Recenzja filmu

Rok niebezpiecznego życia (1982)
Peter Weir
Mel Gibson
Linda Hunt

Cóż więc mamy czynić?

Świat pogrążony jest w niesprawiedliwości. Od wieków jest tak, że jedni żyją jak krezusi, a drudzy jak nędzarze. Przedmiotem wielu dzieł filmowych jak i literackich jest owa nierówność
Świat pogrążony jest w niesprawiedliwości. Od wieków jest tak, że jedni żyją jak krezusi, a drudzy jak nędzarze. Przedmiotem wielu dzieł filmowych jak i literackich jest owa nierówność społeczna. Peter Weir w swoim filmie podejmuje się próby odpowiedzi na wiele pytań. Czy nasza drobna pomoc może coś zmienić na świecie? Czy nasze autorytety faktycznie są takimi jakimi zdają się być?

"Rok niebezpiecznego życia" to historia pobytu młodego dziennikarza Guya Hamiltona (Mel Gibson), w pełnej bólu i głodu Dżakarcie. Australijski korespondent właśnie w tym miejscu ma przewartościować swoje życie. Z pomocą przybędzie doświadczony fotograf, posiadający niebywałe znajomości Billy Kwan, w którego fenomenalnie wcieliła się Linda Hunt.

Fabuła skupia się wokół losów dwójki. Oni odkrywają przed nami Indonezję z lat sześćdziesiątych, wraz z jej kulturą, problemami natury społecznej i politycznej. Guy wrażliwy, ale jeszcze niedoświadczony dziennikarz – rzucony zostaje na głęboką wodę – bez kontaktów nieudolnie próbuje przeprowadzić jakiś istotny wywiad. Jego przewodnikiem po mieście jak i sieci skomplikowanych ludzkich układów zostaje Billy – karłowaty facet, niejednokrotny obiekt drwin z powodu wzrostu i przekonań, a jednocześnie człowiek, do którego każdy ma respekt i któremu się nie odmawia. On właśnie załatwia Guyowi godny pozazdroszczenia ekskluzywny wywiad, pozwalający dziennikarzowi uwierzyć w siebie po trudnych początkach. Także za jego sprawą zawiązuje się romans Guya z Jill Bryant (Sigourney Weaver), pracującą w brytyjskiej ambasadzie.

Film ogląda się przyjemnie, jednak wyzwaniem dla wielu żyjących w szaleńczym tempie widzów może okazać się powolna akcja. Pewna flegmatyczność doskonale przenosi nas w tropikalny klimat kraju, wzbudza poczucie apatii, jakie na co dzień towarzyszy ubogim mieszkańcom Indonezji. Trzeba niestety przyznać, że widać wpływ MGM-u na to, co widzimy w reżyserii Weira – koniecznie pojawiła się scena w klimacie Hollywoodu: efekciarski przejazd samochodem Hamiltona i Bryant przez punkt kontrolny w czasie godziny policyjnej, który można tłumaczyć metaforą wyzwolenia spod otaczających nas ram, ale w tym wypadku to raczej pretensjonalny chwyt. Szczęśliwie cały film prezentuje wyższy poziom.

Na samym początku Billy zadaje pytanie z Ewangelii św. Łukasza , które przewija się nieustannie: "Cóż więc mamy czynić?". Bez przerwy bohaterowie stają przed różnymi dylematami (np. kariera czy miłość?), próbują podejmować dobre decyzje, ale nie wiedzą, jaki przyniosą one skutek. Weir wciąż bombarduje nas obrazami w życiu raczej nie spotykanymi, ale jednocześnie budzącymi głęboki sprzeciw. Takimi jak ten, gdy Pete (kolega z pracy) mówi do Guya, pokazując mu upośledzonego fizycznie człowieka: "Kupiłem go dla ciebie (...) Jest twój. Pójdzie za tobą wszędzie", później zachęca do kontaktów z dziewczynami oddającymi za grosze swoje ciała. Odkrywa przed nami społeczeństwo trzeciego świata, które tak wiele zrobi, aby trochę zapełnić sobie ściśnięty żołądek. Zdjęcia Boyda świetnie to wszystko oddają. Elektryzująca scena z Guyem i Jill chowającymi się w samochodzie przed deszczem wręcz emanuje rodzącym się uczuciem. Przenikliwa muzyka Vangelisa (L’enfant) jest tylko dodatkiem, ale z pewnością nie da zapomnieć o filmie.

Ciekawy i pouczający zarazem jest również sposób narracji oraz sama postać Kwana. Jako narrator zdaje się być bogiem, kreując świat ludzi, których ma wokół siebie. Zna ich, jest doskonałym obserwatorem. Stwarza sytuacje i wymusza określone reakcje. Wszystko robi w dobrej wierze, ale okazuje się, że nie nad wszystkim ma kontrolę. Spotyka go rozczarowanie, które nie przeszkadza w zachowaniu swoich poglądów.

Ciągłe wymiany spojrzeń, tajemnica związana z jawajską kulturą. To wszystko tworzy niepowtarzalny klimat. Mnie film poruszył, skłonił do refleksji oraz był prawdziwą ucztą szczególnie dzięki hipnotyzującej roli Hunt. Bardzo zachęcam do doświadczenia tego na własnej skórze. "Cóż więc mamy czynić?" – zobaczyć, a potem zmieniać świat na lepsze.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones