięki czemu czujemy się pewnie. Choćby nie były wygodne – jak utrzymanie i sprzątanie o wiele za dużego domu..

Myślę, że ta wolność o którą mi chodzi – to wolność do bezwarunkowego zadowolenia z siebie.
Brak potrzeby ocenienia masowymi kategoriami – czyli potrzeby budowania lub podtrzymywania fasady (kiedyś inwestowałem sporo we wrażenie, które miały już wywoływać tzw. złote, platynowe nr-y telefonów na wizytówce.. których telewizja mogła by pozazdrościć właściwie, takie łatwe 3 podobne: komórka, stacjonarny i faks, z identycznych liczb nie licząc prefiksu i kolejnej w faksie – w tym większość to zera lub pary.. Zaraziłem się tymi irracjonalnymi programami, zamiast wydawać rozsądnie szastając na elementy wizerunku.. czyli będąc żebrakiem uznania od ludzi..

To straszna niewola.. ileż musiałem przejść aby się od tego wyzwolić, jakby obudzić..
Życie jest doskonałe, daje nam zawsze szanse, lekcje.. byśmy mogli skorygować to co nas więzi..
Filozofia sukcesu za wszelką cenę, wyścig szorów, udawanie kogoś lepszego, bogatszego niż jest się.. to chyba mam już za sobą.. Jednak nie chodzi o to aby wpaść w drugą skrajność..
Budda testował takie obcuje i ostatecznie wybrał tzw. drogę środka..
Myślę, że najlepsze jest zalecenie życia na wyczucie jak w micie o Ikarze – nie leć zbyt nisko, ani zbyt wysoko..

Miałem wiele pasji, ale rodzice zwalczali je będąc materialistami i oczekując ode mnie podążenia w ich ślady – czyli oddania się w pełni pracy (dla pieniędzy – czyli sprzedawania się jak prostytutka).
Warunkowa miłość, nie akceptacja ze strony matki, która uzależnia uznanie od ilości zarabianych pieniędzy, to program bardzo silny.. (musiałem wiele poznać, wiele zrozumieć aby się od tego uwolnić. Dzięki czemu poznałem te wszystkie zagadnienia, idee.. kto szuka ten znajdzie..
Inaczej gdybym nie miał problemu, silnego wewnętrznego konfliktu – żyłbym jak ludzie, szaro, w nudzie.. Tak stworzyłem przygodę, na film – dokładnie na komedię historię i przekonałem się co to znaczy mieć siłę, wiarę, myśleć pozytywnie – jak z pozornego zła wychodzi dobro i że marzenia spełniają się, prawie same… /sam wymyśliłem sobie pewną pracę, która normalnie nie istnieje/).

Tym dodatkowym opowiadaniem o sobie, miałem intencje wyjaśnić skąd taki bunt przeciw niewolnictwu.. którym zarzucałem ostatnio to filmowe forum
Zwyczajnie byłem /a może nawet w części nadal jestem/ jego ofiarą,
Tego niewolnictwa, które jako sposób na życie wtłacza się za młodu..

Czyli rób to czego oczekują inni aby mieć święty spokój, poważnie, pieniądze..
Tym czasem robiąc to co w duszy gra, będzie się miało dopiero ciekawe życie i z pasji, z samorealizacji obok siły, energii życiowej, radości powstaje także często większe bogactwo (bez trudu:)
Bo trud powstaje w wyniku zmieszania siebie do czegoś czego się nie chce..
Za to jak robi się coś dla siebie, dla idei, z przekonaniem, dla przyjemności – to się go nie odczuwa..

Takie odnoszę wrażenie

Więc niewola i cierpienie to opcja
Tak jak walka z czymś i negatywne myślenie

Sami tworzymy swoje życie poprzez nadawanie lub uznawanie danych znaczeń i z nimi grę uczuć..

zjonizowany

Wiesz mi - to była odpowiedź na zaledwie pierwsze zdanie:)

Jak będę miał wenę otrzymasz resztę..

Ale co do braku zmian mentalności ludzi

To na pewno się nie zgodzie..

Wszystko co żyje ewoluuje..

Ludzka dusza szczególnie!

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

To, że moi rodzice byli wychowanie z PRL-u w kulcie pracy, i skarb państwa odbierał majątki dekretami, których albo nie da się odzyskać.. albo nie zostały mądrze zainwestowane (co umożliwiało by pomnażanie majątku co dekadę 2x - bo np. tak dużo zarabia się na wynajmie nieruchomości).. Nie oznacza, że także jestem choć czułem się długo zmuszany do pracy.

Poza tym miałem ojca z głową na karku i wprowadził mnie w pewne idee, dzięki którym nie myślę i nie żyję jak większość ludzi. Jedna z nich brzmi: ucz się od najlepszych, i coś w rodzaju sięgaj wysoko.. (choć to było wiadomo).

Przeciętność brzmi jak obelga, kiedyś gdy pokłóciliśmy się z ojcem (mam brata) odgrażał się, że nas wydziedziczy kupując po kawalerce (tym czasem przeciętny człowiek, muszący pracować na mieszkanie cieszył by się z takiej opcji - dostać własne mieszkanie za darmo. My nigdy nie mieliśmy mieszkania, choć raz ojciec dostał jedno w rozliczeniu. (Tak jak czasem samochody). Jako kawaler, w PRL-u kiedy syrenka była hitem, a na dużego fiata ludzie zbierali latami i mało kogo było stać na samochód, po drodze w większości jeździły państwowe. On kupił sobie długa limuzynę.. bo akurat była taka okazja (szwagier w ministerstwie..). Pod koniec życia ojciec zbiedniał i jego majątek mógłby się zamknąć w siedmiu cyfrach, a i tak z pensją dobrze zarabiającego Polaka ktoś musiał by odkładać ze sto lat. Ale to przechodzi z pokolenia na pokolenie i takich ludzie co coś mają, nie przejadają jest wielu.. Mój brak zna kogoś kto dostał spadek o wartości 100 milionów! (tysiąc m2 ziemi w Warszawie, może nie na jakiś peryferiach, ale też nie przy samym centrum, dzielnicy sisiedniej do gminycentrum to już milion złotych. Hektar to 10 milionów.. Bywa, że widuje się są działki po 10 hektarów i więcej.. Park na tym osiedlu gdzie mieszkałem całe, życie ma w dużym domu z ogrodem, ma np. 40 ha i to nie jest wcale bardzo dużo.. Ziemia jest warta miliony, a jest jej wszędzie masa. Mieszkanie kosztuje już 100-200 tyś i można je wynajmować za 1-2 tyś m-c. Jak ktoś sprzeda działkę za milion to kupi 5 lub 10 mieszkań, jak chce to daje do firmy nimi zarządzającej za 10% zysków i dostaje tam 10 tyś m-c z których, jak jest mądry i ma inne dochody może reinwestować całe 100%. Więc po roku kupuje kolejne mieszkanie i tak jego zysk, tzw.pasywny dochód wzrasta geometrycznie. Bo majątki się pomnaża, a nie przejada jeśli jest się wychowanym przez ludzi, którzy je stworzyli (a nie przypadkowym przez los obdarowanym przeciętnym Kowalskim). Co napisano nawet w przypowieści o talentach (w Biblii).

Jak byłbym " przykuty do pługa" nie walił bym tak długich tekstów (teraz to mało) był czas gdy pisałem po kilkanaście stron A-4 i ludzie z forum pytali się - co ja robię, nie pracuję nie uczę się, nie śpię tylko piszę:) Jestem wolny 100% mam czas kiedy chce.. Mogę siedzieć całe noce albo całe dnie przy kompie i pisać, pisać, pisać.. jednocześnie słuchając audiobooka, albo muzyki.. Ale teraz jak jest ciepło, szkoda mi piękna dnia, bo mądrość to także ruszanie się po dworze, korzystanie z walorów przyrody (mieszkam teraz w pięknej okolicy na skraju miasta, a nie w jego środku więc do dyspozycji mam kilometry lasów. Np. wczoraj byłem w na rowerowej przejażdżce w Kampinosie). Dużo osób jest niezależnych finansowo i nie musi pracować. Rozejrzyj się po mieście, są rożnego rodzaju zakłady usługowe, sklepy, hotele, myjnie, zakłady produkcyjne. Wiele z pośród nich to własność kogoś innego niż ci co tam pracują. Mój ojciec wynajmował takie 2 samemu nie znając się na niczym. Po prostu dostał cynk, że to się opłaca.. kupił maszyny i wynajął, choć najpierw coś próbował.. Mój brat cioteczny wynajmuje też 2 lokale innym mieście, gdzie jego ojciec ma min motel, teraz buduje piętową pizzerie. Rozejrzyj się po peryferiach stają wielkie hale.. kiedyś to były rzeczy państwowe.. nie wszystkie to wielkie firmy. Jak ktoś ma kapitał bo sprzeda działkę to np. stawia lokal, mały biurowiec albo buduje hale. INWESTUJE i ileś pokoleń za to potem bez pracy żyje.. To nie jest egzotyka. To jest normalny rodzaj biznesu, nie wymagającego obsługi.. czyli pracy.

Jeśli inwestuje się dalej kapitał i zyski rosną.
Mój ojciec zostawił po sobie tego świadectwo budując dom jak mały pałac.. (bo tak nazwała go jedna z ciotek, zaproszona na imprezę dla starszych z okazji wykończenia, tam ojca mieszkania - bo to dom wielopokoleniowy.. Tylko wspomnę, że ma ok. sto okien z których największe mają około 2x3 metry - więc nie są to jakieś miniaturowe "witraże", choć na każdym z pięter są inne). To jest warte miliony złotych i nikt normalny nie buduje takich domów.. on po prostu chciał zostawić po sobie pomnik jego dorobku, aby dzieci go doceniały.. to taki prezent dostały. Jak pierwszy raz go zobaczyłem na planie wydawał mi się piękny (teraz przywykłem i wiele bym zmienił.. np. dobudował wierze, powiększył tarasy i puścił je w okół jak mają tzw. romskie pałace). Może mi się to uda jeśli tu zostanę.. Tam gdzie jest tak duża skala zmiany, jak np. inny bruk, albo inne okna lub przebudowa dachu - chciałbym podwyższyć i zrobić taras na części dachu, oraz szklany dach nad garażem - ogród zimowy.. Więc każda niby mała rzecz, to wydatek rzędu stu tyś.. Gdzie normalnie przy domach 10 razy mniejszych było by pewnie z 10 tyś. Więc zmiany odkładam na moje złote czasy, ucząc się pomnażania pieniędzy w takich współczesnych branżach jak marketing wielopoziomowy i internetowy. Nie spieszę się bo też nie muszę. To jest moja dewiza życiowa - wolność się nazywa. Wiec staram się robić to co chce dla samego doświadczenia radości. Lubię pisać więc spędzam na dyskusjach czasem po 8 godzin, co ludzie w pracy.. Choć wolał bym zarabiać, bo rodzina mnie krytycznie ocenia, ale się pogodziła. W końcu sam sobie tego nie wymyśliłem św. ojciec nakreślił mi taki model życia - w wolności od pracy.
Wprawdzie matka z rodziny o tradycjach tzw. "ciężkiej pracy", a nie wynajmu nieruchomości.. ma inne zdanie, ale cóż może, jak nie tylko udawać, że po ojcu nie została żadna gotówka i skłaniać mnie do pozsiadania większych ambicji, niż tylko zajmowanie się swoimi pasjami. Kiedyś przekonam się ile ona zachomikowała pieniędzy.. ale i tak to co dostaję mi wystarcza, więc nie mam ciśnienia na wykazywanie się na drodze przedsiębiorczości - bo tylko taka obcja wchodzi w grę. Aby znaleść jakiś super algorytm lub zrobić biznes z której z bardziej obiecujących pasji (bo troche tam od czasu do czasu się w coś bawie, ale jak raz na 2 tyg. przeznaczę dzień to raczej nie nazwie się pracą.. i to wtedy kiedy mi się chce.. co mogę rozbić też po godzinie.. Po prostu od dziecka nie maiełm żadnych obowiazków i rozleniwiłem się.. co może nie jest dobre..

Ale dzięki temu wiele się uczę, mając całe dnie na myszkowanie w necie, jeżdżenie na rożne kursy (zawsze wolny i zawsze termin mi odpowiada:) Więc wiedza pasjonuje mnie na temat tajemnic świata. Choć tu także nie przykładam się jak w szkole - wiedząc, że pracować nie będę więc zawodu nie potrzebuje. Bo z jednego sklepu mogę dostawać tyle co 2 średnie pensje na rękę.. czy coś.. nawet teraz ile zarabiają ludzie się nie orientuje. Kiedyś zatrudniałem pracownika próbując swoich sił w jednym biznesie.. Założyłem firmę jak po śmierci ojca matka wypychała mnie na siłę do pracy, to on dostawał 3 tyś. brutto, w tym 2 na rękę. Czasem lubię się chwalić nie znajomym. Co zabawne, gdy podaję powierzchnię domu w metrach kwadratowych, oni myślą, że się pomyliłem, że to nie możliwe - bo mało kto ma aż tak dużą działkę. Gdy pytali się mnie jak sobie radzę, to mówiłem wynajmuję.. i u nich od razu opalał się obraz.. wynajmuję pokój, garaż, albo mieszkanie.. tzn. że nie mam swoich.. tylko komuś płacę. Patrzyli z tej powszechnej perspektywy bo zwykle obracali się wśród przeciętnych ludzi, którzy to muszą za takie dobra płacić, a nie to im się płaci. Takie zabawne nie domówienia powstawały - jak na tym poprzestawało się.

Tak jak mówię nie pracuję. To myślą sobie o nieszczęśliwsza ofiara bezrobocia, za to dla mnie praca byłaby jakąś straszliwą karą, fatum (usiedzieć w jednym miejscu 8 godzin i co dzień meldować się na daną godzinę, przebijając tą samą trasą przez zakorkowane właśnie wtedy miasto). Rozumiem, że wszystko kwestią przyzwyczajenia.. ale moje przyzwyczajenie jest takie, że nawet w szkole nauczyciele nie byli w stanie narzucić mi obowiązkowości, a co dopiero teraz gdy jestem dorosły i to ja wybieram czego chce.. Praca.. po co mówią ludziom.. po co pracują.. skoro to najgorszy, najmniej wydajny sposób pozyskiwania pieniędzy - sprzedaż swego czasu, czyli życia wytyczony zegarem czy chce się czy nie.. Jeśli już to być kreatywnym, podejmować inicjatywę i organizować pieniądze będąc pośrednikiem lub założyć własną firmę, zamiast dostawać jakieś stałe i pewne do póki cię nie zwolnią, ale jednak ochłapy. P to aby wydać większość na utrzymanie i nic prawie z tego nie mieć.. Apropo firmy, mam towarów do sprzedanie za kilkadziesiąt tyś.. ale nie chce mi się tego robić i czekają na moją wenę..

Bo nie potrafię pracować dla pieniędzy, a dla idei..

Nie potrafię zaplanować sobie i zrealizować czegoś bo to się opłaca, muszę to czuć. Rzeczy, prace, pomysły muszą mieć w sobie to coś, czego chce serce.

Wiec jestem daleko od powszechnej niewoli konieczności..
ale był czas gdy się zmuszałem, próbowałem robić coś na siłę będąc w środowisku oceniającym się z tzw. sukcesu.
Jednak to na mnie nie podziałało - presja generuje opór..
Ja muszę po prostu chcieć czegoś, cieszyć się tym, abym mógł to robić (kiedyś lubiłem chodzić do szkoły, ale nie uczyłem się mimo to zdawałem pamiętając wiele z lekcji).
W szkole średniej nie prowadziłem zeszytów i już chodziłem w kratkę na przedmioty które mnie interesowały. Ale to było można zdając, bo pierwszą wybrali mi rodzice i to była szkoła prywatna z wysokim czesnym 1400 zł m-c i na tylko 7 osób w klasie. Odchodziły tam niezłe skecze - rozwydrzone dzieciaki bogatych rodziców:

Nauczyciel: - podejdź do tablicy.
Uczeń: - nie chce mi się.
N.: -To dostaniesz dwóję.
U.: -.o.k.

Bo i tak się zdawało, nauczyciel od angielskiego przychodził i skarżył się do dyrektora, że uczniowie go lekceważą (tego przedmiotu akurat nie lubili bo wymagał minimum nauki).

Ja przychodziłem często na 2 ostatnie lejcie i dyrektor nazywał mnie wizytatorem. Uczyłem się wtedy sam programowania pojawiając się na korytarzu z podręcznikiem do programowania ze studiów (a nauczyciel informatyki dziwił się - bo jego lejcie wyglądały tak: włączał komputery [centralnie z listwy] i wychodził na 2 godziny dodając - jak potrzebujecie jakiś nowych gier - aby wam zainstalować dajcie znać). Więc szkoła to były miłe czasy.. byłem elokwentny, nauczyciele lubili mnie ze wzajemnością. Większość uczniów to tłuki, wkuwają formułki. Ja słuchałem wtedy drugiego programu polskiego radia, gdzie odchodziły dyskusje na wysokim poziomie.. więc jak na polskim trzeba było coś powiedzieć o współczesnej kulturze, to miałem wiadomości jak z pierwszej ręki. To program la elity, tak jak nie raz wpadłem w życiu na ciekawe towarzystwo, które tworzyło historie, kulturę, organizacje, konferencje - byłem nawet jako gość na jednej międzynarodowej.. Będąc w jednej z organizacji udzielałem też raz wywiadu dla gazety i chleli mnie wypchnąć do telewizji, abym jako reprezentował ich jako młody wygadany człowiek.. mający w zanadrzu ciekawe historie.. Dla tej gazety opowiadałem np. o babci i dziadku, jakie mieli przygody.. Tradycje.. już nie napiszę tu jakie.. bo teraz postanowiłem być neutralny, mając za sobą te skrajne klimaty. Byłem i pomagałem też ludziom z podręczników historii (o jednym z nich uczyłem się na lekcjach wiedzy o społeczeństwie, bo jest -lub był wtedy - postacią znaną z polityki min. kandydatem na prezydenta).
Byłem też współzałożycielem jednej organizacji, która jednak nie odegrała roli.. Bo jestem tam gdzie coś się dzieje, jakieś ciekawe idee..

Wyobraź sobie, studen którego wszędzie jest pełno, nie ma głowy w ksiązkach, a chodzi na uczelnie tylko dla towarzystwa.. w wolnym czasie zaś na jakieś konferencje, zebrania.. do radia.. gdzie pomagałem parę razy jako didżej.. puszczając muzykę klasyczną (to było prywatne radio, które chyba już nie istnieje). W każdym razie ciekawe towarzystwo, przycodzili tam profesorowie i jeden pomagał mi w matmie mówiąc - matematyka do dobra matka, abyś tylko dał się jej prowadzić. Podobno miał własną katedrę matematyki. To były wybitne postacie dla mnie, ludzie mający swoje stałe programy w radiu, kreujący historię, kulturę.. Tak spędzałem czas i wg. zaleceń ojca.. dążyłem w górę zadjąc się z mądrymi. Tak też trafiłem na najcudowniejszą organizację.. o której nie powiem.. bo jeszcze nie działa w Polsce, a jak by nawet działała to jest elitarna i nie chciał bym aby ktoś kiedyś dopatrzył się tych jednak osobistych i często nie przemyślanych zwierzeń.

Wypisuje je tylko tu na forum jakby z nudów , bo mimo, że chciałbym to nie piszę bloga, a jestem strasznym introwertykiem lubiącym się wygadać (zakazałem sobie pisać bloga, uważając, że to strata czasu.. bo ponieważ mam narcystyczne usposobienie, lubię pisać o sobie.. prawdopodobnie pisał bym go całe dnie uzależniając się od tego. Tu zaś na forum.. ludzie nie dadzą mi poczucia zadowolenia, raczej mnie zjadą, że zaśmiecam miejsce. Wiec nie grozi mi rozwój w tej dziedzinie.. Gdybym dostawał uznanie bardziej angażował bym się w pisanie..
Wyobraź sobie, że mogę non stop pisać wiele godzin i się nie męczę.. Tak samo z mówieniem.. i nie mam poczucia czasu lub potrzeby jego liczenia.. Jednak dobrze jest robić coś w życiu zamiast czerpać energię ze skupiania na sobie uwagi jako nie dopieszczone dziecko, na którego rodzice nigdy nie mieli czasu.. Teraz już wiesz skąd takie gadulstwo, nie miałem z kim gadać za młodu, nikt się mną nie interesował (jako niania starsza ciotka, własne podwórko, piaskownica.. i krytyczni wiecznie nie obecni rodzice..). Skoro mam okazje wygadania się, jak łapię doła, to zawsze z niej korzystam choćbym akurat kupował obiad, mam znajomych prawi wszędzie gdzie często bywam, bo wiele gadam:)

Wiesz luzie są bardzo oceniający.. mam kompleks braku sukcesu w życiu. Każdy ma jakieś smutki i problemy..
Praca jest radością, ma się misje, towarzystwo..
Ma się co robić, nie troska o poszukiwania..
Każdy medal ma 2 strony.. Nie mogę tego sprzedać..
bo to rodzinna pamiątka i wyzwanie - tak sobie mówiłem..
aby zmotywować się do zajęcia poważnym biznesem,
by przemienić to, dostosować do tego co mi pasuje..
Więc mogę powiedzieć, napisać, że czerpię energię z chwalenia się, bo to jest najłatwiejsze, a w głębi duszy nie jestem zadowolony z siebie.. Szczęście to jednak mieć co robić w życiu. Realizować się.. a nie czekać na motywacje, okoliczności, ludzi, zachęty.. mieć cel i go realizować..
Gnuśność zabija ducha życia, bo wszystko staje się podobne.. bez znaczenia, bo nie ma wyzwań..
więc też nie płynie siła życiowa i nie chce się
bo nic prawie nie trzeba.. Pisanie więc to
taka rozrywka ekstrawertyka, sieć sprzyja.
Ale nie bywam na portalach społecznościowych
bo mam tendencje do odeń uzależnienia..
(naprawdę kiedyś tak było jeszcze jak nie było NF i FB,
był np. e-puls.. i żyło się wirtualnym światem po czym oczy bolały od monitora, gdy się wysiadywało całe dnie).
_________________________________________________________________

Dobra - teraz co do filozofii..

Zostaliśmy wychowani do myślenia DOGMATYCZNEGO.

Założenia, że to jest możliwe, że tamto nie są z góry BŁĘDNE!

Zwróć uwagę, że tego NIKT nie może wiedzieć Z GÓRY, co jest ostatecznie możliwe, a co nie.

Ponieważ świat, nauka, ludzkie umiejętności i technologie, metody badawcze, odkrycia.. a też samo życie, ewolucja.. STALE SIĘ ROZWIJA, czyli zmiana na drodze PRZEKRACZANIA SIEBIE.

Ograniczenia wynikają z ograniczonego postrzegania, czyli zwykle z ograniczonych przekonań. Z konstruktorów umysłu, który w kościele i szkole zaprogramowano do myślenia formakami typu "PRAWDA jest taka i zawsze będzie".

Interesuję się bardzo nową wiedzą,
najnowszymi odkryciami
technologią wymykającą się nauce na pograniczu magii
(która okazuje się regulować prawami - patrz 7 zasad Huny i porównaj z 10-ma zasadami NLP.

Duże Podobieństwa -a jedno ma 4 tyś lat, drugie to najnowsze, niedawno wypracowane metody modelowania...

Fizyka kwantowa - odpowiada na pytania które nie śniły się .. zdradza tajemnice świata (i nie jest nowa, teoretyczna, a ma ze sto lat i jest używana w praktyce do budowy urządzeń). Odkrycia wynikające z tej dziedziny zaprzeczają paradygmatom, ale nikomu nie wydaje zależeć na tym by szybko rozpowszechniły się.. Dlatego nie ma ich w powszechnej świadomości (nie pamiętam o czym pisałem - mówiąc, że nie jestem przeciętnym kowalskim. Ale całe moje życie jest inne..
Czuję się nie raz jak bym był z innej planety..
Jak w rożnych tzw. teoriach s. słyszy się, o inwazji obcych..
to bliżej mi do myślenia, że to ja jestem jednym z tych przybyszów, zmieniających kulturę na swoją modłę, niż z ofiar które się buntują przeciw zmianą kurczowo trzymając schematów, podziałów i niewolniczej pracy, z religiami i kościołem w roli wprowadzających w świętości tajemnicy życia.. Kościół to straszna sekta lasująca umysły - tak przy okazji.. (znam ją niemal od podszewki - bo tam też wiele bywałem na wykładach dla co bardziej zaangażowanych, rekolekcjach, konwersatoriach, nawet kursie dla .. nie powiem, bo tam było mało, osób, a nie chce aby mnie ktoś znalazł. Jeśli będę pisarzem to anonimowym, beztrosko wylewającym brudy i wieszającym psy, na tych którzy mi się narazili:)

Nie odczekuję od nikogo aby dużo pisał, a tym bardziej się odnosił do wielu wziątków.. Sam robię to bo lubię pisać..
(albo mam obsesje.. bo tak to też można tłumaczyć..
dziś miałem wyjść na dwór, a uschnąłem przy kompie..)


Jedno jest pewne - kto szuka ten znajdzie..
Chce dać inspiracje..

że warto sięgać w nieznane,
marzyć, wyznaczać życiu drogi przez wizje
prośby, intencje.. bo one spełniają się..

Pacz film 7 życzeń ostatni dialog zdaje się na 30-tej minucie
ostatniego siódmego odcinka (o ile pamiętam, ze było 7:)


Wiesz, że nic nie robienie, brak planu..
potrafi być wkurzający..
Dlatego staram się
oswajać z wizją
że czymś się
w końcu
zajmę

__________________________________________________________________

Chciałbym działać wśród ludzi. Dlatego zarzuciłem programowanie - bo kompy męczą..
Też nie gram (bojąc się uzależniania:)
Gdy nie ma się obowiązków nie ma oporu
i można wpaść w nałóg, robienia czegoś stale
dla zabicia czasu (a gry i portale wciągają..
też już nie oglądam filmów stwierdzając że często ogłupią,
a też w co ciekawszych jest jak dla mnie za dużo przemocy).

__________________________________________________________________

Dziękuję, że dałeś mi możliwość wypowiedzenia się..
Ludzie nie mają cierpliwości lub burzą się gdy
zaprzecza się czemuś co przemocą, w powiązaniu z emocjami wpoił im nowoczesny system indoktrynacji..

Za to tutaj czasem można spotkać ineligentnych rozmówców, gdzie człowiek chętnie się rozgada..
Pospiera, albo pozaprzecza ot tak dla zabawy..
W miłej atmosferze względnego zrozumienia i tolerancji
na nowe, czasem jakby oderwane od RZ poglądy..

RZ jednak zmienia się, tak jak świat się zmienia.
Czego nie było zostaje odkryte.
Co nie znane staje się niszowe.
Co niszowe staje się znane...

Z CZASEM..

Bo z czasem wszystko ulega zmianie.
Dlatego życie jest ciekawe i tajemnicze.
Cieszmy sie nim traktując jak DOBRY film,
w któym gramy główną rolę dla przygody.
Gdzie wartością jest nieznane, to co nie pewne.
Dlatego życie pozostaje tajemnicze, a przyszłość we mgle.
To odkrywanie jest ekscytującym zajęciem i każdy to robi
Bo jednak każdy dzień jest nieco inny, nie wiadomo dokładnie z góry co będzie (są wyjątki od każdej reguły).

Chciałby zostać mówcą motywacyjnym bo sam nie mam motywacji:) Ale wiele zależy od środowiska..
póki co którego nie mam po odciąłem się..
Jednak studiuje pewną wiedzę po woli..
i jak nauczę się w praktyce.. to sam uczyć tego będę..
Tak to koło kręci się. Kupujesz i czytasz książkę..
potem drugą, trzecią.. w końcu adaptujesz tą wiedzę..
i piszesz swoją o tym czego się sam nauczyłeś..
prezentujesz swoje, nieco inne, nowe,
jaśniejsze spojrzenie na to co było zaledwie naszkicowane.
Świat technologie, wszystko rozwija się.
Uczeń przerasta mistrza, dziecko rodzica..

To co dla dawnych pokoleń nie możliwe my dokonamy.
Lot w kosmos, autonomiczne samochody, sztuczna inteligencja.. i wiele, wiele, wiele innych czeka jeszcze..

Świat i życie to ciągła zmian dynamika.
Wiec prawda, jakaś stała wiedza - że coś nie możliwe
jest nie możliwa do przyjęcia na dłuższą metę.

Jeśli ktoś stwierdzi że się nie da, że nie można..
to równie dobrze sekundę po na drugim końcu świata.
Ktoś może przestawić jeden atom inaczej, dodać inny czas
i wyjdzie mu coś innego.. (nanotechnologia).
Nie możliwe staje się możliwe w drodze zmian.

Mamy materiały lżejsze i sto razy twardsze od stali..
Mamy gra-fenowe kondensatory, jak akumulatory nie ograniczonej pojemności.. Mamy też generatory energii próżni.. mamy anty-grawitacje i nieśmiertelność..
ale ludzie jeszcze o tym nie wiedzą. Tak jak nie dowiedzieli się w sekundę po nienalezieniu współczesnej żarówki, lub w ogóle elektryczności.. i minęły lata nim o tym usłyszeli, w to uwierzyli lub zrozumieli, a dziesiątki zanim to do nich dotarło. Tak samo jest z niszową wiedzą i nowymi technologiami, które jak się okazuje nie są czasem takie znowu nowe. Żarówkę i baterię mieli już w starożytności, ale my uczymy się zafałszowanej historii na potrzeby systemu kontroli, który gloryfikuje obecne dokonania zaniżając dawne.. nie raz przewyższające obecne (ale o tym później.. np. pojazdy latające "wimany" opisują Wedy, dane apokryfy np. księga Henocha).

Przeciętnie jesteśmy mało się doszukujący.
Wiemy tylko to co usłyszymy od innych,
co powie nam kościół, szkoła, gazeta i TV.

Tam są programy nastawione na to aby człowiek był ciemny, bo takim się łatwo manipuluje..

Więc sięgajmy dalej, głębiej nie ufajmy temu co masowe.
Przeciętność jest punktem odniesienia do rozwoju w górę.
Szare tło to start w grze pt. wyjdź na wyżyny bo stamtąd więcej się widzi. W życiu chodzi o zmianę, rozwój, ekspansje..

Jeśli ktoś chce to spełni swoje marzenie..
Ale ludzie boją się marzyć bo zamknięto ich w sehemacie pt. "realne, pełne goraniczeń życie".
Tym czasem patrz na jednstki wybitne. One osiagają wiele..
bo myślą inaczej, nie wiedzą w ograniczenie, spełniają się.
Choć nie wszystko im się zawsze udaje, ryzykuję idąc śmiało. Bo wiedzą podświadomie czym jest życie.
To tylko zabawa w WYZNACZNIE i SPEŁNIANIE się.
Po to aby zbierać w tej drodze ciekawe doświadcznie.

Dla siebie, dla satysfakcji, frajdy (a nie pod ocenę,
której boimy się - bo tak nas tresowano jako dzieci w szkole)

Myśleć niezależnie, ufać intuicji, działać spontanicznie i stale uczyć się. Wyznaczając sobie cele i pozwalając na to, aby po woli, małymi krokami zawiodło nas tam życie.

Zawsze widać mały odcinek na drodze, kolejny krok jest pewny. Tak zajdzie się wszędzie.. Od zera do milionera.
Od nie wiedzy do wyższej wiedzy. Od schematów do wolności.. Od bierności i marazmu do polotu i entuzjazmu.

To tylko gra, a zmiana jest zawsze możliwa..

(zapisuję to i może kiedyś z tych notatek wydam coś:)

Wiec te rozmowy, są też dla mnie pretekstami..
do spontanicznej ekspansji myśli..

Pozdrawiam i Dzięki

P.S.

Jak chcesz być wolny czytaj o podświadomosci

użytkownik usunięty
zjonizowany

Odpowiedziałem Ci powyżej w tym wątku, bo tam było znacznie szerzej ;-)

Eleonora



Skoro nie musi chodzić do kościoła to po co jemu w ogóle ten kościół?
Zresztą jak na zachodzie w kościołach będą muzea (tych dawnych, a nowe.. nie wiem, może domy kultury..) KK upadnie na bank, to tylko kwestia czasu (ja to zobaczę, bo jestem zafascynowany tym procesem przemiany i dbam o siebie:)
Góra 3 pokolenia i niedzielna Masza to będzie mogła być już egzotyka..
Jeśli nawet miało by się jakimś cudem to utrzymać to 120 lat załatwi kościół na 100%

Życie duchowe nie wymaga ani kościoła ani religii, świat się zmienia to już WIEDZA!

Harmonii to nie ma w kościele, jego przestarzałe dogmaty, nakazy ni jak mają się do cywilizacji. Ludzie chodzą tam jeszcze z przyzwyczajenia, chyba zaangażuję się by stworzyć im alternatywę bo to aż dziwne, że w tym ideologicznym syfie można szukać Boga, duchowości (Bóg z Biblii to krwawa sadystyczna postać – Stary test.)
__________________________________________________________________

Krytykujesz wolność, że pastor robi co chce..
Czyli jesteś za systemem totalitarnym..
Centralne sterowanie, wszyscy programowani na jedną modłę..
22) Silna władza kościoła jak za średniowiecza?

To właśnie na tym polega ROZWÓJ, kościół dla ludzi z ludzką twarzą,
Który ODDOLNIE się przekształca dostosowując do LOKALNYCH potrzeb,
A nie jest centralną, chłonną iście wojskową organizacją, nie mającą kontaktu z RZ
(która jest różna w różnych społecznościach). Centralna władza to dyktatura, która się nie rozwija a niewoli wszystkich na dole i to jest PATOLOGIA KK (monarchia dyktat, Watykanu, papieża). Poza tym Watykan nie ma interesów wspierać lokalne regiony, to OBCY kraj, obca władza (ponadnarodowa organizacja = brak suwerenności = niewolna = dyktatura obcych sił, które są odległe i nie rozumieją tego co lokalne).

Z tego co piszesz wychodzi na to, że dla KK wolność, niezależność to „nadużycie” przez odejście od jedynie słusznej świętej narzuconej odgórnie i PRZESTARZAŁEJ doktryny!


Oglądasz seriale – współczuję (telewizja ogłupia niesamowicie)
Wiesz ja już mam dość.. jak byś pisała krótko i zwięźle..

Odpisuję czytając co zdanie ale bez przesady..

Stawiajmy sprawy KONKRETNIE..

Szczegóły są NIE istotne.
____________________

na dalszą część odpiszę
gdy ochłonę … może
z przerażenia…
jak działa sekta
na ludzki umysł.
___________________

23) Po co Ci ta religia
Nie rozumiem tego
Przecież to nie jest
Wymagane dla Boga
Życie duchowe to wyciszenie,
To życie wewnętrzne, a nie kościoły!?

ocenił(a) serial na 10
zjonizowany

Niepowierzchowne spojrzenie to spojrzenie głębokie. Wymagasz tłumaczenia Ci oczywistości. I tak, piszesz o wszystkim w sposób mega powierzchowny. Miotasz się chaotycznie przeskakując z jednego tematu na drugi w żaden się nie zagłębiając. To jest zresztą Twoje typowe podejście odkąd Cię znam. Tyle że kiedyś nie było jeszcze aż tak źle jak jest teraz. Choć już dawno głosiłeś, że często nie czytasz książek tylko sam ich spis treści i że niby to Ci wystarcza, by poznać zawartą w książce wiedzę. Oczywiście to totalna bzdura. Możesz po spisie treści zorientować się czy dana książka jest dla Ciebie interesującą i czy chcesz ją czytać, ale nigdy nie poznasz całej zawartości książki przeczytawszy sam spis treści. Ale wierzę, że tak robisz, bo pisząc o czymkolwiek prezentujesz orientację po łebkach - dokładnie właśnie tak jakbyś usłyszał gdzieś jakieś hasło, więc je wspominasz, ale nie wiesz czego ono właściwie dotyczy, więc nie możesz nic więcej na ten temat napisać.

Wypowiadasz się w sposób bardzo chaotyczny. Często zaczynasz jakiś wątek i przerywasz nawet w pół zdania, by nagle zacząć pisać o czymś zupełnie innym. Trudno jest z Tobą rozmawiać. Uczciwie Ci tu napiszę, że na razie nie zamierzam czytać całości Twojej odpowiedzi na mój wpis, bo naprawdę wątpię, by z niej cokolwiek wynikało. Szkoda, że zanim zacząłeś odpisywać nie uspokoiłeś się trochę i nie przemyślałeś co właściwie chcesz napisać. Nie byłoby problemu gdybyś w odpowiedzi napisał równie długi post jak mój lub choćby i dłuższy, ale gdybyś go napisał składnie - tak, by dało się go czytać - by zawierał jakieś konkretne myśli przedstawione w uporządkowany sposób.

Ponieważ jest na końcu rzuca się w oczy np. taki fragment, więc zobrazuję Ci nim to, o czym piszę. Napisałeś:

"23) Po co Ci ta religia
Nie rozumiem tego
Przecież to nie jest
Wymagane dla Boga
Życie duchowe to wyciszenie,
To życie wewnętrzne, a nie kościoły!?"

I jak się ustosunkować do czegoś takiego? Sama stylistyka jest już masakrą. Ty w tym fragmencie opisujesz jakieś swoje przeżycia/wątpliwości/poglądy w formie jakby wiersza... Zadajesz pytanie (pytania?), które nie ma wielkiego sensu, bo co znaczy pytanie "po co Ci ta religia?". Naprawdę, zastanów się co to właściwie ma znaczyć? Po co _MI_ ta religia? A po co mi cokolwiek innego, co istnieje? Czy Ty w ogóle sam wiesz o co Ci chodzi w tym pytaniu?
Odpowiedź na takie pytanie wystosowane do kogoś, kto do danej religii przynależy najprawdopodobniej mówiłaby tyle, że ta religia pomaga temu komuś porządkować/prowadzić/uprawiać swoje życie duchowe. Te określenia trochę głupio brzmią, trochę nieodpowiednio, ale zawsze chodzi właśnie o to. Religia służy życiu duchowemu. W religii ma się też duchownych, którzy służą pomocą w razie potrzeby na podobnej zasadzie jak psycholog, ale jeszcze z rozszerzeniem sfery poruszanych problemów. Ludziom to służy. Ludziom to pomaga. Skoro im to pomaga, to niech sobie przynależą do danej religii. Dlaczego dla mnie ten wybór innych ludzi nie stanowi problemu, a dla Ciebie to taki wielki problem? Dlaczego tak Ci ciąży cudza wolna wola?? Lepiej zastanów się nad tym. Z czego wynika Twoja mania narzucania innym co powinni robić z własnym życiem, co powinni myśleć, co czuć?

Zadajesz takie pytanie - pytanie, na które odpowiedź dla każdej normalnej osoby (również jeśli jest ateistą) jest raczej oczywista, a której Ty, o, dziwo, nie jesteś świadom, i następnie sam odpowiadasz na to swoje pytanie... Więc w końcu pytanie było do rozmówcy, czyli do mnie, czy sam siebie pytałeś??.... I jak wygląda Twoja odpowiedź? Napisałeś: "przecież to nie jest wymagane dla Boga" - co nie jest? Religia? Czy nie mógłbyś się chociaż postarać pisać w poprawny sposób? Stylistycznie i z sensem? Odpowiadasz sobie po co Ci jest religia i odpowiadasz, że nie jest - w sumie nie wiadomo co, bo religia? - wymagane dla Boga. Teraz mam czytać o Twoim wyobrażeniu na temat wymagań Boga? Jaki to ma związek z tym, o czym tu pisaliśmy?

Chciałeś przykładu spłycenia, więc już w tym małym fragmencie masz przykład tego jak dzielnie spłycasz. Spłyceniem jest myślenie, że życie duchowe można sprowadzić do wyciszenia. Spłyceniem jest też myślenie, że życie duchowe katolika to kościół w sensie budynku. To tak jakby ktoś zaczął pisać o anatomii konia i z opisywania budowy np. żołądka nagle przeskoczył na kwestię wyglądu dachu obory. Niby blisko, ale jednak bez sensu.


A odnośnie tego fragmentu:

"na dalszą część odpiszę
gdy ochłonę … może
z przerażenia…
jak działa sekta
na ludzki umysł."

Jeśli już coś czytasz, co ktoś do Ciebie napisał, to postaraj się używać mózgu. Wybacz, że piszę to już tak brutalnie, ale tyle razy Ci napisałam, że nie jestem katoliczką ani nawet chrześcijanką, ani nie byłam wychowywana w tej religii, że Twój zapał z jakim usiłujesz we mnie wmówić, że należę do KK, jest naprawdę przeogromnie męczący i dobitnie pokazuje rozmiar Twojej paranoi.

Dopóki nie wyleczysz paranoi nie zaczniesz racjonalnie myśleć.

Albo ten fragment: "Oglądasz seriale – współczuję (telewizja ogłupia niesamowicie)"

Nie mam telewizji. W tej chwili, na tym forum, piszemy pod serialem, więc odniosłam się choć trochę do owego serialu. Chodzi o jeden serial, a Ty nagle wyskakujesz z liczbą mnogą i.... po co w ogóle o tym piszesz?? I jeszcze o telewizji? Piszesz pod serialem, by napisać, że współczujesz ludziom, którzy obejrzeli ten serial. Czy naprawdę nie mógłbyś napisać chociaż raz na jakiś czas czegoś co ma jakikolwiek sens?

Eleonora

Oczywiście nie chcę nic ci narzucać, ale błagam weź z nim nie pisz. Swoim zaangażowaniem wzmacniasz tylko jego fiksacje i neurozy przez co nakręca się jeszcze bardziej i zamiast upuścić z niego powietrza tylko dopompowujesz. Po co tam marnotrawić czas?

Eleonora

Dziękuję Ci za ten komentarz, bardzo wiele mi uświadomił, a teraz właśnie jestem na etapie stawiania sobie pytań o moją duchowość... wątpliwości. Bardzo się cieszę, że trafiłam na Twoją wypowiedź!

ocenił(a) serial na 10
Zuzia781

A ja Ci ogromnie dziękuję za ten wpis. To dla mnie wiele znaczy. Jakkolwiek czasem wyglądają te dyskusje to nigdy nie chodzi mi o jakieś kłótnie i przepychanki na zasadzie udowadniania drugiej stronie, że wiem lepiej, czy że powinna myśleć i czuć dokładnie jak ja, dlatego też zawsze cieszę się kiedy trafiam na osoby, które podchodzą do dyskusji z otwartym umysłem i chcą rozmawiać by poznać innych (i spojrzenie innych, i ogólnie) jak i też samych siebie. Naprawdę ogromnie miło mi się zrobiło, że tu trafiłaś i to napisałaś :)

użytkownik usunięty
zjonizowany

Uwaga - poniższy wpis stanowi odpowiedź na Twój wpis z dalszej części tego czy już kolejnego wątku - nie mam pojęcia ;-) - rozpoczynający się słowami
- "To, że moi rodzice byli wychowanie z PRL-u w kulcie pracy",
bo jak bym wkleił odpowiedź tam to miałaby 100 km, a tu jest szerzej, więc będzie miała tylko 50... :-)
-------------------------------------------------------------------------------- --------------------------------------------

Odnoszę wrażenie - graniczące z pewnością - że rozumiem Cię lepiej, niż mógłbyś przypuszczać. I nie chodzi mi wyłącznie o warstwę zewnętrzną wypowiedzi - bo ta choć również dla mnie w większości zrozumiała, jest drugorzędna - a o jego istotę. Wiem też, że nie mogę Ci niczego "wyjaśnić", bo nie chodzi tu o żadne możliwe do wypowiedzenia słowa. Wszystko bowiem co zostaje wypowiedziane, wszystko co wydaje się zostać uchwycone - w wymiarze zarówno indywidualnym jak i zbiorowym - prawdą nie jest. Nie ma od tego żadnych wyjątków, gdyż nawet Bóg nie byłby w stanie w ten sposób prawdy wyrazić. Tak więc wszystkie idee które poznajemy, wszystkie poszukiwania w tym zakresie, wszystkie racjonalizacje i konceptualizacje których dokonujemy są ostatecznie bezwartościowe. Twoje, moje i wszystkich innych. Dlatego też męczyłem tak długo tę odpowiedź nie dlatego abym nie posiadał zdolności do rozprawiania w nieskończoność ;-) na praktycznie każdy temat, ale dlatego, że towarzyszy mi nieustająca świadomość jałowości tego procesu.

Mimo wszystko chciałbym Ci jednak przekazać kilka spostrzeżeń, powstałych wyłącznie na podstawie moich własnych doświadczeń. Nie mam jednak żadnej "prawdy" do przekazania, "racji" do wykazania czy "właściwej" drogi do wskazania, bo nic w tej sprawie w istocie nie wiem. A każdego kto twierdzi że wie, uważam za durnia albo manipulatora i/lub oszusta.
Mam oczywiście własny, "bieżący" punkt widzenia którym się dzielę, ale to co ktoś z tym zrobi jest jego prywatną sprawą i nic mi do tego.

Zastanawiałem się nieraz, czy gdybym mógł jako dzisiejszy ja teleportować się wstecz, to czy mógłbym sam siebie sprzed wielu lat ustrzec przed tyloma błędnymi przekonaniami, które w nieunikniony sposób owocowały tylko nieznośnym, latami w żaden sposób nie dającym się ukoić bólem. Doszedłem do wniosku, że nie byłbym w stanie. Tamte wersje mnie posiadały bowiem całkowicie odmienną percepcję, a dopóki zgliszcza kolejnych przekonań nie wypaliły się jedne po drugich, nie było miejsca na nic innego. Proces ten sam w sobie niestety nie miał nic wspólnego z poezją, bo - co być może już wiesz - gorzeje się pięknie tylko w strofach wierszy. A jednak z dzisiejszej perspektywy nie zmieniłbym niczego w swoim życiu, choć nie mogę w żaden sposób przesądzić, że to odmienne zrozumienie które "osiągnąłem", ma jakąkolwiek rzeczywistą wartość. Piszę "osiągnąłem" w cudzysłowie, ponieważ w istocie nie zrobiłem absolutnie niczego, próbując jedynie ugasić ogień, a tego - Bogu dzięki - zrobić się nie da, dopóki pozostaje jeszcze cokolwiek do spalenia. Moja "zasługa" polegała więc wyłącznie na podskakiwaniu, machaniu rękami i - ostatecznie - leżeniu i się hajcowaniu...

Mój ulubiony przykład w zakresie "próby teleportacji" jest taki, że czytałem kiedyś pewną książkę. Owszem przeczytałem z zaangażowaniem, byłem jednak całkowicie przekonany, że jej zawartość nie dotyczy mnie wcale. Przeczytałem ponownie po dziesięciu latach. Okazało się wtedy, że dotyczy mnie praktycznie w całej swojej rozciągłości - do tego w sposób wręcz jaskrawy - i oczywiście w identycznym stopniu dotyczyła już przy poprzednim do niej podejściu. W tym sensie nie prawda stanowi problem - bo jest stale obecna - a nasza zdolność do jej przyjęcia, która to zdolność wcale nie ma charakteru intelektualnego.

Nie można więc ustrzec przed niczym nawet samego siebie, tym bardziej nikogo innego. Nikt nie może. Pytanie też zasadnicze, czy aby na pewno należy i trzeba. To jak szarpać się z dzieckiem przy kasie, żeby nie brało Snickersa. Z jego perspektywy nic nie uzasadnia odmiennego postępowania i wyszarpnięcie mu go na siłę niczego w sferę jego świadomości - poza przemocą - nie wniesie. Dlatego uważam, że wychodząc ze
swojego nieuchronnie ograniczonego punktu widzenia, zawsze robimy to co możemy najlepszego, choć często są to rzeczy szkodliwe czy złe.
Robimy to, co robimy w olbrzymiej mierze również dlatego, że nie mamy pojęcia, jakie są nasze rzeczywiste motywacje. No ale akurat tego dowiedzieć się można, o praktycznej stronie czego będzie kawałek poniżej.

A jednak, w jakiś zadziwiający sposób - w odpowiedzi na naszą świadomą czy nie intencję - przychodzą do człowieka przypadkowe zdarzenia, słowa, ludzie - cokolwiek - co pojawia się we właściwym miejscu i czasie pozwalając nam nacisnąć klamkę i wydostać się z kolejnego kręgu wprawdzie w pełni urojonego, a jednak tak realnego dla nas piekła. Oczywiście te zdarzenia i ludzie pojawiają się również by to piekło
rozpalić jeszcze bardziej, o ile obecna temperatura jeszcze nas nie skłoniła do jego opuszczenia. W ostatecznym rozrachunku wydaje mi się jednak, że to raczej piekło ma moc nauczyć nas zrozumienia, a niebo jest w tym zakresie o ile nie całkowicie bezsilne, to przynajmniej nieporównanie mniej wydajne...

Żeby było weselej to mogę nawet stwierdzić, że te wszystkie najlepsze z możliwych okoliczności wciąż nas otaczają, tylko my nie potrafimy ich dostrzec. Od długiego już czasu poszukuję jednej chociażby sytuacji w całym moim życiu, którą mógłbym retrospektywnie przekonfigurować na korzystniejszą dla siebie. I nie znajduję, choć kiedyś widziałem prawie wyłącznie takie. Oczywiście gdyby mi ktoś onegdaj zaserwował podobne stwierdzenie, to na pewno wziął bym go za króla wariatów... ;-)

Nie chcę przez to powiedzieć, że nie dostrzegam różnicy pomiędzy mniejszą a większą życiową wygodą i że w szlachetnym uniesieniu złożyłem ją na ołtarzu prawdy. Nic z tych rzeczy. Po prostu przez prawie całe życie albo zajmowałem się gaszeniem ognia, albo wyciągałem łapę po Snickersa, a wszystko bez wyjątku co zrozumiałem, było tego skutkiem ubocznym, nie zaś pierwotnym moim zamiarem. Żadna siła na Ziemi ani w
niebiesiech ;-) nie jest bowiem w stanie ruszyć człowieka z miejsca, które właśnie zajmuje. Ani o milimetr. Tylko on sam pełznąć zacząć może, palony takim czy innym głodem, którego zaspokoić nie potrafi.

Stwierdzasz, że "przeciętność brzmi jak obelga". Intensywne szukanie i uzasadnianie własnej wyjątkowości (w którą się i tak nie wierzy) ma swoją przyczynę, lecz o ile rzeczywiście taka wyjątkowość istnieje, to nie ma jej tam, gdzie jej (bezskutecznie) szukasz i próbujesz dowieść. I Ty to już wiesz albo chociaż przeczuwasz.
Ja sam o sobie mogę powiedzieć tyle, że nie tylko jestem przeciętny - bo działam na takiej samej zasadzie jak wszyscy inni - ale przede wszystkim jestem osłem :-) Przez całe bowiem życie myliłem się, mylę się teraz i mylić się będę w przyszłości. Żeby była jasność - mylić fundamentalnie - a nie co do drobiazgów. Przez całe też życie z całych sił zapierałem się, zapieram się i będę się zapierał aż do grobowej deski...

Te dwie współzależne postawy w zasadzie w pełni mnie definiują. Zawarłem więc jednostronny kontrakt z Bogiem (istniejącym czy nieistniejącym, to bez znaczenia), że każdy będzie robił to, co potrafi najlepiej. Ja będę się mylił, zwodził, manipulował, zapierał i wierzgał, bo w tym jestem prawdziwym mistrzem. A On niech tam robi co uważa za stosowne. Nie można tego zrozumieć, dopóki się samemu nie doświadczy, jaką radość daje odkrycie, że jest się osłem ! Co to jest za niewypowiedziana ulga ! :-) Inna sprawa, że zanim odkryłem i pogodziłem się ze swoją oślą naturą, zostałem - na swoje przecież własne życzenie - na wrytych w ziemię kopytkach i dupsku ;-) przeciągnięty przez wszystkie możliwe do wyobrażenia drogi. I jak już mówiłem, z poezją nie miało to wiele wspólnego...

Mimo wszystko - nawet jako osioł - mógłbym i chciałbym napisać Ci sporo w odpowiedzi na to, z czym się w swoim życiu - jak sądzę - obecnie zmagasz. Ale jak już napisałem wcześniej, dopóki nie będziesz gotowy i sam dla siebie pewnych rzeczy nie odkryjesz, żadne prelekcje nie pomogą. Nie chcę też sprawić wrażenia, że oto ja coś z całą pewnością wiem. (W razie czego czytaj jeszcze raz od początku). Odnoszę jednak
wrażenie, że mimo wszystko dość dobrze się orientuję, w jakim przeręblu się kręcisz i dlaczego, bo sam się w podobnym bardzo długo kręciłem, więc umiem rozpoznać to topielcze tango. Dlatego pozory i narzędzia których na swój i cudzy użytek używasz, są dla mnie jasno widoczne. Nie zmienia to faktu, że teraz unoszę się z kolei w innym przeręblu, rozpaczliwie próbując łapać się kopytkami kry - by nawykowo kręcić się
dalej - której ze względu na jej kruchość, nie sposób się już uchwycić. A pewnie nawet jest to ten sam (nieistniejący) przerębel, tylko inna jego percepcja. Nie wiem, to się być może okaże, jak już będę gotowy zobaczyć.

Jednak żeby był jakiś konkret, to wymienię poniżej narzędzia, które sam uważam za nieodzowne. Możesz ich użyć bądź nie. To Twoja sprawa.
Zachęcam jednak, byś przyjął je warunkowo i sprawdził dla siebie ich użyteczność.

1) Nie ma nic na zewnątrz.
Wszystko co będziesz usilnie starał się zrozumieć na zewnątrz siebie, analizując innych ludzi, komentując zdarzenia, konstruując lub przyjmując teorie, donikąd Cię nie zaprowadzi na identycznej zasadzie, jak nie doprowadziło Cię do teraz. Ani innych nie doprowadziło.

Rób jednak dalej to wszystko co chcesz - lub raczej musisz - robić, starając się tylko pamiętać, iż to wyłącznie odbicie tego, co jest w Tobie. Chcesz szukać magicznych rozwiązań - szukaj. Pytaj tylko nieustannie, CO ? tak naprawdę chcesz magicznie osiągnąć i dlaczego.
Odpowiedź ta ma wiele pięter. W dół, nie w górę. Archeologia ;-) Utrzymuj po prostu w tle intencję, że chcesz zrozumieć - o ile rzeczywiście czujesz, że tego chcesz. Nie napinaj się jednak, nie siłuj, choć będziesz próbował. Bądź dla siebie wyrozumiały.

2) Świadomość
To takie małe światełko, które pozwala zobaczyć ciut w około. Dzięki niemu rozbijając sobie głowę tysięczny raz o tę samą ścianę w końcu się połapiesz, że to ta sama ściana i ją ominiesz, czy też bardziej precyzyjnie, gdy ją rozpoznasz, ona po prostu zniknie. I tak z każdą kolejną ścianą. W ostatecznym rozrachunku rozpoznasz działanie świadomości w tym, że wszystkiego ubywa, a niczego w to miejsce nie przybywa. Będzie Ci bardzo wesoło gdy już spostrzeżesz, ile Twoich rzekomych "cnót" i "zasług" to tylko plakaty z papieru zakrywającego lity, więzienny mur.
Zawsze jak tylko stwierdzisz że już coś wiesz i będziesz chciał się tego uchwycić, możesz być pewny, że się mylisz iż wiesz... Ale nic nie szkodzi - łap się i trzymaj. I obserwuj.

3) Nieocenianie
- Napisałeś; "Wiesz ludzie są bardzo oceniający".
Są po prostu tacy sami jak Ty. Większość z tego co piszesz (i wyrażasz) jest wielkim spektaklem samooceny jak i oceny innych (to jest ten sam nierozdzielny proces). Tacy właśnie jesteśmy i ma to swoją przyczynę. Odkryjesz ją.

Mimo wszystko nieodzownym (!) kluczem do zrozumienia czegokolwiek w sobie (i nie tylko) jest zaprzestanie oceniania samego siebie. Wydaje się to niewykonalne, ale na początek wystarczy sama intencja. Jest to bardzo ważne dlatego, że to jest tak samo, jak byś chciał poznać stworka, który mieszka w ścianie i czekał na niego z kapciem w ręce, żeby jak tylko się trochę wychyli z norki, zdzielić go nim przez łeb.

Nie lękaj się stworka, bo choć może nieraz wydawać się przerażający i będziesz chciał mu przyłożyć, to będzie objawiał się powoli, po kawałku, oczekując na Twoją gotowość. Gdy okażesz cierpliwość, bez słów opowie Ci swoją historię. I zrozumiesz.

4) EFT
Energia wiru w przeręblu bierze się głównie ze zdarzeń, którym kiedyś (i tym samym teraz) nie byłeś w stanie emocjonalnie sprostać, więc odwróciłeś się od nich i dodatkowo obudowałeś różnymi racjonalizacjami, wyparciami, "słusznymi" postulatami i całą masą innego gówna. Żeby jednak utrzymać te "balony" pod wodą, trzeba je dociskać przeciwstawną siłą, a one wciąż rosną (wraz z nieuchronnym powielaniem wydarzeń) więc i siła potrzebna do ich zatapiania musi być co raz większa. Popatrz na wszystkich w około, robią to samo co Ty. Nie jesteś wyjątkowy ;-) Różnią się tylko balony i ich wielkość, dlatego jedni muszą mocować się z nimi bardziej, inni mniej, ale zasada pozostaje stała. Mam wrażenie, że Twoje są bardzo okazałe ;-) więc rozsądniej będzie coś z tym zrobić. Metody których używasz nie sprawdzą się, służą wyłącznie do zatapiania i w końcu Cię wyczerpią. Wtedy sięgniesz po kolejne, bardziej destruktywne, bo nie będziesz miał wyboru.

Kup więc sobie na Allegro (czy gdziekolwiek) niedrogą książkę : Gary Craig - Podręcznik EFT. Pomoże Ci jak nic innego, gwarantuję.

Ewentualnie - 5) Koniec filozofii ;-)
Kup sobie na Allegro (pojawiają się czasem, trzeba polować) książki U.G. Krishnamurti'ego - szczególnie "Umysł jest Mitem" i "Mistyka Oświecenia". Pamiętaj, że U.G to jest inny gość niż - Jiddu - Krishnamurti (też warto poczytać). Oczywiście obaj nie mają nic wspólnego z "Hare Kryszna" ;-) ale U.G. to w ogóle z NICZYM nie ma nic wspólnego... Na pewno Ci nie zaszkodzi, a może zasieje coś w Tobie. Fakt, że raczej trzeba być już bardzo życiowo obitym i wycieńczonym aby tego z miejsca w samoobronie nie odrzucić. Być może jeszcze nie jesteś wystarczająco wycieńczony i obity, więc kultywujesz w sobie jakąś nadzieję na "ratunek". Jak tak, to wtedy chyba jeszcze za wcześnie na U.G. Masz czas :-) A jak już padniesz na deski, to wtedy przyjdzie U.G. i zamiecie Twoje kości do narożnika... ;-)

Wtedy to dowiesz się od tego przemiłego pana, że choćby już sama idea wolności jest zniewoleniem (jak pomyślisz, to jest to oczywiste) i że nikt prawdziwie wolny takim sam siebie nie nazwie ani w ten sposób nie oceni - jak Ty to o sobie z upodobaniem czynisz, dowodząc tym czegoś przeciwnego. A twierdzisz przykładowo :
- "Jednak dobrze jest robić coś w życiu zamiast czerpać energię ze skupiania na sobie uwagi"
To nie są Twoje słowa, idę o dowolny zakład, że to jest cytat z Twoich rodziców. Jeśli nie sformułowali go werbalnie, to przekazali pozawerbalnie. I dalej :
"jako nie dopieszczone dziecko, na którego rodzice nigdy nie mieli czasu.. Teraz już wiesz skąd takie gadulstwo, nie miałem z kim gadać za młodu, nikt się mną nie interesował (jako niania starsza ciotka, własne podwórko, piaskownica.. i krytyczni wiecznie nie obecni rodzice..)".
No sam widzisz ile już wiesz i potrafisz jeszcze to przyznać. Szacunek ! To bardzo dużo i najlepszy punkt wejścia do przerębla.

Traktuję Cię z jak największą życzliwością, rozumiem, nie oceniam, bo nawet gdybym chciał, to już oceniać nie jestem w stanie. Nawet jeśli tu i ówdzie feruję jakieś oceny, to nie wierzę w nie już w samym momencie ich wypowiadania.

Napisałem ile mogłem i co najlepszego mogłem, wraz ze wszystkimi zastrzeżeniami, które powyżej poczyniłem i WYŁĄCZNIE z mojego punktu widzenia ! Ostrzegam, to tylko ośle porykiwanie, czy co tam osioł robi, jak się odzywa ;-)

Czy z tego skorzystasz, czy to Ci w ogóle jest potrzebne, tego nie wiem. Bo ja - na szczęście (!) - nie jestem Panem Drogi (o ile jakaś istnieje). Wiatr wieje tam, gdzie chce. I choć w nim żadnej przemocy (poza naszą) nie ma, to jednak ostatecznie przeciwstawić mu się nie sposób. Musimy jednak próbować, bo nieustający sprzeciw jest naszą naturą.
Zapieraj więc kopytka i bagnet na broń ! ;-)

Rozumiem Cię, masz racje..
Przeczytałem póki co akapit "EFT" i końcówkę
myśląc, że to dobrze, że tak głęboko w to wnikasz,
iż będę miał okazję przejrzeć się w innym świetle,
nauczyć czegoś nowego. Bo uczę się stale
i życie mnie nie raz zaskakuje
(dziś pomyślałem, że co dzień ma się jakieś lekcje
i chodzi o to aby to zauważać co wszechświat che nam przekazać
poprzez różne sytuacje - trochę czasem przekorne..
Nie raz chce być lepszy, mówić z przekory, że ..
ale życie to weryfikuje i pokazuje w zabawnych sytuacjach kto tu rządzi..
(no nauczyło mnie trochę pokory i wiary w dobro - bo nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Nawet gdy coś nie uda się, nie idzie zgodnie z planem, prowadzi do jakiegoś dobra. Warto być elastycznym i uwzględniać to, że wszystkiego się nie wie z góry i pozwolić życiu płynąć swobodnie..

Teraz zaglądam tu z ciekawości..
Kiedy indziej odpiszę dokłądniej..
a najlepiej na PW?

użytkownik usunięty
zjonizowany

- "Rozumiem Cię, masz racje.."
Radosne kultywowanie wspólnie dzielonej "racji" jest fundamentalnym spoiwem społecznym i jednocześnie gwoździem do jego trumny ;-)
Tak więc jak każdy - niczym Święty Mikołaj - również niosę na plecach cały wór racji. I to tych wyjątkowych, najprawdziwszych. Jak u wszystkich ;->

- "ale życie to weryfikuje i pokazuje w zabawnych sytuacjach kto tu rządzi.."
Jak to kto ? My - ludzie - tu rządzimy. Nikt inny :-)

Jak chcesz pisz na PW, możesz też oficjalnie, bo może komuś się przyda, a może ktoś nas zwyzywa i sobie ulży ;-)
Tak czy inaczej napisałem już wszystko co uważałem za stosowne, mogę odnieść się jedynie do aspektów praktycznych, do teoretycznych już wolałbym nie, co wynika wprost z tego co napisałem.

Tak, "praktykantka miarą prawdy" - głosi jedna z zasad Huny.
Praktyczne jest rozwijanie pozytywnych reflacji..
dlatego odchodzę od zwyczaju bycia kontra..
i łagodzę swoje radykalne postawy..
by wieść życie miłe w zakresie komunikacji..
nie tyle co szukać różnic co zgody.

Bo praktyką wszelkich interakcji są emocje..
Jeśli spory to negatywne (co zabija powoli, odbierając pokój i radość życia).

Dlatego zmieniam swoje postawy..
ilu ludzi tyle opinii..
niemal każdy przywiązuje się do swoich poglądów..
Więc mądrość polegała by na byciu dyplomatą.
Czyli odpowiednia gra sów ma na celu stworzenie
pozytywnej atmosfery gdzie można stworzyć jakieś dobro.
Jaśniej się myśli jeśli czuje się dobrze, bez nastawienia na bycie kontra.. a na luzie, bez potrzeby czegokolwiek udowodnienia.. Czyli w pokoju i wolności do poczucia bezwarunkowego szczęścia, pewności siebie..
Moja racja nie musi być racją wszystkich.
Nie muszę także weryfikować tego co sam wiem.

Ogólnie uczę się wybierać to co lepsze..
Już na etapie komunikacji..
By zająć własnym życiem.
Bez potrzeby przesiadywania tu..
by ucierać swoje dawne poglądy
w wiecznych sporach..
Mogę być tak pewny siebie,
że nie potrzebować wymiany zdań.

Tego się nauczyłem - to się zmieniło.
Zyskałem duchową siłę do bycia
bardziej introwertykiem
i pracy nad sobą
w ciszy i pokoju
własnego
wewnętrznego
świata.

Bez potrzeby czekokolwiek na zwnątrz udowodnienia.
Innymi słowy zerwałem się z łańcucha poczucia zalezności
od otaczających ludzi, z którymi jak z rodzicami trzeba było konsuktować swoje idee, wizje, postawy - by uzyskać zgodę.
Dobre samopoczucie i pewność siebie.

Teraz myślę bardziej niezależnie i nie mam już takiej potrzeby przerabiania, weryfikacji, dyskusji..
Więc wybieram pokój i zgodę, co jest praktyczne.
Bo tez pozwala skoncentrować własną energię na tym
czego się wprost chce. Czyli wyznaczać i realizować kolejne wizje, pomysły, marzenia. Bo na tym polega wg. mnie sens życia. Aby pragnąć i spełniać pragnienia.
Czyli wyczuwać, obierać i realizować czego się chce (bo to miłe). Czyli dla uczuć się żyje (z czasem eliminując dodatkowe warunki, upraszczając sobie procedurę.
Tak jak ja ostatnio zwiększyłem pewność siebie i dyskusji już tak nie potrzebuje. Bo wierze, że mam władzę twórcy swego losu. Innymi słowy, o czym pomyślę, co sobie postanowię to wcześniej czy później zrealizuje bo na tym polega ta wirtualna gra. Na wyznaczeniu i spełnianiu.
Na obieraniu celu i doń zmierzaniu.
Jak w każdej grze - dla zabawy, dla przyjemności.
(to moja wersja "prawdy", doskonalonej życiowej filozofii).

Świat dla każdego pozostanie taki jak wierzy, że jest.
Każdy rozumie i doświadcza na swój sposób.
I nie potrzebuje zgody innych, by mieć własny sposób bycia.

Życie jest uczciwe - każdy doświadcza tego co wybiera.
Nasze myśli i uczucia tworzą nasze losy.

Z czego najważniejsze uczucia - więc wybieram pokój:)


zjonizowany

Wiem, że wszystkiemu można zaprzeczyć i wszystko potwierdzić. Wiem, że to intencje, postawy regulują doświadczenie. Można spierać się zawsze o wszystko - dla zabawy.. albo budować coś wspólnie.. lub iść własną drogą.

Jestem właśnie po seansie "Dzieciak rządzi"
musząc przyznać, że ten scenariusz jest wzruszający i pouczający.

Współpraca zamiast walka.
Miłość, która zwycięża..

To jest praktyczna idea.
Bo to co ma się z życia
to wewnętrzna gra UCZUCIA.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones