Czy tylko na kocham początki odcinków gdzie ktoś z Gallagherów i spółki mówi coś typu "Gdzie ku*wa byłeś w zeszłym tygodniu?" Najlepszy był Mickey grożący, że połamie kostki albo Ian tańczący w klubie i mówiący, że powie co się działo w zeszłym tygodniu za 2 dychy :D