Relacja

CANNES 2014: Dwa dni i jedna noc

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/CANNES+2014%3A+Dwa+dni+i+jedna+noc-105081
Kolejnego dnia festiwalu Michał Walkiewicz wybrał się na nowy film dwukrotnych zdobywców Złotej Palmy, braci Dardenne'ów, "Deux jours, une nuit". Monika Martyniuk tymczasem nadrobiła konkursowe "Wild Tales" ("Relatos salvajes") w reżyserii Damiana Szifróna.


Weekend pracujący (rec. filmu Deux jours, une nuit")

Sandrę (Marion Cotillard) wybudza ze snu dźwięk telefonu. Jej katatoniczna reakcja sugeruje najgorsze: kobieta straciła kogoś bliskiego. I choć szybko okazuje się, że z rodziną wszystko w porządku, wspomniana reakcja okazuje się uzasadniona. Kłopoty finansowe w jej fabryce mają przykre efekty uboczne: wracająca po przerwie spowodowanej depresją Sandra stała się dla firmy zbyteczna, pracownicy będą wybierać między jej etatem a finansowym bonusem wysokości tysiąca euro. W pierwszym głosowaniu, ukartowanym – jak przypuszcza bohaterka – przez szefa, koledzy wybrali dodatkowe pieniądze. Drugie, tym razem tajne, ma odbyć się po weekendzie. Dwa dni i jedną noc po telefonie zwiastującym niechybny powrót do komunalnego mieszkania. 



Namawiana przez męża Sandra decyduje się na rozmowę z ludźmi, od których zależy jej los. Odwiedza kolejnych pracowników i przekonuje ich, by uratowali jej posadę kosztem swoich premii. Przekrój belgijskiej klasy robotniczej jest spory: niektórzy potrzebują tysiąca euro na związanie końca z końcem, inni na szkołę dla dzieci, kolejni – na wyłożenie brukiem podjazdu do garażu. Nie brakuje takich, którzy nie czekają na łzy i po prostu oddają jej swój głos. Ludzie zmieniają fronty, kalkulują, próbują zdefiniować swoje miejsce w służbowej strukturze. Dwubiegunowa presja, pod którą się znajdują, szybko przekształca się w rodzaj niewygodnej gry. Oczywiście – jak to u twórców "Dziecka" i "Rosetty" – nie o grę jednak chodzi, lecz o portret człowieka w skomplikowanej relacji społecznej, w której godność i empatia miewają zaskakujące definicje.

Pozostające mistrzami narracyjnej oszczędności i ascetycznego stylu rodzeństwo puszcza Sandrę w trasę po fabrycznym, belgijskim miasteczku Seraing. Tradycyjnie też bracia powstrzymują się od komentarza, nie wkładają w usta bohaterów fraz ustawiających widza w roli krytyka określonego, społecznego układu. Film budują z krótkich, dramaturgicznie zwartych i emocjonalnie neutralnych epizodów. Pytanie "a co ty, widzu, zrobiłbyś w takiej sytuacji?" nie jest dla nich najważniejsze. Zdają sobie sprawę, że widz w sytuacji bohaterki nigdy nie będzie, a jednocześnie – że empatia nie musi rodzić się na gruncie ekstremalnych sytuacji. Sandra nie jest bohaterką, której trzeba współczuć, tak jak Searing nie jest zapleczem jakiegoś lepszego świata. W tym właśnie tkwi głęboka, humanistyczna siła ich kina.

 

Na planie hollywoodzkich blockbusterów Marion Cotillard radzi sobie średnio (vide jej karykaturalna rola w "Incepcji" i generujący lawinę memów występ w "Mroczny Rycerz powstaje"), lecz nieskrępowana gorsetem kina akcji czuje się jak ryba w wodzie. Sandrę gra na niskich tonach, zaś świadomość, że jej bohaterka to histeryczka z depresyjnymi skłonnościami, ani przez chwilę nie daje jej prawa do efekciarskiej szarży. Fakt, że Dardenne'owie tak bezkolizyjnie wpasowali ją w resztę obsady, jest być może ich największym sukcesem.  

Całą recenzję Michała Walkiewicza znajdziecie TUTAJ.


Co nas drażni, co nas frustruje (rec. filmu "Relatos salvajes")

Sześć oddzielnych historii. Każda z tragicznym, nierzadko krwawym finałem. Atrakcji nie brakuje: podtruwanie, podduszanie, wysadzanie w powietrze, dźganie nożem, "zabawy" z potłuczonym szkłem, i tak dalej, w ten deseń. Podobno zemsta jest słodka. Czy aby na pewno?

Wnętrze samolotu. Dwoje pasażerów, modelka i krytyk muzyczny, wdaje się w pozornie niezobowiązującą konwersację. W pewnym momencie pada pytanie o gusta muzyczne. Modelka wymienia nazwisko: Gabriel Pasternak. Okazuje się, że krytyk nie ma najlepszego zdania o twórczości rzeczonego artysty, czego dał wyraz w niepochlebnej recenzji kilka lat wcześniej. "Czasem trzeba kogoś zniszczyć, by chronić uszy całej populacji" – przekonuje dziewczynę. Pogawędka prowadzi do zaskakującej puenty. Okazuje się bowiem, że nikt nie znalazł się na pokładzie samolotu przypadkowo. Pilot też nie wziął się znikąd – to Gabriel Pasternak we własnej osobie! Jego zemsta za krzywdy z przeszłości ma się właśnie dokonać, a to dopiero uwertura do kolejnych, coraz drastyczniejszych aktów przemocy.



Wraz z upływem akcji zanurzamy się coraz głębiej w oceanie ludzkich namiętności i słabości. Odwiedzamy posępny bar, jesteśmy świadkami zażartej walki między dwoma kierowcami, towarzyszymy bohaterowi w jego zmaganiach ze służbami drogowymi, w końcu – wielki finał – zostajemy zaproszeni na groteskowe wesele. Nowożeńcy zamiast z pompą celebrować swój wielki dzień, zaczynają wypominać sobie dawne przewinienia. A że obydwoje mają niepokorny charakter i żywiołowe temperamenty, przyjęcie przeradza się szybko w pole bitwy, na którym amunicją są wyzwiska, zaś artylerią – kawałki tortu weselnego.

Raz zasiane ziarno agresji wydaje owoce, które w końcu wylądują na naszym stole – przypomina argentyński reżyser Damian Szifrón. W "Relatos Salvajes" nie mówi wprawdzie nic nowego, ale jego ostrzeżenie, że w każdym z nas tkwi niebezpieczna bestia, która raz wypuszczona na wolność staje się żywiołem nie do okiełznania, brzmi czysto i głośno. Ustawiając swoich bohaterów przed krzywym zwierciadłem, reżyser chciał pokazać, jak absurdalne bywają nasze zachowania i niekontrolowane wybuchy agresji. Początki bywają przecież niepozorne, koniec to zwykle całkowita katastrofa. Szifrón w niekonwencjonalny, przerysowany i brutalny sposób pokazuje zasady działania tego mechanizmu. Przy okazji równoważy całość czarnym humorem. To nie przypadek, że producentem filmu jest Pedro AlmodovarSzifrón nauczył się od niego, jak humorem i absurdem równoważyć gorycz przesłania.

Całą recenzję Moniki Martyniuk znajdziecie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones