Recenzja gry

Turning Point: Fall of Liberty (2008)
Juergen Peretzki
John DiMaggio
André Sogliuzzo

Co by było gdyby?

Nie od dziś wiadomo, że rynek strzelanin pierwszoosobowych został zdominowany przez dwie, konkurujące ze sobą serie - ''Battlefield'' oraz ''Call of Duty''. To one biją rekordy popularności,
Nie od dziś wiadomo, że rynek strzelanin pierwszoosobowych został zdominowany przez dwie, konkurujące ze sobą serie - ''Battlefield'' oraz ''Call of Duty''. To one biją rekordy popularności, przynoszą imponujące zyski oraz cieszą się uznaniem na całym świecie. Nawet pomimo tego, że temat II wojny światowej został wyeksploatowany do granic możliwości, na świecie wciąż nie brakuje koncernów, które z dużym rozmachem zaserwują graczom grę umieszczoną w wojennej scenerii. Do takich koncernów należy Codemasters, które w 2008 roku zaprezentowało nam ''Turning Point: Fall of Liberty''. Nie jest to gra, która konkuruje z wymienionymi wyżej cyklami. Nie jest to też gra, która stara się ożywić coś, co dawno skończyło już swój długi żywot. Jest to gra, która dostarcza niezapomnianych emocji i pozwala spojrzeć na powojenny świat z innej, niekoniecznie lepszej perspektywy.

W roku 1931 znany polityk, Winston Churchill, został potrącony przez taksówkę. Mężczyzna przeżył tylko po to, aby doprowadzić do kapitulacji nazistowskich Niemiec. Twórcy ''Fall of Liberty'' przedstawiają to wydarzenie w inny sposób, zadając graczom pytanie ''Co by było gdyby?''. W wirtualnej rzeczywistości brytyjski premier zginął pod kołami samochodu, zaś Anglia oddaje się nazistom. Rosnące w siłę Niemcy atakują Stany Zjednoczone w latach... pięćdziesiątych XX wieku. Wojna trwa nadal, a nasz bohater próbuje za wszelką cenę powstrzymać najeźdźców. 



Dzięki nowym wydarzeniom, nie mającym pokrycia w rzeczywistości, strzelanina od Spark Unlimited oraz Codemasters pozwala na nowo kształtować przedstawioną w grze historię. Jako partyzant, pragnący wolności, wychowywany w duchu bezgranicznego patriotyzmu będziemy zmuszeni wykonywać przeróżne zadania osłabiające pozycję przeciwnika. Miejscami przypomina to słynnego ''Wolfensteina'', w którym także jako B.J. Blazkowicz prowadziliśmy cichą walkę z nazistami. Rozgrywka jest prosta i dość emocjonująca. Naszym zadaniem będzie eliminowanie wrogich celów, przejmowanie ważnych obiektów czy też oswobadzania sympatyzującego z rebeliantami generała. Całość to przede wszystkim szturm na miejsce pobytu dobrze uzbrojonego wroga. Oprócz prucia ołowiem we wszystko, co się rusza, gra oferuje także możliwość skradania się oraz wspinania po drewnianych belkach bądź drabinach. Zanim chwycimy za broń, czeka nas bolesna przeprawa przez bombardowane budynki, którym towarzyszy zrzut niemieckich żołnierzy oraz efektowne eksplozje, mające miejsce tuż przed nami. Zmusza to gracza to wybierania innych, niekiedy trudniejszych dróg. Zdobycie broni to już tylko i wyłącznie kwestia czasu. Od czasu do czasu dostaniemy możliwość skorzystania z naładowanego działka, wyrzutni rakiet lub karabinu snajperskiego. 

 

Podczas pokonywania kolejnych etapów czeka nas zwiedzanie amerykańskich terenów mieszkalnych. Będziemy mogli wejść do domu, prowadzić kontrolowany ostrzał zza okna lub w powolny sposób pacyfikować tutejsze tereny ze znajdującymi się tam żołnierzami. Gra rozrzuca nas po trzech lokacjach. Po Nowym Jorku, Waszyngtonie oraz Londynie. Choć na samym początku kampanii walczyć będziemy sami, z czasem dołączą do nas świetnie wyszkoleni sojusznicy. Inteligencja wrogów stoi jednak na niskim poziomie, co jest główną przyczyną ułatwienia graczom rozgrywki. Przeciwnicy wychodzą z pomieszczenia niczym wypuszczone na wolność owady - nie kryją się za osłonami, nie prowadzą ostrzału. No chyba, że na kilka minut zrobimy sobie krótką drzemkę. Wówczas Naziści gdzieś się ukryją lub spróbują nas zabić. Dalszą wędrówkę w kampanii dla pojedynczego gracza umilają nam rozmaite gry logiczne, polegające np. na podłożeniu bomby pod pojazd wroga. Samo uzbrojenie ładunku wymagać będzie m.in. zachowania odpowiedniej kolejności podłączania kabli. 



Po ukończeniu doprawdy krótkiej opowieści czeka na nas tryb multiplayer. Zabawa w trybie wieloosobowym jest jednak bardzo uboga. Czekają na nas zaledwie cztery mapy i tylko dwa tryby rozgrywki - deathmatch zwykły oraz drużynowy, przy czym nieco większe wrażenie robi drugi z wymienionych trybów. 

Graficznie gra wypadła słabo. Nie jest rozczarowująca, lecz nie jest też rewelacyjna. Postacie, bohaterowie oraz poszczególne detale są niedopracowane, a wręcz paskudne. Wysoki poziom odwzorowania prezentują tylko i wyłącznie dzierżone przez nas pistolety. 

''TP: Fall of Liberty'' to kwintesencja tego, co nie powinno znaleźć się w wysokobudżetowych FPS-ach. Przestarzałe rozwiązania, krótka kampania oraz ubogi tryb multiplayer. Całość rekompensuje ciekawa historia, przedstawiająca stare wydarzenia w całkiem innym świetle. 
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones