Recenzja filmu

Noc na Ziemi (1991)
Jim Jarmusch
Gena Rowlands
Béatrice Dalle

Noc w taksówce

Jim Jarmusch należy do wąskiego grona współczesnych filmowców, którzy mogą poszczycić się wielką wrażliwością na otaczający ich świat. Reżyser potrafi w nudnej, szarej rzeczywistości odnaleźć
Jim Jarmusch należy do wąskiego grona współczesnych filmowców, którzy mogą poszczycić się wielką wrażliwością na otaczający ich świat. Reżyser potrafi w nudnej, szarej rzeczywistości odnaleźć odrobinkę piękna i właśnie ten "okruszek" pokazać w swoich produkcjach. Jego filmy zdają się być wiernymi kopiami codzienności bez zbytnich ozdobników i sztucznych upiększaczy. Jarmusch stawia na realizm i właśnie ta cecha jest godna uwagi w jego filmowym rzemiośle. To właśnie na zasadzie mimezis opiera się jego warsztat, z którego wychodzą dzieła i dziełka, co najmniej inteligentne i niebrzydkie. "Noc na Ziemi" - podobnie jak inne produkcje Jarmuscha - jest filmem obyczajowym o lekkim zabarwieniu komediowym. W toku akcji śledzimy pięć historii, które rozgrywają się równocześnie w różnych strefach czasowych, na różnych kontynentach i w różnych krajach. Ich "łącznikiem" jest postać taksówkarza i pasażera(-ów), którego(-ych) zabiera podczas nocnego kursu. Nowele są bardzo zróżnicowane, w innym stopniu interesujące, komiczne lub zawierające sporą dawkę tragizmu. Pierwsza opowieść ma miejsce w Los Angeles, gdzie młoda taksówkarz imieniem Corky (Winona Ryder) zostaje kierowcą agentki filmowej z Hollywood (Gena Rowlands), która usilnie poszukuje kandydatki do roli w nowym filmie. Między na pierwszy rzut oka zdecydowanie różnymi od siebie kobietami zawiązuje się cienka nić wzajemnej sympatii i porozumienia. W końcu kobieta proponuje Corky rolę w nowej produkcji filmowej... Drugi epizod dzieje się w Nowym Jorku, gdzie niedoświadczony taksówkarz, Niemiec Helmut (Armin Mueller-Stahl), zostaje kierowcą czarnoskórego mężczyzny imieniem Yo Yo (Giancarlo Esposito). Szybko jednak role odwracają się - pasażer staje się kierowcą, aby nauczyć poczciwego emigranta jazdy samochodem z automatyczną skrzynią biegów. Przy okazji mężczyzna jest mimowolnym świadkiem kłótni Yo Yo z bratową Angelą (Rosie Perez), którzy wyraźnie nie darzą się sympatią. Helmut, który okazuje się być byłym cyrkowym klaunem, stara się załagodzić sytuację, co nawet mu się udaje. Jednocześnie poznaje obyczaje panujące w USA. Trzecia historia za swoje tło ma Paryż. Czarnoskóry szofer (Richard Boes), bardzo wyczulony na punkcie dowcipów na temat swojego wyglądu, małomówności i pochodzenia, zabiera niewidomą pasażerkę (Beatrice Dalle), której kalectwo i sposób radzenia sobie z nim zaczynają go powoli fascynować. Wdaje się z nią w początkowo mało przyjemną i grzeczną dyskusję, jednak szybko okazuje się, że dostrzega znacznie mniej niż niewidoma kobieta... Czwarta część filmu dzieje się w Rzymie. Taksówkarz-gaduła (Roberto Benigni) spowiada się ze swoich doświadczeń seksualnych pasażerowi-księdzu (Paolo Bonacelli). Cała sytuacja okazuje się brzemienna w skutkach. Ostatnia, piąta historia dzieje się w Helsinkach. Taksówkarz Mika (Matti Pellonpää) otrzymuje zlecenie. Jego pasażerami zostaje trójka podchmielonych mężczyzn, w tym jeden nieprzytomny. Słuchając historii dotyczącej śpiącego robotnika-pijaczka, postanawia podzielić się z nimi tragedią, jaka go spotkała. Pragnie udowodnić, że są gorsze rzeczy niż utrata pracy i nowego samochodu, ciąża 16-letniej córki i wściekła żona biegająca z tasakiem po domu... W swoim filmie Jarmusch wiele miejsca poświęcił na ukazanie relacji między kierowcą "taryfy" a pasażerem. Na czas trwania jazdy, w niewielkim wnętrzu auta ludzie stają się sobie bliscy. Rozmowy prowadzone z cichym pikaniem licznika w tle stają się ważne dla obu stron. Obce na początku osoby zbliżają się do siebie i często z radością zauważają, jak wiele ich łączy. Ich wspólna podróż kończy się jednak wraz z dojechaniem na miejsce. Nić porozumienia zrywa się, każdy odchodzi/odjeżdża w swoją stronę, być może nigdy więcej się nie spotkają... Ale świadomość tego, jak intymna atmosfera panuje w taksówce i jak łatwo dochodzi tam do zwierzeń, pozostaje w ludzkim umysłach. Kierowca nie pyta bowiem swojego pasażera o imię, ale o to, gdzie ma jechać. Oboje pozostają więc sobie anonimowi, dzięki czemu wiedzą, że nawet jeśli zdradzą swój największy sekret, druga strona nie wykorzysta go przeciwko nim. Nikomu nie przeszkadza to, że kurs prędzej czy później dobiegnie końca. Dyspozytor wyśle kierowcę pod nowy adres, a pasażer złapie kolejną taksówkę. To właśnie tą magię uchwycił reżyser. Czar przypadkowości, bez której nic nie mogłoby istnieć. Taksówkarz nigdy nie wie, kogo przyjdzie mu wieźć, ale czuje, że kiedy pasażer usiądzie za nim, na tylnym siedzeniu, będzie mu najbliższym towarzyszem, choćby tylko przez kilka minut, które dzielą ich od dotarcia pod wskazany adres. Twórca "Broken Flowers" bardzo umiejętnie zarysował charaktery swoich bohaterów. Taksówkarz i pasażer kontrastują ze sobą, co pozwala z początku sądzić, że są zbyt różni, aby się dogadać. Ale nie bez przyczyny mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają. I tak rozgadany i głośny Yo Yo dochodzi do porozumienia z cichym Helmutem, a zdeterminowana Corcy ślepo dążąca do spełnienia swoich marzeń i planów na przyszłość zaprzyjaźnia się z poważną, zapracowaną agentką filmową. Bohaterowie zdają się być żywcem wyciągnięci z realnego świata, dlatego nie przypominają stereotypowych filmowych charakterów. Są po prostu ludźmi z krwi i kości, którzy mają tyleż zalet, ile wad. Taka sytuacja jest zasługą świetnej gry aktorskiej. Roberto Benigni jest jak zwykle śmieszny, a obok reszty postaci nie możemy przejść obojętnie, ponieważ budzą naszą sympatię. Zdjęcia Fredericka Elmesa są naprawdę pięknie. Widoki uśpionych miast zostały pokazane w niesamowity, wręcz magiczny sposób. Oglądamy poniszczone, pomazane graffiti mury, a mimo to dostrzegamy, że mają w sobie to "coś". Niestety tego samego nie można powiedzieć o muzyce duetu Waits & Brennan. Ciągle powtarzające się motywy szybko zaczynają irytować widza. Efektem tego jest odruchowe ściszanie odbiornika za każdym razem, kiedy usłyszymy znajome nuty... Pierwsze minuty filmu nie budzą większego zainteresowania i nie wciągają. Historia Corcy jest nudna, a to może od razu zrazić niektórych widzów. Aż szkoda, że losy 20-kilkuletniej palaczki zostały wybrane na nowelkę otwierającą film. Warto jednak wstrzymać się przed wyłączeniem telewizora i dać "Nocy na Ziemi" szansę, która się temu filmowi na pewno należy. Nie będziecie zawiedzeni.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
<b><a href="http://noc.na.ziemi.filmweb.pl" class="n">"Noc na Ziemi"</a></b> to jeden z trzech, obok... czytaj więcej
Ewelina Nasiadko

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones