Już tylko do jutra – 12 grudnia – potrwa 45. edycja Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W tym roku z powodu wyjątkowych okoliczności w formule online. My codziennie na stronie głównej Filmwebu publikujemy recenzje filmów z Konkursu Głównego.
Poniżej znajdziecie wrażenia Michała Walkiewicza po obejrzeniu "
Amatorów" w reżyserii
Iwony Siekierzyńskiej, o którym autor pisze, że to "kino potrzebne jak nigdy".
Przypominamy też recenzję Łukasza Muszyńskiego najnowszego filmu
Piotra Domalewskiego "
Jak najdalej stąd".
***
Aktorzy profesjonalni recenzja filmu "
Amatorzy", reż.
Iwona Siekierzyńska autor: Michał Walkiewicz
DJ? Aktor porno? Poeta? A może tancerz? Nieistotne, kim według tytułowych amatorów był William Szekspir. Najważniejsze, że robią z jego sztuką to, co należy: filtrują przez nią własne pragnienia i lęki, wlewają w cudze naczynie swoją wrażliwość. Świetny film
Iwony Siekierzyńskiej to artystyczne kino wysokiego konceptu i – nie bez szkody dla jego emocjonalnej intensywności oraz psychologicznej głębi – całość da się streścić w jednym zdaniu. Oto grupa niepełnosprawnych intelektualnie artystów wystawia "Hamleta". Albo "Makbeta". Albo "Romeo i Julię". Jeszcze nie wiedzą.
Na czele grupy stoi reżyser w typie judymowym, o zmierzwionych włosach, w zbyt dużej kurtce (
Wojciech Solarz). Jak sam przyznaje, nigdy nie zagra z inną obsadą, na innej scenie. Podnoszące na duchu i otwierające film zwycięstwo w regionalnym konkursie daje jego podopiecznym szansę jedną na milion – niedługo będą mogli zaprezentować się na deskach teatru przez wielkie T. Jest jednak haczyk – przygotowywana w pocie czoła sztuka o Greku Zorbie musi ustąpić miejsca szekspirowskiej klasyce. I tutaj zaczynają się schody, ponieważ niepełnosprawności oraz choroby, z którymi mierzą się bohaterowie, skutecznie przeszkadzają w rozgryzaniu staroangielskiej frazy. Ale czy przeszkadzają w podróży do sedna dramaturgicznej materii?
Siekierzyńska, trochę dokumentalistka ("
Obcey"), trochę fabularzystka ("
Moje pieczone kurczaki"), zniknęła z radaru na kilkanaście lat, ale nie zasypiała gruszek w popiele. W swoim nowym filmie przypomina starą prawdę, że aktorstwo (na ekranie pars pro toto wszelkich działań artystycznych) nie jest przestrzenią twardych reguł i matematycznych wzorów, tylko nauką samopoświęcenia. Gdy do grupy, skuszona najpewniej obietnicą podreperowania wizerunku, dołącza filmowa gwiazdka (
Roma Gąsiorowska), grywająca ogony weteranka sceny (
Małgorzata Zajączkowska) zaczyna tupać nogą, a cyniczny dyrektor teatru (
Mariusz Bonaszewski) rzuca na wszystkich złowrogi cień, staje się oczywiste, że każdy – z reżyserem na czele – będzie musiał dotrzeć do tej prawdy na własną rękę.
Całą recenzję Michała Walkiewicza można przeczytać TUTAJ. ***
Egzamin z życia recenzja filmu "
Jak najdalej stąd", reż.
Piotr Domalewski autor: Łukasz Muszyński
Ja nigdy nie płaczę - deklaruje hardo na początku "
Jak najdalej stąd" grana przez
Zofię Stafiej nastoletnia Ola. W słowach dziewczyny kryje się obietnica złożona widzom przez reżysera i scenarzystę filmu,
Piotra Domalewskiego. Twórca "
Cichej nocy" daje do zrozumienia, że zwieńczeniem ekranowej podróży, w którą wyruszy młoda buntowniczka, będą łzy katharsis. Słone krople spłyną nie tylko po policzkach bohaterki. Chusteczki przydadzą się także publiczności.
Tak jak w głośnym debiucie reżyser ponownie kieruje kamerę na Polskę, o której Kękę rapował kiedyś w piosence "Nie mogło się udać":
taka niższa klasa, niższa jak pół kraju. Mówią na to próg ubóstwa, tutaj ludzie se radzą. Zahukana matka Oli (
Kinga Preis) zajmuje się domem i ciężko upośledzonym synem. Ojciec haruje w Irlandii jako pracownik fizyczny, aby jego bliscy mogli związać koniec z końcem. Pewnego dnia z Zielonej Wyspy dociera, niestety, tragiczna informacja: mężczyzna zginął w wypadku. Matka postanawia, że córka poleci zagranicę i sprowadzi ciało zmarłego do ojczyzny. Wyprawa stanie się szansą, by poznać lepiej rodzica, który przez lata był nieobecny w życiu bohaterki.
Choć punkt wyjścia najweselszy nie jest,
Domalewski nie zamierza wpędzać widzów w grobowy nastrój. "
Jak najdalej stąd" to przede wszystkim inspirująca opowieść inicjacyjna. Wrzucona na głęboką wodę Ola nie rozpacza, nie załamuje rąk, tylko dzielnie zmaga się z kolejnymi przeciwnościami losu: deficytem kasy, nieznajomością irlandzkich realiów oraz urzędniczym betonem. Do działania napędza ją potencjalna nagroda: ukryta gdzieś koperta z pieniędzmi, które ojciec odkładał dla córki na samochód. Własne cztery kółka są obietnicą wolności. Kuszą wizją ucieczki od szarego betonu, matki-dewotki oraz codziennych trosk.
Całą recenzję Łukasza Muszyńskiego można przeczytać TUTAJ.