Recenzja filmu

Amanda (2022)
Carolina Cavalli

Z Amandą można konie kraść

Amelia Poulain 20 lat później? Nie, to Amanda, która ma włoski temperament lub cechy zaburzenia osobowości typu borderline, jak diagnozuje ją psychoterapeutka o absolutnie psychopatycznym
Amelia Poulain 20 lat później? Nie, to Amanda, która ma włoski temperament lub cechy zaburzenia osobowości typu borderline, jak diagnozuje ją psychoterapeutka o absolutnie psychopatycznym spojrzeniu. Nie napiszę, że Włosi mają swoją Amelię, gdyż Amanda jest wyjątkowa. Indywidualistka, buntowniczka, kierująca się jednym marzeniem – poznania kogoś, kto będzie ją akceptował. Nazywa innych przyjaciółmi, nawet kiedy ci nie doceniają jej zainteresowania. A jest materiałem na wspaniałą przyjaciółkę, z którą można konie kraść. Dosłownie. I z którą są fajerwerki. Też dosłownie.

"Amanda" to debiut reżyserski Caroliny Cavalli. Cieszy, że damska reprezentacja we włoskim kinie wielkich nazwisk męskich się powiększa. Imię Amanda pochodzi od łacińskiego słowa amare, które oznacza kochać. Imię to może być tłumaczone jako ta, którą należy kochać. Jak jej nie kochać, kiedy na białym koniu zajeżdża pod dom przyjaciółki?

Podobnie jak Amelia jest romantyczna, ale nie jest to ten sam romantyzm, który widzimy na francuskim ekranie. Amanda jest buntownicza, w filmie usłyszymy bardziej ironiczny humor. Jest ogień, są fajerwerki. I nie ma Paryża. Ani Rzymu. Ani innej Verony czy Wenecji. 

Jest świat dorosłych, którzy wypełniają wielkie, estetyczne przestrzenie jak rzeźby w muzeach, można do nich mówić, ale bez większego entuzjazmu z ich strony. Groteskowi niczym w krzywym zwierciadle. Teatralni, jakby mieli na twarzy maski. Za które ma talent zaglądać Amanda. Jako jedyna ma bliższą relację z prawdopodobnie autystyczną córką swojej siostry, o co ta druga jest zazdrosna. Emocjonalne reakcje starszej siostry wydają się o wiele bardziej przesadne niż Amandy, ale to nie o niej słyszymy, że ma cechy borderline. 

W szalonym świecie tylko szaleńcy są zdrowi na umyśle. Ale zaburzenie osobowości typu borderline to nie szaleństwo, to nie choroba, o czym niektórzy wciąż nie wiedzą. Cieszy, że młoda reżyserka dotyka tego tematu, też neuroróżnorodności. I możemy zobaczyć kogoś, z kim chce się konie kraść, a nie kogoś rodem z "Fatalnego zauroczenia".

Wydaje się, że ze wszystkimi dziećmi w filmie coś jest nie tak. A co z dorosłymi? Brak mężczyzn, brak autentycznych rozmów, matki tylko wydające się stabilne, wszechobecna samotność i pustka, z której zilustrowania myślę, że mógłby być dumny Antonioni.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones