Recenzja wyd. DVD filmu

Chłopcy z sąsiedztwa (1985)
Penelope Spheeris
Maxwell Caulfield
Charlie Sheen

Boys just wanna have fun

Lata 80. to dekada niezwykła, niektórzy powiedzieliby: magiczna. Ówczesna moda i muzyka dzisiaj wydają się synonimem obciachu. Jest to jednak obciach bardzo pociągający, kicz w pozytywnym
Lata 80. to dekada niezwykła, niektórzy powiedzieliby: magiczna. Ówczesna moda i muzyka dzisiaj wydają się synonimem obciachu. Jest to jednak obciach bardzo pociągający, kicz w pozytywnym rozumieniu. Podobnie rzecz się miała w światowej kinematografii, przy czym hollywoodzka produkcja filmowa była najbardziej rozpustna ze wszystkich. Amerykańskie filmy z "tamtych lat" to nierzadko prawdziwe dokumenty epoki. Pozwalają nam dzisiaj z rozrzewnieniem wspominać bujne fryzury, seledynowe marynarki i dziewczęta z opalenizną nie obejmującą okolic bikini. Pozwalają także przypomnieć o wschodzących wówczas gwiazdach, których kariery potoczyły się na rozmaite sposoby. Wczesny obraz Penelope Spheeris (m.in. "Świat Wayne'a") jest właśnie tego typu okazją podpatrzenia aktorskich początków młodziutkiego Charlie Sheena.

Już otwierające film napisy początkowe zwiastują, że nie będziemy mieli do czynienia z filmem w pełni lekkim i przyjemnym. Towarzysząca liście płac prezentacja dokonań największych amerykańskich seryjnych morderców sugerować może, że mamy do czynienia z mrocznym thrillerem psychologicznym w stylu "Henry - Portret seryjnego mordercy". Później atmosfera jest już nieco mniej przytłaczająca, ale i tak daleko tej historii do beztroskiej komedii młodzieżowej. Bohaterami jest tutaj dwóch nastolatków, którzy świeżo po ukończeniu szkoły postanawiają urządzić sobie krótkie wakacje. Wsiadają w samochód jednego z nich i jadą do mitycznego Los Angeles. Tutaj w poszukiwaniu dobrej zabawy włóczą się po mieście, lecz ich rozrywki z czasem zaczynają nabierać coraz mniej niewinnego charakteru...

"Chłopcy z sąsiedztwa" zwracają uwagę przede wszystkim dość nietypową konstrukcją. Zachowując nieco roztrzepany ton ówczesnego kina rozrywkowego opowiadają o zagadnieniach zgoła niewesołych. Bohaterowie opowieści, wkroczywszy na drogę zbrodni, nie odczuwają żadnych większych rozterek moralnych. Jedynie Bo (w tej roli właśnie Sheen) posiada pewne opory, pozostaje jednak pod przemożnym wpływem swego przyjaciela. Ich krwawej eskapadzie towarzyszy ścieżka dźwiękowa, na którą składają się punkowo-hardrockowe numery takich wykonawców, jak Code Blue czy Iggy Pop. To właśnie muzyka odzwierciedla ducha tej produkcji: opartej na dobrym tempie, drapieżnej, choć, gdy trzeba, potrafiącej się zdobyć na pewną subtelność i dowcip. Gdy dodać do tego charakterystyczny klimat czasów, w których rzecz powstała, bajeczne lokacje i przyzwoitą grę aktorską (towarzyszący Sheenowi Maxwell Caulfield udanie wciela się w pozbawionego hamulców socjopatę Roya), to wybaczyć można pewne uproszczenia w rysunku psychologicznym postaci czy naciąganie w kilku momentach akcji do wymogów efektu, jaki twórcy pragnęli uzyskać.

Ja osobiście zbyt wielu powodów do narzekań nie widzę - "Chłopcy z sąsiedztwa" dostarczyli mi półtorej godziny wyrazistego kina z pomysłem. Jak na dzisiejsze standardy, nie jest to produkcja przesadnie szokująca ani brutalna, jeśli jednak ktoś przepada za straceńczymi odysejami życiowych outsiderów, którym bacznie przygląda się kamera, to dzieło Spheeris z pewnością jest pozycją godną polecenia. .
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones