Ten serial to miazga, arcydzieło.
To tak naprawdę czarna komedia(niezbyt śmieszna), w konwencji dramatu.
Przeszkadza trochę za bardzo błyskotliwy i wulgarny dialog(nikt tak nie rozmawia naprawdę), ale oprócz tego, wszystko jest na najwyższym poziomie.
Wciąga!!!
Wciąga, ale powoli. Pierwsze 3-4 odcinki trzeba zmęczyć, żeby wejść w konwencję serialu.
Miałam podobne poczucie dyskomfortu jak podczas oglądania brytyjskiego "The Office", czyli podglądanie żenujących momentów ludzi głupich, słabych, zdemoralizowanych. Ale te dialogi, ten humor - Chryste Panie, dawno się tak nie uśmiałam jak podczas odcinku w klubie ("wieczór kawalerski") czy jak na weselu Roman "odpalił rakietę" :D
Połączenie "American Psycho" i "The Office". Z odrobiną "Patricka Melrose". Kosmos. Bardzo wisielcze poczucie humoru, zryte, polegające na wypowiadanych kompletnie serio debilizmach, w często oficjalnych czy podniosłych okolicznościach (np. propozycja tematów do debaty prezydenckiej - "Lichwa i onanizm. To wynika z moich lektur i zainteresowań").
Ogólnie serial smutny, wieloznaczny, a do tego poje*any humor jako najczarniejsza wisienka na torcie.
uwielbiam poczucie dyskomforty, kiedy oglądam pierwsze odcinki jakiegoś serialu, od razu wiem, że to coś dla mnie. no i ta muzyka!
Akurat w kwestii muzyki bym się jednak czepił, bo ogrywają wkółko jeden motyw. Ale to w zasadzie jedyna rzecz, która mi się nie podobała, cała reszta - jak już wejdzie - to nie wyjdzie :) Choć uczciwie trzeba przyznać, że jest to serial, który albo się pokocha, albo zupełnie odrzuci.
Przełomowe elementy są baaaaaardzo naciągane. Najpierw w kluczowym momencie uziemiony helikopter, korek w tunel, później wycofanie się z głosowanie głownych sprzymierzeńców, kolejna durnota to sarna na drodze, wypadek i śmierć tego małolata. Na tym poziomie profesjonalizmu i biznesów, nie ćpa się z małolatem w samochodzie i jedzie z nim po dragi. Mogli się bardziej postarać, a nie robić taką dziecinadę. Chyba na te przełomowe momenty, ktoś w padał w kiblu jak już nic lepszego nie przychodziło scenarzystom do głowy.
Wulgaryzm robi wrażenie w sztuce, gdy jest kontrastem, a nie normalnością, gdyż zwykle wszystko spłyca, upraszcza, ukrywa sens za atrapą emocji.
Mnie górnolotny dialog sam w sobie nie przeszkadza, a jedynie sprawia, że trzeba skupić bardziej swoją uwagę na treści. Nie wiem jak inni, ale ja oglądałam serial w oryginale, bez tłumaczenia i muszę przyznać, że pewne wymiany zdań zapadną mi na długo w pamięć :) Dlatego ta 'błyskotliwość" jest jak najbardziej na plus (może poza Shiv i jej nieustannym, irytującym "uh-huh"). Zgadzam się tudzież z opinią, że serial to miazga - dawno żaden nie zrobił na mnie takiego wrażenia, począwszy od doboru aktorów, po dialogi i tzw. mind games. Haters gonna hate, so..... f*** off :)
Ja też oglądałem w oryginale, ale z napisami angielskimi, i gdyby nie one miałbym problemy ze złapaniem niektórych fikołków słownych, bo choć były napisane świetnie, były troche przekombinowane.
Nie wiem co tu jest "na najwyższym poziomie" , to gorsze niż "Dynastia" tylko tamto tworzono 40 lat temu no może rola Brian'a Cox'a jeszcze jest ciekawa reszta to obrazki dla małolatów co jeszcze rajcują się słówkiem "spier.alaj". Jak ktoś to obejrzy za 40-ści lat to pomyśli ale wysublimowane fantasy. Do twórców - nie kręćcie dalej tego kiczu.