Recenzja filmu

Ile waży koń trojański? (2008)
Juliusz Machulski
Ilona Ostrowska
Maciej Marczewski

Zosia wyszła za mąż

Nareszcie na polskiej ziemi doczekaliśmy się dobrej komedii romantycznej. Ave Juliuszu!
Zasadnicza część nowego filmu Juliusza Machulskiego rozgrywa się na kilka tygodni przed moim urodzeniem, więc proszę nie wymagać, abym z miną znawcy wypowiadał się na temat pracy scenografów i kostiumologów. Mądrzy recenzenci w podeszłym wieku, którzy pamiętają tamte czasy, chwalą twórców, więc oczywiście przyłączam się do grona klakierów. Na szczęście odtworzenie atmosfery zdychającego PRL-u jest dla reżysera zaledwie wstępem koniecznym do opowiedzenia miłosnej historii. No dobrze, socjalistyczny sztafaż służy również do generowania humoru, który ani nie dławi się kabaretowym grepsiarstwem, ani nie rozpuszcza się pod wpływem dosadnych dowcipasów. Machulski zrobił się na starość sentymentalny - spogląda wraz z główną bohaterką (dobra Ostrowska) w przeszłość, szuka innych ścieżek, pyta, czy można było uniknąć błędów młodości oraz przyspieszyć to, co dopiero miało nadejść. Zosia żyje w 1999 roku wraz z nowym mężem Kubą i córką z pierwszego małżeństwa. Zbliża się Sylwester, a wszyscy z niepokojem oczekują skoku w trzecie tysiąclecie. Zosi skacze zaś ciśnienie za każdym razem, gdy w okolicy pojawia się jej "były" (Więckiewicz). Darek to duchowy brat Maksia z "Seksmisji" i Dzidziusia z "Eroiki" - pieniądze wynajduje lepiej niż świnia trufle, a kobiety traktuje jak Mickiewicz i Hugh Hefner razem wzięci. Ta fascynująca mieszanka słowiańskiej romantycznej duszy i machismo... Kobieta woli jednak miękkiego scenarzystę-okularnika, bo ten przynajmniej jej nie zdradza, a w prezencie kupuje wypasione mieszkanie w centrum Warszawy. Zosia ma w życiu za dobrze, więc los postanawia ją ukarać. Bohaterka zastanawia się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby wcześniej poznała Kubę. Czy udałoby się jej złowić więcej szczęścia? Wówczas nastaje ciemność... Zosia budzi się u boku Darka w 1987 roku. Faceci chodzą w obciachowych tureckich swetrach, kobiety mają gęste włosy pod pachami (szkoda, że kamera pokazuje tylko tę zarośniętą część ciała), a ohydną kawę pije się w szklankach. Machulski fajnie wygrywa te symbole epoki, ale komizm nie jest przesiąknięty zjadliwą ironią. Dzięki cyfrowej obróbce zdjęć zgrzebna rzeczywistość lat 80. stanowi niemalże wizualną kopię świata z "Krótkiego filmu o zabijaniu", przesiąkniętego żółcią i szarością. Może więcej tu słonecznego światła, rozjaśniającego mroki socjalizmu. A skoro już jesteśmy przy Krzysztofie Kieślowskim... Zosia spotyka na swojej drodze kilka znanych osób, w tym pewnego reżysera, który w przyszłości dostanie nominację do Oscara za film nakręcony we Francji. I wszystko byłoby tip-top, gdyby reżyser wiedział, jak zakończyć "Konia trojańskiego". Niestety, rozwiązanie galimatiasu z przenoszeniem się w czasie wybrano w najgorszy z możliwych sposobów. W dodatku Machulski wpłynął na fabularną mieliznę i postanowił ratować się szalupą wątpliwej metafory. Możemy mu jednak darować scenariuszowe potknięcia. Nareszcie na polskiej ziemi doczekaliśmy się dobrej komedii romantycznej. Ave Juliuszu!
1 10 6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Podróż w czasie. Któż z nas nie chciałby jej odbyć, żeby naprawić własne błędy, kilka "tak" zamienić na... czytaj więcej
"Ile waży koń trojański?" to nowy film Juliusza Machulskiego, uznanego reżysera kultowych komedii takich... czytaj więcej
Nie ukrywam, że rzadko oglądam filmy serwowane wieczorami przez TVN. "Ile waży koń trojański?" to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones