Recenzja filmu

Zimna wojna (2018)
Paweł Pawlikowski
Joanna Kulig
Tomasz Kot

Popiół i "Mazurek"

Paweł Pawlikowski w "Zimnej wojnie" po raz drugi zabiera nas w melancholijną podróż do powojennej Polski, a więc czasu gdy nie tylko nadwiślański kraj, ale i cała Europa budziła się po latach
Paweł Pawlikowski w "Zimnej wojnie" po raz drugi zabiera nas w melancholijną podróż do powojennej Polski, a więc czasu gdy nie tylko nadwiślański kraj, ale i cała Europa budziła się po latach bezsensownego zabijania i największego kryzysu wartości starego kontynentu. Łapiąc się sprawdzonych w "Idzie" środków, przypomina po raz kolejny Polakom, że i my mieliśmy kiedyś swój neorealizm i możemy być dumni ze źródeł polskiej kinematografii.


Odwołań do nurtu Polskiej Szkoły Filmowej w "Zimnej wojnie" jest wiele. Pawlikowski nie tylko sięga po czerń i biel, ale decyduje się na typowy dla lat 50. format 1:1. Dbałość o każdy kadr, liczne metafory i poetycki język filmu przypominają najlepsze dzieła Wajdy, Kawalerowicza, czy Munka. Pookupacyjne poczucie pustki bohaterów oraz ich zagubienie w nowej, walczącej o dobro kolektywu Polsce stawia "Zimną wojnę" na jednej półce z "Pociągiem", czy "Popiołem i diamentem". Zresztą do tego drugiego odwołań jest najwięcej, jak choćby sceny w opuszczonej cerkwi, przypominającej kościół ze sławnym przewróconym krzyżem z "Popiołu". "Zimna wojna" jest zatem swojego rodzaju hołdem dla Polskiej Szkoły Filmowej i dla tych rodzimych twórców, którzy nie tylko wierzyli, że w latach 50. i 60. da się stworzyć wyzbyte z komunistycznej propagandy dzieła, ale i mieli wystarczająco dużo odwagi, aby to zrobić.

Wiara w czyste, odpolitycznione tworzenie to zresztą cechy głównych bohaterów z początku filmu. Zakładając zespół pieśni i tańca "Mazurek" chcą pokazać to co w Polsce najpiękniejsze i najprawdziwsze. Problemy zaczynają się przy stole jednego z ministerstw partyjnych, kiedy zyskujący na popularności "Mazurek" przestaje być ambitnym projektem artystycznym, a staje się kolejnym narzędziem politycznej propagandy. To od tego momentu drogi bohaterów rozchodzą się, a "Mazurek" choć zaczyna osiągać międzynarodowe sukcesy traci swoją pierwotną niewinność i magię. To samo spotyka głównych bohaterów Zulę i Wiktora. Z pozoru niewinny romans między jedną z młodych piosenkarek a dyrygentem "Mazurka" przeobraża się w utkaną w polityczne zagrywki i nieszczęśliwe zwroty akcji dramatyczną relację.


Bo "Zimna wojna" to przede wszystkim romans. Historia dwojga ludzi, którzy wierzą w szaloną, romantyczną miłość i potrafią wszystko dla niej porzucić. Miłość z "Zimnej wojny" nie jest jednak tanim romansem, a niebezpiecznym i niezrozumiałym, prowadzącym do samodestrukcji żywiołem. Ta miłość jest tym trudniejsza, że ze względu na czasy, w których się narodziła musi się krzyżować z innymi wielkimi wartościami – wolnością, polityką i muzyką. "Zimna wojna" pokazuje, że choć faktycznie miłość jest największą z tych wszystkich ideą, ale i taką, która zabiera ze sobą wszystko – i bezpieczeństwo i wolność i możliwość jakiegokolwiek realizowanie swoich pasji.

"Zimna wojna" to przede wszystkim właśnie historia niebanalnego związku, który obserwujemy przez kilkanaście długich lat. Sposób narracji jest równie nietuzinkowy, jak uczucie głównych bohaterów. Szereg spotkań w różnych miejscach Europy, dłuższe i krótsze, szczęśliwe i mniej udane powroty wypełniają film, ale są one tak samo istotne, jak to czego nie widzimy na ekranie. Subtelna narracja i nienachalne uczucia świetnie odegrane przez głównych bohaterów tworzą "Zimną wojnę" dziełem kompletnym, minimalistycznym i emocjonalnym jednocześnie.

 

Choć postrzeganie "Zimnej wojny" jako melodramatu jest czymś oczywistym, złożoność filmu i jego nieoczywistości pozwalają na szereg innych perspektyw i spostrzeżeń. Myślę, że jedną z interpretacji filmu, a także jego tytułu może być kontrast postaw idealistycznego Wiktora (Tomasz Kot) i układającego się z władzą, odważnego karierowicza Lecha (Borys Szyc). Bo w końcu termin zimna wojna odnosi się do rywalizacji dwóch mocarstw, które zamiast bezpośredniego starcia walczą ze sobą o wpływy w innych krajach, często doprowadzając je do ruiny. Przez cały film Zula jest przecież obiektem zainteresowania obu panów, co doprowadza ostatecznie i do upadku i zniszczenia.

To właśnie ta mnogość możliwych interpretacji, zarówno prostota jak i wynikająca z licznych nieoczywistości zawiłość fabuły tworzy "Zimną wojnę" tak dobrym filmem. Opowiadająca o tragicznej miłości dwóch bohaterów, jest również spojrzeniem na kondycję powojennej Polski, jak i całej Europy. Jest hołdem oddanym sztuce ludowej i twórcom próbującym wybić się z nurtu socrealizmu. Jest zapewne wieloma innymi interpretacjami i historiami i właśnie w tym tkwi prawdziwe piękno tego filmu.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nagroda za najlepszą reżyserię w Cannes, zachwyt recenzentów z całego świata, status klasyka w dniu... czytaj więcej
Tytułowy konflikt najnowszej produkcji Pawła Pawlikowskiego nie rozgrywa się wcale na płaszczyźnie... czytaj więcej
Najnowszy film nagrodzonego Oscarem Pawlikowskiego jest czarno-biały do granic możliwości. Czerń i biel... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones