co sądzicie o tym filmie? ja mam mieszane uczucia - czy rzeczywiście surrealistyczny, poetycki
obraz relacji między ludźmi, choroby psychicznej czy silenie się na intelektualizm?
Jedyne co mnie poruszyło (a raczej zainteresowało i zwyczajnie spodobało) to scena, w której rozmawiają na dachu. Wszystko było takie trochę bez żadnego widocznego celu, temat filmu wprawdzie niełatwy, ale można było go inaczej zrealizować. Istnieje też możliwość, że mój mały rozum nie objął wielkości tego arcydzieła, ale dla mnie to był film z serii "taki jestem artystyczny, poetycki i intelektualny, że aż specjalnie niezrozumiały", a wręcz był mdły, i te dziwne sceny niby z kamery przerywające całość, dopowiadające historię bohaterów. Nieskładny i jakiś taki pozostawiający uczucie niedosytu (choć może taki właśnie był zamysł), będący jakby tylko rejestracją historii, bez czegoś więcej. No to takie tam moje światłe konkluzje.
Mam podobnie - scena na dachu to moim zdaniem jedyna znośna scena tego filmu, nawet zapadło mi w pamięci o czym to oni wtedy mówili... Poza tym porażka, nie dało się w ogóle tego oglądać (a tylko 60 min). W tym przypadku pytanie ,,co artysta miał na myśli?" wydaje się całkowicie nieadekwatne - podejrzewam, że artysta sam nie wie co chciał nam poprzez to ,,dzieło" przekazać...
Popieram dissemblance! Ale może to dowodzi tylko adekwatności tytułu! Ścinki! Ze ścinek ciężko ułożyć jeden spójny obraz, taki, który będzie przypominał zdjęcie. Oczywiście mamy tu do czynienia ze ścinkami ze zdjęcia wrzuconego w niszczarkę dokumentów.