film bardzo mi się podobał, nawet posunę się do stwiedzenia, że rozumiem okrutną macochę - od samego początku Lilly mogła działać na nerwy- nadąsane małe dziecko, nieszanujące tradycji (polanie wodą podczas obrzędu zaślubin), w końcu założenie sukienki matki na ważnym przyjęciu. do tego mała przypomina swoją rodzicielkę, co mogło naprawdę byc frustrujące. nie dziwię się też , że po stracie dziecka winiła Lilly, a koniec końców oszalała - nietrudno się domyślić jak ważne było dla kobiet rozmnażanie w tamtejszych czasach;-)
ale nie rozumiem wątku z "krzyżowaniem" ojca Lilly... dla mnie to trochę zbędnie wciśnięty wątek (ma szokować? przerażać? wyrażać opinie pomysłodawcy o Kościele???)
daję 7/10
ona chciała spuścic z niego krew żeby zanurzyć w niej swoje dziecko bo wtedy by ożyło.
i krzyż był do tego niezbędny?:) w ciepłej wodzie szybciej by z niego krew spuściła:)
też o tym myślałam. Dziwne to było, ale ciekawe. Zwłaszcza to ujęcie jak krzyż się przekręca- po jednej stronie ten ojciec, po drugiej Chrystus.
Tylko, że w tym wypadku akurat, jakoś mi to nie pasowało.
- co nie zmienia faktu, że walczyłam ze snem, żeby jednak obejrzeć film do końca ;)
Właściwie chciałam napisac to samo. Nareszcie mamy Królową z krwi i kości, która po prostu oszalała po stracie dziecka. A Śnieżka zachowywała się jak większość dzieci w tej sytuacji. Bardzo lubię tę interpretację.
owszem, był ale ile przeszła po stracie dziecka - popadając w obłęd, mogliśmy trochę to oglądać z perspektywy Claudii :):)
a Śnieżka nie była tak cukierkowa i idealna jak "powinna" być ... dało się wyczuć, że Lilly nie darzyła Claudii sympatią a nawet szacunkiem ...
Trochę to było bez sensu fakt, ale musieli jakoś utrzymać go przy życiu, zanim przybędzie ratunek, czytaj zabijać dość powoli. Tak czy siak świetny film w bardzo przyjemnym, mrocznym klimacie.
Sporo wątków było mocno na siłę. Całe to wudu, zombie i inne elementy z horroru klas B mi nie grały. Gdyby to niemowlę nie wyciągało łapki i nie płakało, byłoby to przecież równie straszne - wszak minęło już trochę czasu od śmierci, więc widok i tak nie byłby dla Lily przyjemny - wystarczałoby pokazać wykrzywioną zgrozą twarz dziewczęcia.
Motywy antychrześcijańskie też wzbudziły we mnie niesmak. Nie budowały spójnego obrazu z całą resztą i były wyjątkowo ordynarnie przedstawione.
Jakby chciała ukatrupić męża, mogła zrobić to szybko i bez większych problemów. Nie wiem, czemu scenarzyści chcieli go za wszelką cenę utrzymać przy życiu. Żeby ukochany Lily miał zajęcie, kiedy ona walczyła z wiedźmą? Bez sensu. Swoją drogą, czy nie byłoby logiczniejsze, gdyby to córka z nim została - z czystej troski?