Dzisiaj w centrum Warszawy realizowano zdjęcia do nowego obrazu
Krzysztofa Krauze i
Joanny Kos "Plac Zbawiciela". Film jest współczesną opowieścią o zwyczajnej rodzinie, w której dochodzi do tragedii. Jak mówi sam reżyser - "W filmie znajdzie się wszystko to, czego nie zobaczycie w telenoweli".
Bohaterami filmu jest para trzydziestolatków. Mają dwoje dzieci, perspektywy na stabilizację i szansę na pierwsze własne mieszkanie. Nim dostaną klucze, muszą jeszcze spędzić kilka tygodni spędzić w domu jego matki. Jednak gdy pojawiają się problemy finansowe sytuacja się zmienia. Narastają wzajemne pretensje. Matka bohatera, którą gra
Ewa Wencel coraz bardziej ingeruje w życie młodych. Upokorzona i zdesperowana dziewczyna postanawia zabić siebie i swoje dzieci. W ostatnim akcie ojciec bierze na siebie odpowiedzialność za całe zajście, uwalniając matkę od wymiaru sprawiedliwości.
Pomysł na ten film narodził się dwa lata temu, gdy w gazetach pisano o młodej kobiecie, która usiłowała zabić własne dzieci, a następnie popełnić samobójstwo. "Przeczytałem tę historię w Super Expressie, zainspirowała mnie" - powiedział
Krauze. Tym razem zdecydowano się na opowiedzenie historii, która już była, nie toczącej się. "Nie chcieliśmy brać na siebie takiej odpowiedzialności jak w
'Długu'. Nie wiemy teraz, czy wtedy chłopakom pomogliśmy, czy zaszkodziliśmy" - dodał reżyser.
Krzysztof Krauze już po
"Długu" mówił, że chce kręcić filmy jaśniejsze, zostawiając widzowi nadzieję.
"Plac Zbawiciela" jest jednak pogrążony w mroku. Jedynym promieniem światła jest jak to określają twórcy "przemiana bohaterów". "Ojciec rodziny bierze wszystko na siebie, staje się odpowiedzialny" - to jedyny przebłysk w tym mrocznym świecie.
Sam film ma wiele odniesień do
"Długu", który, jak wyjawia reżyser, wcześniej miał nosić właśnie tytuł
"Plac Zbawiciela". "Film zaczyna się tam, gdzie skończył się
'Dług' - na tym samym placu. Uciekamy tutaj od oceniania, tu nie wiadomo kto jest ofiarą" - opowiada
Krauze.
Zdjęcia do
"Placu Zbawiciela" potrwają do 8 września. Za kamerą stanął
Wojciech Staroń, scenografię zaprojektowała
Monika Sajko-Gradowska, kostiumy -
Dorota Roqueplo. Producentem jest
Juliusz Machulski. Film powstaje w studiu Zebra przy finansowym wsparciu APF. Koproducentami są TVP i Canal Plus. Obecnie nakręcono 35 z 50 planowanych godzin materiału. Film ma trwać 93 minuty.
Aktorzy mają na planie dużą swobodę. Jak mówi odtwórca głównej roli męskiej -
Arkadiusz Janiczek - "wszystko opiera się na improwizacji, zaznacza jednak, że jest to improwizacja dobrze przemyślana i przygotowana". "Każdy z nas miał prawo pogłębiania swojej roli, reżyser miał nam tylko mówić, czego nie możemy" - mówi.
Krzysztof Krauze dodaje, że aktorzy większość kwestii mówią własnymi słowami, są właściwie współscenarzystami i tak będą podpisywani. „Aktorzy mówią to co by chcieli powiedzieć, a nie to co muszą. Improwizują, ale znają sytuacje wyjściową, mają obraz całej sytuacji, wiedzą co się wydarzy" - wyjaśnia reżyser.
Reżyserią wspólnie zajmują się
Krzysztof Krauze i jego żona
Joanna Kos. Po raz pierwszy wspólnie reżyserowali
"Mojego Nikifora", gdzie
Kos była drugim reżyserem. Tym razem oboje mają status reżysera.
Krauze zaznacza, że tak naprawdę "75% tego filmu to jest Joanna. Bez niej ten film byłby zupełnie inny". Nad tym duetem rozpływa się producent -
Juliusz Machulski: "Są marzeniem każdego producenta. Dobrze wiedzą czego chcą. Potrafią przygotować materiał. Szybko kręcą swoje filmy i zawsze wychodzi z nich coś ważnego".
Kluczowe w filmie są kobiety, to właściwie seria ich portretów. Jak mówi
Kos: "W polskim kinie dawno nie było tylu kobiecych portretów". Żeby dobrze je uchwycić, operator
Wojciech Staroń zastosował stylistykę dokumentu. "Film jest dość gęsto kadrowany, jest bardzo kameralny" - mówi.
Na koniec
Krzysztof Krauze podkreśla zasługi dzieci grających w filmie. Jest ich dwójka, bracia Natan i Dawid Gudejko. "Tych chłopców cechuje niesamowita zdolność do improwizacji, o której dorośli nie mają pojęcia" - ocenia reżyser i zaraz dodaje "To nie prawda, że najtrudniej pracuje się z dziećmi. Trzeba umieć z nimi pracować. Wielu rodziców odmawiało pomocy, według nich scenariusz był zbyt ciężki, zbyt ponury. Rodzicie Natana i Dawida zaakceptowali scenariusz, sami pomagali". Na planie cały czas są psycholog i opiekun do dzieci.
Krauze jednoznacznie mówi "Dzieci są najsilniejszą stroną tego filmu".
Premierę filmu wstępnie zaplanowano na koniec pierwszego kwartału 2006 roku.