"Watchmen": Moore niezainteresowany, Redford prezydentem

W zeszłym tygodniu premierę miał nowy zwiastun nadchodzącego serialu stacji HBO, "Watchmen". Damon Lindelof, twórca inspirowanego słynnym komiksem projektu, ujawnił właśnie kilka nowych szczegółów.


Serial będzie kontynuacją komiksu Alana Moore'a. To nie ma być rozpoznawalny świat. Zacierają się tu granicę między rzeczywistą a alternatywną historią, powiedział Lindelof. Scenarzysta zdradził m.in., że w świecie serialu prezydentem USA jest Robert Redford, który zastąpił na tym stanowisku Richarda Nixona i rządzi nieprzerwanie od 1992 roku. Lindelof przyznał, że chciał zbadać, co by się stało, gdyby "liberał z dobrymi intencjami był prezydentem zbyt długo".

W świecie serialu - choć akcja rozgrywa się w 2019 roku - nie będzie też internetu ani mediów społecznościowych. Lindelof wyjaśnił, że rząd szybko przewidział skutki tych mediów i je wyłączył. Nie spodziewajcie się więc smartfonów.

Nie będziemy zadzierać z kanonem, zapowiedział scenarzysta, dodając jednak, że jego celem było uaktualnienie historii. Jaki jest współczesny odpowiednik nuklearnej rywalizacji między Amerykanami a Rosjanami?, zadał sobie pytanie twórca i odpowiedział, że konflikty na tle rasowym.

Casey Bloys, szef programowy HBO, przyznał tymczasem, że jest świadomy faktu, iż Alan Moore nie przepada za adaptacjami swoich komiksów. Myślę, że wciąż tak jest. Wątpię, by był podekscytowany, powiedział. Lindelof nie czuje się wygodnie w takiej sytuacji. Chyba ciągle się z tym nie pogodziłem, powiedział scenarzysta. Próbowałem nawiązać z nim kontakt, by wyjaśnić, co robię, a on dał jasno do zrozumienia, że nie jest tym zainteresowany. Żeby zrealizować projekt, twórca postanowił więc pożyczyć trochę - jak sam go nazwał - "punk-rockowego ducha" Moore'a: Przemawia przeze mnie jego niepokorny duch. Spadaj, i tak to zrobię!
 
Premiera serialu w październiku.