Recenzja wyd. DVD filmu

Blue Jasmine (2013)
Woody Allen
Mirosław Bartoszek
Cate Blanchett
Alec Baldwin

Jasmine - historia prawdziwa

Mimo mojego szacunku dla Woody'ego Allena, nie mogę powiedzieć, że jestem fanem jego filmów. Przeraża mnie szaleńcze tempo, w jakim pracuje, odrzucają również wyrastające niczym grzyby po
Mimo mojego szacunku dla Woody'ego Allena, nie mogę powiedzieć, że jestem fanem jego filmów. Przeraża mnie szaleńcze tempo, w jakim pracuje, odrzucają również wyrastające niczym grzyby po deszczu opinie, że chuderlawy twórca "się skończył". Bez bicia przyznaję, iż obejrzałem zaledwie garstkę jego dzieł, do tego zapewne drugoligowych. Pomimo powszechnej krytyki Allena, który jakoby ograniczył się do malowania laurek kolejnym miastom, podjąłem próbę zapoznania się z "O północy w Paryżu" i, o dziwo, film mi się spodobał. Przedostatni film mistrza umknął mej uwadze, niemniej gdy rzesze kolejnych klientów wypożyczalni poczęły wypytywać się o premierę "Blue Jasmine", zakiełkowało we mnie ziarnko ciekawości. Postanowiłem zaryzykować i zarwać nockę z Allenem. Wniosek po seansie? Chucherkowaty okularnik ma jeszcze w sobie dużo niespożytej energii... A spanie po 3 godz. na dobę to nie najlepszy pomysł.



Tytułowa Jasmine (Cate Blanchett) wraz z mężem Halem (Alec Baldwin) pławi się w luksusach. Uczęszczanie na wystawne przyjęcia to jej jedyne obowiązki. Sielanka kończy się w momencie, gdy Hal zostaje posądzony o przekręty finansowe. Zdruzgotana Jasmine udaje się do swojej siostry Ginger (Sally Hawkins), której daleko do bogactwa. Samotna bohaterka musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości...

"Blue Jasmine" to naprawdę pozytywne zaskoczenie, nawet dla osoby nietrawiącej Allena. Największe fanfary należą się za świetnie pomyślany scenariusz, który poprowadzony został dwutorowo. Reżyser rozbił skrypt na wiele pojedynczych kawałków, połączył je potem w całość niczym pijany składający puzzle. Film rozpoczyna się zatem od przyjazdu Jasmine do San Franciso, a jej kolejne perypetie w czasie teraźniejszym przeplatane są wspominkami z przeszłości. Tworzy to idealny kontrast ukazujący dwulicową naturę kobiety, która będąc przy forsie, miała swoją siostrę za nic, jednak w potrzebie przypomniała sobie o prostej Ginger. Allen równie udanie stawia pytania, na które wraz z rozwojem wypadków widz jest w stanie udzielić sobie sam odpowiedzi. Co było przyczyną kłopotów Jasmine i męża? Co się stało ze związkiem Ginger? Dlaczego na samym początku Jasmine udaje się do siostry? Te i wiele innych zagwostek zostaną rozwiązane pod koniec seansu, który upłynie na obserwowaniu głównej bohaterki starającej się oswoić z nowymi dla niej warunkami, w których trzeba pracować, by mieć, co włożyć do garnka (a to ci nowinka).



Równie dobrze ukazany został stopniowy upadek Jasmine, która coraz częściej rozpamiętuje kolejne wydarzenia z przeszłości. Nierzadko konwersacja, którą kobieta odbywała dawniej, kontynuowana jest w teraźniejszości... ku uciesze i zdziwieniu osób wokół niej zgromadzonych. W dodatku biedna, odszczepiona od rzeczywistości niewiasta, pomimo społecznego upadku, wciąż ma maniery typowej damulki, przejawiające się choćby w celowym nieodbieraniu telefonu, co by nieszczęsny gach nie pomyślał sobie, iż Jasmine jest desperatką bezowocnie szukającą zamożnego mężczyzny... Pomimo tarapatów protagonistka nie szczędzi jednak werbalnych razów swojej siostrze, mając na nią jednocześnie negatywny wpływ.

Sam rozwój bohaterki zdałby się na nic, gdyby nie bardzo dobra kreacja Cate Blanchett. Dzięki umiejętnościom aktorki droga, jaką przechodzi bohaterka od początku do końca wydarzeń jest jak najbardziej wiarygodna. Poza brylującą w obsadzie gwiazdą również Sally Hawkins (znana choćby z "Happy-Go-Lucky") wypada dobrze w roli siostry Jasmine. W dodatku zwieńczenie historii zaskakuje. Wniosek płynący z finałowych scen? Nigdy nie nastąp zdesperowanej kobiecie na odcisk.



Spodobał mi się taki Allen, o nieco innym obliczu niż w "O północy w Paryżu". Romantyczny klimat zastąpił brudami życia przepełnionego złudnym bogactwem; porzucając klimatyczną miejscówkę, skupił się na złożonych postaciach. Dzięki odpowiedniemu poszatkowaniu wątków, Allen urozmaicił historię, jednocześnie unikając wprowadzania widza w zbytnią konsternację. Nawet jeśli z początku kolejne wydarzenia zdają się przypadkowe, pod koniec całość staje się klarowna niczym szklana, pieczołowicie wypolerowana waza. Kino dobre, aczkolwiek z gatunku tych "na raz".
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Z nieznanych bliżej powodów od kilku lat wśród krytyki filmowej przyjął się zwyczaj pisania przy okazji... czytaj więcej
Czyżby i Allen uległ pokusie nawracania społeczeństwa postindustrialnego, skażonego kultem "złotego... czytaj więcej
O filmie wiedziałem tylko tyle, że jest to najnowsza produkcja Allena i zbiera ona dobre recenzje w kraju... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones