Recenzja filmu

Szpieg (2011)
Tomas Alfredson
Gary Oldman
Colin Firth

Wywiad znaczy intelligence

Święty Graal kina szpiegowskiego. Jednak wbrew tytułowi nie druciany, nie skrojony przez krawca, nie wywalczony przez żołnierza, lecz intelektualny. Po angielsku wywiad i inteligencję określa się
Święty Graal kina szpiegowskiego. Jednak wbrew tytułowi nie druciany, nie skrojony przez krawca, nie wywalczony przez żołnierza, lecz intelektualny. Po angielsku wywiad i inteligencję określa się tym samym słowem. Nie trzeba wcale o tym wiedzieć przed rozpoczęciem seansu, ani nie trzeba tego odczytywać z przebiegu fabuły. To po prostu czuć. Od pierwszego do ostatniego ujęcia siedzimy w osnuwających nas oparach inteligencji.  Tytułowego szpiega można więc śmiało zastąpić słowem "inteligent", podobnie z resztą określić należy docelowego widza tego filmu. Nie piszę o tym bez powodu, ponieważ w kinie dało się usłyszeć wyraźne oznaki znudzenia i dezaprobaty, dobiegające od przedstawicieli tej części publiczności, która najprawdopodobniej trafiła na seans w wyniku błędnego targetowania.

Nie brak w tym filmie emocji, jednak wyczuwalne są one jedynie przez grubą warstwę szpiegowskiej intrygi. To właśnie ona gra tu pierwsze skrzypce. Można zatem powiedzieć, że oscarowa rola Gary OldmanGary’ego Oldmana wcale nie jest rolą główną. Być może właśnie dlatego, że Oldman nie dociska aktorskiego pedału gazu do samej podłogi, nie przyćmiewa swoją osobowością tego unikalnego w skali kina klimatu, który zostaje z nami na długo po pojawieniu się napisów końcowych. George Smiley, bo tak nazywa się najważniejszy człowiek na ekranie, nie jest demiurgiem krajowej ani międzynarodowej polityki, nie jest też pojawiającym się i znikającym nagle cynglem z oddziałów specjalnych. Smiley głównie słucha i myśli. Tak jak inżynier przechadzający się wzdłuż linii produkcyjnej, wsłuchuje się w jej dźwięki, aby odnaleźć ten jeden trybik, który psuje pracę pozostałych.

Tom HardyTom Hardy, John Hurt, Mark Strong, Benedict Cumberbatch i Toby Jones wciskają pedał gazu do końca. Na twarzy każdego z nich wypisana jest stawka, o którą toczy się gra. To właśnie powoduje, że różnica pomiędzy nimi, a Oldmanem jest tak bardzo widoczna i jest to różnica światów. Dobitnie symbolizuje to scena, w której Peter Guillam odgania nerwowo, penetrującą wnętrze samochodu muchę, po czym introwertycznie spoglądający na nią Smiley, po prostu odkręca szybę, pozwalając jej wylecieć. Ta różnica osobowości widoczna jest na każdym poziomie i każdym etapie fabuły. Co z tego wynika dla pracy wywiadowcy? Tego musicie dowiedzieć się na własną rękę.

Po zakończeniu seansu doświadczyłem uczucia ciepła w klatce piersiowej – trudno o bardziej emocjonalną opinię o filmie, ale chyba właśnie o emocje w kinie chodzi. Kto nie widział, a ceni intrygę nad efekciarstwo, nie ma na co czekać.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Obsypany różnorakimi nagrodami i nominacjami film "Szpieg" z popisową rolą Gary'ego Oldmana na pierwszym... czytaj więcej
Znoszone prochowce, szkła okularów świadczące o niezliczonych godzinach spędzonych z nosem w aktach,... czytaj więcej
Ekranizacji powieści Johna Le Care daleko do naszego wyobrażenia o kinie szpiegowskim. Emerytowany agent... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones