Recenzja filmu

Ultimatum (2005)
Steven R. Monroe
Dennis Hopper
Kelly Brook

Tylko kopia

Kultowe filmy szybko doczekują się marnych lub w najlepszym wypadku średniej jakości klonów. Taki los spotkał również i "Cube" z 1997 roku. Każda kolejna produkcja korzystająca z podobnego
Kultowe filmy szybko doczekują się marnych lub w najlepszym wypadku średniej jakości klonów. Taki los spotkał również i "Cube" z 1997 roku. Każda kolejna produkcja korzystająca z podobnego schematu - grupa nieznanych osób uwięziona w dziwnym pomieszczeniu - zawodziła na całej linii. "Ultimatum" wpisuje się w ten smutny trend. Grupa dziewięciu nieznanych sobie osób zostaje osadzona w dziwnym domu. Nikt nie wie jak, ani po co się tu znalazł. Wśród nich znajduje się cały przekrój przez współczesne społeczeństwo. Mamy więc księdza, striptizerkę, tenisistkę, policjanta itp. Wszyscy starają się znaleźć wyjście z opresji, lecz z czasem stają się wobec siebie nieufni i podejrzliwi. Paranoja i osaczenie wyzwolą w każdym pierwotne instynkty. Fabuła jest więc nie wariacją, lecz idealną kopią na temat przedstawiony w "Cube'ie". Niestety twórcy "Ultimatum" popełniają rażące błędy, których kultowemu filmowi z 1997 roku udało się uniknąć. W głównej roli obsadzono dwa znane nazwiska - nobliwego Dennisa Hoppera i bardzo popularną za oceanem Kelly Brook. Choć trochę obeznany widzi domyśli się, że postaci odtwarzane przez tych właśnie aktorów przeżyją do samego końca. Obniża to w znaczący sposób napięcie. Twórcom także trudno było utrzymać klaustrofobiczny klimat całej opowieści. Trudno bowiem być przerażonym losem bohaterów, którzy zamknięci są w wielkim pałacu przypominającym willę, otrzymują pożywienie, a nawet alkohol. Momentami film wręcz przypomina relację z domu Wielkiego Brata, gdzie głównym problemem jest to, że pani X powiedziało coś, co uraziło pana Y. To właśnie psychologizm postaci jest w "Ultimatum" bardzo nieudolnie przedstawiony. Postacie są strasznie schematyczne, nie wzbudzają sympatii widza, a ich zachowanie jest momentami bardzo irracjonalne. Sam scenariusz wystarczyłby na stworzenie krótkometrażówki. Natali w "Cube'ie" dwoił się i troił, aby stworzyć historię, która nie znudziłaby widza ani przez moment. Nie można tego samego jednak powiedzieć o twórcach tej produkcji. Nudno jest tu przez co najmniej 50 % projekcji. Końcówka stara nam to zrewanżować, ale z mizernym skutkiem. Zakończenie ma teoretycznie zaskakiwać, ale w istocie jest kolejną kopią innych filmów. Choć znam osoby, które dzięki ostatnim sekundom filmu zmieniły o nim kompletnie swoje zdanie. Trudno jednak przekreślić 99,9% seansu tylko dlatego, że pół minuty projekcji było godne miana wzorowego dreszczowca. "Ultimatum" na liście kopii kultowego "Cube'a" z całą pewnością zajmuje jedną z ostatnich pozycji. Szkoda, bo sam pomysł jest na tyle nośny, że można było by stworzyć jeszcze nie jeden ciekawy film będą wariacją na temat osaczenia i zamknięcia grupy osób w śmiertelnej pułapce. Twórcy nie potrafią jednak z tego potencjału skorzystać. Nawet wtedy, gdy do dyspozycji mają znacznie większy budżet niż w owych czasach do dyspozycji miał Natali.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones