Recenzja filmu

Ile waży koń trojański? (2008)
Juliusz Machulski
Ilona Ostrowska
Maciej Marczewski

Efekt motyla

Zdaniem wielu osób, komedia reżyserowana przez Juliusza Machulskiego nie może być zła. Patrząc na dotychczasowy dorobek tego reżysera, faktycznie trudno temu zaprzeczyć. Komedie Machulskiego
Zdaniem wielu osób, komedia reżyserowana przez Juliusza Machulskiego nie może być zła. Patrząc na dotychczasowy dorobek tego reżysera, faktycznie trudno temu zaprzeczyć. Komedie Machulskiego bawią nas od dobrych kilkunastu lat i pewnie będą to robić jeszcze przez długi czas. Niestety, każdy twórca miewa gorsze dni, a nieszczęśliwie złożyło się tak, że Machulski miał je akurat w trakcie pracy nad "Ile waży koń trojański?". Najnowszego obrazu twórcy "Seksmisji" nie można nazwać złym filmem, jednak w porównaniu z poziomem, do jakiego przyzwyczaił nas ten reżyser, wypada on co najwyżej średnio.

Film opowiada historię Zosi (Ilona Ostrowska), kobiety, która po licznych przejściach odnalazła swoje upragnione szczęście. Ma kochającego męża, Kubę (Maciej Marczewski), córkę z pierwszego małżeństwa, która wprost uwielbia swojego ojczyma oraz piękny dom, w którym cała trójka żyje sobie beztrosko. Bohaterkę poznajemy w dniu jej czterdziestych urodzin. Oczywiście, jak każda kobieta, nie jest zbyt dumna ze swojego wieku. W noc sylwestrową, która zbiega się z jej urodzinami, wypowiada życzenie – chciałaby być młodsza o piętnaście lat, mieć szansę naprawy dawnych błędów i szybciej poznać Kubę. W tym momencie gaśnie światło, a po chwili Zosia budzi się w roku 1987, przy boku znienawidzonego, byłego męża. Po krótkim czasie potrzebnym na poskładanie myśli, Zosia postanawia nie zmarnować danej jej szansy i wyrusza na poszukiwania swojego ukochanego Kuby.

Fabuła, na tle innych polskich komedii romantycznych, prezentuje się nieźle. Wystarczy jednak przypomnieć słynną amerykańską komedię "Peggy Sue wyszła za mąż", aby zobaczyć, że wcale nie jest ona taka oryginalna. Nie bądźmy jednak zbyt drobiazgowi.Nieco gorzej ma się jednak scenariusz. Wszystkie "przygody", jakich doświadcza Zosia, mają jeden cel – pokazanie i wyśmianie wad PRL-u. Machulski bez skrupułów drwi z "idealnego ustroju" oraz z  mentalności polskiego społeczeństwa tamtych czasów. Z początku jest to nawet zabawne i całkiem interesujące, zwłaszcza dla młodej osoby, jednak po pewnym czasie zaczyna zwyczajnie nudzić. W całej tej ironii zabrakło umiaru. Zosia bez przerwy zapomina w jakich przebywa czasach, mimo że wszystko dookoła przypomina jej o tym. Prosi o numery telefonów komórkowych, w restauracji chce płacić kartą kredytową i popełnia masę innych, jakże sztucznych pomyłek.

Nie obeszło się też bez kilku błędów logicznych. Szczególnie razi cudowna ciąża Zosi, w którą udało jej się zajść już po pierwszej "próbie". Co więcej, lekarze w PRL-owskim szpitalu potwierdzili ją już pierwszego dnia. Radziecki sprzęt nigdy nie zawodzi! Fatalnie zostało rozwiązane także zakończenie, jednak tego już nie zdradzę.

Co zatem ratuje widza przed zaśnięciem po pierwszej godzinie filmu? Obsada! W przeciwieństwie do reżysera, ta sprawdziła się lepiej niż dobrze. Na szczególne oklaski zasługują dwie osoby. Pierwsza to jak zwykle niezawodny Robert Więckiewicz, grający postać Darka, pierwszego męża Zosi. Jest to chyba jedyna postać, która naprawdę potrafi rozbawić. Drugą postacią, która mnie osobiście zauroczyła od samego początku, jest babcia Zosi grana przez Danutę Szaflarską. Pogoda ducha tej kobiety w jakiś niezrozumiały sposób wywołuje uśmiech na twarzy widza. Pozostali aktorzy także radzą sobie nieźle. Co prawda główni bohaterowie bywają nieco nienaturalni, z powodu swojej wielkiej, pełnej uniesień i trochę przesłodzonej miłości, ale przecież o to właśnie chodzi w komedii romantycznej.

Po tym, co za chwilę napiszę pewnie zostanę posądzony o nudziarstwo i wtórność, jednak nie wyobrażam sobie recenzji "IWKT?" bez wzmianki o scenografii i kostiumach. Ten element wychwalili już chyba wszyscy recenzenci w tym kraju. I słusznie. To, czego dokonała ekipa odpowiedzialna za odwzorowanie Polski czasów PRL-u zrobiło wrażenie nawet na mnie, osobie, która urodziła się tuż przed zmianą ustroju i obraz minionej epoki zna jedynie z muzeów, książek i starych filmów. To właśnie jest niesamowite.

"Ile waży koń trojański?" na pewno nie wpisze się do kanonu wybitnych polskich komedii. Machulskiemu udało się stworzyć obraz przeciętny, który warto obejrzeć tylko jeden raz. Pomimo kilku potknięć w scenariuszu i niewielkiej ilości humoru ogląda się go całkiem przyjemnie, głównie za sprawą niezwykle charyzmatycznych postaci. Reżyser powinien być naprawdę wdzięczy swojej obsadzie, bo gdyby nie ona, jego "dzieło" wyglądałoby po prostu marnie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Podróż w czasie. Któż z nas nie chciałby jej odbyć, żeby naprawić własne błędy, kilka "tak" zamienić na... czytaj więcej
"Ile waży koń trojański?" to nowy film Juliusza Machulskiego, uznanego reżysera kultowych komedii takich... czytaj więcej
Nie ukrywam, że rzadko oglądam filmy serwowane wieczorami przez TVN. "Ile waży koń trojański?" to... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones