Pierwszy film, jaki widziałam z jej udziałem i jestem zachwycona jej rolą. Trochę teatralnie zagrana, ale w naprawdę genialny, realistyczny sposób oddała wszystkie, różnorakie (zważywszy na zwroty akcji) uczucia w każdej scenie.
Jak dla mnie aż za dużo tych jej emocji. Jak krzyczała: "Damn you!" do Sir Wilfrida to aż tak się zżymałem bo takie to było nienaturalne.
A jak już mówimy o Sir Wilfridzie to ukłony dla Laughtona. Aktorstwo pełną gęba. Tak się to powinno robić :)
A co do całości, film bardzo fajnie się oglądało. Jednak mocno rozczarowało mnie zakończenie. SPOJLER! Opowiadanie Agathy Christie kończy się gdy żona mówi, że wie, że mąż jest winny. Tyle. A tutaj jakieś moralizatorskie zakończenie. Ostatnie minuty są dla mnie nieporozumieniem.
właśnie mówiłam, że trochę teatralnie, ale sądzę, że wtedy aktorzy 'starej daty' byli jeszcze nauczeni tak grać, bardzo wyraziście.
czytałam opowiadanie, zresztą bardzo dużo książek Christie i jak dla mnie one w ogóle są bardzo oszczędne w słowach i emocjach, a zakończenia to dosłownie dialogi na parę zdań, więc może dostosowali je po prostu do potrzeb filmu, żeby po takich emocjach i zwrotach akcji nagle się nie urywał.
Może i oszczędnie w słowach i emocjach ale jakoś nie odniosłem wrażenia, że Vole w książce był przedstawiony jako nikczemnik. A tutaj na końcu zrobili z niego potwora. Dałbym filmowi wyższą ocenę gdyby skończyło się tak jak w książce. Ale to może tylko takie moje odczucie i inni wolą jak sprawiedliwość i dobro triumfuje. Zresztą zawsze byłem bardziej za Kojotem niż za Strusiem i bardziej za Kitowcami niż za Power Rangers :)
SPOILER!
co to za porównanie Kojot zawsze miał w życiu przewalone i nic mu nie wychodziło, więc nie dziwne że normalny dzieciak zaczyna mu współczuć. A to jest film o procesie mordercy. W tamtych czasach tak się robiło zakończenia dobro tryumfuje, w sumie też fajnie. Teraz jeśli chcieli byśmy bardziej zaskoczyć widza to Wilfrid miał by zawał/zgon po tym jak Pani Vole mu opowiada co i jak. Z chęcią zobaczył bym 2 część jak Wilfrid broni pani Vole w kolejnym procesie. W sumie film rewelacyjny. A ludzie którzy mówią że nie będą oglądać filmu bo jest czarno biały albo stary są żałośni
Dla mnie to też pierwsze spotkanie z Marleną Dietrich. Fantastyczna. Myślę, że gdyby nie ona, jej teatralna i wciągająca kreacja, inaczej odebrałbym ten film. Tak samo dobre wrażenie zrobił na mnie Charles Laughton.