Recenzja filmu

Godzilla kontra król Ghidorah (1991)
Kazuki Ômori
Kôsuke Toyohara
Anna Nakagawa

Powrót do przeszłości

Kazuki Omori pokazał, że nigdy nie należy mówić nigdy. "Godzilla kontra Biollante" był rewelacyjnym filmem. Jednak w kolejnym swym dziele Omori dowiódł, że jest w stanie zawiesić poprzeczkę
Kazuki Omori pokazał, że nigdy nie należy mówić nigdy. "Godzilla kontra Biollante" był rewelacyjnym filmem. Jednak w kolejnym swym dziele Omori dowiódł, że jest w stanie zawiesić poprzeczkę jeszcze wyżej. "Godzilla kontra Król Ghidorah" bije bowiem swego poprzednika. Zawdzięcza to wielu czynnikom.  Zanim je jednak wyłuszczę, wspomnę pokrótce o fabule. Nad Tokio przelatuje UFO. Gdy w końcu zostaje odkryte, jego pasażerowie wysyłają informację o chęci spotkania z rządem Japonii. Ze statku wysiadają trzy postaci: dwóch mężczyzn i kobieta. Wyjaśniają, iż przybyli z przyszłości, by pomóc w walce z Godzillą. Ma on bowiem w XXIII stuleciu doszczętnie zniszczyć Japonię. By zapobiec tragedii, zostaje opracowany plan wymazania potwora z historii. Po czasie okazuje się jednak, iż przybysze zataili swe prawdziwe oblicze. Dodatkowo efektem ubocznym misji jest pojawienie się ogromnego, trójgłowego smoka - Ghidory... Droga do realizacji tego obrazu była dość zawiła. Pierwotnie studio TOHO planowało nakręcenie filmu przypominającego "King Kong kontra Godzilla". Ponownie naprzeciw siebie mieli w nim stanąć tytułowi przeciwnicy. Projekt nie doszedł do skutku, gdyż nie osiągnięto porozumienia w sprawie praw do postaci Konga. Wobec tego japońska wytwórnia zabrała się do realizacji "Godzilla vs Mechanikong". Ponownie jednak projekt trzeba było zawiesić. Strona amerykańska uznała bowiem, iż nadal występuje zbyt wiele podobieństw do King Konga. Mając na uwadze drugie niepowodzenie, Japończycy zdecydowali się na kolejny film z Ghidorą. Właśnie Ghidora. Słynny smok jest chyba najbardziej znanym przeciwnikiem Godzilli. Wydawałoby się więc, że jego kolejny występ nie wniesie nic nowego. Wszyscy, którzy tak zakładali, musieli jednak przyznać się do pomyłki i przedwczesnego osądu. Oponent Godzilii niby tak znany, a jednak Omori przedstawił go w trochę innym świetle. Oczywiście to nadal ten sam niszczycielski potężny Kaiju, jednak subtelne zmiany dokonane w pierwotnym scenariuszu wprowadziły kilka innowacji. Nowy jest przede wszystkim sposób pojawienia się Ghidory. Pierwotnie miał on jak zwykle przybyć z kosmosu, co miało być odwołaniem do serii Showa. Osobiście nowy rozwój wypadków, który sprowadził słynnego smoka bardzo mi się spodobał. Sam Ghidora wypada imponująco. Sekwencje z jego udziałem z pewnością pozostaną w pamięci widza. Przykładem niech będzie jego atak na Fukuokę. Po prostu kapitalna sekwencja. Podobnie zresztą mają się potyczki Godzilli. Jednak najbardziej zapierające dech w piersiach są starcia obu monstrów. Od walk nie można po prostu oderwać wzroku. Prezentują się imponująco. Dyskusja na temat, czy były najlepsze z dotychczas wszystkich nakręconych filmów jest jak najbardziej uzasadniona. Osobiście nie pokuszę się o jednoznaczną odpowiedź. Obejrzyjcie i sami zdecydujcie. Mogę natomiast powiedzieć, iż starcia te na pewno są jednymi z najlepszych, jakie miałem przyjemność oglądać w gojiprodukcjach. Jednak nie tylko ujęcia walk monstrów zachwycają. Genialne są także retrospekcyjne sceny batalistyczne. Mimo że przeciwnik Króla żadną nowością nie jest kłamstwem byłoby napisać, że obraz ten nie zawiera żadnych innowacji. Omori nie byłby sobą, gdyby w fabule nie znalazł miejsca na nowe, urozmaicające seans pomysły. Tymi oryginalnościami są: przybysze z przyszłości, androidy czy podróże w czasie. Ich obecność dodatkowo wzbogacają ten klasyk. Kolejnym atutem jest muzyka - wielki powrót Akiry Ifukube. Ostatni raz jego ścieżkę dźwiękową mogliśmy usłyszeć w kończącym serię Showa "Powrocie Mechagodzilli". Jak nietrudno się domyślić oprawa muzyczna to kawał dobrej roboty. Łączy ona kilka starszych tematów oraz nowe brzmienia. Wychodzi z tego kapitalny miks. Fabuła, efekty specjalne, muzyka są kapitalne. Czy tak samo prezentuje się aktorstwo? Mam nadzieję, iż odpowiedź jest oczywista. Rzecz jasna jest twierdząca. "Godzilla kontra Król Ghidorah" nie ma absolutnie żadnego słabego punktu. Patrząc na dorobek występujących w tej produkcji aktorów rzuca się w oczy pewien szczegół. Mianowicie Omori postawił na starą gwardię można wręcz powiedzieć weteranów serii. Megumi Odaka ponownie wciela się w Miki Saegusa, co zresztą czynić już będzie do końca serii Heisei. Kenji Sahara znany z wielu epizodów pierwszej serii także pojawia się na ekranie. Kolejnym powracającym jest Katsuhiko Sasaki. Wystąpił on wcześniej w "Godzilla kontra Megalon" i "Powrocie Mechagodzilli". Seria o Królu Potworów nieobca jest również Yoshio Tsuchiya. Rzecz jasna do żadnej z postaci nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Patrząc na dobór tytułowego przeciwnika Godzilli oraz liczne powroty do serii zarówno aktorów jak i Akiry Ifukube, na myśl przychodzi oczywisty wniosek. "Godzilla kontra Król Ghidorah" jest powrotem do przeszłości. Od razu trzeba dodać, iż powrót ten nastąpił w wielkim stylu. Omori stworzył niewątpliwie klasyk, który jest lekturą obowiązkową dla każdego fana niezniszczalnego jaszczura. "Ghidorah" jest jednym z dwóch arcydzieł serii Heisei (drugim jest kończący ją "Destruktor"). Jest arcydziełem w pełni tego słowa znaczeniu, które to koniecznie trzeba zobaczyć.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones