Tegoroczny WMFF zaczął się dla mnie od "Świateł", filmu, który Enasia zapowiadała jako niemal altmanowskie "Na skróty". "Na skróty" to to nie było (może troszeczkę pod względem formy, troszeczkę), Altman jest wielkim reżyserem, ale trzeba przyznać, że film Hansa Christiana Schmida nie był zły. W ogóle kino niemieckie to dziś, w moim mniemaniu, jedno z lepszych w świecie...

"Światła" to film smutny, który tak, jak choćby dzieła Larsa von Triera nas zdołuje, zmaltretuje i wykorzysta. To film o ludzkich tragediach, załamaniach, porażkach. Ale najgorsze jest w tym to, że wszystko co złe bierze się od innych, od takich jak my...

Nie lubię filmów pesymistycznych, które nie dają żadnej nadzieji. w tym nadzieji było niewiele, szkoda. Czekałem, że może choć jedna z historii zakończy się... pozytywnie!

Na szczęście reżyser uzmysłowił widzom, szczególnie tym NIE-zachodnim, że Niemcy też nie są rajem, że tu też panuje bieda, bezrobocie etc. Porównując ze sobą dwa światy, oddzielone granicą, można by spokojnie stwierdzić, że niczym się one nie różnią...