Recenzja filmu

Grobowiec świetlików (1988)
Isao Takahata
Tsutomu Tatsumi
Ayano Shiraishi

Wszyscy jesteśmy świetlikami

W moim subiektywnym odczuciu mistrzem animacji dla mnie jest tylko jedno studio. Studio, szerzej znane jako japoński Disney, choć osobiście nie przepadam za tą nazwą. Studio Ghibli, na czele
W moim subiektywnym odczuciu mistrzem animacji dla mnie jest tylko jedno studio. Studio, szerzej znane jako japoński Disney, choć osobiście nie przepadam za tą nazwą. Studio Ghibli, na czele którego stoi sam Hayao Miyazaki, ojciec anime, wypracowało już sobie status kultowego nie tylko w Kraju Kwitnącej Wiśni, ale wśród sympatyków kina zagranicznego. Tradycyjna kreska, głęboki przekaz i niesamowite historie przedstawione w każdym anime tego studia, nie sposób przecenić. Tutaj zwykłe historie przeplatają się ze specyficznymi. Gabinet osobliwości i szerokie spektrum doznań tworzy niezwykły charakter tej wytwórni. Nic dziwnego, że gdy dopadłem kolejną perełkę, cieszyłem się jak dziecko. A potem już był tylko ślinotok.

Cieszyłem się, bo wiedziałem z góry, czego się spodziewać. Prawdziwej filmowej sztuki, obok której nie sposób przejść obojętnie. O ile inne wytwórnie specjalizujące się w animacjach bazują na szeroko pojętym mainstreamie, o tyle Ghibli zachowuje swój charakter, kształtując raczej intelektualne zmysły odbiorców. Kto miał do czynienia z "Spirited Away: W krainie Bogów" czy obejrzał chociaż raz "Mój sąsiad Totoro", dalsza dygresja wyda mu się zbędna. Ot, cała tajemnica tej wytwórni. Zawsze trafia w wyśrubowany gust widza.

Przejdźmy jednak do meritum. "Grobowiec świetlików" wydaje się raczej prawdopodobną wizją. Raz, że opiera się bezpośrednio na spisanych wspomnieniach podczas wojny toczącej się w Japonii, a dwa, że pozbawiona jest pierwiastka fantastycznego. Mamy realne miejsce zdarzeń oraz oczywiście czas akcji. Nie ujrzymy tutaj baśniowych postaci, dziwacznych osobliwości, tak jak to miało miejsce w poprzednich animacjach studia Ghibli. Twórcy poszli o krok dalej, zagłębiając swoją wizję, opierając się o zdarzenia, które faktycznie miały miejsce. Z jednej strony przez ten zabieg, twórcy pozbawili urokliwego charakteru tej produkcji, ale z drugiej strony cała snuta opowieść jeszcze bardziej wydaje się sugestywna. 

Japonia. II woja światowa. 14-letni chłopiec i jego młodsza, kilkuletnią siostra, są zdani tylko na siebie, podczas gdy ich matka ginie w czasie nalotu na Kobe. Początkowo mieszkają u dalszej rodziny, jednak rzeczywistość z dnia na dzień wydaje się coraz bardziej bezwzględna. Zmagając się z głodem, zdani jedynie na własne siły, próbują przetrwać w świecie, gdzie śmierć jest tylko kwestią czasu. 

Cała opowieść jest bardzo eufemistyczna. Wojna przedstawiona w filmie, jest widziana jedynie z perspektywy zwykłych mieszańców Japonii, gdzie oprócz chowania się w schronie podczas nalotu prowadzą zwyczajne, prowincjonalne życie. Dwójka bohaterów próbuje się ustosunkować do społeczeństwa, mimo ogromnej straty. Tutaj liczy się dzień dzisiejszy, piękniejszy od wczorajszego. Świat przedstawiony w anime, pomimo iż dzieje się w czasach okrutnych, nie zdaje się przedstawiać w negatywnych barwach. Nadal istnieje piękno, lepsze jutro i radość oraz śmiech. Nadal świat potrafi olśnić. "Grobowiec świetlików" z jednej strony nie ucieka od tematu wojny, ale przedstawia ją jedynie przez pryzmat dwójki bohaterów. Spektakl barw i emocji, który potrafi zafascynować widza, mimo że dzieje się w czasach nędznych i wyjątkowo gorzkich.

Całość dopełnia niesamowita ścieżka dźwiękowa, ale do tego przyzwyczaiły nas inne produkcje tego typu. Tak samo jak do tradycyjnej kreski. Warto nadmienić również niesamowite ujęcia, a ściśle mówiąc - wizualne piękno w nich przedstawione. To dowodzi, że bez wyśrubowanych efektów specjalnych, przy użyciu tradycyjnej animacji, idzie ukazać prawdziwe piękno i niesamowite zdjęcia, które potrafią oczarować. Ta animacja, to wciąż niesamowity dramat wojenny, który nie ustrzegł ukazania wojny w nieco cieplejszych barwach. Nadal jednak mamy do czynienia z dramatem, dla wielu wstrząsającym. Pomimo ekspresyjnego ukazania wojny, twórcy nadal przypominają nam, że wojna nigdy się nie zmienia, pochłaniając miliony istnień ludzkich.

Reżyser Isao Takahata, bazując na wspomnieniach Akiyuki Nosaki, przedstawia nam wojnę taką, jaka jest. Lecz podaje to w niezwykle barwny i piękny sposób. Bez intelektualnej paplaniny, z realnym podłożem i punktem zaczepienia film może trafić w jeszcze większą liczbę odbiorców. "Grobowiec świetlików" to świetny przykład na rozpoczęcie przygody z animacjami studia Ghibli. Nikt nie musi tutaj oglądać przedziwnych postaci, baśniowych elementów oraz innych "japońskich dziwactw". Wszytko jest bardziej wiarygodnie i pomimo prostego środka przekazu trafia do widza z większą, zdwojoną siłą. Animacyjny majstersztyk, który zalewa morzem miodnych detali. Mnie do tego wszystkiego specjalnie zachęcać nie trzeba.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bardzo dobrze, że "Grobowiec świetlików" wreszcie trafił do Polski. To świetna opowieść o trudach wojny... czytaj więcej
Stalin powiedział kiedyś: "Śmierć jednego człowieka to tragedia, śmierć miliona - statystyka". Ktoś inny... czytaj więcej
Wojna już dawno przestała być tematem tabu. Powstaje o niej sporo filmów. Dzięki temu każdy Polak zna... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones