Drugi fabularny film Leloucha (Le propre de l’homme z 60 roku okazało się artystyczną i finansową klapą, przez co reżyser rzekomo własnoręcznie zniszczył wszystkie kopie) jest właściwie o niczym: mężczyzna zabiera w podróż autostopowiczkę, jadą przed siebie bez celu, a z radia non stop płyną komunikaty o zbiegłym sadyście-zboczeńcu.
Jednak nie tym ten film stoi. Przede wszystkim świetna jest tu narracja - do końca nie wiadomo, czy kierujący jest tym zbiegiem, mamy tu za dużo poszlak i zbiegów okoliczności, ogromną sugestywność i oczywistość, a finalnie zaskakujący plot-twist; jest ona też dwubiegunowa - właściwie każda wzmianka radiowa, czy to informacyjna, czy muzyczna, jest odtworzona scenicznie na ekranie: mamy zatem występ rock and roll-owego zespołu, liczne wywiady z Francuzami dotyczące tematu gwałtu, demonstracje polityczne i wszystko wypada spójnie. Świetne są też sceny, gdy mężczyzna kierujący pojazdem goni swoją autostopowiczkę próbując ja uwieść na plaży, co przeplecione jest ujęciami z lądowania w Normandii. Wychodzi to intrygująco i naturalnie. Poza tym jest też mocno nowo-falowo: szybki montaż, klatkowanie, skoczność, pęd do przodu, młodość, niewinność, seksualizm, absurdyzm. Pełen, w mojej opinii, udany miszmasz.