Relacja

American Film Festival: Jesteśmy na wczasach

https://www.filmweb.pl/article/AFF+2022%3A+Przeczytajcie+nasze+recenzje+film%C3%B3w+%22Aftersun%22+i+%22Taurus%22-148403
American Film Festival: Jesteśmy na wczasach
Festiwal filmowy to coś jak wakacje spędzone w kinowym kurorcie, obowiązkowo all-inclusive, z pełnym wachlarzem kinowych doznań. W programie tegorocznego American Film Festival mamy zresztą bardzo specyficzny "film wakacyjny". Intrygujący "Aftersun" (reż. Charlotte Wells) to zbudowana z niuansów i niedopowiedzeń opowieść o wczasach ojca i córki spędzonych w Turcji. Film recenzuje dla Was Jakub Popielecki. Przypominamy też recenzję Eweliny Leszczyńskiej pokazywanego również na AFF "Taurusa" (reż. Tim Sutton), w którym raper Machine Gun Kelly robi sobie wakacje od kariery muzycznej i wciela się w balansującego na krawędzi gwiazdora rocka.

***


"Aftersun", reż. Charlotte Wells



None-inclusive 

Jest w "Aftersun" taka scena: dziewczynka w toalecie podgląda przez dziurkę od klucza rozmawiające o swoich seksualnych doświadczeniach nastolatki. Jej punkt widzenia jest ograniczony i słyszy jedynie strzępy rozmów, musi więc dopowiedzieć sobie rzeczy, których nie wie albo nie rozumie. Zupełnie jak my, oglądający intrygujący debiut Charlotte Wells. "Aftersun" to kino, które eksploruje fakt, że kino może być – co najwyżej! – wycinkiem rzeczywistości. Oko kamery operatora Gregory'ego Oke'a patrzy na świat w taki sposób, że demaskuje swoją poznawczą niekompetencję. Gdzieś poza kadrem i między cięciami montażowymi znacząco "przegapione" zostają przecież kluczowe fabularne fakty. Pars pro toto: za opowieść robią tu marginesy opowieści.  


Oto młody ojciec Calum (Paul Mescal) i jego córka Sophie (Francesca Corio) spędzają wakacje w tureckim kurorcie. Dziewczynka mieszka z matką i taki wyjazd jest dla niej rzadką okazją do pobycia z ojcem, nawiązania naderwanej linii porozumienia. Na co dzień Calum i Sophie się nie widują, tutaj zaś są ze sobą dzień w dzień, minuta w minutę: na plaży, na basenie, na wycieczce krajoznawczej, na wieczornym karaoke, w pokoju hotelowym. Ich bliskość jest wręcz namacalna, wymuszona przez kolejne wakacyjne aktywności: smarowanie kremem, nurkowanie, kąpiel błotną. Będąc razem, Calum i Sophie pozostają jednak osobno. Wells opowiada o niewidzialnych granicach porozumienia, o tym, co pozostaje między słowami i czym nie sposób się podzielić, nawet z najbliższymi.

Od pierwszych minut "Aftersun" uderza nas melancholijny, przygaszony ton narracji, nijak nie korespondujący z wczasowymi okolicznościami. Reżyserka pokazuje, że gdziekolwiek by się wyjechało, zabiera się tam siebie. Turecki kurort jest więc tyleż odskocznią od rzeczywistości, co czymś na kształt komory pogłosowej: klatką, w której bohaterowie zostali zamknięci ze swoimi demonami. Razem z Sophie mimochodem rejestrujemy wiszące w niedopowiedzeniu symptomy cichej udręki jej ojca: ręka skręcona nie wiadomo jak, siniak nabity nie wiadomo kiedy, rzucane półsłówkiem uwagi o zarobkowych i zawodowych wybojach. Blisko stąd do takich filmów jak "Lato 1993" Carli Simón czy "Od czwartku do niedzieli" Domingi Sotomayor, które pokazywały oczami dziecka świat, nad którym krążyło widmo rozpadu. 

Przeczytaj całą recenzję "Aftersun" Jakuba Popieleckiego na karcie filmu TUTAJ.  

***



"Taurus", reż. Tim Sutton



Please Kill Me 

Los Angeles. Samotny mężczyzna siedzi przy pianinie w luksusowym studiu nagraniowym. Głębokie, przejmujące dźwięki wypełniają pomieszczenie. W tym samym czasie w domu na przedmieściach dochodzi do tragedii. Nastolatek kieruje broń na swoich rodziców. Huk strzałów i wycie policyjnych syren miesza się z piskiem publiczności witającej swego idola. Rozentuzjazmowani fani próbują go dotknąć, gdy zmierza w kierunku sceny, a każdy jego gest przyjmują z ekstazą. Zanim jednak dowiemy się, co łączy te dwie historie, stojący za kamerą Tim Sutton oprowadzi nas po piekle Miasta Aniołów. Jego "Taurus" to bezkompromisowa opowieść o mrocznej stronie sławy – oderwaniu od rzeczywistości, uzależnieniu, a nade wszystko samotności będącej ceną za wejście na szczyt.


Niestety sukces, jaki osiągnął Cole (Colson Baker), nie robi wrażenia na producentach. Chcą, by czym prędzej przystąpił do pracy nad nowym albumem. Co gorsza, w strumieniu czerwonych serduszek płynących od fanów w trakcie relacji na TikToku coraz więcej jest szyderczych uśmieszków. Choć bohater ma córkę, nad którą dzieli opiekę z byłą żoną, sam jest jak duże dziecko. Rozkapryszony i wiecznie naćpany jest dopustem bożym dla swej asystentki Ilany (Maddie Hasson). Jedyna rzecz pozwalająca mu utrzymać się na powierzchni to kryształ kwarcu. Cole kurczowo trzyma się wiary, jakoby naładowany pozytywną energią minerał miał pomagać mu w pokonywaniu codziennych trudności. Nic dziwnego, że kiedy pewnego dnia amulet ginie, protagonista pogrąża się w chaosie. 

Reżyser definiuje bohatera poprzez jego relacje z otaczającymi go osobami. Córka ze zdziwieniem przypomina mu, że przecież sam kazał jej zwracać się do siebie po imieniu. Dziewczyna do towarzystwa nie umie ukryć zaskoczenia, kiedy puszcza jej romantyczną piosenkę, tak odległą od muzyki, jaką sam tworzy. Wydaje się, że jego jedyną przyjaciółką jest Ilana. Młoda kobieta heroicznie znosi kolejne wybryki podopiecznego, w zależności od potrzeb wchodząc w rolę sekretarki, szoferki lub psychoterapeutki. Z matczyną cierpliwością wyciąga go z knajp, wlecze na kolejne spotkania biznesowe, powtarza informacje, których odurzony narkotykami Cole i tak nie przyswaja, a kiedy trzeba – krzykiem przywołuje do porządku. Maddie Hasson w subtelny sposób wygrywa towarzyszące jej bohaterce emocje. Jej stonowana, powściągliwie poprowadzona kreacja jest przeciwwagą dla bombastycznego występu Colsona Bakera

Przeczytaj całą recenzję "Taurusa" Eweliny Leszczyńskiej na karcie filmu TUTAJ.  

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones