48. FPFF Gdynia: Kościuszko rządzi, "Doppelganger" dzieli

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/48.FPFF+Gdynia%3A+Ko%C5%9Bciuszko+rz%C4%85dzi%2C+%22Doppelganger%22+dzieli-152147
48. FPFF Gdynia: Kościuszko rządzi, "Doppelganger" dzieli
Kolejny dzień festiwalu w Gdyni i kolejne recenzje filmów walczących o Złote Lwy. Łukasz Muszyński ocenia szpiegowskiego "Doppelgangera" – gwiazdorsko obsadzony nowy film Jana Holoubka ("25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy"). Z kolei Michał Walkiewicz zachwyca się długo oczekiwanym "Kosem" Pawła Maślony – filmem o Tadeuszu Kościuszce, jakiego jeszcze nie widzieliście i lepszego długo nie zobaczycie.

***


recenzja filmu "Kos", reż. Paweł Maślona


"Obcy: Insurekcja"
autor: Michał Walkiewicz

"Tam, gdzie kończy się kult Kościuszki, kończy się cywilizacja" – przekonywał w jednej ze swoich historiozoficznych diagnoz Feliks Koneczny. Lekka przesada. Powiedziałbym raczej, że tam, gdzie kończy się Kościuszko, zaczyna się Polska. W prologu "Kosa" Pawła Maślony dwóch szlachciców ściga konno zbiegłego chłopa, a gdy już go złapią, to nie ma zmiłuj – batożą w złości i bez litości. Wtem, w drzwiach saloonu, to jest na pagórku nieopodal, staje ostatni sprawiedliwy. Przez chwilę sam łoi nikczemników bacikiem – tyle że ironii – by w końcu zeskoczyć z konia, wypłacić jednemu ostrzegawczą fangę w nos i z pomocą swojego przyjaciela z Ameryki wystawić rachunek za społeczne krzywdy. Dobra robota, ale przecież jest jeszcze więcej do zrobienia. 


Kościuszko (Jacek Braciak) i Domingo (Jason Mitchell) jadą dalej. Rozpalają ognisko, zagryzają chlebek, obserwują gwiazdy. Wspominają wojnę o niepodległość USA, dyskutują o tym, jak podejść Rosjan, szukają różnic między amerykańskimi plantatorami a polską szlachtą (jedni uprawiają pszenicę, drudzy bawełnę i to by było na tyle). Przyjechali wzniecić narodowowyzwoleńczy ogień, ale iskry jakoś nie chcą się sypać. Ochleje w kontuszach rwą się do walki, choć ledwo widzą na oczy, zardzewiałe pistolety rozpadają się w dłoniach, mur resentymentów wydaje się nie do skruszenia. "Wy to chyba nie chcecie wygrywać tych wojen, co?" – pyta bohater. Jego słowa są jednocześnie kwintesencją tragikomicznego nastroju filmu oraz zwiastunem opowieści o narodowej niemocy. A co za tym idzie – figurą pars pro toto całego filmu, rozpostartego pomiędzy egzorcyzmami polskiej duszy oraz przejażdżką popkulturowym rollercoasterem. Mówiąc delikatnie, nie jest to "Kościuszko pod Racławicami". Mówiąc szczerze – całe szczęście. 

Podczas gdy Kos tłucze głową w mur, szlachecki bękart Ignac (Bartosz Bielenia) kradnie testament, w którym zmarły ojciec uznaje jego wolność. Na plecach czuje oddech swojego zawistnego brata (Piotr Pacek), po drodze wpada na rosyjskiego rotmistrza Dunina (Robert Więckiewicz), który z kolei tropi Kościuszkę. W końcu zaś ląduje we włościach owdowiałej pułkownikowej (Agnieszka Grochowska) – sojuszniczki sprawy, kobiety z nalewką w jednej ręce i garłaczem w drugiej. Oczywiście, ścieżki wszystkich bohaterów w końcu się skrzyżują. Lecz zanim do tego dojdzie, obejrzymy nie jeden, ale dziesięć filmów. Primo – western skrzyżowany z "Braterstwem wilków", w którym kagankiem oświaty można przestawić czyjąś szczękę. Secundo – łotrzykowską wersję "Ucieczki w kajdanach" o pechowcach, których "dzieliło wszystko", a połączyła godność człowieka. Wreszcie – ten najważniejszy i wypełniający znaczną część seansu, czyli coś na kształt krwawej tragifarsy zadłużonej koncepcyjnie w "Nienawistnej ósemce" Tarantino. Jest dworek przypominający klatkę bez wyjścia, są gracze i talia kart, na ścianie wisi piętnaście strzelb Czechowa. Można się bawić. 

Całą recenzję filmu "Kos" przeczytacie na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ

***


recenzja filmu "Doppelgänger. Sobowtór", reż. Jan Holoubek


"Samotność szpiega"
autor: Łukasz Muszyński

Jan Holoubek został reżyserem na pełny etat późno, bo dopiero w okolicach czterdziestki. Od tamtej pory pracuje jednak w tempie, jakby jutro miał się skończyć świat. W ciągu zaledwie pięciu lat nakręcił trzy sezony kryminału "Rojst", box office'owy przebój "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy", katastroficzny miniserial "Wielka woda", a także recenzowany tutaj szpiegowski dreszczowiec "Doppelgänger. Sobowtór". Lada moment zaczyna z kolei zdjęcia do serialu o zatonięciu promu Jan Heweliusz. Produktywność twórcy budzi podziw z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, Holoubek nie kręci kameralnych psychodram, tylko duże gatunkowe produkcje rozgrywające się w dodatku w mniej lub bardziej zamierzchłej epoce. Po drugie, nawet jeśli idzie na ilość, to nigdy kosztem jakości. Jego projekty odznaczają się nienaganną inscenizacją, a także wprawnym prowadzeniem aktorów. Nie wiem, kiedy (i czy w ogóle) reżyser znajduje czas na sen, ale jedno jest pewne – jeśli nie śpi, to dlatego że trzyma poziom.


Tyle tytułem wstępu. "Doppelgänger. Sobowtór" to bez wątpienia najambitniejszy ze wszystkich dotychczasowych tytułów w CV Holoubka. Do spółki ze scenarzystą Andrzejem Gołdą twórca "Rojsta" sięga po formułę zimnowojennego szpiegowskiego dreszczowca, ale od samego początku stara się wyjść poza ramy sensacyjnej konwencji. Opowieść o dwóch żyjących po przeciwnych stronach Żelaznej Kurtyny mężczyznach, których losy są ze sobą splecione, uruchamia co raz to nowe frapujące konteksty. Mamy tu więc egzystencjalny z ducha motyw tytułowego doppelgängera – mrocznego brata bliźniaka, którego pojawienie się zwiastuje niechybne kłopoty. Jest obdarty z romantyzmu i ekscytacji portret świata tajnych agentów, a także do bólu pesymistyczny obraz jednostki wrzuconej w tryby totalitarnej machiny. Wreszcie pojawia się pytanie o to, jak wiele człowiek jest w stanie poświęcić w imię ideologii, którą wtłaczano mu do głowy i serca od najmłodszych lat. 

Przez pierwszą godzinę seansu ta mieszanka "Z przejmującego zimna", "Podwójnego życia Weroniki" oraz "Konformisty" działa bez zarzutów. Gołda i Holoubek sukcesywnie wykładają na stół kolejne karty, dbając przy tym, by widz zbyt szybko nie ułożył w głowie wszystkich fabularnych klocków. Co łączy mieszkającego w Strasburgu szpiega Hansa (Jakub Gierszał) oraz sopockiego urzędnika Jana (Tomasz Schuchardt)? Jaki jest cel misji tego pierwszego? Dlaczego ten drugi stawia na szali ustabilizowane życie prywatne i zawodowe, aby poznać prawdę na temat swoich korzeni? Tak długo, jak twórcy pozostawiają przestrzeń na domysły i wątpliwości, "Doppelgängera. Sobowtóra" ogląda się z autentyczną ciekawością. 

Całą recenzję filmu "Doppelgänger. Sobowtór" przeczytacie na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones