Recenzja filmu

Salo, czyli 120 dni Sodomy (1975)
Pier Paolo Pasolini
Paolo Bonacelli
Giorgio Cataldi

PPP, czyli Po prostu Pasolini

Ostatni film Pasoliniego to ciepłe i wartościowe kino dla całej rodziny. Jak każde wielkie dzieło "Salo" nie tylko inspiruje, ale także edukuje. Chcecie przykładów? To właśnie tutaj możecie
Ostatni film Pasoliniego to ciepłe i wartościowe kino dla całej rodziny. Jak każde wielkie dzieło "Salo" nie tylko inspiruje, ale także edukuje. Chcecie przykładów? To właśnie tutaj możecie zaczerpnąć wiedzę jak wyprawić idealne wesele... wraz z nocą poślubną. Dodatkowo znajdziecie tutaj wiele kulinarnych inspiracji. Takie subtelne familijne kino to pozycja obowiązkowa w sam raz na nadzielne popołudnie. Zabierajcie dzieciaki!

Faszystowskie Włochy podczas II wojny światowej. W burżuazyjnej willi na uboczu mieszka czterech szlachetnie urodzonych dżentelmenów: sędzie (Umberto Paolo Quintavalle), biskup (Giorgio Cataldi), książę (Paolo Bonacelli) i prezydent (Aldo Valletti). Towarzyszą im cztery rozwiązłe kobiety. Zepsuci arystokraci całe dnie spędzają na obrzydliwych orgiach, wybierając swe ofiary spośród miejscowej ludności. Dla młodych niewinnych ludzi będzie to traumatyczna podróż do krainy perwersyjnego seksu, poniżeń i okrucieństwa.



Zacznę od tego, że Pier Paolo Pasolini to bezapelacyjnie jedna z najciekawszych osobowości w dziejach kina. O jego życiu, twórczości i tajemniczej śmierci w branży filmowej krążą już legendy. Artysta, skandalista. Tak w dwóch słowach najlepiej opisać tego wybitnego filmowca, a "Salo" jak żaden inny obraz idealnie to ilustruje.

Na pierwszy rzut oka mamy tutaj paradę obrzydliwości, przełamywania tabu (bardzo delikatnie powiedziane) i niespotykanie kontrowersyjną brutalność, a pamiętajmy, że w latach sześćdziesiątych reżyser zrobił "Ewangelię według Mateusza", którą uznaje się za najlepsze dzieło filmowe ukazujące życie Jezusa Chrystusa. Wydaje mi się, że przez kanonadę osławionych scen "Salo" trafiło do nieodpowiedniej widowni. Ludzie, którzy nigdy wcześniej nie mieli styczności z twórczością Włocha, nagle postanowili, dowartościować się oglądając "120 dni Sodomy", podchodząc to filmy z nieprzemyślanym snobizmem i sporą dawką hipokryzji.

Jednak czy aby na pewno? Czy ostatni obraz twórcy "Dekameronu" to tylko tania prowokacja?



Moim zdaniem – nie. Reżyser doskonale wie jak wywołać skandal i wzbudzić sensację. Pod warstwą całej kontrowersji, Pasolini prezentuje nam swoją nonkonformistyczną postawę wobec świata. Włoch jest niezwykle surowy w swojej ocenie, bawiąc się z widownią w kotka i myszkę, poniekąd karząc ich za dociekliwość i chęć obejrzenia skandalu na własne oczy. "Salo" jest doskonałą metaforą systemu totalitarnego, choć obraz inspirowany jest twórczością markiza de Sade, to właśnie dzięki realiom totalitarnych Włoch w kontekście politycznym spektakl obrzydliwości wybrzmiewa tak bardzo dobitnie.

Jeśli ktoś z Was nie widział jeszcze "Salo" to z całą świadomością najpierw zapoznać się z innymi dziełami Pasoliniego. Jeśli pragniecie brutalności jak z filmów gore, orgii jak z filmów porno i wątku zemsty na oprawcach to uprzedzam, że trafiliście pod zły adres.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W latach 1976-77 we Włoszech nastąpił "wysyp" filmów z podgatunku "nazisploitation", którego motywem... czytaj więcej
Ostatni film w reżyserskiej karierze Pier Paolo Pasoliniego w momencie wejścia na ekrany wywołał skandal... czytaj więcej
Pier Paolo Pasolini - skandalista, zajadły komunista, homoseksualista, niezwykle odważny w swych tworach,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones