Recenzja filmu

Hana-bi (1997)
Takeshi Kitano
Takeshi Kitano
Kayoko Kishimoto

Poetycki film Takeshiego Kitano

"Hana Bi" w reżyserii Takeshi Kitano (Japonia 1997), to film, który po pierwszym szoku od ilości rozlanej krwi, zaczyna wciągać bogactwem wątków i różnorodnych postaw ludzkich. Z pozoru kino
"Hana Bi" w reżyserii Takeshi Kitano (Japonia 1997), to film, który po pierwszym szoku od ilości rozlanej krwi, zaczyna wciągać bogactwem wątków i różnorodnych postaw ludzkich. Z pozoru kino sensacyjne z wszelkimi temu gatunkowi przypisanymi atrybutami, nie pomijające byłego policjanta uwikłanego w nieczyste interesy z mafią, ale tak naprawdę jest to film o miłości, o godności, o umieraniu, o siłach drzemiących w każdym z nas, które wyzwolić może, na przykład, kalectwo. Jest to film o kwiatach, o malarstwie, o przyjaźni i odpowiedzialności. Ale jest to także film o przegrywaniu i staczaniu się, o drążącej sile zła.

Sceny brutalne przeplatają się z pełnymi humoru; widok krwi równoważą mistrzowskie zdjęcia przyrody Hideo Yamamoto, podkreślane muzyką Jo Hisaishiego. Zdjęcia te zaczynają dominować w którymś momencie, spychając pozostałe wątki na dalsze plany. Zwykłe złomowisko starych samochodów staje się plastycznym wyzwaniem dla operatora, z którego wychodzi równie zwycięsko jak z ośnieżonych szczytów górskich z dominującą Fudżi czy pejzaży z Hokkaido.

Malarstwo odgrywa w tym filmie ważną rolę. Wątek byłego policjanta, przykutego do wózka inwalidzkiego, który próbuje odnaleźć alternatywę w sztuce, jest szczególnie wyraźny. Być może są to reminiscencje reżysera przeniesione z innej sfery jego twórczości. Znamienne – reżyser, który maluje, pisze wiersze i opowiadania, równie cenione jak jego filmy czy role w nich (w "Hana Bi" Takeshi Kitano gra główna rolę), nawet ze zwykłego sensacyjnego, brutalnego filmu czyni poetycki obraz.

Jest jeszcze jeden niezamierzony przez reżysera powód, dla którego warto ten film obejrzeć. Akcja jego toczy się we współczesnej Japonii, z jej ulicami, centrami handlowymi, przedmieściami. Jesteśmy przyzwyczajeni do historycznych, kostiumowych, obrazów tego kraju, dziejących się w typowych wnętrzach (nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że jest to dokładnie to samo wnętrze za każdym razem), małych wioskach lub po prostu w plenerze. Niemal nie potrafimy – ja przynajmniej, nie potrafię – wyobrazić sobie sadu wiśniowego bez samuraja z okresu Edo, z kataną w dłoni, a tu proszę w jego miejscu inwalida na wózku z beretem na bakier... bo materiały malarskie są bardzo drogie i zacząć należy od beretu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Za ten film Takeshi Kitano, namaszczony przez Akirę Kurosawę na spadkobiercę dorobku kinematografii... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones