Liczyłem na film klasy "Towarzystwa Wilków" a otrzymałem coś na poziomie Xeny tylko bez akcji. Wszystko w tym filmie leży i sprawia wrażenie zrobionego na odwal z wielkim bólem. Sigourney Weaver w roli złej królowej wypada absolutnie mdło w porównaniu z kreacją Charlize Theron. Mroku brak, grozy brak, napięcia brak. Ciągnie się to jak flaki z olejem.
Jedyne co jest godne pochwały to motyw narastających zaburzeń psychicznych u złej królowej po śmierci nowo narodzonego syna.