Tego jeszcze nie było. Steve Buscemi, Jeffrey Tambor, Olga Kurylenko i Jason Isaacs w polewie ze śmierci Stalina, a raczej wydarzeń, które miały po niej miejsce tj. absurdalnej walce o stołek małostkowych zbrodniarzy. W zasadzie jedyne co mnie bawiło w tej czarnej komedii (satyrze) to destabilizujący niepokój i konsternacja bohaterów + strach przed Stalinem nawet po jego śmierci. Niemniej jednak na tym kończy się komediowość tej komedii mimo wielu z pozoru śmiesznych scen... na tle niewielu prawd historycznych. Stalin zabił 100 milionów ludzi jakby ktoś nie wiedział - może jakaś krótka wzmianka o tym? Zresztą, ktokolwiek by tego scenariusza nie napisał, i tak będzie przekłamany: ruscy, amerykanie, a polacy to już w ogóle. Mamy już "Śmierć Stalina", był "Wywiad ze słońcem narodu" z szyderą z Kim Dzong Una... jeśli wyjdzie tego typu film o Putinie za jego życia to będziemy świadkami przełomowej chwili w historii świata.
Naprawdę śmiałeś się w jakimkolwiek momencie? Mnie ten film zanudził, kilka razy zasnęłam. Przegadane nudy. Szkoda kasy na bilet.
No tak, przedstawiłem co mnie śmieszyło, ale zastanawiam się skąd taka wysoka ocena u Ciebie. Twoja wypowiedź brzmi raczej na 2-3/10, a nie 5 ;)
Chyba uznałam że się starali, ale im nie wyszło, stąd dałam aż 5. Ale w sumie jeszcze to przemyśle bo od połowy nudziłam się juz okrutnie. ;) Oczywiście ktoś uzna że nie znam się na tak wysublimowanym dowcipie, ale na samo wspomnienie tego filmu muszę sobie zrobić przerwę od kina ;)