Relacja

WENECJA 2022: Recenzujemy "Blondynkę" i "The Son"

https://www.filmweb.pl/article/WENECJA+2022%3A+Recenzujemy+%22Blondynk%C4%99%22+i+%22The+Son%22-147679
WENECJA 2022: Recenzujemy "Blondynkę" i "The Son"
Weneckie święto kina trwa. Dzisiejszą relację z Lido poświęcamy "Blondynce", czyli długo wyczekiwanej biografii Marilyn Monroe na podstawie głośnej książki Joyce Carol Oates. Jak autor "Zabójstwa Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda" poradził sobie z historią o mrocznych stronach sławy? Tego dowiecie się z recenzji Łukasza Muszyńskiego. Z kolei Adam Kruk wybrał się na "The Son" – drugi film Floriana Zellera, twórcy "Ojca" z trzymającą za gardło rolą Anthony'ego Hopkinsa. Występ ten przyniósł aktorowi drugiego w karierze Oscara. Czy nowe dzieło powtórzy sukces produkcji z 2020 roku?  

***

"Daleko od Normy" – recenzja filmu "Blondynka" (reż. Andrew Dominik)


Chcę zobaczyć piekło z bliska – deklaruje w jednej ze scen matka tytułowej bohaterki, Gladys (Julianne Nicholson), gdy przemierza samochodem trawione pożarem Los Angeles. Słowa kobiety są świadectwem umysłu zdewastowanego przez chorobę psychiczną, a zarazem najkrótszym podsumowaniem nowego filmu Andrew Dominika. "Blondynka" – ekranizacja wydanej w 2000 roku powieści Joyce Carol Oates – ma niewiele wspólnego z klasycznymi hollywoodzkimi biopicami. Bliżej jej raczej do fantasmagorycznego horroru albo wizualnego eseju. Zamiast tradycyjnie pojmowanej historii twórca "Zabójstwa Jesse'ego Jamesa..." oferuje widzom doznanie – przeniknięcie za podszewkę mitu Marilyn Monroe oraz przejażdżkę po najciemniejszych zakamarkach jej świadomości. Jest to jednak podróż, która w równym stopniu frapuje i męczy, wydaje się aktem empatii, jak i nadużyciem. Z pewnością więcej satysfakcji niż samo uczestniczenie w niej dostarcza konfrontacja opinii po seansie. 

Moja znajoma od dawna zafascynowaną postacią Marylin Monroe narzekała ostatnio, że ma już dosyć filmów o gwieździe "Pół żartem, pół serio". Po co kręcić kolejny, skoro na przestrzeni dekad życiorys aktorki został prześwietlony praktycznie na wylot? Czy po tylu latach nie powiedziano już wszystkiego? Andrew Dominik ma najwyraźniej podobne zdanie, ponieważ głównym tematem jego dzieła jest zawłaszczanie i wyzysk MM przez inne osoby. Na bohaterkę patrzymy zazwyczaj oczami ludzi, którzy odegrali kluczowe role w jej tragicznym, zaledwie 36-letnim życiu. Każdy chce w niej widzieć kogoś innego. Matka – zgniły owoc niespełnionej miłości. Agent i hollywoodzcy włodarze – kuszące ciało, które należy posiąść i zniewolić. Drugi mąż, sportowiec Joe DiMaggio (Bobby Cannavale) – wymagającego opieki kopciuszka. Trzeci małżonek, literat Arthur Miller (Adrien Brody) – wspomnienie młodzieńczej miłości, a także źródło natchnienia. Prezydent Kennedy (Caspar Phillipson) – erotyczną zabawkę, którą w razie awarii można wyrzucić na śmietnik. Wszyscy traktują ją jak naczynie, w które przelewają swoje obsesje, traumy i pragnienia. Sama Marilyn, a właściwie Norma Jean Baker, przez większość filmu pozostaje tworzywem bez właściwości, Zeligiem z fabryki snów pragnącym dopasować się do oczekiwań innych. Wiemy jedynie, że usycha z tęsknoty za niepoznanym nigdy ojcem, stara się bezskutecznie zerwać z wizerunkiem seksbomby, wreszcie marzy o dziecku, które obdarzyłaby uczuciem, jakiego sama nigdy nie zaznała. Poczucie wyobcowania, rozdwojenia między wykreowanym na potrzeby mediów image’em a prawdziwym choć nieokreślonym "ja" pogłębia transowa muzyka Nicka Cave’a brzmiąca jak soundtrack ze statku kosmicznego. 

Odtwórczyni tytułowej roli Ana de Armas wykonała tytaniczną pracę, aby przeobrazić się na ekranie w Marilyn Monroe. Począwszy od wielomiesięcznych treningów w celu wyeliminowania kubańskiego akcentu, poprzez perfekcyjne odtworzenie kultowych fotografii oraz kadrów z klasycznych filmów, aż po wymagające odwagi, wycieńczające psychicznie sceny z życia MM, gwiazda "Blade Runnera 2049" włożyła w "Blondynkę" całe serce. Przy pełnym uznaniu dla jej wysiłku w trakcie seansu nie mogłem pozbyć się wrażenia, że oglądam najambitniejszą na roku studentkę szkoły teatralnej, która wszelkimi siłami walczy o podziw w oczach profesorów. De Armas, mówiąc kolokwialnie, zagrywa się. Niemal każda emocja, jaka maluje się na jej twarzy musi zostać podniesiona do potęgi entej. Gwiazda potrafi zagrać "w głąb” i stonować środki wyrazu, co przynosi zresztą świetne rezultaty, jak na przykład w poruszającej scenie spotkania z matką w zakładzie psychiatrycznym. Zazwyczaj wybiera jednak opcję spalania się przed kamerą w myśl zasady "więcej znaczy więcej". Jest to niewątpliwie kreacja skrojona pod gusta Amerykańskiej Akademii Filmowej, która dwa lata temu przeoczyła kapitalny występ aktorki w "Na noże". 

Całą recenzję Łukasza Muszyńskiego możecie przeczytać TUTAJ. Poniżej prezentujemy zwiastun filmu "Blondynka":



"Życie rodzinne" – recenzja filmu "The Son" (reż. Florian Zeller)


Wenecka premiera zrealizowanego w doborowej obsadzie "The Son" podzieliła festiwalową publiczność. Gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe, rozszalała się burza oklasków, ale słychać było też buczenie, a podczas seansu – również śmiechy z nieporadności filmu. Niestety, zaliczam się do tych drugich: mniejszości, której Florian Zeller nie kupił. Choć jego debiut, nominowanego do Oscara w sześciu kategoriach "Ojca", uważam za doskonały, w drugim filmie – znów zrealizowanym na podstawie własnej sztuki zmienionej z pomocą samego Christophera Hamptona na scenariusz – wiele poszło nie tak. Jakby ziarnko prawdy zawinął w wielki lśniący fałsz. Bo opowiadając o sprawach ważnych, bliskich wielu i chyba coraz powszechniejszych (depresja, rozwody, bezradność rodziców), robi to w zimnym, sztucznym świecie, którego konstrukcja od początku zgrzyta.

"The Son" przypomnieć może obrazki znane z amerykańskich filmów i seriali lat 90., kiedy jeszcze wydawało się, że Nowy Jork zamieszkany jest przez samych białych menedżerów wysokiego stopnia. Mimo że od tego czasu wiele się zmieniło – zarówno w popkulturze, jak i samych Stanach (polecam filmy Iry Sachsa, które zmiany te świetnie oddają) – "The Son" zatrzymał się na roztrząsaniu problemów bogatych prawników i ich rodzin. Noszący świetnie skrojone garnitury i nienagannie wyprasowane koszule Peter (Hugh Jackman) ciężko pracuje w wieżowcu na Manhattanie. Po pracy wraca do ascetycznego, metalicznego apartamentu, który dzieli ze swoją nową partnerką Beth (znana z "Cząstek kobiety" Vanessa Kirby) i ich świeżo narodzonym synem. Brzdąc wytrąca nieco ich codzienność z równowagi – wiadomo: płacz, niewyspanie, uwięzienie w domu – ale co do zasady życie mają fajne. Do momentu, kiedy do ich enklawy zapuka Kate (Laura Dern), była żona Petera. Okazuje się, że szczęście pary okupione jest czyimś cierpieniem, a próbujący być idealny na wszystkich frontach mężczyzna, zostawił za sobą czyjąś miłość. I nastoletniego syna.

Ten ma na imię Nicholas i nie ma się dobrze: zamknął się w sobie, stroi fochy, przestał chodzić do szkoły. Matka nie daje już sobie z nim rady, prosi o pomoc. Prosi o nią także syn – chce się wprowadzić do ojca i nowego braciszka. Nie jest to w smak skupionej na własnym dziecku Beth, ale chyba nie ma innego wyjścia. Peter wierzy, że zdoła ustawić chłopaka do pionu, wychować przy okazji nowe dziecko, zadbać o dwie partnerki – byłą i obecną, a do tego jeszcze zrobić karierę polityczną. Początkowo wszystko idzie w dobrym kierunku, Nicholas ma się u niego lepiej – zmienia szkołę, chodzi na terapię, nawet zaprzyjaźnia się z Beth. Być może to jednak tylko maska, a w jego wnętrzu wciąż jest bardzo ciemno? Mrok ten ma wpływ na wszystkich członków patchworkowej rodziny.

Całą recenzję Adama Kruka możecie przeczytać TUTAJ. Poniżej prezentujemy zwiastun filmu "The Son":

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones