Film znakomity, dałbym nawet ocenę 9, ale ostatnie sceny to wyjątkowa naiwność scenarzystów. Amerykański szpieg ucieka na teren Szwajcarii, (odgrodzony białą linią), a tam za tą linią czekają inni Amerykanie, przy czym po chwili szwajcarski pogranicznik strzela do Niemców, którzy smutnie pochylają głowy i zatrzymują się, gdy szpieg mający przy sobie tajne plany wyrzutni rakietowych przekracza tą nieszczęsną linię. A uczciwi Niemcy, szanujący granicę i wszelkie pakty i konwencje, tylko się patrzyli z żalem... Nie wiem, czy to naiwność całego amerykańskiego społeczeństwa, czy tylko scenarzystów. Szwajcarski żołnierz (???) strzela do Niemca... , bezradne SS, bezradne Gestapo. I ostatecznie dlatego nie wyprodukowali rakiet balistycznych, bo Peenemunde dzięki tym planom zostało zbombardowane. Dzięki białej linii i szwajcarskiemu strzelcowi na wieży. A wystarczyło tylko inaczej napisać tą scenę i film byłby prawie doskonały...
Film prawie doskonały? Nie no przepraszam Cię, ale chyba nie piszesz o tym filmie.
Ja na szczęście nie dotrwałem do ostatnich 20 minut, ale po przeczytaniu Twojego posta, to wiem, że dałbym ocenę 2, a nie 3.