Chyba największym minusem są te idiotyczne misje pościgowe np: pomagamy temu
ped..wi OG LOC(?) zabić jakiegoś tam meksa - musimy za nim gonić przez pół miasta i
dopiero na końcu pościgu możemy go zabić (wcześniej za cholery nie idzie go zabić).
Na początku gry jazda samochodem przypomina jazdę po lodzie,dobre wejście "na
ręcznym" jest prawie nie możliwe.
Zdobywanie punktów "respect" - wstrzymam się od wypowiedzi .
Misja gdzie mamy z Cezarem przejechać pół mapy żeby zrobić 3-4 zdjęci ( nie niszcząc przy
tym bryki Cezara to jest sztuka).
Muzyka mi osobiście nie podchodzi (może poza kilkoma nutkami z k-rose).
Grafika-nie zaliczam się do pokolenia Coda czy Crisisa więc mi nie przeszkadza.
Odgłosy broni przypominają trochę pneumatyczny pistolet do gwoździ .
Ogólnie gdyby nie ta duża mapa(na którą trzeba ciągle zerkać przez Esc i czasem "się"
blokuje) to gra by była słaba jak dla mnie.
VC ma dla mnie 100 razy lepszy klimat i misje.
Wolisz klimat vice, ale jak dla mnie klimat ten co jest w San Andreas jest najlepszy ! Fakt realistyką się nie można pochwalić, nie mówiąc o tym że jest pare rodzajów ludzi np: jedzie samochodem 4 takich samych (identycznych) kolesi, fabuła gry najlepsza !
a pierwsza misja od Big Smoke(właśnie ta z Og Lociem) to jedyna z którą się męczyłem do tej pory, no ale cut scenki to wynagradzają:D.
-mam to w d.... ,jestem gangsta-.
Fabuła naprawdę mi się podoba misje też są dość ciekawe i jest ich mnóstwo, również nie wymaganych do ukończenia gry na stówę.
Vice City realistyczne?, gdzie bo nie widzę.....
Gra ma błędy, ''inteligencja'' postronnych kierowców mnie strasznie wkurza niekiedy......
O luju, wymyślacie jakie to trudne są misje w SA, a nikt nie wymieni Swobodnego Lądowania :D To była makabra.
Ogółem wszystkie misje z lataniem to tragedia. Głównie przez zwalone sterowanie i niedający poczucia kontroli model... "lotu"?
Powiem szczerze, że ze wszystkich odsłon GTA, w San Andreas najwygodniej mi się lata, szczególnie Hunterem. Ale żeby te misje zacząć ogarniać, musiałem trochę dorosnąć. Kiedyś to szkołę latania pewnie z 30 min-godzinę robiłem, pierwszą misję dla Toreno podobnie, a Swobodne Lądowanie było dla mnie na tyle hardcorowe, że po 50 razach mi się nie udawało, więc przestałem grać - w końcu misja fabularna. Miesiąc przerwy sobie zrobiłem i dopiero jakoś się udało. Teraz to za pierwszym albo drugim razem ogarniam. Teraz już wiem, że trzeba lecieć w chmury i szybko zawrócić, już mam wprawę w samolotach. W każdym razie żadna misja w historii GTA tak mi krwi nie napsuła.