Złe geny

Banał, nuda, schematyczność. Dałoby się dopisać kilka nieprzychylnych przymiotników, lecz te słowa najlepiej oddają zawartość jaką otrzymujemy w tym nieudanym japońskim filmie.
Banał, nuda, schematyczność. Dałoby się dopisać kilka nieprzychylnych przymiotników, lecz te słowa najlepiej oddają zawartość, jaką otrzymujemy w tym nieudanym japońskim filmie pt. Platinum Data.W Japonii roku 2017 zaawansowane badania DNA pozwoliły na osiągnięcie 100% skuteczności aresztowań i wyeliminowały pomyłki. Stało się tak, dzięki zebraniu przez rząd w tajemnicy bazy danych DNA japońskiego społeczeństwa. Pojawia się jednak seryjny morderca NF13, którego zapisu genetycznego nie ma w bazie danych. Ginie również rodzeństwo Tateshina, twórcy programu analitycznego. Głównym podejrzanym staje się ich szef i przyjaciel Ryuhei Kagura (Ninomiya), który kieruje programem analizy DNA Platinum Data. 

Film zawodzi na wszystkich polach. Przypisywanie tego dzieła do gatunku science fiction jest mocno na wyrost. Powiązania z gatunkiem polegają jedynie z tym, że akcja dzieje się w 2017 r. oraz dotyczy wprowadzenia 100% skutecznej technologii ścigania przestępców. Sam element science-fiction został potraktowany pretekstowo. Służy wyłącznie do powstania kolejnego filmu z serii "podejrzany, który musi uciekać, by udowodnić swoją niewinność". 

Całkiem klimatyczna otwierająca film scena sugerowała również historię w klimacie neo-noir. Niestety to, co oglądamy dalej, jest zwykłym akcyjniakiem, ze ściganym w roli głównej, o którym przez większość filmu nie wiemy nic, przez co ciężko czuć do niego jakąkolwiek sympatię. Prędzej widz zacznie kibicować detektywowi (Etsushi Toyokawa), który jest na jego tropie. Może więc jest to nieźle zrealizowane kino akcji, pełne suspensu, ciekawych rozwiązań? Niestety i na tym polu film ponosi zdecydowaną porażkę. Brakuje napięcia i budowania atmosfery.  Najsilniejsze uderzenie zażenowania przynoszą finałowe sceny, w których między innymi otrzymujemy informację z ust dra Mengele w spódnicy, że eugenika jest jej świeżym i nowatorskim odkryciem.

Spory zawód przynosi także reżyseria oraz aktorstwo. Wydawałoby się, że Keishi Ohtomo, reżyser dobrze ocenianego Ruroni Kenshin, opartego o mangę i anime, a także Kazunari Ninomiya, chwalony za występ w Listach z Iwo Jimy oraz znany z dylogii sci-fi Gantz, będą gwarantem sukcesu. A jednak, aktorzy przez większość filmu nie mają nic do zagrania, a kiedy już Ninomiya może się czymś wykazać w kreowaniu postaci Kagury, to wychodzi mu to bardzo nieporadnie. Tym filmem obaj artyści mocno rozczarowują.

Azjatyckie kino akcji, ostatnimi czasy góruje nad tym z Ameryki, lecz w tym przypadku lepiej obejrzeć kolejny raz "Ściganego" z Harrisonem Fordem i Tommy Lee Jonesem. A pozostając w genetycznej tematyce filmu – zabrakło genów dobrego filmu.

 
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones