WENECJA 2022: Oceniamy "Bardo" Iñárritu i "Un couple" według pamiętników Zofii Tołstoj

Filmweb
https://www.filmweb.pl/news/WENECJA+2022%3A+Recenzujemy+%22Bardo%22+Alejandra+Gonz%C3%A1leza+I%C3%B1%C3%A1rritu-147612
WENECJA 2022: Oceniamy "Bardo" Iñárritu i "Un couple" według pamiętników Zofii Tołstoj
Śpieszymy z kolejną recenzją prosto z weneckiego Lido. Obecny na miejscu Łukasz Muszyński obejrzał właśnie nowy film nagrodzonego czterema Oscarami Alejandra Gonzáleza Iñárritu pt. "Bardo". Z kolei Wojciech Tutaj dzieli się wrażeniami z "Un couple" Fredericka Wisemana. Oba filmy walczą o Złotego Lwa w konkursie głównym.

TUTAJ możecie natomiast przeczytać wrażenia Łukasza po obejrzeniu otwierającego festiwal "Białego szumu" Noah Baumbacha z – jak pisze autor – "doskonałym w swojej roli" Adamem Driverem, a pod TYM linkiem znajdziecie ocenę Wojciecha Tutaja filmu "Tár" – opowieści o życiu wybitnej dyrygentki napisanej przez Todda Fielda specjalnie z myślą o Cate Blanchett


***


"Bardzo" (recenzja filmu "Bardo", reż. Alejandro Gonzáleza Iñárritu)



Z pokazu "Bardo, czyli fałszywej kroniki garści prawd" wyszedłem skołowany. Czułem się, jakbym powrócił z długiej, wyczerpującej podróży, która zasługuje na sprawozdanie w formie książki, względnie kilkudziesięciostronicowego eseju. Tymczasem festiwalowe terminy gonią, strona główna Filmwebu domaga się nowego materiału na duże zdjęcie, a internauci – jednoznacznej oceny. I weź tu, recenzencie, bądź mądry.

Gdybym miał podsumować nowy utwór Alejandra Gonzáleza Iñárritu jednym zdaniem, napisałbym, że w "Bardo" wszystko jest bardzo. Intensywność doświadczenia, jakie oferuje nam reżyser w trakcie seansu, może równać się jedynie z rozmiarami jego artystycznych pretensji. W dziewięciu przypadkach na dziesięć powyższe stwierdzenie brzmiałoby jak zarzut. Jednak w "Bardo" – dziele osobistym, zawierającym elementy autobiografii – zadęcie i słabość do efekciarskiej symboliki są w równym stopniu niezbywalnymi elementami osobowości zarówno twórcy, jak i bohatera. A że sam film przybiera formę strumienia świadomości, w którym swobodnie mieszają się teraźniejszość i przeszłość, sen i jawa, surrealizm i hiperrealizm, ów napuszony artyzm ma nawet swój urok. 


Bohaterem "Bardo" jest Silverio Gama (Daniel Giménez Cacho) – mieszkający w Los Angeles ceniony dziennikarz i dokumentalista, który po półtorej dekady imigracji powraca do rodzinnego Meksyku. Mężczyzna zostanie niedługo uhonorowany prestiżową międzynarodową nagrodą, dlatego krótkie odwiedziny w ojczyźnie mają być dla niego triumfalnym tournée po mediach i bankietach. Szybko okazuje się jednak, że na starych śmieciach Silveria zewsząd osaczają problemy. Rodacy nie dają zapomnieć, że porzucił swój kraj dla diabelskiego sąsiada z północy. W oczy zagląda strach przed starością i przemijaniem. Żona wypomina egoizm i złożenie najbliższych na ołtarzu kariery. Dorastające potomstwo – urodzone w Meksyku, ale wychowane w USA – zmaga się z kryzysem tożsamości. I jakby tego było mało, spokoju nie daje  wspomnienie tragedii sprzed lat.

Powiedzieć, że Iñárritu mierzy wysoko, to nie powiedzieć nic. Autor "Birdmana" ewidentnie aspiruje do tego, aby jego nowy film był kiedyś stawiany w jednym szeregu z takimi ekranowymi przejażdżkami przez podświadomość bohaterów jak "Osiem i pół" Felliniego oraz "Tam, gdzie rosną poziomki" Bergmana. Już od pierwszej sceny, w której rzucająca długi cień tajemnicza postać wzbija się w przestworza i szybuje nad pustynią, przeczuwamy, że czterokrotny zdobywca Oscara zmierza w kierunku absolutu. "Bardo" to zarówno opowieść o wysokiej cenie sukcesu, diagnoza chorób, które od setek lat trawią Meksyk, wstrząsająca relacja ze świata nielegalnych imigrantów, rozprawa o wyższości fikcji nad prawdą, wreszcie medytacja nad śmiercią (wywodzący się z filozofii buddyjskiej tytuł filmu oznacza stan przejściowy między końcem życia a ponownymi narodzinami). Powyższa wyliczanka stanowi jednak zaledwie ułamek problematyki filmu. Można odnieść wrażenie, że w trakcie pisania scenariusza reżyser postanowił oczyścić głowę ze wszystkich, dosłownie WSZYSTKICH myśli, które przez ostatnie lata trzepotały w jego głowie. Odważna autoterapia czy raczej bezwstydna megalomania? Wszystko wszędzie naraz.

Całą recenzję Łukasza Muszyńskiego filmu "Bardo" można przeczytać na karcie filmu POD TYM LINKIEM


***

"Z pamiętnika Zofii T." (recenzja filmu "Un couple" reż. Frederick Wiseman)



92-letni Frederick Wiseman wyrobił sobie na tyle silną pozycję w świecie filmowym, że nie musi już niczego udowadniać. Żywa legenda amerykańskiego dokumentu może kręcić co chce i kiedy chce, zawsze spodziewając się ciepłego przyjęcia na prestiżowych festiwalach. Nikt nie mógł jednak przewidzieć, że reżyser utożsamiany z kinem bezpośrednim zrealizuje swój najnowszy film w oparciu o "Pamiętniki" Zofii Tołstoj. Zerwanie z praktykowaną od lat metodą polegającą na cierpliwej, wielogodzinnej obserwacji, braku pozakadrowego komentarza i zostawianiu widzom przestrzeni na samodzielną ocenę, nie wyszło niestety Wisemanowi na dobre. "Un couple" to dość monotonna i nużąca miniatura, którą wypełnia niemal bezustanny monolog żony wybitnego rosyjskiego pisarza. Dzieło nie jest ani klasyczną fabułą ani tym bardziej dokumentem. Prędzej skrzyżowaniem teatru jednej aktorki z ujęciami sielskiej przyrody.


Jeśli myślicie, że przesadzam, pozwólcie, że zarysuję szkielet filmu. Kamera w zbliżeniach lub planach średnich przygląda się Zofii, która dzieli się szeregiem przemyśleń na temat małżeństwa z Lwem Tołstojem. Opowiada o ich rozłące, początkach związku, najszczęśliwszych latach i chwilach potwornej goryczy. Zwraca się bezpośrednio do męża, ale ten ani razu nie pojawia się na ekranie. Bohaterka przebywa bowiem na wyspie, odizolowana od świata i pogrążona w coraz bardziej dotkliwej melancholii. Wypowiadane przez Nathalie Boutefeu kwestie są inspirowane intymnymi zapiskami Tołstojowej, czasem wkradają się w nie też cytaty z listów Lwa do ukochanej. Pomiędzy te fragmenty, reżyser wplata rozświetlone, pogodne zdjęcia rozkwitających roślin, leśnych zwierząt i skalistego wybrzeża. Całość zamyka się w jednej godzinie i bardziej niż autonomiczne dzieło przypomina narracyjne ćwiczenie pozbawione odpowiedniego ciężaru.

Co więc przyświecało Wisemanowi, zainteresowanemu od dekad światem publicznych instytucji, gdy rozpoczynał pracę nad scenariuszem? Z pewnością chęć wyróżnienia nieco zapomnianej, acz bardzo intrygującej postaci, która nadal tkwi w cieniu wybitnego małżonka. Zofia nie tylko kopiowała rękopisy najważniejszych powieści Tołstoja, ale koordynowała ich wydawanie i zadbała o ocalenie spuścizny artysty. Sama chętnie sięgała po pióro i tworzyła nader osobiste "Pamiętniki". Twórca "High School" umyślnie skupia całą uwagę na pełnych emocji i pasji refleksjach dojrzałej kobiety, by przywrócić jej utraconą podmiotowość i indywidualność. Zofia zwierza się nam z wielu prywatnych sekretów i szczerze relacjonuje trudy relacji ze sławnym prozaikiem. Nie boi się krytykować go za zdystansowanie, poczucie intelektualnej wyższości i znikome zaangażowanie w życie rodzinne. Wyznaje, ile zadał jej bólu swą chorobliwą zazdrością i zrzuceniem wszystkich obowiązków domowych na kobiece barki. Nawet jeśli spowiedź bohaterki nie pozostawia nas zupełnie obojętnymi i zaskakuje konkluzjami o wciąż tlącym się uczuciu, sprowadza się do smutnej prawdy o uzależnieniu stłamszonej osoby od partnera. Uzależnieniu emocjonalnym, nie ekonomicznym, bo Zofia posiadła więcej praktycznych umiejętności niż wiecznie zatopiony w świecie wyobraźni Lew. Wiseman nie przekazuje nam więc niczego szczególnie odkrywczego, zwłaszcza, że długoletni związek Tołstojów nie wydaje się w żadnym sensie wyjątkowy. Jest przecież charakterystycznym dla epoki przykładem ożenku dużo starszego i bardziej doświadczonego mężczyzny z wkraczającą w dorosłość dziewczyną. Reżyserowi nie udaje się też przeniknąć tajemnicy bezgranicznej miłości kobiety, którą ta zawarła na kartach pamiętnika. Wiseman brodzi po powierzchni kolejnych zapisków Tołstojowej, nie sięgając jednak głębiej i nie próbując postawić niewygodnych pytań czy sformułować prowokacyjnych tez.

Całą recenzję Wojciecha Tutaja filmu "Un couple" znajdziecie NA KARCIE FILMU.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones