Relacja

WENECJA 2012: Nagły atak lodziarza

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/WENECJA+2012%3A+Nag%C5%82y+atak+lodziarza-88469
Trzeciego dnia festiwalu nadrobiliśmy pozakonkursowego "Icemana", czyli wypełnione hollywoodzkimi gwiazdami kino gangsterskie. Obejrzeliśmy też kolejny film z konkursu głównego – dramat "At Any Price" Ramina Bahraniego. Pomiędzy seansami zajrzeliśmy również do sali konferencyjnej, gdzie o Michaelu Jacksonie i portretującym go dokumencie "Bad 25" mówił reżyser Spike Lee (wideo).  

Serce z lodu

"Iceman" ma to we krwi. Najczęściej używa pistoletu z tłumikiem albo miniaturowego rewolweru, ale nie należy do osób wybrednych – potrafi zabić właściwie wszystkim, co ma pod ręką (a nawet samą ręką). Nazywa się Kuklinski. Richard Kuklinski. Nie mylić z pułkownikiem, który stanął ością w gardle generałowi Jaruzelskiemu.

Kuklinski istniał naprawdę. W ciągu niemal czterdziestu lat zabił blisko sto osób (choć przyznawał się do ponad 250 morderstw). Większość na zlecenie mafijnego bossa, Roya DeMeo. Jego chłodny przydomek nie wziął się znikąd – Kuklinski był pionierem nowej metody utylizacji zwłok, które ćwiartował, pakował w foliowe worki i zamrażał, aby policja nie była w stanie błyskawicznie ustalić daty zgonu. Lodówki obsługiwał wraz z nim Robert Pronge – za dnia wesoły lodziarz, po godzinach cyngiel do wynajęcia. Choć trudno dać temu wiarę, to również prawdziwa postać.

Utkany z elementów klasycznego kina gangsterskiego i niemniej klasycznej filmowej biografii, obraz pochodzącego z Izraela Ariela Vromena z poszanowaniem zasad obydwu gatunków i "po bożemu" opowiada koleje losu polskiego killera. Bohater prosto z podrzędnego kina porno trafia pod skrzydła DeMeo i rozpoczyna wielkie sprzątanie świata. Skonstruowany jest na wzór swoich popkulturowych kolegów po fachu, nieustannie balansujących na granicy (a)moralności (vide Leon Zawodowiec i serialowy Dexter): zabija tylko szumowiny gorsze od siebie, a  kodeks honorowy nie pozwala mu wycelować lufy w kobiety i dzieci. W perspektywie Vromena to w gruncie rzeczy równy gość o poplątanym życiorysie i nieciekawym dzieciństwie. Jak ulał pasuje do filmu, w którym mafijne spotkania odbywają się w mahoniowych gabinetach, a scenom wewnętrznej walki towarzyszy niemal operowe zadęcie.

Powierzchowny wgląd w zwichrowaną psychikę bohatera nie wyszedłby zapewne Vromenowi na dobre, gdyby nie wybitny Michael Shannon – nominowany do Oscara za "Drogę do szczęścia", polujący aktualnie na Supermana na planie "Man of Steel". Jego mętny, nieobecny wzrok, specyficzny chód i zwalista sylwetka przeczą wszystkim banałom, z których reżyser próbuje zlepić bohatera. To wielka rola, przyćmiewająca uderzających w struny autoironii Raya Liottę i Chrisa Evansa oraz nieco zagubioną na planie Winonę Ryder.  Nie zdziwiłbym się, gdyby Shannon po raz kolejny znalazł się na celowniku oscarowej kapituły.



Paradoksalnie, film może mieć w Polsce jeszcze lepszy marketing niż w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza jeśli dystrybutor zastąpi Richarda swojskim Ryszardem i nie zapomni wspomnieć o kolejnej, obfitującej w znamienne dialogi, rólce Weroniki Rosati. Tytuł już mam: "Lodziarz, czyli jak zostać zabójcą". Hasło przewodnie, będące parafrazą słów bohatera, też: "Jest Polakiem. Pracuje dla wszystkich".   


Agrodramat

Wsi spokojna, wsi wesoła: kombajn lśni w słońcu, łany zbóż uginają się na wietrze, uśmiechnięci mężczyźni we flanelach dziękują matce naturze za obfite plony, a nastoletni buntownicy wałęsają się po bezdrożach. To obrazek otwierający film Ramina Bahraniego Za tą bukoliczną fasadą nie znajdziemy jednak nic interesującego. "At Any Price" to nic więcej niż rozczulająco naiwny i nieporadny dramat o tym, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu.

Patriarchą ekranowej familii jest Henry Whipple (Dennis Quaid) – chłop na schwał, który dogląda ojcowskiej ziemi i rywalizuje o miano najprężniejszego przedsiębiorcy w całym stanie. Oprócz tego regularnie zdradza żonę z małomiasteczkową femme fatale (Heather Graham) i organizuje przyszłość młodszemu synowi, Deanowi (Zac Efron). Temu oczywiście nie w głowie orka na ugorze. Chciałby zostać profesjonalnym rajdowcem. Trudno mu jednak kibicować, jeszcze trudniej współczuć. W ogóle zbudowanie jakiejkolwiek więzi z tekturowymi bohaterami skazane jest na porażkę. Wszyscy sprawiają wrażenie marnych podróbek postaci ze Steinbecka i amerykańskiej klasyki lat 50. (Bahrani to już drugi reżyser po Lee Danielsie ("Gazeciarz"), któremu wydaje się, że będzie z Zaca Efrona nowy James Dean).    

 

Nazwisko reżysera brzmi egzotycznie, ale nie dajcie się zwieść – to dziecię amerykańskiej ziemi. Portretował już biedotę w Queens ("Chop Shop"), irańską gwiazdę rocka, która na Manhattanie sprzedaje kawę ("Człowiek z budką"), teraz z kolei wybrał się na prowincję, do stanu Iowa. Jego irańskie korzenie sprawiają, że wydaje się jeszcze bardziej amerykański od samych amerykanów. Efektem jego artystycznej strategii jest mdły popkulturowy destylat, przywodzący na myśl kino familijne skrzyżowane z karkołomną próbą rewizji prowincjonalnej mitologii. Brakuje w nim tylko sceny, w której kibicujący torowym wyczynom syna Henry kupuje hot doga od faceta w stroju wielkiej parówki.  

Finał tej historii może zaskoczyć – jest przewrotny i próbuje zrewidować nasz stosunek do bohaterów.  Tyle że w tak sztucznym, spreparowanym z klisz świecie nic już nie zmieni.   
    

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones